szafran pisze:Ej ale bez ataków personalnych. Sam noszę okulary
To jest nas dwóch ...
Już trzech.
Inne zadania niż ZOP są bez śmigłowców bardzo utrudnione. Zwłaszcza zwalczanie przemytu ludzi i piractwa.
Natomiast ZOP bez śmigłowców po prostu nie istnieje poza zasięgiem torped z pokładu okrętu. Oczywiście pod warunkiem, że nie zostanie on wcześniej zatopiony.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Peperon pisze:Inne zadania niż ZOP są bez śmigłowców bardzo utrudnione. Zwłaszcza zwalczanie przemytu ludzi i piractwa.
Ja naprawdę nie uważam, by do ganiania jakichś piratów, czy przemytników (czego i tak nie robimy) koniecznie trzeba było kupować kosztowne śmigłowce pokładowe. Zwłaszcza, że do zadań tego typu potrzebna byłaby inna wersja niż ZOP. No i taki temat załatwia się nie samemu, a w grupie z dostępem do informacji ze źródeł zewnętrznych.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
AdrianM pisze:Michał jest prawdopodobnie możliwość przeniesienia zdolności ZOP z naszych obecnych na nowsze fregaty - prawdopodobnie uznają te zdolności za wystarczające na dzień dzisiejszy. Nasze kamany ciągle fruwają więc może to według nich nie taka gorąca potrzeba - choć brzmi to dziwnie z ust przedstawiciela MW (na jego miejscu wolałbym pominąć taki komentarz).
Kadm. Jaworski bardzo dobrze zna stan naszych SH-2G i to lepiej niż ja. Wystarczy odwiedzić hangar w 43. Bazie i porozmawiać z załogami a szczególnie z technikami obsługującymi te piękne i wyjątkowe maszyny. Warto też przeanalizować fotografie jakie pojawiają się w sieci pod kątem numerów bocznych i wtedy dojdziemy do ciekawych wniosków
Jeżeli australijskie okręty mają częściej być w zespołach NATO i na misjach to śmigłowiec będzie niezbędny.
Mamy doświadczenia w modernizacji systemów ZOP na fregatach tylko czy da radę szybko, skutecznie i tanio to przenieść na australijskie okręty? Kto to zrobi? Stocznia Wojenna?
O to chodzi fotoreporterze - zakup kosztowny 1mld pln, do tego trzeba doliczyć przeniesienie zdolności ZOP (uzupełnienie helikopterów, ale te i tak musimy kupić), dojdą jeszcze jednostki ognia 24 SM-2 po cenie Duńskiej to jakieś +300mln, i 32 ESSM jakieś +120mln i bez rakiet przeciw okrętowych (co według mnie wygląda dziwnie, jeśli mają być jednostkami ekspedycyjnymi).
Najciekawsze, że według BBN mają zostać pozyskane z bierzących środków na PMT. Prawie 3mld PLN dodatkowo trzeba będzie wygospodarować w krótkim czasie, jak dla mnie nie realne. W te Adelaidy uwierzę jak zobaczę, księgowi w MON podobno mają niezły ubaw.
Marmik pisze:Ja naprawdę nie uważam, by do ganiania jakichś piratów, czy przemytników (czego i tak nie robimy) koniecznie trzeba było kupować kosztowne śmigłowce pokładowe. Zwłaszcza, że do zadań tego typu potrzebna byłaby inna wersja niż ZOP. No i taki temat załatwia się nie samemu, a w grupie z dostępem do informacji ze źródeł zewnętrznych.
Masz rację, ale przecież śmigłowce pokładowe to nie jest tylko wersja ZOP. Podczas wojny o Falklandy pokładowe Lynxy załatwiły argentyński OP Santa Fe przy użyciu rakiet Sea Skua, które na pewno nie były w wersji ZOP.
Co ciekawe, śmigłowce startowały z pokładów fregat...
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Śmigłowce bardziej się przydadzą zespołom okrętowym niż pełne magazyny SM-2. A co do Harpoonów to przecież stać nas chyba żeby kupić 8 sztuk i jedną do szkolenia?
Z kontekstu wywiadu można chyba wywnioskować, że ktoś tam na górnych szczeblach dość mocno kombinuje, jak by tu te okręty pozyskać (chociaż nas nie stać). W polityce zawsze bada się grunt, czy dana wersja przejdzie, czy też słupki polecą.
Wydaje się, że to działania celowe. Ktoś przecież z góry musiał wydać zgodę na ten wywiad. Tomek, też musiał chwilę czekać na wydruk tego wywiadu, więc pewnie przeszedł przez sito mocnej cenzury, a jak to w takich przypadkach bywa, pytania mogłybyć uzgadniane (choć to głównie przy wywiadach na żywo).
Nie podoba mi się, że po tym przemyśle tak ostro z każdej strony jadą. Albo ze stoczniowcami nie po drodze obecnej partii, albo komuś nie pasuje, że zamiast grupy PGZ inne stocznie zdobywają kontrakty na wolnorynkowych zasadach.
Patrząc na niemiłe doświaczenia kadm. Jaworski woli unikać ostrych wypowiedzi. Wątek śmigłowcowy jest bardzo ciekawy bo z wypowiedzi pana admirała wynika, że trzeba będzie się zadowolić brakiem komponentu lotniczego.
Michał, brak smigłowców będzie wynikiem zakupu Adelaide, ale jeśli zdecydowalibyśmy się na takiego Knuda (które skąd inąd nasze stocznie potrafią realizować) to można byłoby ciągnąć program Czapla i Miecznik i helikopterów ZOP (oczywiście jeśli są te magiczne 3 mld). Korzystać z wypracowanego latami systemu StanFlex i mieć korwety na zawołanie, a wszystkie 6 w tych samych kosztach co zakup 2 Adelaide. To gadanie o upośledzeniu naszych stoczni jak dla mnie jest efektem tego, że w puli beneficjentów mają być odgórnie ustalone podmioty.
Też mi w tym wywiadzie nie pasowało zdanie o niekoniecznych śmigłowcach na Adelaidach. Ale właśnie po Waszych wpisach mnie oświeciło, że przecież my te okręty potrzebujemy tylko do obrony powietrznej! Stąd stwierdzenie o zespole okrętów i wymianie danych między nimi. Zwalczanie celów morskich będzie się odbywało Orkanami, zaś ZOP załatwią stare OHPy, które właśnie przechodzą remonty i jeszcze posłużą. Najwyraźniej tak kombinuje MW.
„Przed wydaniem ogromnych pieniędzy na obronę, trzeba stworzyć dla ludzi taki poziom życia, którego sami będą chcieć bronić.”
– Carl Gustaf Mannerheim
Jeżeli planowany jest taki skład:
- amerykańskie do ZOP,
- australijskie do opl
To w takim razie co z załogami? No i nadal zostaje kwestia śmigłowców pokładowych. Wg mnie nie będziemy w stanie utrzymać czterech fregat z załogami po 200 osób.
Panowie, wg oświadczeń stare OHP nie będą modernizowane, ani porządnie remontowane, więc ich dni są policzone, ale złóżmy, że jeszcze 5 lat da się je używać.
Dodatkowe załogi pozyskać łatwo, bo o ile się nie mylę mamy całkiem sporo okrętów, które bez problemu można od ręki wysłać do stoczni... ale w ostatni rejs (zwłaszcza, że utrzymywanie części z nich dłużej niż OHP jest pozbawione sensu). Fakt, przeszkolenie z trałowców na fregaty trochę zajmie, ale przecież nie jest to niemożliwe.
Proszę nie zapominać, że OPL australijskich fregat nadal jest bardzo niewystarczający jak na nasze warunki, a ZOP amerykańskich okrętów bez śmigłowca też będzie, może nie -20, ale -15 dioptrii bez okularów. Nie oszukujmy się, że okręt nawodny vs okręt podwodny to ten drugi jest na uprzywilejowanej pozycji, tak długo jak nie pojawi się śmigłowiec lub MPA, a tych drugich w zasadzie (poza rodzynkiem) też nie mamy i jakoś nie słychać by coś się miało tu zmienić.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Tylko czy MW zgodzi się na wycofanie nieperspektywicznych okrętów? Śmiem wątpić. Po co trałowce z 12. Dywizjonu przechodzą modernizację?
ZOP jest też bardziej przydatny niż OPL w czasie K czy nawet P. Jeżeli jakiś rosyjski o.p. zacznie sobie ostro rozrabiać w naszych okolicach to lepiej mieć porządny ZOP niż Mk. 41 z SM-2. Jak już jesteśmy przy OPL to dziwi mnie ten zachwyt nad Patriotami czego to nie będą w stanie przechwycić. Tylko, że jak już się zacznie to tak naprawdę nieważne czy będzie zdolny do zwalczania Iskanderów\Kalibrów bo i tak mamy przerąbane.
Pan prezydent już ma umówioną wizytę w Australii i musi z czymś wrócić. Zwłaszcza, że 100 lecie Najjaśniejszej i brak jakiś poważniejszych sukcesów. W tej sytuacji wzięliby nawet niszczyciele rakietowe typu Perth.
ZOP wydaje się być podstawą, ale czasami mam wrażenie, że nie u nas w kraju. Szkoda bo moglibyśmy pójść w specjalizacje i razem z siłami MCM robić za pierwsze skrzypce NATO na wodach przybrzeżnych. Trochę nietypowa NAVY, ale w ujęciu światowym mogłaby być unikalna. Wystarczy popatrzyć jak poszło Szwedom z szukaniem łodzi podwodnej, która naruszyła ich wody i mimo wysokiego poziomu w tym zakresie nie dali rady.
Co do Patriota, to chyba Michale podzielasz poglądy Finów, którzy stwierdzili, że bardziej od ataku rakiet balistycznych typu Iskander, o wiele bardziej boją się innych zagrożeń. Po podpisaniu kontraktu to już chyba sprawa nie na dyskusje, a do pogodzenia się. Napewno są obszary które wymagają szczególnej ochrony ze względu na wartość militarną, czy też ekonomiczną - choć też jestem i będę zwolennikiem programu Narew i Homar jako integralnej części całości programu Wisła. Dlatego osobiście wolałbym Narew+Homar zamiast II fazy Wisły, ale znów wszystko w rękach naszych polityków i wojskowych. Chociaż z punktu widzenia fantasty to najbardziej kusząca jest wizja armii stricte ofensywnej czyli np. inwestycja w liczną artylerie dalekiego zasięgu (taką +70km) - renesans artylerii jest faktem patrząc na rozwój różnego typu amunicji, ale niesetety znów ktoś musiałby widzieć potrzebę. Z drugiej strony cokolwiek się ruszyło w zakresie zakupów dla wojska i ktoś w końcu zadbał o dodatkowe środki - mam nadzieję, że nie zostaną tylko zmarnotrawione na jakies przestrzelone pomysły.