Znow Supermarine...

Tematy związane z lotnictwem morskim

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
SiSi
Posty: 273
Rejestracja: 2015-03-16, 14:11

Znow Supermarine...

Post autor: SiSi »

Skoro już tak monotematycznie piszę tutaj o Supermarine, to dorzucę jeszcze jedną maszynę z tej stajni. Tym razem to ikona, talizman i symbol Zjednoczonego Królestwa. :-D

Reginald Mitchell, główny projektant firmy Supermarine, w przerwach między projektowaniem nowych łodzi latających i walką o utrzymanie firmy na powierzchni, stworzył serię sportowych hydroplanów (S.5, S.6, S.6B), które trzykrotnie z rzędu wygrały wyścig o Puchar Schneidera. Ostatnim z nich był Supermarine S.6B, który dokonał tego w 1931 roku, osiągając w tym samym roku prędkość 407 mil na godzinę (655 km/h).

Dysponując wiedzą i doświadczeniem zdobytym przy budowie rekordowych samolotów pływakowych, Mitchell otrzymał błogosławieństwo przełożonych na wykorzystanie tych doświadczeń przy projektowaniu nowoczesnego samolotu myśliwskiego.

W 1932 roku projekt Mitchella został zatwierdzony przez Ministerstwo Lotnictwa, które sfinansowało budowę pierwszego prototypu, ktory otrzymal wdzieczna nazwe Spitfire. Maszyna okazała się nieudana. Po kilku latach prób i błędów powstał nowy projekt, a następnie prototyp, który wzbił się w powietrze 5 marca 1936 roku. Dalsza historia myśliwca Spitfire jest powszechnie znana i szeroko opisana. Zazwyczaj jednak pomija się – o ironio, ze przeciez linia rozwojowa Spitfire’a wywodzi się bezpośrednio od przedwojennych wodnosamolotów wyścigowych Supermarine - Spitfire’y na pływakach.

Wodnosamolot Spitfire

Zainteresowanie koncepcją wersji pływakowej Spitfire’a pojawiło się po niemieckiej inwazji na Norwegię w kwietniu 1940 roku. Brytyjczycy i Francuzi pospiesznie wysłali tam wojska, jednak brakowało im lotnisk, z których mogliby operować myśliwcami. Norwegia miała za to mnóstwo otwartych akwenów i fiordów, idealnych dla wodnosamolotów.

Przed wojną planowano stworzenie pływakowej wersji myśliwca Blackburn Roc, jednak Roc był mało skuteczny już w wersji bazowej, a pływaki czyniły go całkowicie bezużytecznym.
Wobec braku lepszych opcji Brytyjczycy postanowili sprawdzić, czy możliwa jest konwersja któregoś z istniejących myśliwców liniowych na wodnosamolot. Firmy Supermarine i Hawker otrzymały zlecenie przeanalizowania takiej konwersji – odpowiednio Spitfire’a i Hurricane’a. Wykorzystano pływaki zbudowane pierwotnie dla Roców, a rząd obiecal ( :-D ), że jeśli próby się powiodą, zamówi kolejne zestawy.

Hawker sceptycznie podszedł do tematu – pływaki były ciężkie, a Hurricane i tak ustępował osiągami Spitfire’owi. Testy modeli przeprowadzone w Royal Aircraft Establishment w Farnborough potwierdziły, że Hurricane jako wodnosamolot byłby zbyt podatny na uszkodzenia od wody.

Spitfire natomiast został uznany za nadający się do przeróbki (Przodkowie w zaświatach z uznaniem pokiwali głowami), ale konwersję powierzono – o dziwo – firmie Folland. Egzemplarz Spitfire Mk.I o numerze R6722 został przebudowany i był gotowy do testów w czerwcu 1940 roku. Próby wodowania i kołowania nie powiodły się – samolot, przezywany „Koszmarem z Narviku”, okazał się bardzo niestabilny na wodzie.

Po upadku Norwegii, a później Francji, dalsze prace zakończono, a Spitfire R6722 został ponownie przekształcony w wersję lądową i trafił do jednostki bojowej. Został zestrzelony latem 1940 roku nad Anglią.

Do koncepcji pływakowego Spitfire’a powrócono po ataku Japonii na USA w grudniu 1941 roku. Znów pojawiło się zapotrzebowanie na wodnosamolot, tym razem do działań na Dalekim Wschodzie. Przeróbkom poddano tym razem Spitfire Mk.VB o numerze W3760. Otrzymał specjalnie zaprojektowane pływaki autorstwa Arthura Shirvalla z Supermarine (w końcu!) oraz modyfikacje, takie jak większy ster kierunku, wzmocnione skrzydła i czterołopatowe śmigło.

W październiku 1942 roku rozpoczęto próby w locie. Samolot trafił nawet na testy operacyjne w Szkocji. Pojawiały się problemy z pływakami, które przeciekały i wymagały wymiany. Mimo to ta maszyna osiągneła maksymalną prędkość 521 km/h – około 60 km/h mniej niż wersja lądowa, ale wciąż całkiem sporo. Co więcej, zdaniem pilotów testowych, samolot zachował manewrowość wersji bazowej (Przodkowie w zaświatach znów z uznaniem pokiwali głowami).

Zachęcone tym RAF zleciło konwersję dwóch kolejnych Mk.V (EP754 i EP951), które osiągały nawet 533 km/h dzięki silnikom Merlin 46.

Co ciekawe, prasa donosi, że planowano bojowe użycie tych skromnych sil. W październiku 1943 roku trzy egzemplarze wysłano do Egiptu z zamiarem wykorzystania ich w operacji zajęcia greckich wysp Dodekanezu. Miały operować z ukrycia między wyspami, w oparciu o okręty podwodne. Niestety, platowce zaczęły korodować od słonej wody, przez co operację odwołano.

Podobno rozważano jeszcze ich użycie na Pacyfiku, ale ostatecznie, w 1944 roku, wszystkie trzy zostały zezłomowane z powodu postępującej korozji.

To jednak nie koniec przygody Spitfire’a z plywakami. W 1944 roku przebudowano Spitfire’a Mk.IX (MJ892). W lipcu, w zakładach Saunders-Roe w Walii, osiągnął on rekordową dla wersji wodnosamolotowej prędkość 607 km/h (Przodkowie w zaświatach… już wiecie). Maszyna miała jednak problemy z zasysaniem wody przez wlot powietrza podczas startu oraz z niestabilnością przy kołowaniu na wodzie. Pewnie do tego doszłaby jeszcze korozja...

Choć konwersja była technicznie udana, wojna znów poszła naprzód i zapotrzebowanie na taki samolot znikło. MJ892 używano przez pewien czas do testów, po czym jego dalszy los pozostaje nieznany – został zezłomowany lub przerobiony z powrotem na wersję lądową.
Załączniki
Spitfire Mk IX na plywakach.jpg
Spitfire Mk IX na plywakach.jpg (166.53 KiB) Przejrzano 295 razy
Spitfire na plywakach 2.jpg
Spitfire na plywakach 2.jpg (52.39 KiB) Przejrzano 295 razy
...
ODPOWIEDZ