Najlepszy pancernik I wojny światowej - i pewnie nie tylko
Znaczy "Pudzian" dał radę wrzucić 75 x 1,200 kg, a ile rady dała brytyjska mechanika?
"Pudziani" sprawdzili się też po Surigao i jeszcze parę razy przy bombardowaniu wybrzeża. W boju krzepy im nie zabrakło, nie wiem co by było w przypadku Jutlandii czy Cuszimy, ale tam gdzie byli dali radę, wiec może nie był to najgorszy system.
"Pudziani" sprawdzili się też po Surigao i jeszcze parę razy przy bombardowaniu wybrzeża. W boju krzepy im nie zabrakło, nie wiem co by było w przypadku Jutlandii czy Cuszimy, ale tam gdzie byli dali radę, wiec może nie był to najgorszy system.
To co napisał Teller to jest niestety mieszanka solidnej wiedzy ze "spekulacyjnymi wnioskami na pograniczu fantastyki".eSDe pisze: Tymczasem w wątku o New Mexico Teller pięknie rozpracował działanie napędu turbo-elektrycznego. Wystarczy tylko uważnie i ze zrozumieniem przeczytać, aby nie stawiać spekulacyjnych wniosków na pograniczu fantastyki.
Zajrzyj tam. Zastanów się, ile jest parametrów, które trzeba jednocześnie ręcznie pilnować i których przekroczenie spowoduje awarię. Jak wygląda procedura rewersowania napędu. Co się dzieje w silnikach w czasie hamowania śrub i wałów. Co się stanie, gdy mechanicy się pospieszą i włączą wzbudzanie przed wyhamowaniem turbin. Co się stanie z zależnościami w głównej tablicy rozdzielczej, gdy niedaleko rąbnie bomba lub torpeda.eSDe pisze: A jeśli pragnie sie temat zgłębiać gruntownie samemu:
("Electric Ship Propulsion"; commander S. M. Robinson).
Pozdrowienia
Witam!
Cytuj wypowiedź w całości - inaczej uznają Cię za manipulanta:

Co tam dokładnie ten Kołmogarow mówił (czy raczej pisał)?
Kiedy naturalny rozrzut jest zaletą?
Pozdrawiam
Ksenofont
pd pisze:Jak powiedział uczony Kołmogorow: nie zawsze.Ksenofont pisze: Naturalny rozrzut jest wadą zawsze i wszędzie.

Cytuj wypowiedź w całości - inaczej uznają Cię za manipulanta:
Ksenofont pisze:Naturalny rozrzut jest wadą zawsze i wszędzie.
(A przynajmniej nie przychodzi mi do głowy żadne działanie, w którym byłby on zaletą.
Zresztą rozrzutów jest kilka, i przydałby się w dyskursie artylerzysta, coby to lepiej wyjaśnił.)
Co tam dokładnie ten Kołmogarow mówił (czy raczej pisał)?
Kiedy naturalny rozrzut jest zaletą?
Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?


Teza postawiona - naturalny rozrzut nie zawsze jest wadą jest słuszna - w końcu jak ostrzeliwujemy lotnisko czy sporą fabrykę to faktycznie nie ma większego znaczenia.Ksenofont pisze:Witam!pd pisze:Jak powiedział uczony Kołmogorow: nie zawsze.Ksenofont pisze: Naturalny rozrzut jest wadą zawsze i wszędzie.![]()
Cytuj wypowiedź w całości - inaczej uznają Cię za manipulanta:
Ksenofont pisze:Naturalny rozrzut jest wadą zawsze i wszędzie.
(A przynajmniej nie przychodzi mi do głowy żadne działanie, w którym byłby on zaletą.
Zresztą rozrzutów jest kilka, i przydałby się w dyskursie artylerzysta, coby to lepiej wyjaśnił.)
Co tam dokładnie ten Kołmogarow mówił (czy raczej pisał)?
Kiedy naturalny rozrzut jest zaletą?
Pozdrawiam
Ksenofont
Teza powinna raczej brzmieć "naturalny rozrzut nigdy przenigdy nie jest zaletą"
A wbrew pozorom nie jest to to samo
Do krótkich szybkich starć był przyzwoity. Sprawdzał się.miller pisze:Znaczy "Pudzian" dał radę wrzucić 75 x 1,200 kg, a ile rady dała brytyjska mechanika?
"Pudziani" sprawdzili się też po Surigao i jeszcze parę razy przy bombardowaniu wybrzeża. W boju krzepy im nie zabrakło, nie wiem co by było w przypadku Jutlandii czy Cuszimy, ale tam gdzie byli dali radę, wiec może nie był to najgorszy system.
Wady wyłaziły przy długotrwałym starciu w którym szybkostrzelność ma znaczenie. A takiego pancerniki US navy nie miały nigdy ( ja przynajmniej sobie nie przypominam ). A ostrzał wybrzeża to nieco co innego.
Albo amerykanie mieli fart, albo znając słabe punkty swoich okrętów unikali sytuacji w której mogły by one dużo zaważyć ( ale jakoś nie przypominam sobie sytuacji w II wojnie której uniknęli - no może uciekli przed Yamato i spółką pod Layette, pod zupełnie fałszywym wytłumaczeniem o ściganiu lotniskowców
Ja tam poczekam, aż mi zalety naturalnego rozrzutu opisane przez Kołmogorowa wyjaśni pd.Maciej3 pisze:Teza postawiona - naturalny rozrzut nie zawsze jest wadą jest słuszna - w końcu jak ostrzeliwujemy lotnisko czy sporą fabrykę to faktycznie nie ma większego znaczenia.Ksenofont pisze:Witam!pd pisze:
Jak powiedział uczony Kołmogorow: nie zawsze.![]()
Cytuj wypowiedź w całości - inaczej uznają Cię za manipulanta:
Ksenofont pisze:Naturalny rozrzut jest wadą zawsze i wszędzie.
(A przynajmniej nie przychodzi mi do głowy żadne działanie, w którym byłby on zaletą.
Zresztą rozrzutów jest kilka, i przydałby się w dyskursie artylerzysta, coby to lepiej wyjaśnił.)
Co tam dokładnie ten Kołmogarow mówił (czy raczej pisał)?
Kiedy naturalny rozrzut jest zaletą?
Pozdrawiam
Ksenofont
Teza powinna raczej brzmieć "naturalny rozrzut nigdy przenigdy nie jest zaletą"
A wbrew pozorom nie jest to to samo
Bo to, że coś nie ma znaczenia, nie oznacza, że nie jest to wadą
X
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?


Witam!
Myślę, że Kołmogorow nie odnosił się do rozrzutu, a do "zawsze"
Pod Leyte nie musieli uciekać z Japończykami poradziły sobie lotniskowce eskortowe i niszczyciele eskortowe, a przepraszam nie wszystkie niszczyciele były eskortowe. Zresztą Amerykanie chyba przypadkiem uniknęli tego starcia. Poza tym byli pragmatykami czego dowiódł Oldendorf w Cieśninie Surigao i raczej przetrzebili by Japończyków przed starciem różnymi odmianami podstępnych broni słabszego np. torpedami lotniczymi jak to zresztą zrobili już wcześniej…
Amerykanie raczej obawiali się nocnego starcia i długich lanc. Co zresztą nie było takie głupie.
A zresztą nie musieli toczyć tej bitwy z udziałem ciężkich okrętów. Chyba, że dla naszej przyjemności. Mogli sobie pozwolić na taki luksus. A Japończycy nie mogli odpuścić transportowcom za żadną cenę, a zrobili to co Mikawa pod Savo… tyle tylko, że Kurita wycofał się ze stratami…
Myślę, że Kołmogorow nie odnosił się do rozrzutu, a do "zawsze"
Pod Leyte nie musieli uciekać z Japończykami poradziły sobie lotniskowce eskortowe i niszczyciele eskortowe, a przepraszam nie wszystkie niszczyciele były eskortowe. Zresztą Amerykanie chyba przypadkiem uniknęli tego starcia. Poza tym byli pragmatykami czego dowiódł Oldendorf w Cieśninie Surigao i raczej przetrzebili by Japończyków przed starciem różnymi odmianami podstępnych broni słabszego np. torpedami lotniczymi jak to zresztą zrobili już wcześniej…
Amerykanie raczej obawiali się nocnego starcia i długich lanc. Co zresztą nie było takie głupie.
A zresztą nie musieli toczyć tej bitwy z udziałem ciężkich okrętów. Chyba, że dla naszej przyjemności. Mogli sobie pozwolić na taki luksus. A Japończycy nie mogli odpuścić transportowcom za żadną cenę, a zrobili to co Mikawa pod Savo… tyle tylko, że Kurita wycofał się ze stratami…
To bardzo proszę, bo ja nie widzę żadnego. Powtarzam zalety NATURALNIE dużego rozrzutu dział a nie specjalnie powiększanego odstępu między pociskami ( przy założeniu że wiemy gdzie trafiamy ).Moge podac przynajmniej kilka od reki Język
Co do wycofania się szybkich pancerników z Layette - to oczywiście był taki żart, amerykanie na pewno nie wiali przed jednym Yamato i trzema staruchami, tym bardziej że wciąż uważali go za mniejszego i pod każdym względem słabszego od Iowki. A przewaga ich była taka, że faktycznie mogli sobie pozwolić na wiele. A co do szans japońskiego zespołu? No gdyby jeszcze był Musashi a nie leżał sobie na dnie od paru dni to dawałbym spore, a tak to tylko była kwestia ile zabiorą ze sobą. A z tymi puszkami na wodzie to się nie popisali. A zresztą nie bardzo wiem dlaczego Kurita w momencie kiedy wreszcie zaczął trafiać to kazał się wycofać. Agent na żołdzie USA czy jak?
Witajcie!
Przepraszam za offtop ale dyskusja na temat zalet rozrzutu jest "naturalnie" wesoła
Zanim odpowie pd to podpowiem, że naturalny rozrzut może być i jest zaletą przy strzelaniu śrutem do ptactwa co potwierdzą chyba wszyscy myśliwi.
Oczywiście w przypadkach "amerykańskich" należy to odnieść do indyków
Pozdrawiam
Robert
Przepraszam za offtop ale dyskusja na temat zalet rozrzutu jest "naturalnie" wesoła
Zanim odpowie pd to podpowiem, że naturalny rozrzut może być i jest zaletą przy strzelaniu śrutem do ptactwa co potwierdzą chyba wszyscy myśliwi.
Oczywiście w przypadkach "amerykańskich" należy to odnieść do indyków

Pozdrawiam
Robert
Bukowa pisze:Witajcie!
Przepraszam za offtop ale dyskusja na temat zalet rozrzutu jest "naturalnie" wesoła![]()
Zanim odpowie pd to podpowiem, że naturalny rozrzut może być i jest zaletą przy strzelaniu śrutem do ptactwa co potwierdzą chyba wszyscy myśliwi.
Oczywiście w przypadkach "amerykańskich" należy to odnieść do indyków![]()
Pozdrawiam
Robert
To ja dopisze wszelkiej masci granaty
domek
Zaletą jest raczej "powtarzalność" rozumiana jako lądowanie pocisku w tym samym miejscu przy każdym strzale oddanym w tych samych warunkach.
Wszelkie koncepcje związane z uwzględnianiem rozrzutu przy strzelaniu są raczej próbą zagospodarowania zjawiska, które po prostu istnieje. Im mniejszy rozrzut tym łatwiej regularnie trafiać, pod warunkiem dobrego celowania, bo kiedy mamy do czynienia z kiepskim artylerzystą to rozrzut może mu pomóc
Pozdrawiam
Wszelkie koncepcje związane z uwzględnianiem rozrzutu przy strzelaniu są raczej próbą zagospodarowania zjawiska, które po prostu istnieje. Im mniejszy rozrzut tym łatwiej regularnie trafiać, pod warunkiem dobrego celowania, bo kiedy mamy do czynienia z kiepskim artylerzystą to rozrzut może mu pomóc
Pozdrawiam