Parshall a Guadalcanal 15/11

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Fereby
Posty: 358
Rejestracja: 2005-06-27, 13:28

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Fereby »

jogi balboa pisze:
mógłbyś uzasadnić, że pocisk w próżni leci, bo ja twierdzę że taki pocisk spada.
Spadanie – niekontrolowany lot w kierunku ziemi. :P
Esem nazywa nazwałby to definicją podwórkową.
Yogi Balboa... więcej literówek do wypomnienia...
Jogi Balboa.
A może chodzi o kogoś innego? :x
Piszesz, jak gdybyś jakiś czas temu nie napisał "Ferebyego" (a nie np. Fereby'ego). A może chodziło ci o kogoś inego?

Fereby
Ostatnio zmieniony 2011-03-01, 20:35 przez Fereby, łącznie zmieniany 1 raz.
Fereby
Posty: 358
Rejestracja: 2005-06-27, 13:28

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Fereby »

Halsey pisze:Aha, naszemu Fereby'emu wypsnęło się coś o braku argumentów.
Daleko do tego, oj daleko.
Ot, naści - fragment powojennego przesłuchania komandora podporucznika Yunoki, podczas bitwy w Piątek Trzynastego obserwatora artyleryjskiego na Hiei (podkreślenie moje):
Q. What was your mission at the Battle of GUADALCANAL, 12-14 November 1942?
A. I was fire control director for the main battery on the Hiei (BB), which was Vice Admiral ABE's flagship. We were leading the Kirishima and were supposed to bombard the airfield, but when we saw your ships we bombarded them instead. We think we sank several, but we had special ammunition for the field so were not too sure.
Więc mamy jego słowo przeciw słowu Hary. A dlaczegóż to ja mam mu uwierzyć? Bo okłamanie Amerykanów w tej kwestii byłoby bardzo na rękę Japończykom.

A tak przy okazji, mógłbyś przeczytać jak Frank ocenił I bitwę koło Guadalcanalu i czy ta ocena w jakikolwiek sposób przystaje do bitwy koło Santiago de Cuba, będącej zarzewiem afery Sampsona-Schleya, nawet wliczając kwestię "Cristobala Colona"? Czy w zwiazku z powyższym, podtrzymujesz pogląd, że dowództwo US Navy nie miało powodu, by kłamać o różnych aspektach I bitwy koło Guadalczanalu?

Fereby
Fereby
Posty: 358
Rejestracja: 2005-06-27, 13:28

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Fereby »

Halsey pisze:
jogi balboa pisze:
Yogi Balboa... więcej literówek do wypomnienia...
Jogi Balboa.
A może chodzi o kogoś innego? :x
Jogi Balboa, czepiasz się biedaka. Przecież jasne, że to literówka. :wink: Tak samo jak Split Island, albo siły Kongo. :mrgreen:
A więc już także siły Kongo? Wypominałeś mi traumę, a pasuje do ciebie jak ulał "lekarzu, ulecz się sam".
:lol:
Fereby
Awatar użytkownika
Halsey
Posty: 682
Rejestracja: 2007-01-15, 11:24
Lokalizacja: Katowice

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Halsey »

Fereby pisze:A więc już także siły Kongo? Wypominałeś mi traumę, a pasuje do ciebie jak ulał "lekarzu, ulecz się sam".
O, Fereby już zapomniał. Ale są tacy, co pamiętają. I wciąż śmieją się do rozpuku także i z tej jego wpady:
Fereby pisze:późniejszej bitwy sił Kongo
:rotfl2:
Fereby pisze: o różnych aspektach I bitwy koło Guadalczanalu
Tu zaś pojawił się całkowicie nowy aspekt pisowni nazwy Guadalcanal. :brawo: :mrgreen:
Ostatnio zmieniony 2011-03-02, 15:08 przez Halsey, łącznie zmieniany 2 razy.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6619
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Peperon »

Odnoszę wrażenie, że dla Ciebie możliwość otwarcia ognia równa się pełnej gotowości bojowej. Ale nie o to tu chodzi. Możliwość podjęcia akcji wcale nie oznacza pełnych salw burtowych, czy wykonywania skomplikowanych manewrów. Tym bardziej niepotrzebne jest cudowne rozmnożenie (rozdwojenie) oficerów na "Frisco". Gdyby zaszła taka konieczność to, oprócz wyłączonej z akcji "Atlanty", krążowniki mogły spokojnie podjąć próbę pokrzyżowania planów japońskiego dowódcy, gdyby zechciał podjąć próbę ostrzelania lotniska. Natomiast kwestia "przyjęcia na klatę" pocisków przeznaczonych dla lotniska rozbija się o jeden mały szczegół. Amerykanie o tym rozkazie Abe, dowiedzieli się dopiero po wojnie. Wobec tego temat nie był "lotny propagandowo".
"Amatsukaze" nie stracił zdolności bojowej i to pomimo poniesionych strat w załodze. Większość japońskich niszczycieli była w podobnej sytuacji. Kmdr Hara posiadał dar refleksji i to widać w jego wspomnieniach. Ale nie widać, aby pod Guadalcanalem wpływał on na decyzje podejmowane przez "Dowódcę japońskiego niszczyciela". Zresztą amerykańskie niszczyciele (poza wyeliminowanymi) miały podobną zdolność bojową. Straty w załogach i choćby ograniczoną, ale zdolność bojową.
Co do celów strategicznych, to bardziej bym się skłaniał ku określeniu "wyrównanie linii frontu". Japońskie pozycje w rejonie Guadalcanal - Tulagi "wbijały się klinem" w pozycje aliantów i stwarzały zagrożenie dla alianckich linii komunikacyjnych. Wobec tego pomijając chęć odniesienia sukcesów na froncie lądowym, konieczność wyparcia Japończyków była faktem rzeczywistym, a nie propagandowym.
Porównajmy teraz straty obu stron. Podczas nocnych bitew pomiędzy 13, a 15 listopada Japończycy utracili 2 krążowniki liniowe i 3 niszczyciele plus krążownik ciężki ("Kinugasa"). Amerykanie natomiast 2 krążowniki przeciwlotnicze i 6 niszczycieli. Amerykanie musieli posłać do remontu 2 ciężkie krążowniki i pancernik, niszczycieli nie liczę. Japończycy również odesłali kilka jednostek do naprawy. Więc kto tak naprawdę poniósł większe straty ?
I jeszcze jedno. Mieszasz drogi Fereby jak Cyganka w tobołku. Dla Amerykanów wielkie straty wręcz tragedia. Dla Japończyków - straty bez znaczenia. Tylko drogi Panie, pancerniki typu "Yamato" weszły do służby na długo przed listopadem 1942 roku. Amerykanie również budowali "wyspecjalizowane jednostki" eskortowe i to liczniejsze niż Japończycy. Również gama jednostek eskortowych, które były budowane przez Amerykanów, była szersza. Wydajność stoczni Amerykańskich była natomiast taka, że po dwóch latach US Navy mogła wybierać czas i miejsce uderzenia. Japońska Połączona Flota, nie mogła natomiast się obronić. Oto wynik krótkoterminowej korzyści.
I jeszcze o siłach morskich podczas "Operacji Torch". Na jakiej podstawie uważasz, że były nie wystarczające ? Czyżby desanty były wrzucone do morza ? A może Kriegsmarine je zniszczyła ?
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4911
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Maciej3 »

Które niestety pokazują coś dokładnie przeciwnego - że pomieszczenia lekko opancerzone i to co się w nich znajdowało doznały poważnych uszkodzeń, a na dokładkę usunięcie uszkodzeń takich sekcji byłoby znacznie droższe i bardziej pracochłonne.
Ile razy trzeba powtarzać, że nie chodzi o zniszczenia w tym jednym konkretnym pomieszczeniu ( które faktycznie może być bardziej zdemolowane ) tylko na całym okręcie. No dobra - w jakiejś tam odległości od centrum wybuchu. :roll:
A tak przy okazji to jakoś ciężko mi sobie wyobrazić większe zniszczenia wewnątrz pomieszczeń po których została tylko dziura.
Jean_Bart1.jpg
Jean_Bart2.jpg
Ciekawe na czym miałoby polegać ich większe uszkodzenie po obłożeniu ich pancerzem, który spowodowałby choćby nie wywalenie całego pokładu i owinięcie go dokoła wokół wszystkiego w pobliżu. Choć to akurat przykład na działanie takich sobie bomb burzących a nie pocisków, ale co tam. W końcu jak to było "siła eksplozji zależy nie od energii wybuchu tylko solidności płaszcza" czy jakoś tak.
No ale ja to idiota jestem więc się nie znam.
A tak przy okazji, to same zniszczenia wewnątrz opancerzonego pomieszczenia też wcale nie musiały być zaraz większe niż na otwartej przestrzeni. Tiger zaliczył bezpośrednie trafienie w wieżę ciężkim pociskiem i jakoś fala uderzeniowa nie wyrwała kawałków metalu z płyt pancernych a samą wieżę naprawiono na morzu.
A tam gdzie pancerze wyrywało i fala uderzeniowa znajdowała ujście nasłabszym miejscem konstrukcji to w wybuch były zaangażowane własne materiały wybuchowe zgromadzone na okręcie.
I pytanie za parę punktów - jak by wyglądał tamten rejon gdyby tam pancerza nie było. Widać to na przykładzie Jean Barta potraktowanego 1000 funtowymi bombami.

EDIT:
A tak przy okazji skoro twierdzisz, że testy dowiodły, że stosowanie pancerza powoduje większe zniszczenia, to możesz przytoczyć gdzie i kiedy i na czym zostały przeprowadzone?
Pocisk poddany sile ciążenia spada przez cały czas swego lotu, nawet jak się wznosi.
Zwłaszcza jeśli nadamy mu drugą albo wyższą prędkość kosmiczną. Dobra, takie gadanie, trochę ciężko to osiągnąć w przypadku broni lufowej.
w innym razie przenoszenie wieży będzie skrajnie niebezpieczne (wieża może po prostu się rozpaść na kawałki i te kawałki mogą kogoś zabić).
Po bitwie jutlandzkiej z Liona jakoś zdjęli i nikomu krzywda się od tego zdejmowania nie stała.

A odnośnie tłumaczenia wymiany w stoczni części pancerzonych i nie.
Niby racja, tylko jest jeden problem. Jeśli zostaną zniszczone sekcja kadłuba o wymiarach powiedzmy 20x20x4 m - jedna obłożona pancerzem a druga nie to wtedy racja.
Problem polega na tym, że w przypadku obecności pancerza zasięg zniszczeń będzie o wiele mniejszy. Koszt napraw być może podobny, choć to zależy od konkretnego przypadku.
Natomiast w czasie walki miejsca obłożone pancerzem będą miały mniej zniszczeń w związku z czym okręt mniej na tym straci ze swoich "właściwości".
W rezultacie czego przenosi naprężenia do wnętrza okrętu, co owocuje np. pogieciem wałów napędowych i utratą napędu.
jak rozumiem, przez tych ileś godzin po ataku to Musashi płynął tylko siłą inercji, bo cały napęd wcześniej stracił, bo się naprężenia przeniosły do środka kadłuba?
Duża była ta inercja.
Na Yamato też :shock:
A na Shinano to normalnie cud jakiś, bo po eksplozji torped "pogięło wały i utraciło napęd" a okręt przez kilka godzin nawet nie zwolnił. Bez tych wałów. Cholera, w biegu go niszczyciele zaczęły holować z szybkością ~20 węzłów czy załoga nowe maszyny w biegu zamontowała?
Przypominam, że kolejne zalewanie kolejnych pomieszczeń to nie od wstrząsu eksplozji tylko od braku drzwi wodoszczelnych.
Otóż tak się składa, że fala uderzeniowa pocisku nie zależy wyłącznie od ilości energii wytwarzanej przez ładunek wybuchowy (gdyby tak było, to spalenie 25 kg ropy naftowej dawałoby silniejszą falę uderzeniową, niż wybuch 25 kg trotylu). Jak to opisywałem (w wątku o Nevadzie), efekt zależy również od wytrzymałości płaszcza pocisku.
I owszem. Problem polega tylko na tym, że jak ten płaszcz jest zbyt solidny to fala uderzeniowa się zmniejsza. Pociski ppanc są tego dość dobrym przykładem. Wystarczy porównać efekty zniszczeń od fali uderzeniowej cięższego pocisku przeciwpancernego i lżejszego burzącego w przypadku gdy obydwa zawierały mniej więcej tyle samo materiału wybuchowego. Mówię o zniszczeniach od samej fali uderzeniowej a nie całkowitych zniszczeniach od trafienia, przebijania płyt, odłamków pocisków itp.

Natomiast jeśli chodzi o rozrywanie ( lub nie ) ciała od eksplozji na otwartej czy zamkniętej przestrzeni - no cóż po walkach w obydwu wojnach było sporo materiału do opisywania.
Ostatnio zmieniony 2011-03-04, 06:55 przez Maciej3, łącznie zmieniany 4 razy.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4911
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Maciej3 »

A tak na marginesie wyginania wałów. Bismarck miał gródź sztywną ( choć inną niż ta na Yamato ) I jakoś wały mu się nie wygły. Na całej japońskiej "wielkiej trojce" też jakoś nie. Prince of Wales miał grodzie elastyczne I wały mu się wygły. Rysiu tez takie miał i wal mu się wygł. Dobrze, że akurat się nie kręcił. Illustrious tez miał elastyczne I tez mu się wygło.
Jakoś tak wygięcie wałów I utrata napędu to bardziej zależy od miejsca trafienia, trochę mniej od siły eksplozji a na samym końcu od tego czy akurat mamy gródź sztywną czy elastycznych kilka. Oczywiście przy założonej takiej samej odporności całego systemu w obydwu przypadkach.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Fereby
Posty: 358
Rejestracja: 2005-06-27, 13:28

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Fereby »

Halsey pisze:
Fereby pisze:A więc już także siły Kongo? Wypominałeś mi traumę, a pasuje do ciebie jak ulał "lekarzu, ulecz się sam".
O, Fereby już zapomniał. Ale są tacy, co pamiętają. I wciąż śmieją się do rozpuku także i z tej jego wpady:
Fereby pisze:późniejszej bitwy sił Kongo
:rotfl2:
Potwierdza się po raz kolejny, że jak ci brakuje argumentów, przechodzisz na tej maści argumentację, by po prostu zmienić temat. Wypominałeś mi traumę, a pasuje do ciebie jak ulał "lekarzu, ulecz się sam".
Halsey pisze:
Fereby pisze: A tak przy okazji, mógłbyś przeczytać jak Frank ocenił I bitwę koło Guadalcanalu i czy ta ocena w jakikolwiek sposób przystaje do bitwy koło Santiago de Cuba, będącej zarzewiem afery Sampsona-Schleya, nawet wliczając kwestię "Cristobala Colona"? Czy w zwiazku z powyższym, podtrzymujesz pogląd, że dowództwo US Navy nie miało powodu, by kłamać o różnych aspektach I bitwy koło Guadalczanalu
Tu zaś pojawił się całkowicie nowy aspekt pisowni nazwy Guadalcanal. :brawo: :mrgreen:
Jak rozumiem jeszcze nie przeczytałeś tego fragmentu książki Franka, toteż uproszczę ci pytanie - czy autor ocenia tę bitwę jako wielkie zwyciestwo, porównywalne z bitwą koło Santiago de Cuba, czy może zgoła przeciwnie? :czytaj:

Fereby
Ostatnio zmieniony 2011-03-04, 19:40 przez Fereby, łącznie zmieniany 1 raz.
Fereby
Posty: 358
Rejestracja: 2005-06-27, 13:28

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Fereby »

Maciej3 pisze:
Które niestety pokazują coś dokładnie przeciwnego - że pomieszczenia lekko opancerzone i to co się w nich znajdowało doznały poważnych uszkodzeń, a na dokładkę usunięcie uszkodzeń takich sekcji byłoby znacznie droższe i bardziej pracochłonne.
Ile razy trzeba powtarzać, że nie chodzi o zniszczenia w tym jednym konkretnym pomieszczeniu ( które faktycznie może być bardziej zdemolowane ) tylko na całym okręcie. No dobra - w jakiejś tam odległości od centrum wybuchu. :roll:
Problem w tym, że metodyka testów, które przytoczyłeś, zdecydowanie nie nadaje się ustalenia zniszczeń wywołanych ogniem artylerii średniej.

W testach nie jest podawany stan konstrukcji wsporczej. Wykonana ze stali konstrukcyjnej, konstrukcja wsporcza podtrzymuje płyty pancerza i rozkłada naprężenia pochodzące od trafień na większą powierzchnię. Stal pancerna jest co prawda twarda, ale dość krucha, z kolei stal konstrukcyjna jest miękka, ale elastyczna (to jak ze szklaną taflą, położoną na gładkiej powierzchni) - toteż stan konstrukcji wsporczej jest po prostu kluczowy, dla ustalenia zniszczeń.

Jeśli ktoś ustala potencjalne skutki ataku określonym rodzajem uzbrojenia, powinien zadbać o odtworzenie jego specyfiki. W innym razie ustalenia testów będą mało adekwatne - np. kawałek deski zdołał zatrzymać pojedynczą kulę 0,5", pękając przy tym. Więc test wykazał, że owa deska wystarczająco chroni przed pociskami ciężkich karabinów maszynowych. Problem w tym, że karabiny maszynowe zwykle wystrzeliwują więcej pocisków niż jeden - deska raczej więc rozleci się już w trakcie pierwszej serii, co trudno uznać za skuteczną ochronę. Artyleria średnia charakteryzuje się znacznie większą szybkostrzelnością niż cieżkie działa i jest najgroźniejsza w walce na małą odległość, ponieważ pozwala uzyskać dobre skupienie ognia, a pociski nie tracą wiele na prędkości, co korzystnie wpływa na ich energię kinetyczną.

Rozważmy przypadek, w którym pocisk artylerii średniej ma energię kinetyczną niewiele mniejszą od potrzebnej do przebicia płyt pancernych, powodując jedynie przemieszczenie płyty i konstrukcji wsporczej. Pierwsze kilka trafień spowoduje właśnie takie skutki, odkształcając konstrukcję wsporczą, tak że przestaje przylegać do części płyt pancerza. Już sama energia kinetyczna trafień w taki obszar powoduje odstrzeliwanie fragmentów płyt pancernych (czego efektem są odłamki), a nawet odrywanie w całości od konstrukcji wsporczej. W rezultacie taki lekki pancerz rzeczywiście zmniejsza zakres uszkodzeń przy trafieniach pojedynczymi pociskami artylerii średniej, ale w przypadku większej liczby pocisków zniszczenia stają się zbliżone, a nawet większe (częśc pocisków przeszłaby przez nieopancerzone części okrętu nie eksplodując; uszkodzenia płyt pancernych zwiększyły ilość odłamków).
Pocisk poddany sile ciążenia spada przez cały czas swego lotu, nawet jak się wznosi.
Zwłaszcza jeśli nadamy mu drugą albo wyższą prędkość kosmiczną. Dobra, takie gadanie, trochę ciężko to osiągnąć w przypadku broni lufowej.
Cały czas spada na ziemię zarówno jak jest na jej orbicie, jak gdy leży na stole.
w innym razie przenoszenie wieży będzie skrajnie niebezpieczne (wieża może po prostu się rozpaść na kawałki i te kawałki mogą kogoś zabić).
Po bitwie jutlandzkiej z Liona jakoś zdjęli i nikomu krzywda się od tego zdejmowania nie stała.
Aby zdjąć uszkodzoną z okrętu wieżę, należy zrobić jedną z dwu rzeczy:
* założyć elementy zabezpieczające, stabilizujące całą konstrukcję i uniemożliwiające przemieszczanie się uszkodzonych fragmentów,
* usunąć uszkodzone fragmenty, aż pozostała część wieży będzie na wystarczająco stabilna, by można ją było bezpiecznie przenieść.

Zwykle robi się te dwie rzeczy - przedstawiciel producenta wraz z ekspertami stoczni ustalają listę czynności niezbędnych do bezpiecznego przeniesienia uszkodzonej wieży, a potem czynności te wykonują stoczniowcy.
W rezultacie czego przenosi naprężenia do wnętrza okrętu, co owocuje np. pogieciem wałów napędowych i utratą napędu.
jak rozumiem, przez tych ileś godzin po ataku to Musashi płynął tylko siłą inercji, bo cały napęd wcześniej stracił, bo się naprężenia przeniosły do środka kadłuba?
Duża była ta inercja.
Na Yamato też :shock:
Rozumiesz jak wspomniany autor, w dyskusji o obronie przeciwtorpedowej typu Iowa, z moim bratem i równie błędnie. Yamato i Musashi nie doznały poważnych uszkodzeń wałów napędowych, ponieważ właśnie ich gródź sztywna... nie była wystarczająco sztywna i właściwie podparta! W rezultacie czego zamiast przekazywać całość naprężeń do wnętrza okrętu, pochłaniała je, za cenę coraz większej degradacji. W rezultacie więc działała jak wyjątkowo nieskuteczna gródź elastyczna, czyli dokładnie odwrotnie niż założyli sobie jej twórcy. I na tym właśnie polega problem z grodzią sztywną - im bardziej ją wzmacniasz i lepiej podpierasz, tym lepiej przekazuje naprężenia do wnętrza okrętu (idealnie sztywna gródź przekaże ich 100%), z kolei postępowanie przeciwne powoduje degradację grodzi i konstrukcji wsporczej.
Otóż tak się składa, że fala uderzeniowa pocisku nie zależy wyłącznie od ilości energii wytwarzanej przez ładunek wybuchowy (gdyby tak było, to spalenie 25 kg ropy naftowej dawałoby silniejszą falę uderzeniową, niż wybuch 25 kg trotylu). Jak to opisywałem (w wątku o Nevadzie), efekt zależy również od wytrzymałości płaszcza pocisku.
I owszem. Problem polega tylko na tym, że jak ten płaszcz jest zbyt solidny to fala uderzeniowa się zmniejsza. Pociski ppanc są tego dość dobrym przykładem.
Owszem - większa część energii ładunku wybuchowego zostaje zużyta na rozerwanie solidniejszego płaszcza. Problem w tym, że wzrost masy pocisku przeciwpancernego nie jest spowodowany jednorodnym pogrubieniem płaszcza na całej powierzchni pocisku. W rezultacie fala uderzeniowa jest słabsza, ale nie na tyle, by miało to znaczenie przy małej odległości.
Natomiast jeśli chodzi o rozrywanie ( lub nie ) ciała od eksplozji na otwartej czy zamkniętej przestrzeni - no cóż po walkach w obydwu wojnach było sporo materiału do opisywania.
W przypadku oberwania falą pochodzącą bezpośrednio od pocisku, nie ma specjalnej różnicy, w przestrzeni zamkniętej można zginąć także od fali odbitej.

Fereby
Awatar użytkownika
Halsey
Posty: 682
Rejestracja: 2007-01-15, 11:24
Lokalizacja: Katowice

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Halsey »

Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu Fereby'emu wydaje się, że Halsey prowadzi z nim jeszcze dyskusję. Otóż nie prowadzi. Czasami wyśmiewa, bo wymysły Fereby'ego aż się o to proszą. Ale to wszystko, na co Fereby zasługuje.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: jogi balboa »

Apropos Bismarcka, w bitwie na drodze Duńskiej otrzymał on 2 trafienia. Wybuch pierwszego w pobliżu grodzi pancernej, spowodował jej rozszczelnienie, nie powstały żadne odłamki od pancerza które spowodowałyby jakiekolwiek dodatkowe zniszczenia za nią. Wybuch drugiego w rejon nie opancerzonego dziobu spowodował wyrwanie ponad jednometrowej dziury w kadłubie.
Kolejny przypadek dowodzący, że uogólnienie jakoby „wybuch miał rozrywać pancerze w ich najsłabszym miejscu i w ten sposób generować odłamki, co powoduje większe zniszczenia niż w przypadku braku opancerzenia” jest całkowicie nieprawdziwe.
Fereby
Posty: 358
Rejestracja: 2005-06-27, 13:28

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Fereby »

Peperon pisze:Odnoszę wrażenie, że dla Ciebie możliwość otwarcia ognia równa się pełnej gotowości bojowej. Ale nie o to tu chodzi. Możliwość podjęcia akcji wcale nie oznacza pełnych salw burtowych, czy wykonywania skomplikowanych manewrów. Tym bardziej niepotrzebne jest cudowne rozmnożenie (rozdwojenie) oficerów na "Frisco". Gdyby zaszła taka konieczność to, oprócz wyłączonej z akcji "Atlanty", krążowniki mogły spokojnie podjąć próbę pokrzyżowania planów japońskiego dowódcy, gdyby zechciał podjąć próbę ostrzelania lotniska.
Więc kto zajmowałby się kierowaniem drużynami przeciwawaryjnymi, a kto kierowaniem ogniem?
Natomiast kwestia "przyjęcia na klatę" pocisków przeznaczonych dla lotniska rozbija się o jeden mały szczegół. Amerykanie o tym rozkazie Abe, dowiedzieli się dopiero po wojnie. Wobec tego temat nie był "lotny propagandowo".
A dlaczego rozkazy Abe miałyby ich w ogóle obchodzić? Bitwę trzeba było przedstawić jako zwycięstwo również po wojnie. Nie wiemy, jakimi dokładnie informacjami wywiadowczymi dysponowali Amerykanie przed bitwą, natomiast zastosowanie ciężkich pocisków burzących stwierdzono (bądź też "stwierdzono") w trakcie analizy uszkodzeń krążowników po bitwie.
"Amatsukaze" nie stracił zdolności bojowej i to pomimo poniesionych strat w załodze. Większość japońskich niszczycieli była w podobnej sytuacji. Kmdr Hara posiadał dar refleksji i to widać w jego wspomnieniach. Ale nie widać, aby pod Guadalcanalem wpływał on na decyzje podejmowane przez "Dowódcę japońskiego niszczyciela".
Wprost przeciwnie - tych zabitych ogniem Heleny wspomina regularnie.
Zresztą amerykańskie niszczyciele (poza wyeliminowanymi) miały podobną zdolność bojową. Straty w załogach i choćby ograniczoną, ale zdolność bojową.
Oraz tragicznie niskie morale.
Co do celów strategicznych, to bardziej bym się skłaniał ku określeniu "wyrównanie linii frontu". Japońskie pozycje w rejonie Guadalcanal - Tulagi "wbijały się klinem" w pozycje aliantów i stwarzały zagrożenie dla alianckich linii komunikacyjnych. Wobec tego pomijając chęć odniesienia sukcesów na froncie lądowym, konieczność wyparcia Japończyków była faktem rzeczywistym, a nie propagandowym.
Nie "propagandowym" - politycznym! Cel był głównie polityczny, więć naprędce dorobiono doń bardzo wątłe przesłanki strategicznie. Wskazuje na to choćby jedna rzecz - wyjęcie całego regionu spod kontroli strategicznej MacArthura, potencjalnie najgroźniejszego rywala urzędującego prezydenta w wyborach 1944 r.

Celem strategicznym operacji na Wyspach Salomona było związanie walką wojsk japońskich oraz osłona skrzydła operacji Australijsko-Amerykańskich na Nowej Gwinei.
Porównajmy teraz straty obu stron. Podczas nocnych bitew pomiędzy 13, a 15 listopada Japończycy utracili 2 krążowniki liniowe i 3 niszczyciele plus krążownik ciężki ("Kinugasa"). Amerykanie natomiast 2 krążowniki przeciwlotnicze i 6 niszczycieli. Amerykanie musieli posłać do remontu 2 ciężkie krążowniki i pancernik, niszczycieli nie liczę. Japończycy również odesłali kilka jednostek do naprawy. Więc kto tak naprawdę poniósł większe straty ?
I właśnie o to chodzi - Japończycy ponieśli mniej dotkliwe straty, natomiast mieli znacznie większe problemy z naprawą uszkodzeń, ponieważ nie dysponowali po drodze do Japonii czymś porównywalnym z Pearl Harbor. W rezultacie więc ich lotniskowce nie miały możliwości wykorzystać osłabienia obrony przeciwlotniczej i poważnych uszkodzeń lotniskowców Floty Pacyfiku. Z kolei lotniskowce Floty Pacyfiku nie były w stanie prowadzić działań ofensywnych, więc efektem był obustronny pat.
I jeszcze jedno. Mieszasz drogi Fereby jak Cyganka w tobołku. Dla Amerykanów wielkie straty wręcz tragedia. Dla Japończyków - straty bez znaczenia. Tylko drogi Panie, pancerniki typu "Yamato" weszły do służby na długo przed listopadem 1942 roku.
Niezbyt długo przed listopadem 1942. Jakby nie rozumiem o co ci chodzi - skoro już weszły do służby, to mogły bez problemu zastąpić w zadaniach osłonowych zespołów lotniskowców oba utracone krążowniki liniowe typu Kongo.
Amerykanie również budowali "wyspecjalizowane jednostki" eskortowe i to liczniejsze niż Japończycy. Również gama jednostek eskortowych, które były budowane przez Amerykanów, była szersza.
Problem w tym, że Doenitz miał w 1942:
a:) w pełni sprawne torpedy i zapalniki,
b:) taktykę grupowego zastosowania okrętów podwodnych,
c:) wiedział, gdzie okręty rozmieszczać (choć niestety czasem się mu do tego mieszał się Hitler).

Natomiast podwodniacy US Navy w 1942 mieli:
a:) kompletnie niesprawny zapalnik magnetyczny,
b:) niezbyt sprawny zapalnik uderzeniowy,
c:) bardzo wadliwą torpedę Mark XIV,
d:) działali samodzielnie,
e:) nagminnie rozmieszczano ich w sąsiedztwie baz, zamiast na uczęszczanych szlakach żeglugowych,

W rezultacie więc, niedostatek jednostek eskortowych w 1942 i sporą część 1943 roku, Japończykom niespecjalnie doskwierał. Amerykanom przeciwnie - Doenitz zafundował im w pierwszych miesiącach 1943 roku taką demolkę, że Roosevelt w końcu dał się przekonać, że utworzenia drugiego frontu w Europie należy przenieść na 1944 rok.
Wydajność stoczni Amerykańskich była natomiast taka, że po dwóch latach US Navy mogła wybierać czas i miejsce uderzenia. Japońska Połączona Flota, nie mogła natomiast się obronić. Oto wynik krótkoterminowej korzyści.
Nie - to wyłącznie propaganda. Te rzeczy nie miały kompletnie związku z wynikiem I i II bitwy koło Guadalcanalu. A wprost przeciwnie - gdyby Amerykanie na Guadalcanalu jednak przegrali, to być może wreszcie ktoś wysłuchałby ciągłych skarg podwodniaków na niesprawne torpedy i złą taktykę.

Skoro amerykańskie stocznie miały taką wydajność, to dwa krążowniki mniej, czy więcej nie robiły im specjalnej różnicy.
I jeszcze o siłach morskich podczas "Operacji Torch". Na jakiej podstawie uważasz, że były nie wystarczające ? Czyżby desanty były wrzucone do morza ? A może Kriegsmarine je zniszczyła ?
Na podstawie tego, że podwodniacy Doenitza puścili na dno tankowce, co natychmiastowo wstrzymało działania ofensywne.

Fereby
Ostatnio zmieniony 2011-03-04, 20:47 przez Fereby, łącznie zmieniany 1 raz.
Fereby
Posty: 358
Rejestracja: 2005-06-27, 13:28

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Fereby »

Halsey pisze:Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu Fereby'emu wydaje się, że Halsey prowadzi z nim jeszcze dyskusję. Otóż nie prowadzi. Czasami wyśmiewa, bo wymysły Fereby'ego aż się o to proszą. Ale to wszystko, na co Fereby zasługuje.


Jak rozumiem Frank stał się niewygodny?

Fereby
Awatar użytkownika
ALF
Posty: 1015
Rejestracja: 2006-12-29, 17:22
Lokalizacja: Karkonosze
Kontakt:

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: ALF »

Fereby pisze:to mogły bez problemu zastąpić w zadaniach osłonowych zespołów lotniskowców oba utracone krążowniki liniowe typu Kongo.
Hmmm, nie znam danych, ale na oko widzę problem - paliwo i zasięg.
Tak z ciekawości...jaka była różnica w zużyciu paliwa w czasie jednego rejsu dla Kongo i Yamato?
Pozdrawiam
Jacek Pawłowski
IKOW 1885-1945
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4911
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Maciej3 »

ALF pisze: Tak z ciekawości...jaka była różnica w zużyciu paliwa w czasie jednego rejsu dla Kongo i Yamato?
Tak mniej więcej dwa razy. Co jednoznacznie dowodzi bzdurności tezy o nieużywaniu Yamato z powodu jego paliwożerności - jakoś zespołom z dwoma kongodsami to paliwo nie przeszkadzało.
Ale problem leżał gdzie indziej. Yamaciaki były budowane do drugiej Cuszimy. Bez nich wygrana Japonii była praktycznie niemożliwa ( mniejsza czy była możliwa z nimi ). Kongosy w czasie tej Cuszimy miały i tak niemal samobójczą misję przebijania się przez pierścień obrony US battleline. Bez nich można się było obejść. W takim układzie można było ryzykować utratę ich w jakiś bojach. Yamaciaki musiały być zachowane do samego końca i to nawet nie uszkodzone ( dopiero by było słabo jakby przerżnęli tą Cuszimę przez brak jednego yamaciaka, bo właśnie stał w doku i naprawiał dziurę po torpedzie... )
Także nie bardzo mogły zająć miejsce kongosów - ze względów bardziej "politycznych" niż czysto technicznych, ale jednak.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4911
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Parshall a Guadalcanal 15/11

Post autor: Maciej3 »

jogi balboa pisze:Apropos Bismarcka, w bitwie na drodze Duńskiej otrzymał on 2 trafienia. Wybuch pierwszego w pobliżu grodzi pancernej, spowodował jej rozszczelnienie, nie powstały żadne odłamki od pancerza które spowodowałyby jakiekolwiek dodatkowe zniszczenia za nią. Wybuch drugiego w rejon nie opancerzonego dziobu spowodował wyrwanie ponad jednometrowej dziury w kadłubie.
Kolejny przypadek dowodzący, że uogólnienie jakoby „wybuch miał rozrywać pancerze w ich najsłabszym miejscu i w ten sposób generować odłamki, co powoduje większe zniszczenia niż w przypadku braku opancerzenia” jest całkowicie nieprawdziwe.
Dokładnie to samo pisałem Mu przy jakiejś innej okazji. Do tego przy okazji dziabnięcia Bismarcka torpedą.
Odpowiedź byłą mniej więcej taka, że ta 320 mm utwardzana powierzchniowo stal Kruppa wsparta od tyłu dość solidnie, bo ma przyjmować na klatę naddźwiękowe pociski prawie jednotonowe, to działa jak gródź elastyczna.
W takim układzie zadałem pytanie, jak ma wyglądać gródź sztywna, skoro to jest elastyczna, ale odpowiedzi nie otrzymałem.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
ODPOWIEDZ