Czy Leyte mogło się udać Japończykom?
- SmokEustachy
- Posty: 4535
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Przestał strzelać z większego dystansu i zaczął używać niszczycieli, bo te prawie nie wzięly udziału w walce, a w sam raz wystarczyłyby do pokonania Amerykanów.MiKo pisze:Nie pieściłby się czyli co? Np. okrety zaprzestały by wykonywania uników przeciw nadbiegającym torpedom? Czy też nowy dowódca cudownie poprawiłby celność japońskej artylerii?
Przestał się bać zasłon dymnych.
Wg Ciebie walka polega wyłacznie na unikaniu torped?
Ostatnio zmieniony 2004-03-22, 16:58 przez Zulu Gula, łącznie zmieniany 1 raz.
Kurita nie wiedział jak słabi są Amerykanie, myślał że natknął się na lotniskowce uderzeniowe. Ale faktycznie mógł szybciej skracać dystans.Zulu Gula pisze: Przestał strzelać z większego dystansu i zaczął używać niszczycieli, bo te prawie nie wzięly udziału w walce, a w sam raz wystarczyłyby do pokonania Amerykanów.
Nie wiedział, bo w ogóle nie zadbał o rozpoznanie - miał przecież szybkie krążowniki (choc fakt, że trochę przetrzebione).mcwatt pisze:Kurita nie wiedział jak słabi są Amerykanie, myślał że natknął się na lotniskowce uderzeniowe. Ale faktycznie mógł szybciej skracać dystans.Zulu Gula pisze: Przestał strzelać z większego dystansu i zaczął używać niszczycieli, bo te prawie nie wzięly udziału w walce, a w sam raz wystarczyłyby do pokonania Amerykanów.
A nawet gdyby trafił na gołe lotniskowce uderzeniowe, to zmieniłoby to coś?
Miały się jak bronić?
Czy w ogóle trafiłby na gołe lotniskowce uderzeniowe?
Mogłyby szybko uciekać, a nie sądzę że były gołe. Osłona lotniskowców uderzeniowych składała się zwykle z kilku krążowników plus spora liczba niszczycieli, która na pewno byłaby w stanie związać walką Kuritę do czasu wyprowadzenia przez lotniskowce powietrznej kontry (znacznie silniejszej niż w wypadku lotniskowców eskortowych). Wcale nie twierdzę że Kurita mógł spotkać lotniskowce uderzeniowe, ale tylko że tak myślał, co w dużej mierze zaważyło na jego taktyce.
Geniusz był, tylko gdyby Kuricie "wyszło", tzn. wszedłby pod Leyte, to raczej niewielu pamiętałoby o jego geniuszu.karol pisze:z opinia o admirale H. trudno jest mi się zgodzić, to był geniusz walk oceanicznych
Aaa i zacytuje Flisowskiego (z pamięci) - a Nelson zostawiłby choć fregatę... (z tyłu).
Ostatnio zmieniony 2004-03-22, 19:00 przez sebian, łącznie zmieniany 1 raz.
Słusznie Wasze prawisz.
Ale to tym bardziej Kuricie wystawia kiepską notę - lotniskowce uderzeniowe, mogłyby śmiało wiać i nie dały by się po prostu podejść - zauważ, że najpierw jednak zaatakowały amerykańskie samoloty, tylko że jak na lotniskowce pełnowartościowe trochę ich było mało.
Druga sprawa, że jak strzelali do tych puszek na pomidory, to chyba jednak widzieli cele, a umieli odróżnić duży lotniskowiec od małego.
Ale to tym bardziej Kuricie wystawia kiepską notę - lotniskowce uderzeniowe, mogłyby śmiało wiać i nie dały by się po prostu podejść - zauważ, że najpierw jednak zaatakowały amerykańskie samoloty, tylko że jak na lotniskowce pełnowartościowe trochę ich było mało.
Druga sprawa, że jak strzelali do tych puszek na pomidory, to chyba jednak widzieli cele, a umieli odróżnić duży lotniskowiec od małego.
Poza tym, wydaje mi się, że przynajmniej część planu się udała. Gorzej z wykonaniem reszty. Ozawa swoje zrobił - odciągnął Halseya. A że reszta, czyli Kurita i Nishimura nie weszli razem, no to już inna sprawa. A szkoda, ciekawy jestem, jakby wyglądał pojedynek Musashi i Yamato z Amerykanami. Oczywiście gdyby udało im się przejść morze Sibuyan 
Zgadzam się z przedmówcąZulu Gula pisze:Słusznie Wasze prawisz.
Ale to tym bardziej Kuricie wystawia kiepską notę - lotniskowce uderzeniowe, mogłyby śmiało wiać i nie dały by się po prostu podejść - zauważ, że najpierw jednak zaatakowały amerykańskie samoloty, tylko że jak na lotniskowce pełnowartościowe trochę ich było mało.
Druga sprawa, że jak strzelali do tych puszek na pomidory, to chyba jednak widzieli cele, a umieli odróżnić duży lotniskowiec od małego.
Nie twierdziłem że Kurita był dobrym dowódcą, Właściwie dziwi mnie ten kompletny brak rozpoznania ze strony Japończyków. Rozumiem że z lotniczym było ciężko (ale na pewno nie było niemożliwe), ale gdzie się podziewała japońska flota podwodna? Przecież dysponowali spora ilością op. Amerykanie znacznie częściej wykorzystywali op do rozpoznania, a o japońskich op w bitwie o Leyte chyba ciężko byłoby znaleźć jakąś wzmiankę...
A jeżeli chodzi o rozróżnianie celów na dużych dystansach spowitych zasłoną dymną to różnie może to być. Ale faktycznie po zbliżeniu się do LE dziwne że szybciej się nie zorientowali kto zacz (zwłaszcza przy słabym - zaciętym, ale słabym oporze). Sporo błędów, ale to się wydaje takie oczywiste z perspektywy... Kurita z braku jakiegokolwiek rozpoznania narobił w portki.
