Strasbourg: pas burtowy grubości 283, wychylenie 11,5 stopnia
Chyba...bo Dumasa nie posiadam...

... bardzo dobrze pamietasz dashikiAnonymous pisze:Z ta dzielnoscia to juz mialem kiedys dyskusje. Nie chcialbym powielac, ale faktycznie, ze podczas swojej ostatniej ucieczki S. osiagnal calkiem przyzwoita predkosc. Nie zmienia to faktu, ze jednak dziob byl zalewany, i nie wyrazano sie o tym w superlatywach. O ile jeszcze pamietam w tamtej dyskusji byl poruszony jeszcze temat awaryjnosci silowni S., ale jakie byly wnioski to juz nie pamietam.
O ile dobrze pamietam na zdjeciu okret patrolowy stal przed wierza pierwsza badz na jej wysokosci, kiedy trafila w niego torpeda.
to jest ciekawe. Ma ktoś dane gdzie konkretnie trafił ten pocisk? i jaka był grubość wież S?Grom pisze:z trafień 203 mm spenetrowało wieżę "S", została wyłączona z akcji
Nieraz zastanawiałem się jak rozwiązać problem ładowania przy wszystkich kątach podniesienia dla ciężkich armat okrętowych. Wszystko załamywało się na podstawowym problemie, mianowicie jak wiadomo ładowanie odbywa się w kilku fazach, najpierw wkłada się pocisk, potem zwykle ładunek pomocniczy, następnie ładunek zasadniczy często podzielony na kilka porcji. I tu pojawia się właśnie trudność bo jeżeli kąt jest duży to po wsunięciu pocisku do lufy będzie on chciał za sprawą najpotężniejszej siły w naturze czyli grawitacji wysunąć się z powrotem na „podłogę”. Teoretycznie problem można rozwiązać integrując ładunki miotające z pociskiem i ładować to jako całość, tu jednak pojawią się kolejne problemy a mianowicie: gabaryty takiego tworu który miałby nie wyjęte 3 metry wysokości, ponadto jako że pocisk swoje waży łuska musiałaby zostać sporo wzmocniona aby podczas „wpychania” do lufy nie ulegać deformacji a to oznacza sporo dodatkowego zbędnego żelastwa. Co więcej żelastwo to podczas strzelania wywalało by się poza wierzę aby nie zaśmiecało miejsca, stamtąd z kolei staczałoby się w sporej części za burtę i ulegało bezpowrotnej stracie. Słowem strzelanie byłoby kosztowniejsze i pal to licho w pojedynku na śmierć i życie ale sęk w tym że najwięcej się strzela na ćwiczeniach.Teller pisze:Armaty typu Dunkerque niekoniecznie były podnoszone parami. Armaty danej pary miały odrębne łoża oraz układ sprzęgieł, pozwalający na podnoszenie obu armat lub jednej -- niemożliwe było jedynie równoczesne podnoszenie jednej i opuszczanie drugiej. Poza tym Francuzy miały możliwość załadunku armaty PODCZAS (!!!) ruchu w górę i dół, gdyż dosyłacze były sprzężone z łożem, a wózki z ładunkami i pociskami nadążały za lufą.Maciej pisze:"... dedukcja"
Jeżeli, działa Dunkierki były unoszone parami to... prawdopodobnie również parami były ładowane i prawdopodobnie parami odpalane, a szybkostrzelność prawdopodobnie mogła być obniżona z powyższych powodów.
Cały "proces" ładowania, podnoszenia, odpalania i obiżania luf zblokowanych parami prawdopodobnie zdecydowanie przekraczał 20 sekund...![]()
I dlaczego brytole mieliby pisać "pierdoły" co do szybkostrzelności, Miko..?!
Pozdrawiam,
Maciej