Witam!
Maciej_O. pisze:hodowanie bestii, aby straszyć nią najbliższego sojusznika mijało się z celem.
Śmiałe stwierdzenie, które jednak wygląda, jakby było inspirowane amerykańskim podejściem do kwestii japońskiej.
Zresztą USA nie była wówczas "najbliższym sojusznikiem" Brytyjczyków: pytanie, czy po 1919 w ogóle były sojusznikiem
Po I wojnie wspólnota interesów brytyjsko-japońskich jak najbardziej istniała. Przede wszystkim dążenia japońskie w dużo mniejszym stopniu zagrażały wpływom brytyjskim, niż amerykańskim.
(Pytanie, w jakim stopniu polityka USA zagrażała posiadłościom brytyjskim.
Uważam, że USA były większym potencjalnym zagrożeniem niż Japonia: Japonia miała cele dość ograniczone. )
Poza tym sytuacja w Sowietach i w Chinach nie była wyjaśniona w 1920-1921 roku, a w tamtych rejonach bliżej Brytyjczykom było do Japonii, niż do USA.
Ale to jedynie puste dywagacje.
Maciej_O. pisze:Był to - nie da się ukryć - dyplomatyczny majstersztyk.
I tu zgadzam się całkowicie.
Ustalenia traktatowe musiały doprowadzić do skierowania agresji amerykańskiej w kierunku Chin i osłabionej Japonii.
Amerykanie stanęli pred wyborem: konkurować z równie silną Wielką Brytanią, czy z dwakroć słabszą Japonią?
Biedni Japończycy przez dwadzieścia lat starali się zwiększyć możliwości obronne swoich niewystarczających sił i się im nie udało.
Anglicy ładnie posługiwali się ustaleniami limitów tonażowych. Układ morski z Niemcami doprowadziłby do tego, że Niemcy zbudowaliby w początkach lat pięćdziesiatych olbrzymią pełnomorską flotę, która byłaby kompletnie do niczego.
Pozdrawiam
Ksenofont