Widzę, że dyskusja jakoś nie wychodzi w tym temacie i nie ma się specjalnie czemu dziwić.
Chodzi o to, że jakoś trudno sobie pewnie wyobrazić te monstra, jakie mogły powstać, a jeszcze bardziej koszty utrzymania tego we flotach.
Nie mam żadnych danych na podorędziu, ale zastanawia mnie, po jakim czasie koszt utrzymania zrównoważyłby koszt budowy lub zbliżył się do tego poziomu.
Gospodarki głównych państw pewnie nie dałyby rady udźwignąć ciężaru tych inwestycji.
I albo hiperinflacje, albo dążenie do wojny szybciej i za wszelką cenę, żeby mieć z tego jakiś pożytek i prawdopodobnie była to jedna z przyczyn, dla których traktat ograniczył tonaż i rozmiary flot wojennych. Jeszcze świeżo w pamięci były efekty z 1WŚ i straty z tym związane.
Do tego problemy techniczne. Artyleria 508mm i więcej wymaga już ogromnej wytrzymałości konstrukcji kadłubów. Powstaje gigant, który w praktyce mógł skończyć tak samo, jak „Yamato”, żeby użyć tego przykładu. Kilka torped więcej nie robi różnicy dla atakującego. Trochę więcej samolotów i czasu. Wszystko to było w stadium prób, a mnie się wydaje, że pod takie działo „dorabiano” resztę, a nie odwrotnie. Na końcu trzeba mieć technologię budowy i infrastrukturę. Japończycy pokazali możliwości budując super pancerniki, ale mnie się coś wydaje, że na owe czasy był to próg nie do przejścia.
Jeszcze też mi się nasuwa taki wniosek, że samolot jednakby zwyciężył w ogólnym rozrachunku i pewnie ten byłby wygrany, kto by postawił na samoloty, tak jak to się stało w walkach na Pacyfiku.
Może ktoś z Koleżeństwa zechce nieco bardziej profesjonalnie się wypowiedzieć i „skorygować” moje luźne rozważania, na które wpływ ma pogodny wieczór, obejrzany odcinek serialu „Złotopolscy” i fakt, że już nic nie ma dzisiaj w satelitce godnego uwagi, a dodatkowo nie ma kryminału do czytania na wieczór. ( Zawsze lubię coś fachowego, może się przydać )
