chyba wpadłem na pomysł skąd u amerykanów tak niskie spalanie, czyli i zasięg, przy małych prędkościach rzędu kilkunastu węzłów.
Najdokładniejsze dane odnośnie zużycia paliwa przez jednostki amerykańskie (włącznie z prędkością obrotową śrub, trzeba jeszcze doszukać się stopnia przekładni i resztę masz) masz tu:
http://www.ibiblio.org/hyperwar/USN/ref/Fuel/
zgodnie z nagłówkiem są to uśrednione realne zużycia paliwa na podstawie danych zebranych z prawdziwych rejsów, więc ciężko z tym dyskutować.
Można co najwyżej skomentować.
Małe zużycie u Amerykanów przy małych prędkościach to oczywiście szereg przyczyn. Dwustopniowe redukcje obrotów turbin, kształt kadłuba optymalizowany do małych prędkości, ale nie tylko.
Trzeba pamiętać, że ( zwłaszcza na Pacyfiku ) Amerykanom w zasadzie nie zdarzało się odpalać wszystkich kotłów naraz.
Mieli bardzo długie przebiegi zespołów po ileś okrętów i wiedzieli że przy tych przebiegach to nic zza horyzontu nie wyskoczy. A jeśli nawet wyskoczy to znów nie takie wielkie ( podczas tego marszu ), więc odpalali tylko część ze wszystkich kotłów. Zwłaszcza na okrętach które miały ich więcej ( miałem gdzieś zestawienie z paru rejsów – tak z pamięci to z 8 kotłów to jednocześnie pracowały 3-4, a reszta była nie używana, przy czym co najmniej połowa z tych nie używanych nie miała w ogóle ciśnienia pary. Wygaszone jak w porcie. Dopiero w razie zbliżającej się akcji odpalali wszystko.
Postępowanie jak najbardziej logiczne, ale nie dziwota, że zużycie paliwa na prędkościach ekonomicznych takie niskie.
Niemcy jak sobie pływali ( niestety tak dokładnych danych o zużyciu paliwa nie mam, zresztą wątpię czy powstały, w końcu Niemcy aż tyle nie pływali żeby coś takiego opracować ), to w zasadzie mieli niemal ciągle pod parą wszystkie kotły, tak żeby w razie czego wiać. Zwłaszcza na obszarach „niebezpiecznych”. To trochę zmienia obraz sytuacji.
Oczywiście nie przesadzał bym z wpływem tego na zużycie paliwa. W końcu kocioł który tylko utrzymuje ciśnienie a nie napędza turbin pali wielokrotnie mniej od takiego „pracującego”, więc jeśli gdzieś jest różnica zużycia o rząd wielkości, to nie można tego tłumaczyć „odpalonymi wszystkimi kotłami”, ale jeśli różnice wynoszą kilkanaście czy 20 parę procent, to już bym był ostrożny przy wydawaniu ostatecznych wartościujących wyroków.