Artykuł jest pióra pana Romana Tyrakowskiego (pisywał też dla Okrętów Wojennych). Początek jest moim zdaniem bardzo dobry. Biorąc rzecz jasna realia artykułów, których objętość jest z natury ograniczona. W każdym razie biorąc to pod uwagę genezę budowy obu pancerników wyjaśnia, moim zdaniem, bardzo dobrze. Opis konstrukcji też jest OK, z paroma tylko drobnymi zastrzeżeniami.
Nie za bardzo rozumiem, co autor traktuje pod nazwą "tony standardowe" czy raczej "tzw tony standardowe"? Mam wrażenie, że chodzi mu o "długie tony" brytyjskie (po 1016 kg lub jak kto woli 2240 funtów), ale wówczas użyta nazwa nie jest "najszczęśliwsza". Zwrócę uwagę, że w tamtych czasach (o których pisze, czyli koniec XIX wieku) nie posługiwano się wypornością standardową (a tym bardziej jakimiś "tzw. tonami standardowymi) tylko wypornością normalną, wg. przepisów/zasad ustalanych w poszczególnych marynarkach (co oznaczało, że ten sam okręt mógł mieć w różnych krajach nieco inną wyporność normalną). Nie za bardzo wiem czy dobrze rozumuję o co chodziło autorowi? Więc chyba należałoby tu użyć pojęcia ton angielskich / długich ton lub ton metrycznych a nie jakichś "ton standardowych"? Choć w sumie to drobiazg.
Sporo miejsca autor poświęca uzbrojeniu pancerników - i dobrze! W pewnym miejscu stwierdza, że "największym mankamentem...była ich mizerna artyleria średniego kalibru". Jeśli tak pisze, to powinien ten wątek nieco rozwinąć dodając, że w późniejszym okresie. Bo we wcześniejszym - do upowszechnienia się artylerii szybkostrzelnej - na pewno nie. Oba pancerniki projektowano de facto w latach 70 XIX wieku (pod koniec dekady). w tym czasie popularna była tzw. "szkoła jednego nokautującego uderzenia"(w swobodnym tłumaczeniu) która zakładała, że w warunkach bojowych, silnie opancerzone pancerniki walczyć będą na małym dystansie, na akwenie pokrytym dymami prochowymi, w warunkach bardzo "dynamicznych" gdzie znaczenie będzie miała w zasadzie tylko artyleria najcięższa, bo tylko taka byłaby w stanie uporać się z pancerzem jednostek przeciwnika. A ponieważ załadunek armaty i jej wycelowanie w takich warunkach byłoby trudne, szybkostrzelność będzie relatywnie mała, to należy z góry przyjąć, że ilość trafień także nie będzie imponująca. Ważne więc, by nawet pojedyncze trafienie spowodowało jak największe uszkodzenia po stronie nieprzyjacielskiej. Warto zwrócić uwagę, że Włosi uzbrajali swe okręty w monstrualne armaty kalibru 45 cm (odprzodowe) lub 43 cm (odtylcowe), Brytyjczycy Infexible'a uzbroili w odprzodowe armaty 16-calowe a później stosowali także armaty 16,5 cala (odtylcowe), Francuzi na jednostkach typu Terrible (wielkości porównywalnej z pancernikami typu Ting Yuan) armaty 42 cm (dwie) itd. (choć niekiedy zakładano, że armaty nieco mniejszego kalibru ale szybko-strzelniejsze też mogą mieć sens - zawsze jednak chodziło o armaty najcięższe). Przy zastosowaniu tej taktyki zakładano, że okręty do bitwy przystąpią w szyku czołowym, przy czym szybko dojdzie do zmieszania szyków i jak to nazywali Francuzi "melee" co prowadziłoby do serii krótkich indywidualnych pojedynków i ogólnego zamieszania. Kontakt bojowy w tych warunkach nie trwałby długo a starcie byłoby dość chaotyczne i w zasadzie niekontrolowalne przez głównodowodzącego. W tych warunkach relatywnie wolno strzelająca artyleria średnia nie miałaby dużo do powiedzenia (już więcej torpedy - w walce na małym dystansie istniała, przynajmniej teoretycznie szansa na ich użycie nawet przez pancerniki, tak samo istniała teoretycznie szansa na użycie taranu - ciężka artyleria nie byłaby bowiem w stanie zatopić nieprzyjacielskiego pancernika, było to mało prawdopodobne, ale już obezwładnić, szczególnie przy zastosowaniu tak potężnych armat, już tak - torpedy i taran służyłyby wówczas dobiciu obezwładnionej jednostki). Były pancerniki, które w sumie w ogóle takiej artylerii nie posiadały i w momencie budowy nie musiało to być żadną wadą. Problem pojawił się, gdy pojawiła się artyleria szybkostrzelna (co było związane z wynalezieniem prochu bezdymnego), która szybko stała się swego rodzaju artylerią główną drugiego kalibru doprowadzając też do zmiany taktyki - do łask powrócił szyk liniowy. To, że pancerniki chińskie dysponowały tylko dwoma armatami 15cm podczas bitwy pod Yalu można by więc uznać za ich wadę (plany przezbrojenia były jak najbardziej wskazane), ale w momencie budowy takie uzbrojenie ich wadą na pewno nie było.
Nie wiem czy autor miał tego świadomość gdy pisał co pisał, ale ten fragment powinien być nieco bardziej "rozbudowany" (jak mi się wydaje) bo może wprowadzić w błąd.
Tak nawiasem, warto zwrócić uwagę na to,że w bitwie pod Yalu eskadra chińska ewidentnie stosowała taktykę odpowiadającą owej "szkole jednego nokautującego uderzenia" (co nawiasem mówiąc było jedną z przyczyn jej porażki).
Ten wątek (chyba pewnego braku zrozumienia realiów bojowych drugiej połowy XIX wieku) pojawia się też przy opancerzeniu, gdy pan Tyrakowski pisze o opancerzeniu poziomym grubości 25 mm jako o bardzo małym. OK, trudno zaprzeczyć temu, ale pamiętajmy, że w tym czasie zakładano walkę na małych dystansach w efekcie czago pociski trafiające cel lecieć miały płaskim torem - opancerzenie poziome (bez względu gdzie się znajdujące) miało więc w zasadzie chronić przed odłamkami a nie bezpośrednimi trafieniami. Chyba, że chodziło o ogień mitraliez albo lekkich działek rewolwerowych umieszczonych na marsach bojowych, które strzelać miały "w dół" i nie tylko zwalczać torpedowce ale też, podczas bitwy toczonej na niewielkich dystansach, ostrzeliwać np. wnętrze barbet (stąd pomysł montażu owych pancernych kopuł na barbetami - tu mniej chodziło o odłamki a bardziej właśnie o ów ostrzał z marsów - podczas owego "melee" dystans mógł wynieść naprawdę niedużo i taki ostrzał był jak najbardziej realny). Przy ostrzale z nieco dalszej odległości, przy płaskim torze lotu pocisków, takie kopuły nad barbetami mogły przynieść więcej szkody niż pożytku. Gdyż cienki pancerz kopuły pocisku nie był w stanie zatrzymać i mógł spowodować jego wybuch - nad barbetą - co mogło przynieść fatalne efekty. Natomiast przy braku takiej kopuły,pocisk mógł po prostu przelecieć nad barbetą nie czyniąc szkody, lub uderzyć w jej bok także nie czyniąc poważniejszych szkód (pancerz pionowy barbety powinien wytrzymać trafienie).
To tak gwoli uzupełnienia, bo nie mam pewności czy autor artykułu miał tego wszystkiego pełną świadomość. W gruncie rzeczy jednak, to moje dość obszerne uwagi, to tylko swego rodzaju "przypis" w żadnym wypadku nie kwestionujący tego co autor napisał. Bo tekst uważam za dobry.
Dobre są też ilustracje i schematy - ciekawe i ważne uzupełnienie. Szkoda,że nie ma przypisów, ale z doświadczenia wiem, że nie zawsze Redakcja przypisy chce. Więc jeśli bym tu miał do kogoś kierować żal (subiektywny - bo i nie każdy czytelnik przypisy lubi) to bardziej do Redakcji chyba niż autora. No i pytanie czy będzie bibliografia? To też często od Redakcji zależy, ale przydałaby się. Artykuł podzielony jest na części, więc może będzie pod koniec? Dużo nowych rzeczy się ukazuje a bibliografia często pozwala je dostrzec - moim zdaniem zawsze dobrze gdy jest. Po niektórych fragmentach wyczuwam z czego autor korzystał, ale po niektórych nie - a byłbym ciekaw. Szczególnie, że tu i jakaś "chińszczyzna" chyba wchodzi w rachubę?
Tak więc czekam na kolejną część...