Po postach Kolegów Glassicha, jefe i Marka T, trudno się zgodzić z cytowanym fragmentem z Wprost że "...założyła ładunki wybuchowe na 150 statkach płynących do Niemiec."
Można co najwyżej powiedzieć o około 150 aktach sabotażu i to prawdopodobnie przeprowadzonych "wszędzie gdzie się dało".
Dla przykładu "luźne" tłumaczenie ze strony
http://www.agentura.ru/culture007/art/lit/grig/kolpak/ :
"...Po otrzymaniu zadania, rozpoczął Grigulewicz wybór osób do grup dywersyjnych, a równocześnie prowadzono rozpoznanie, jakie surowce strategiczne Niemcy wywożą z Ameryki Południowej. Okazało się, że przede wszystkim jest to azotan sodu używany do wytwarzania materiałów wybuchowych, a także oleje przemysłowe, zboża, bawełna, tytoń i różnego rodzaju żywność. A ponieważ jawnie korzystać ze swojej bandery Niemcy nie mogli, używano statków pod banderami Portugalii, Hiszpanii i Szwecji. Poprzez Buenos Aires, dostarczano towary do portów w Niemczech lub Portugalii i Hiszpanii, a następnie - poprzez okupowaną Francję do Rzeszy.
Na początku 1942 r., grupa "Daksa"(później "Arthura") była gotowa do wypełnienia swoich zadań.
Pierwsza akcja odbyła się w Buenos Aires. Wybranym obiektem była niemiecka księgarnia "Goethego", będąca centrum nazistowskiej propagandy. W magazynie księgarni, gdzie przechowywano literaturę propagandową, podłożono bombę, która całkowicie zniszczyła księgarnię..
Później grupa Grigulewicza rozpoczęła sabotaż statków przewożących towary do Niemiec.
Za jedną z najbardziej znaczących akcji grupy, może być uznane podpalenie, w roku 1942 głównego magazynu portowej firmy niemieckiej „Hoffman & Co”, który znajdował się w pobliżu miasta Avellaneda, gdzie składowano dziesiątki tysięcy ton chilijskiego azotanu. Wybuch zniszczył magazyn a wraz z nim 40 000 ton azotanu. W wyniku działalności grupy Grigulewicza, od połowy 1943 roku, wywóz chilijskich azotanów poprzez Buenos Aires gwałtownie zmalał.
Działalność grupy „Arthur” trwał do połowy 1944 r., kiedy to Centrala poleciła zwinąć działalność dywersyjną. 29 październik 1944 - nagle eksplodował podziemny magazyn amunicji, znajdujący się w mieszkaniu konspiracyjnym. Oto co pisała w dniu 1 listopada 1944 roku, gazeta La Prensa:
Policja dowiedziała się, że w niewielkim gospodarstwie przy Delambre 4909, położonym w północnej dzielnicy miasta Veles Sarsfild, podlegające okręgowi policji numer 43-A, kilka osób produkowało bomby zapalające.
W niedzielę wieczorem w związku z wybuchem na tym terenie, przybyłe jednostki policji znalazły człowieka z ciężkimi poparzeniami twarzy i rąk. Był to obcokrajowiec, 36 letni Polak, Feliks Wierzbicki ... Ustalono, że człowiek ten razem ze swoim pomocnikiem zajmował się produkcją wspomnianych bomb... Znaleziono duże ilości chemikaliów, gotowych mieszanek wybuchowych i różne materiały do produkcji bomb.
Zatrzymanego z poważnymi obrażeniami wysłano do szpitala Salaberi. Władze rozpoczęły dochodzenie w celu odnalezienia jego wspólników."
Pogrubiłem fragmenty które chyba wiele wyjaśniają
Poniżej link do fragmentu z gazety argentyńskiej (prawdopodobie "dzieło" grupy Grigulewicza):
http://www.tiwy.com/gallery/eng.phtml?id=16
Poza Archiwum Mitrochina, można znaleźć "ślady" jego działalności w materiałach tzw. projektu Venona, w których jest około 150 depesz podpisanych "Arthur" (jeden z pseudonimów Grigulewicza).
Podsumowując, może dla dziennikarzy Wprost nie ma to znaczenia czy było zniszczonych 150 statków czy przeprowadzono 150 akcji sabotażowych, ale dla zainteresowanych tematem napewno ma to znaczenie.