Statek Szkolny LWÓW
Re: Statek Szkolny LWÓW
Czyli jeśli dobrze rozumiem to zdarzało się, że była używana i wykorzystywana jako kliper choć nie była budowana jako "typowy" kliper na "tradycyjne" kliprowe trasy ?
-
- Posty: 4473
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Statek Szkolny LWÓW
W połowie źle Kolega rozumie. Nigdy nie było czegoś takiego, jak TYPOWY KLIPER, nawet uwzględniając umieszczenie słowa „typowy” w cudzysłowie. Po prostu zróżnicowanie panowało zbyt wielkie. Były klipry baltimorskie, opiumowe, herbaciane, wełniane, ekstremalne, pośrednie, okresu gorączki złota, kolonialne i inne (nawet parowe). Mogły mieć od dwóch do czterech masztów, miewały takielunek szkunera, brygu, brygantyny, fregaty, barku. Budowa kadłubów była przeróżna, czasem żaglowce te wcale nie miały tzw. „kliprowego dziobu” (wyróżnianego często przy parowcach, jeśli one ów specyficzny kształt otrzymały). Liczyła się tylko prędkość (i to deklarowana, niekoniecznie rzeczywista) oraz duma właściciela. Jeśli chciał, by jego statek zarejestrowano jako „kliper”, urzędnik tak robił, nie wymagając żadnych świadectw o budowie, osiągach czy zamierzonej trasie użytkowania. To my dzisiaj, głównie chyba z uwagi na sentyment do „Cutty Sark”, utożsamiamy klipry wyłącznie z trójmasztowymi fregatami ze szlaku herbacianego. Ale to po prostu nieprawda.
Nazwa „kliper” nie opisywała żadnego typu konstrukcyjnego, chyba że ją zawęzimy znaczeniowo – np. termin „ekstremalny kliper herbaciany” dotyczy już faktycznie jednostek o bardzo zbliżonej budowie i zastosowaniu. Początkowo oznaczała tylko jednostkę wyróżniającą się prędkością, potem zaś stała się synonimem pięknego żaglowca o strzelistych masztach. Każdy armator, który chciał przywabić ładunki albo pasażerów, mógł sobie pisać w ogłoszeniu, że jego statek to „prawdziwy, wspaniały, piękny itd. kliper”; każdy dziennikarz, którego ujęła uroda wpływającego do portu żaglowca, mógł donosić swoim czytelnikom o zawinięciu klipra; każdy kapitan dumny z dowodzonej przez siebie jednostki mógł nazywać ją kliprem. Spotkałem się z określaniem przez polskich autorów kliprami wszystkich statków żaglowych, na których pływał Conrad/Korzeniowski – z oczywistych względów sentymentalnych. Nikogo jednak i do niczego to nie zobowiązywało.
Prawdą jest, że statek „Chinsura” nie był budowany pod kątem wykorzystywania na szlakach wymagających jakiś nadzwyczajnych osiągów i go tam nie eksploatowano. Nie zdarzało się więc, by był „używany i wykorzystywany” jako kliper, tylko po prostu miał wystarczającą urodę, charyzmę i prędkość, by czasem zasłużyć na komplement w postaci terminu „kliper”. Trzeba bowiem przy tym dodać, że nawet ekstremalne klipry nie zawsze woziły poszukiwaczy złota, herbatę, opium, wełnę – w miarę jak narastała konkurencja parowców musiały się zadowalać zwykłymi emigrantami, chińskimi kulisami, woziły ładunki, których nikt inny nie chciał, w końcu ptasie gówno. Ale kliprami być nie przestały, więc dla tego okresu trudno już w ogóle mówić o tradycyjnych kliprowych trasach – przestały istnieć.
Dla czasów eksploatacji żaglowca „Chinsura” kliper to przede wszystkim komplement, kojarzący się z (potencjalną albo rzeczywistą) prędkością. A pokazany przez pana Janusza rejs dowodzi, że „Chinsura” na ten komplement zasługiwał – dokładnie w tych latach odbywały się „wyścigowe” rejsy (z wełną) kliprów kolonialnych. Większość danych jest nieporównywalna, ponieważ portem docelowym był prawie zawsze Londyn, a portem wyjściowym rozmaite miasta australijskie. Nikt nie wiózł wełny do Sharpness. Tym niemniej wśród setek danych, które mam dla lat 1880-1890, są odnotowane rejsy z Sydney do Deal, Lizard, Start Point, Dungeness, kanału La Manche, Downs, Falmouth, więc w miarę zbliżone. Żaglowce te, budowane z nastawieniem na osiągi, przebywały owe trasy w czasie 74-119 dni. Oczywiście dla żaglowca ma wielkie znaczenie czy płynie „tam” czy „z powrotem” (przeważające kierunki i siła wiatrów, prądów) i jak jest załadowany, ale siak czy owak w opisywanym kontekście owe 88 dni statku „Chinsura” prezentowało się naprawdę pięknie. Nie w tym więc, że go „użyto jako kliper”, tylko że płynąc tam, gdzie dyktował interes, osiągnął wtedy „kliprową” prędkość średnią.
Krzysztof Gerlach
Nazwa „kliper” nie opisywała żadnego typu konstrukcyjnego, chyba że ją zawęzimy znaczeniowo – np. termin „ekstremalny kliper herbaciany” dotyczy już faktycznie jednostek o bardzo zbliżonej budowie i zastosowaniu. Początkowo oznaczała tylko jednostkę wyróżniającą się prędkością, potem zaś stała się synonimem pięknego żaglowca o strzelistych masztach. Każdy armator, który chciał przywabić ładunki albo pasażerów, mógł sobie pisać w ogłoszeniu, że jego statek to „prawdziwy, wspaniały, piękny itd. kliper”; każdy dziennikarz, którego ujęła uroda wpływającego do portu żaglowca, mógł donosić swoim czytelnikom o zawinięciu klipra; każdy kapitan dumny z dowodzonej przez siebie jednostki mógł nazywać ją kliprem. Spotkałem się z określaniem przez polskich autorów kliprami wszystkich statków żaglowych, na których pływał Conrad/Korzeniowski – z oczywistych względów sentymentalnych. Nikogo jednak i do niczego to nie zobowiązywało.
Prawdą jest, że statek „Chinsura” nie był budowany pod kątem wykorzystywania na szlakach wymagających jakiś nadzwyczajnych osiągów i go tam nie eksploatowano. Nie zdarzało się więc, by był „używany i wykorzystywany” jako kliper, tylko po prostu miał wystarczającą urodę, charyzmę i prędkość, by czasem zasłużyć na komplement w postaci terminu „kliper”. Trzeba bowiem przy tym dodać, że nawet ekstremalne klipry nie zawsze woziły poszukiwaczy złota, herbatę, opium, wełnę – w miarę jak narastała konkurencja parowców musiały się zadowalać zwykłymi emigrantami, chińskimi kulisami, woziły ładunki, których nikt inny nie chciał, w końcu ptasie gówno. Ale kliprami być nie przestały, więc dla tego okresu trudno już w ogóle mówić o tradycyjnych kliprowych trasach – przestały istnieć.
Dla czasów eksploatacji żaglowca „Chinsura” kliper to przede wszystkim komplement, kojarzący się z (potencjalną albo rzeczywistą) prędkością. A pokazany przez pana Janusza rejs dowodzi, że „Chinsura” na ten komplement zasługiwał – dokładnie w tych latach odbywały się „wyścigowe” rejsy (z wełną) kliprów kolonialnych. Większość danych jest nieporównywalna, ponieważ portem docelowym był prawie zawsze Londyn, a portem wyjściowym rozmaite miasta australijskie. Nikt nie wiózł wełny do Sharpness. Tym niemniej wśród setek danych, które mam dla lat 1880-1890, są odnotowane rejsy z Sydney do Deal, Lizard, Start Point, Dungeness, kanału La Manche, Downs, Falmouth, więc w miarę zbliżone. Żaglowce te, budowane z nastawieniem na osiągi, przebywały owe trasy w czasie 74-119 dni. Oczywiście dla żaglowca ma wielkie znaczenie czy płynie „tam” czy „z powrotem” (przeważające kierunki i siła wiatrów, prądów) i jak jest załadowany, ale siak czy owak w opisywanym kontekście owe 88 dni statku „Chinsura” prezentowało się naprawdę pięknie. Nie w tym więc, że go „użyto jako kliper”, tylko że płynąc tam, gdzie dyktował interes, osiągnął wtedy „kliprową” prędkość średnią.
Krzysztof Gerlach
Re: Statek Szkolny LWÓW
Ok. dziękuje. Cały czas patrze pod kątem porównań do Cutty Sark ale nie w kontekście nazwy czy przeznaczenia, ale kształtu kadłuba.
Wychodzi jeden wniosek. Raczej nie ma podstaw do patrzenia na Cutty Sark jako pewnego wzorca przy budowie kadłuba w odniesieniu do Lwowa.
Wychodzi jeden wniosek. Raczej nie ma podstaw do patrzenia na Cutty Sark jako pewnego wzorca przy budowie kadłuba w odniesieniu do Lwowa.
-
- Posty: 4473
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Statek Szkolny LWÓW
Obawiam się, że ten ostatni wniosek jest zdecydowanie słuszny.
Re: Statek Szkolny LWÓW
Ciekawe zdjęcie z Gdańska rok 1938r Jak je pierwszy raz zobaczyłem to wydawało mi się, że to złomowanie Lwowa.
Tylko ten kocioł nie bardzo mi pasuje.

Tylko ten kocioł nie bardzo mi pasuje.

Re: Statek Szkolny LWÓW
Czy coś nowego się pojawiło ?
-
- Posty: 806
- Rejestracja: 2004-05-28, 15:45
Re: Statek Szkolny LWÓW
No i mamy nowinki, dzięki Aleksowi z Holandii
- Załączniki
-
- 2016-09-01 16.16.29.png (341.87 KiB) Przejrzano 23456 razy
-
- Posty: 806
- Rejestracja: 2004-05-28, 15:45
Re: Statek Szkolny LWÓW
Widzę, że fakt istnienia galionu "Lwowa" z czasó gdy pływał jako "Nest" przeszedł niezauważony....
Re: Statek Szkolny LWÓW
wszyscy widzieli i zaniemówili 
-
- Posty: 806
- Rejestracja: 2004-05-28, 15:45
Re: Statek Szkolny LWÓW
Ten galion znajduje się w Muzeum Morskim w Rotterdamie ale raczej w magazynach. Moze nasze CMM sptobowałoby go pozyskać jsko depozyt i wyeksponować ?
-
- Posty: 806
- Rejestracja: 2004-05-28, 15:45
-
- Posty: 806
- Rejestracja: 2004-05-28, 15:45
Re: Statek Szkolny LWÓW
Jeszcze raz Lwów jako "wycieczkowiec" IKC 23 czerwca 1928 r.
- Załączniki
-
- IKC 23-6-1928 Lwów.jpg (246.88 KiB) Przejrzano 22702 razy
Re: Statek Szkolny LWÓW
świetne zdjęcie ze szczegółami rufy
Re: Statek Szkolny LWÓW
I jeszcze coś takiego
- Załączniki
-
- 36994350_2091401531134761_976264891222458368_n.jpg (132.85 KiB) Przejrzano 18820 razy
Re: Statek Szkolny LWÓW
Kilkanaście lat temu, pierwszy raz widziałem ten model w Sali Tradycji, w Akademii Morskiej w Gdyni.p11c pisze:Na zachęte daje zdjęcie pięknego modelu Lwowa. Niestety nie znam autora a zdjęcie to znalazłem w sieci .
W 2009 r. (modelu w Gdyni już nie było gdyż był w Tczewie) uzyskałem informację, że:
"... twórcą tego modelu jest kpt. ż.w. MIECZYSŁAW NARKIEWICZ;
model jest w skali 1:100, w zbiorach Sali Tradycji AM w Gdyni od 8.09.1980 r.
Niestety Akademia nie posiada w zbiorach szczegółowego planu żaglowca, ani planów modeli ..."
(są dwa modele - ten drugi był nieco "gorszy").
W 2010 r. model był eksponowany w Tczewie w Muzeum Wisły (i tam widziałem go po raz drugi

pt. Szkoła Morska w Tczewie 1920-1930. Kolebka kadr Polskiej Marynarki Handlowej,
przygotowaną we współpracy z Salą Tradycji Akademii Morskiej w Gdyni. Wystawa obejmowała - w swym głównym zrębie - lata 1920-1930,
czyli okres, w którym powstała i działała w Tczewie pierwsza Szkoła Morska.
Jak kształtuje się praca nad modelem LWOWA?
Ja zacząłem od "zdjęcia obrysu"

Tu ogromne podziękowania dla kol. admiralcochrane
[EDIT]
PS
Z braku innych zajęć

i tak planik z Morza ma nieco większe wzniosy na rufie i dziobie, krótszy nawis pawęży, i linia wodna jest dużo niżej.
Lepiej wyszło porównanie z rysunkiem p. Jerzego Litwina z książki p. Micińskiego