Od czego tonęły pancerniki?
Taa!?rak71 pisze:Owszem, ale w ten sposób może lepiej nie strzelać, bo pociski kosztują.Tak rozumowali nasi dowódcy w 39' oraz nasz kolega X.
A gdzie ja niby coś takiego napisałem?
Kolega X
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?


Chwila Panowie. Wystrzelenie przez Sepa pojedynczej torpedy nie wynikala z kalkulacji ekonomicznej [to absurd!!], lecz ze stosowanej i przyjetej we flocie praktyki! Ale Grochowski lupnal juz dwiema torpedami...
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Ksenofont pisze:Taa!?rak71 pisze:Owszem, ale w ten sposób może lepiej nie strzelać, bo pociski kosztują.Tak rozumowali nasi dowódcy w 39' oraz nasz kolega X.
A gdzie ja niby coś takiego napisałem?
Kolega X
No tu własnie kolego X miezy innymiIle kosztuje pocisk szesnastocalowy, a ile czternastocalowy? Mniej więcej tyle ile samochód? No więc za tę strzelanine można było zmotoryzować przedwojenne Wojsko Polskie. Nie ma sie co dziwić, że w wyniku II WŚ Brytyjczycy zbankrutowali i stracili imperium.
Wasz ulubieniec - Feliks Edmundowicz
Fax et tuba
Witam!
A powyzszy passus tyczy się tylko wskazania także i ekonomicznego aspektu wojny. Nie napisałem przecie, że "lepiej nie strzelać, bo pociski kosztują", ale że nalezy zwracać uwagę na kalkulację - koszt-zysk.
Większość fortyfikacji w XIX i XX wieku powstawała właśnie po takiej kalkulacji. Fortyfikacja powinna być mniej więcej 10 razy tańsz, od pocisków artyleryjskich wymaganych do jej zniszczenia. Stąd też - jak Sowieci chcieli zaoszczędzić pieniedzy, to na Wła Pomorski pchnęli Polaków bez wsparcia artylerii.
Tak samo z uzbrojeniem przeciwpancernym - cena "środka ppanc" powinna kształtowac się na poziomie 5% czołgu.
Tak samo, jak można fortyfikacje zniszczyć tanio, (a nie budując baterię cięzkich haubic, szkoląc żolnierzy, wystrzeliwując tysiące pocisków) - i niekoniecznie rosyjskimi metodami ale np. miotaczami płomieni, desantem powietrznym, czy bombami ciśnieniowymi, tak samo dowódca okrętu liniowego powinien szukać najbardziej ekonomicznych spsobów zniszczenia wroga.
Gdzieś czytałem, że na zabicie jednego żolnierza Vietminhu Amerykanie wydawali tyle pieniędzy, że mogliby mu kupić Mercedesa. Może warto byłoby przekupić?
Tak samo, jak zarządzając przedsiębiorstwem czasem musimy zdecydować się na uruchomienie maszyny w reżimie, który będzie dla narzędzia zabójczy (bo np. mamy do czynienia z tzw "wąskim gardłem technologicznym") tak też czasami w siłach zbrojnych należy wykonac zadanie "za wszelką cenę". Nie wiem jednak, czy rozstrzeliwanie Bismarcka było takim zadaniem.
Czasem warto pamiętać, że wojsko to takie specyficzne przedsiębiorstwo usługowe.
Pozdrawiam
Ksenofont
Ależ Feliksie Edmundowiczu, wy z każdego zeznania wyciśniecie to, co Wam odpowiada...jareksk pisze:Ksenofont pisze:Taa!?rak71 pisze:Owszem, ale w ten sposób może lepiej nie strzelać, bo pociski kosztują.Tak rozumowali nasi dowódcy w 39' oraz nasz kolega X.
A gdzie ja niby coś takiego napisałem?
Kolega XNo tu własnie kolego X miezy innymiIle kosztuje pocisk szesnastocalowy, a ile czternastocalowy? Mniej więcej tyle ile samochód? No więc za tę strzelanine można było zmotoryzować przedwojenne Wojsko Polskie. Nie ma sie co dziwić, że w wyniku II WŚ Brytyjczycy zbankrutowali i stracili imperium.
Wasz ulubieniec - Feliks Edmundowicz
A powyzszy passus tyczy się tylko wskazania także i ekonomicznego aspektu wojny. Nie napisałem przecie, że "lepiej nie strzelać, bo pociski kosztują", ale że nalezy zwracać uwagę na kalkulację - koszt-zysk.
Większość fortyfikacji w XIX i XX wieku powstawała właśnie po takiej kalkulacji. Fortyfikacja powinna być mniej więcej 10 razy tańsz, od pocisków artyleryjskich wymaganych do jej zniszczenia. Stąd też - jak Sowieci chcieli zaoszczędzić pieniedzy, to na Wła Pomorski pchnęli Polaków bez wsparcia artylerii.
Tak samo z uzbrojeniem przeciwpancernym - cena "środka ppanc" powinna kształtowac się na poziomie 5% czołgu.
Tak samo, jak można fortyfikacje zniszczyć tanio, (a nie budując baterię cięzkich haubic, szkoląc żolnierzy, wystrzeliwując tysiące pocisków) - i niekoniecznie rosyjskimi metodami ale np. miotaczami płomieni, desantem powietrznym, czy bombami ciśnieniowymi, tak samo dowódca okrętu liniowego powinien szukać najbardziej ekonomicznych spsobów zniszczenia wroga.
Gdzieś czytałem, że na zabicie jednego żolnierza Vietminhu Amerykanie wydawali tyle pieniędzy, że mogliby mu kupić Mercedesa. Może warto byłoby przekupić?
Tak samo, jak zarządzając przedsiębiorstwem czasem musimy zdecydować się na uruchomienie maszyny w reżimie, który będzie dla narzędzia zabójczy (bo np. mamy do czynienia z tzw "wąskim gardłem technologicznym") tak też czasami w siłach zbrojnych należy wykonac zadanie "za wszelką cenę". Nie wiem jednak, czy rozstrzeliwanie Bismarcka było takim zadaniem.
Czasem warto pamiętać, że wojsko to takie specyficzne przedsiębiorstwo usługowe.
Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?


- Darth Stalin
- Posty: 1202
- Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
- Lokalizacja: Płock
Wiesz, Xeno, powalił mnie Twój argument o "oszczędzaniu pieniędzy przez Sowietów", dlatego pchnęli Polaków bez wsparcia artylerii.
A gdyby zamiast Polaków była jakas armia sowiecka, to wtedy daliby im caly ciężki sprzęt oblężniczy, z ciężkimi haubicami 203 mm i mortierami 280mm?
Jakoś mam wrażenie, że taki a nie inny przebieg walk o WP jest raczej skutkiem słabego rozpoznania niż celowego działania, tudzież problemów z transportem tegoż sprzętu.
Jak Sowieci ropoznali umocnione pozycje, to nie żałowali ściągania ciężkich dział (np. Królewiec)
A gdyby zamiast Polaków była jakas armia sowiecka, to wtedy daliby im caly ciężki sprzęt oblężniczy, z ciężkimi haubicami 203 mm i mortierami 280mm?
Jakoś mam wrażenie, że taki a nie inny przebieg walk o WP jest raczej skutkiem słabego rozpoznania niż celowego działania, tudzież problemów z transportem tegoż sprzętu.
Jak Sowieci ropoznali umocnione pozycje, to nie żałowali ściągania ciężkich dział (np. Królewiec)
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Ale tu coś jest na rzeczy gdyż artyleria nie wspomagała początkowo 1 armii ze względu m. in. na brak paliwa i w ogóle braki zaopatrzeniowe
które leżały jednak w gestii Sowietów. W ogóle LWP zawsze było traktowane zaopatrzeniowo po macoszemu przez ruskich. Co prawda poniekąd dlatego, że nie operowało z reguły na głównych kierunkach, ale na pomovniczych/drugorzędnych.
Ale dajmy temu spokój.
Wracając do zatopień p[ancerników.
Kolega Martos stwierdził, że jedyną przyczyną zatopień pancerników była woda.
Jest w tym coś na rzeczy ale tu się pojawia problem klasyfikacyjny, jesli woda była za płytka albo w grę wchodziło wyrzucenie na mieliznę.
Jak np. traktować te francuskie pancerniki wyrzucone na mieliznę w Mers el Kebir?
Nie zatonęły, ale zostały....pokonane? A może same się pokonały
które leżały jednak w gestii Sowietów. W ogóle LWP zawsze było traktowane zaopatrzeniowo po macoszemu przez ruskich. Co prawda poniekąd dlatego, że nie operowało z reguły na głównych kierunkach, ale na pomovniczych/drugorzędnych.
Ale dajmy temu spokój.
Wracając do zatopień p[ancerników.
Kolega Martos stwierdził, że jedyną przyczyną zatopień pancerników była woda.
Jest w tym coś na rzeczy ale tu się pojawia problem klasyfikacyjny, jesli woda była za płytka albo w grę wchodziło wyrzucenie na mieliznę.
Jak np. traktować te francuskie pancerniki wyrzucone na mieliznę w Mers el Kebir?
Nie zatonęły, ale zostały....pokonane? A może same się pokonały
- Darth Stalin
- Posty: 1202
- Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
- Lokalizacja: Płock
Chociaż jakby spojrzeć na stany LWP, to nasze dywizje pod koniec wojny byly ukompletowane w znacznie większym stopniu niż sowieckie (patrz choćby 2 Armia - w zasadzie stany etatowe, szczególnie w 1 KPanc, ale nie tylko; 1 Armia - już było gorzej z racji walk na Pomorzu, ale i tak wyglądało to znacznie lepiej niż w analogicznych jednostkach Armii Czerwonej)
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Witam!
Chciałbym wyjaśnić - tak samo jak Polaków w jednostkach narodowych - Sowieci traktowali jednostki Armii Czerwonej. Co więcej, u nas było trochę przedwojennych oficerów, to dbali o żołnierzy.
Jeszcze jesienią wszelka dyskusja spływała na Iowę, wiosną duża część dyskusji spływa na sowdepię.
Ad rem:
Jeszcze dwa drednoty zatopione w okolicach II WŚ:
Hiszpański nacjonalistyczny Alfons XIII - 1937 - poderwany na jednej minie, zatonął po 30 minutach.
Republikański Jaime I (takie miał imię w republice?) - wyleciał w 1937 roku w powietrze w porcie: albo bałagan podczas wyładowywania ładunków miotających - albo nacjonalistyczni sabotażyści.
Pozdrawiam
Ksenofont
No, zginęło ich - oficjanie 27 milionów: 27 000 000. Nieoficjalnie - może nawet ponad 40 milionów. Wschodnią Polskę zdobywali Ukraińcy wcieleni do Armii Czerwonej (Rosjanie wyginęli przed Stalingradem, potem walczyły dywizje syberyjskie), środkową Polskę (Warszawę!) zdobywali Polacy z Wołynia i Podola, Zachodnią Polskę wcieleni siłą (np 12. DP została "porwana" przez Armię Czerwoną) Polacy z okolic Warszawy i Krakowa (W latach 1940-41 oraz 1944-45 wcieclono do Armii Czerwonej milion-półtora Polaków, i pewnie drugie tyle obywateli RP narodowości Białoruskiej i Ukraińskiej), a Niemcy to już ostatnie rezerwy z głebi interioru - Nieńcy, Czukcze i Kałmucy - na filmach z 1945 roku widać to bardzo wyraźnie wyraźnie. Jeszcze dwa miesiące walk, a nie mieliby kim walczyć.karolk pisze:u sovietów brak ludzi?![]()
![]()
Chciałbym wyjaśnić - tak samo jak Polaków w jednostkach narodowych - Sowieci traktowali jednostki Armii Czerwonej. Co więcej, u nas było trochę przedwojennych oficerów, to dbali o żołnierzy.
Jeszcze jesienią wszelka dyskusja spływała na Iowę, wiosną duża część dyskusji spływa na sowdepię.
Ad rem:
Jeszcze dwa drednoty zatopione w okolicach II WŚ:
Hiszpański nacjonalistyczny Alfons XIII - 1937 - poderwany na jednej minie, zatonął po 30 minutach.
Republikański Jaime I (takie miał imię w republice?) - wyleciał w 1937 roku w powietrze w porcie: albo bałagan podczas wyładowywania ładunków miotających - albo nacjonalistyczni sabotażyści.
Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?

