Ciężko o bardziej proputinowską de facto partię niż SPD
Bez przesady. Francuskie Zjednoczenie Narodowe (do 2018 Front Narodowy) z Le Pen, włoska Liga Północna z Salvinim, hiszpańska Podemos (ostatnio już może trochę mniej), grecka Syriza, no i oczywiście węgierski Fidesz z Oranem na czele (nie licząc jeszcze paru mniejszych). A w samych Niemczech to zdecydowanie AfD. Socjaldemokraci grzeszą raczej bojaźnią i brakiem zdecydowania oraz jakimiś głupimi, naiwnymi uprzedzeniami niż "proputinowskością".
Tak nawiasem, pragnę zwrócić uwagę, że ZN, LP czy Fidesz to ewidentni sojusznicy PiS.
Dziennikarzy szokowały najzupełniej normalne rzeczy, dla przykładu wymyślono sobie że premier targujący się z szefem NBP o politykę pieniężną to złamanie konstytucji...

Premier nie "targuje się" z szefem NBP. Szef NBP przyjmuje polecenia od prezesa PiS a z premierem co najwyżej uzgadnia strategię lub szczegóły. Co jest działaniem niezgodnym z prawem, choć nie wiem czy podpada pod kodeks (konsultować może, nie powinien natomiast realizować zadań, które do NBP nie należą). Natomiast ewidentnie, co najmniej pod TK, podlega finansowanie długu publicznego przez NBP, nawet tylko pośrednie.
Ogólnie myli kolega partie eurosceptyczne z proputinowskimi.
Wszystkie partie eurosceptyczne są mniej lub bardziej prorosyjskie. Można co najwyżej dyskutować o PiS, aczkolwiek powiedziane jest "po czynach ich poznacie". Poza wsparciem Ukrainy PiS realizuje wszystko dokładnie to, co odpowiada Rosji.
Zasadnicza służba wojskowa powinna być płatna z wynagrodzeniem minimalnym - to rozwiąże problem chętnych.
Zapewnienie rezerw, jakkolwiek by to nie widzieć, będzie tak czy inaczej wymagało dość znacznych nakładów (i nie tylko to - zwiększenie liczby żołnierzy zawodowych też będzie wymagało, wobec sytuacji na rynku, poprawienia wynagrodzeń wojskowych). Stąd i me pytanie do Adriana M. by przedstawił jak on widzi koszta utrzymania 300 tys. armii. Wg. mnie to będzie wynosić 4-5 % PKB (zakładając, że nie będzie recesji), co jest nie do udźwignięcia przez nasz kraj. Jeśli jednak się mylę w swych obliczeniach - czekam na sprostowanie. Czyli jakieś szacunki. O ile jest w ogóle w stanie coś takiego sprokurować lub przytoczyć. Bo ja się boję tu czegoś innego. Po prostu w MON (PiS?) ktoś wpadł na pomysł, że fajnie będzie ogłosić budowę 300 tys. armii. I pomysł został podchwycony. Bez jakiejkolwiek analizy kosztów takie przedsięwzięcia i skalkulowania, czy nas na to będzie stać. Niby trudno uwierzyć w taką niefrasobliwość, ale.... Baltic Pipe niby zbudowano, ale zapomniano o gazie do niego. Przekop przez mierzeję zrobiono, ale kanału nie pogłębiono. Itd. Więc czemu nie rozbudowywać armii bez zastanowienia się, czy nas na taką rozbudowaną armię stać?
Głównym celem istnienia ZSW w takim układzie jak u nas jest przygotowywanie rezerw!
I tu się z Marmikiem zgodzę. Z tym, że o ile coś takiego miałoby być skuteczne, to w moim przekonaniu za "gotowość" rezerwistom też trzeba by płacić (Może by i nawet te 4500 wystarczyło, gdyby zapewnić tych ludzi iż za "gotowość" będą dostawali później jej np. połowę lub coś w tym rodzaju). A ponieważ rezerwistów winno być więcej niż etatów do uzupełnienia przy mobilizacji, to też byłyby niemałe koszty. Gdyby armia miała liczyć 250+50 tys., to powiedzmy te 250 tys. miałoby się składać ze 150 tys. zawodowców (szacunek bardzo skromny - moim zdaniem powinno ich być nie mniej niż 170-180 tys.). Czyli do uzupełnienia potrzebnych by było 100-70 tys. rezerwistów. A w "odwodzie" powinno ich być co najmniej drugie tyle. I tu jest zadanie dla Adriana M. - ile by to kosztowało? Bo odnosze wrażenie, że wg. Adriana M. mało. A ja twierdzę, że wcale nie tak mało. No, ale można się pobawić szacunkami. Nie sądzę by wyszło poniżej tych 100-120 mld. Czyli mamy co najmniej nieco ponad 4 % PKB (i to skromnie licząc).