Twój ulubiony okręt
Karol, oczywiście byłbym bardzo zadowolony, gdyby coś takiego jak współczesny DE RUYTER pływał pod naszą banderą
))
W kwestii okrętów typu KONGO muszę od razu zastrzec, że strasznie lubię te okręty i mam do nich jakąś wyjątkową słabość. Dlatego mój obiektywizm w owej kwestii z całą pewnością pozostawia wiele do życzenia. Nie mniej jednak daleko mi ze swoją do nich sympatią, by porównywać się z emocjonalnym podejściem kolegi S.L. do pancerników typu IOWA.
Pancernikom typu KONGO przyszło walczyć w okresie II wojny na Pacyfiku po trzydziestu latach od wprowadzenia ich do służby. Dlatego zestawienia z pancernikami typu "South dakota" czy "Washington" (o IOWA nie wspominam!) chyba nie bardzo ma sens pomimo i wielu modernizacji. Lubię te okręty głównie za to, że były koniami roboczymi Cesarskiej Floty. W przeciwieństwie do ochranianych YAMATO i MUSASHI )(a nawet NAGATO) - cała czwórka okrętów typu KONGO pływała i walczyła niemal wszędzie, gdzie coś się działo.
Niesamowity jest też ich wygląd - po licznych modernizacjach każdy z nich różnił się od siebie dość poważnie. Może czas na jakąś ich monografię?
Pozdrawiam!
Grzegorz Nowak

W kwestii okrętów typu KONGO muszę od razu zastrzec, że strasznie lubię te okręty i mam do nich jakąś wyjątkową słabość. Dlatego mój obiektywizm w owej kwestii z całą pewnością pozostawia wiele do życzenia. Nie mniej jednak daleko mi ze swoją do nich sympatią, by porównywać się z emocjonalnym podejściem kolegi S.L. do pancerników typu IOWA.
Pancernikom typu KONGO przyszło walczyć w okresie II wojny na Pacyfiku po trzydziestu latach od wprowadzenia ich do służby. Dlatego zestawienia z pancernikami typu "South dakota" czy "Washington" (o IOWA nie wspominam!) chyba nie bardzo ma sens pomimo i wielu modernizacji. Lubię te okręty głównie za to, że były koniami roboczymi Cesarskiej Floty. W przeciwieństwie do ochranianych YAMATO i MUSASHI )(a nawet NAGATO) - cała czwórka okrętów typu KONGO pływała i walczyła niemal wszędzie, gdzie coś się działo.
Niesamowity jest też ich wygląd - po licznych modernizacjach każdy z nich różnił się od siebie dość poważnie. Może czas na jakąś ich monografię?
Pozdrawiam!
Grzegorz Nowak
De Gustibus est non disputandum!!!
...no bo jak miałoby być? O gustach się nie dyskutuje i za gusta się nie wiesza na rei. Więc jeśli teraz napiszę Wam, że bardzo lubię parę okrętów poza BISMARCKiem, to od razu odpowiadam, że podobają mi się np. ich nazwy. A są to - rosyjski "pancernik" NIE TRON' MIENIA [Nie Rusz Mnie - bo się rozlecę....]; austrowęgierski drednot VIRIBUS UNITIS [WSPÓLNYMI SIŁAMI], francuski krążownik pancernopokładowy d'ENTRECASTEAUX [wym. Dantrkasto] i - holenderski flagowiec admirała De Ruytera DE ZEVEN PROVINCIEN [SIEDEM PROWINCJI].
Swoją drogą - dlaczego Holendrzy nie zachowali DZP tak, jak Anglicy zachowali swoją VICTORY???
Swoją drogą - dlaczego Holendrzy nie zachowali DZP tak, jak Anglicy zachowali swoją VICTORY???
W ogóle, to jesteście tu wszyscy...
...trochę za bardzo akademiccy i zapatrzeni w przeróżne zestawienia, roczniki i inne materiałki z bliska i daleka, no i temu lub owemu bardzo łatwo [zbyt łatwo!] przychodzi zestawiać ze sobą BISMARCKA z IOWĄ czy SCHARNHORSTA z ALASKĄ. To jest coś podobnego, moje drogie Pany i Huzary, jak wyciąganie po latach z głębiny [bynajmniej nie przyjaznej dla metalu!] szczątków TITANICa i pastwienie się nad nimi z użyciem naszej najnowszej techniki. Nie wiem, jak Wy - ale ja tego NIE POCHWALAM i NIE BĘDĘ SIĘ W TO BAWIĆ.
Wywołany do tablicy odpowiedm Wam jednak, że bardziej od nudnej IOWY wolę znanego [i sławniejszego od niej] HOODA.
Wywołany do tablicy odpowiedm Wam jednak, że bardziej od nudnej IOWY wolę znanego [i sławniejszego od niej] HOODA.
Re: W ogóle, to jesteście tu wszyscy...
Sławniejszego? Bo efektownie poszedł na dno?Stary_Wraq pisze:...trochę za bardzo akademiccy i zapatrzeni w przeróżne zestawienia, roczniki i inne materiałki z bliska i daleka, no i temu lub owemu bardzo łatwo [zbyt łatwo!] przychodzi zestawiać ze sobą BISMARCKA z IOWĄ czy SCHARNHORSTA z ALASKĄ. To jest coś podobnego, moje drogie Pany i Huzary, jak wyciąganie po latach z głębiny [bynajmniej nie przyjaznej dla metalu!] szczątków TITANICa i pastwienie się nad nimi z użyciem naszej najnowszej techniki. Nie wiem, jak Wy - ale ja tego NIE POCHWALAM i NIE BĘDĘ SIĘ W TO BAWIĆ.
Wywołany do tablicy odpowiedm Wam jednak, że bardziej od nudnej IOWY wolę znanego [i sławniejszego od niej] HOODA.
Najpierw warto poczytać 60-letnią historię pancerników Iowa by dochodzić do takich kontrowersyjnych wniosków. Należy też spytać się ludzi w Libanie lub Iraku jaki ich zdaniem okręt jest sławniejszy, Iowa czy Hood?;-)
-
- Posty: 181
- Rejestracja: 2005-01-07, 13:05
Historia pancerników jest na pewno dłuższa niż 60 lat...
...a nawiasem: kiedy IOWA wchodziła do służby, HOODA już nie było, to ja wiem. Ale z drugiej strony stara śpiewka: ja zawsze mam moje prawo wyboru, a zagadnienia typu "który lepszy, który sławniejszy" właśnie na tym się opierają.
Otóż wybrałem HOODA dlatego, że on był okrętem znanym na całym świecie i tych jego dwadzieścia lat było zwyczajnie okresem barwnej służby jednostki reprezentacyjnej. IOWA miała trójkę rodzeństwa i lubo owszem, nowoczesna itd - stanowi łabędzi śpiew całej klasy pancerników.
Poza rozmaitymi rzeczowymi argumentami jest jeszcze zawsze takie stwierdzenie: HOOD [BISMARCK, YAMATO] miał w sobie to "coś", czym spośród amerykańskich pancerników może się poszczycić chyba tylko "Ala" [tj. ALABAMA, nikt na niej nie zginął].
Jeszcze jedno: zauważcie, że te wszystkie pancerniki to była pięść każdej floty, ale też jej jądro, zazdrośnie strzeżone i wyprawiane w morze tylko podczas manewrów albo gdy nadarzała się okazja stoczenia owej generalnej bitwy z wrogiem. Ubarwieniem pokojowej służby pancerników były misje zagraniczne, manewry i podróże, nierzadko z rozmaitymi grubymi rybami i koronowanymi głowami na pokładach [Ostatni brytyjski Vanguard!]. Ja nie wiem, czy ta amerykańska czereda typu IOWA ma za sobą tak gromadny rejs wokół globu, jaki odbył swego czasu HOOD. I tego już mu NIKT NIE ZABIERZE, choć okręt wyleciał potem w powietrze z wielkim hukiem.
Owszem, Wielka Flota starszego Roosevelta też świat opłynęła, ale nade wszystko - ja zwyczajnie nie lubię Ameryki ani nie przepadam za USN. Właśnie dlatego, że "oni tam" zawsze pretendują do roli "naj..." i nic z tego nie wynika. Pewnie Koledzy rzucą się na mnie jako lwi, gdy Im powiem, że dla mnie lotniskowiec znacznie szybciej kojarzy się z HIRYU niż z ESSEXem, ale taki już jestem.
Powiem Wam, że drugą część II Wojny na Morzu przeczytałem swego czasu jednym tchem [po całych tygodniach spędzonych nad nudną pierwszą], ale na Pacyfiku nie było ani konwojów, ani rajderów ani niczego w tym stylu. Tam Japończycy mogli sobie wojować z Amerykanami, mieli do tego sto osiemdziesiąt milionów kilometrów kwadratowych powierzchni, tam inaczej działały pancerniki i... niestety diabli je wzięli, bo zostały zepchnięte na trzeci, czwarty plan. Okładały pociskami umocnienia, od czasu do czasu topiły się nawzajem {Washington vs Kirishima) i tyle... Yamato, jeden z dwóch najpotężniejszych okrętów liniowych tamtego obszaru, służył był za flagowiec pod Midway, Musashi zdobył sławę jako miejsce części uroczystości żałobnych po admirale Yamamoto... no dobra, wyleciały w powietrze Arizona i Mutsu, tylko czy to powód do chwały?... Zginąć wskutek, jak chcą niektórzy - gigantycznej podpuchy (i to kompletnie sfuszerowanej)?... Nie, dziękuję, a swoją część dziejów pancerników to ja znam, nie martwcie się o to.
Otóż wybrałem HOODA dlatego, że on był okrętem znanym na całym świecie i tych jego dwadzieścia lat było zwyczajnie okresem barwnej służby jednostki reprezentacyjnej. IOWA miała trójkę rodzeństwa i lubo owszem, nowoczesna itd - stanowi łabędzi śpiew całej klasy pancerników.
Poza rozmaitymi rzeczowymi argumentami jest jeszcze zawsze takie stwierdzenie: HOOD [BISMARCK, YAMATO] miał w sobie to "coś", czym spośród amerykańskich pancerników może się poszczycić chyba tylko "Ala" [tj. ALABAMA, nikt na niej nie zginął].
Jeszcze jedno: zauważcie, że te wszystkie pancerniki to była pięść każdej floty, ale też jej jądro, zazdrośnie strzeżone i wyprawiane w morze tylko podczas manewrów albo gdy nadarzała się okazja stoczenia owej generalnej bitwy z wrogiem. Ubarwieniem pokojowej służby pancerników były misje zagraniczne, manewry i podróże, nierzadko z rozmaitymi grubymi rybami i koronowanymi głowami na pokładach [Ostatni brytyjski Vanguard!]. Ja nie wiem, czy ta amerykańska czereda typu IOWA ma za sobą tak gromadny rejs wokół globu, jaki odbył swego czasu HOOD. I tego już mu NIKT NIE ZABIERZE, choć okręt wyleciał potem w powietrze z wielkim hukiem.
Owszem, Wielka Flota starszego Roosevelta też świat opłynęła, ale nade wszystko - ja zwyczajnie nie lubię Ameryki ani nie przepadam za USN. Właśnie dlatego, że "oni tam" zawsze pretendują do roli "naj..." i nic z tego nie wynika. Pewnie Koledzy rzucą się na mnie jako lwi, gdy Im powiem, że dla mnie lotniskowiec znacznie szybciej kojarzy się z HIRYU niż z ESSEXem, ale taki już jestem.
Powiem Wam, że drugą część II Wojny na Morzu przeczytałem swego czasu jednym tchem [po całych tygodniach spędzonych nad nudną pierwszą], ale na Pacyfiku nie było ani konwojów, ani rajderów ani niczego w tym stylu. Tam Japończycy mogli sobie wojować z Amerykanami, mieli do tego sto osiemdziesiąt milionów kilometrów kwadratowych powierzchni, tam inaczej działały pancerniki i... niestety diabli je wzięli, bo zostały zepchnięte na trzeci, czwarty plan. Okładały pociskami umocnienia, od czasu do czasu topiły się nawzajem {Washington vs Kirishima) i tyle... Yamato, jeden z dwóch najpotężniejszych okrętów liniowych tamtego obszaru, służył był za flagowiec pod Midway, Musashi zdobył sławę jako miejsce części uroczystości żałobnych po admirale Yamamoto... no dobra, wyleciały w powietrze Arizona i Mutsu, tylko czy to powód do chwały?... Zginąć wskutek, jak chcą niektórzy - gigantycznej podpuchy (i to kompletnie sfuszerowanej)?... Nie, dziękuję, a swoją część dziejów pancerników to ja znam, nie martwcie się o to.
Secretary to Mr Davy Jones
Re: Historia pancerników jest na pewno dłuższa niż 60 lat...
Np. USS "Missouri" ma za sobą m.in. rejs dookoła świata. Był nawet w Turcji. Zaś "łabędzi śpiew pancerników" to tylko przebrzmiały slogan. Chodziło o ekonomie czasów pokoju i o nic więcej.W M Wachniewski pisze:...a nawiasem: kiedy IOWA wchodziła do służby, HOODA już nie było, to ja wiem. Ale z drugiej strony stara śpiewka: ja zawsze mam moje prawo wyboru, a zagadnienia typu "który lepszy, który sławniejszy" właśnie na tym się opierają.
Otóż wybrałem HOODA dlatego, że on był okrętem znanym na całym świecie i tych jego dwadzieścia lat było zwyczajnie okresem barwnej służby jednostki reprezentacyjnej. IOWA miała trójkę rodzeństwa i lubo owszem, nowoczesna itd - stanowi łabędzi śpiew całej klasy pancerników.
Poza rozmaitymi rzeczowymi argumentami jest jeszcze zawsze takie stwierdzenie: HOOD [BISMARCK, YAMATO] miał w sobie to "coś", czym spośród amerykańskich pancerników może się poszczycić chyba tylko "Ala" [tj. ALABAMA, nikt na niej nie zginął].
Jeszcze jedno: zauważcie, że te wszystkie pancerniki to była pięść każdej floty, ale też jej jądro, zazdrośnie strzeżone i wyprawiane w morze tylko podczas manewrów albo gdy nadarzała się okazja stoczenia owej generalnej bitwy z wrogiem. Ubarwieniem pokojowej służby pancerników były misje zagraniczne, manewry i podróże, nierzadko z rozmaitymi grubymi rybami i koronowanymi głowami na pokładach [Ostatni brytyjski Vanguard!]. Ja nie wiem, czy ta amerykańska czereda typu IOWA ma za sobą tak gromadny rejs wokół globu, jaki odbył swego czasu HOOD. I tego już mu NIKT NIE ZABIERZE, choć okręt wyleciał potem w powietrze z wielkim hukiem.
Owszem, Wielka Flota starszego Roosevelta też świat opłynęła, ale nade wszystko - ja zwyczajnie nie lubię Ameryki ani nie przepadam za USN. Właśnie dlatego, że "oni tam" zawsze pretendują do roli "naj..." i nic z tego nie wynika. Pewnie Koledzy rzucą się na mnie jako lwi, gdy Im powiem, że dla mnie lotniskowiec znacznie szybciej kojarzy się z HIRYU niż z ESSEXem, ale taki już jestem.
Powiem Wam, że drugą część II Wojny na Morzu przeczytałem swego czasu jednym tchem [po całych tygodniach spędzonych nad nudną pierwszą], ale na Pacyfiku nie było ani konwojów, ani rajderów ani niczego w tym stylu. Tam Japończycy mogli sobie wojować z Amerykanami, mieli do tego sto osiemdziesiąt milionów kilometrów kwadratowych powierzchni, tam inaczej działały pancerniki i... niestety diabli je wzięli, bo zostały zepchnięte na trzeci, czwarty plan. Okładały pociskami umocnienia, od czasu do czasu topiły się nawzajem {Washington vs Kirishima) i tyle... Yamato, jeden z dwóch najpotężniejszych okrętów liniowych tamtego obszaru, służył był za flagowiec pod Midway, Musashi zdobył sławę jako miejsce części uroczystości żałobnych po admirale Yamamoto... no dobra, wyleciały w powietrze Arizona i Mutsu, tylko czy to powód do chwały?... Zginąć wskutek, jak chcą niektórzy - gigantycznej podpuchy (i to kompletnie sfuszerowanej)?... Nie, dziękuję, a swoją część dziejów pancerników to ja znam, nie martwcie się o to.
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 2005-07-22, 16:17
- Lokalizacja: Łódź
Jako pierwszy post na tym forum:
Okręty lioniowe: Vanguard, Lion (niestety niezbudowany
), King George V, Hood, Nelson, Warspite i Richelieu
Krążowniki: Dragon, Belfast, Fiji, Dido, Norfolk, Baltimore i Des Moines
Niszczyciele: Burza, Grom, Haida, Daring (powojenny), Volta, Aigle, Fletcher
Lotniskowce: Ark Royal, Illustrious, Implacable, Eagle (powojenny), Yorktown, Essex, Midway, Forrestal, America, Enterprise CVN65, Nimitz, Bearn i Graf Zeppelin
Inne: Gryf i Furious jak hybryda lotniskowca z działem 457 mm
Oraz ich okręty bliźniacze.
Okręty lioniowe: Vanguard, Lion (niestety niezbudowany

Krążowniki: Dragon, Belfast, Fiji, Dido, Norfolk, Baltimore i Des Moines
Niszczyciele: Burza, Grom, Haida, Daring (powojenny), Volta, Aigle, Fletcher
Lotniskowce: Ark Royal, Illustrious, Implacable, Eagle (powojenny), Yorktown, Essex, Midway, Forrestal, America, Enterprise CVN65, Nimitz, Bearn i Graf Zeppelin
Inne: Gryf i Furious jak hybryda lotniskowca z działem 457 mm
Oraz ich okręty bliźniacze.
Rule, Britannia! Britannia, rule the waves:
Britons never shall be slaves.
Britons never shall be slaves.