- Skoro to balans koszt/efekt, to lepiej nie budować i nie utrzymywać niczego... Okręty do niczego nie przydatne jedzą koszta, które można przeznaczyć na zwiększenie np. infrastruktury obrony wybrzeża (armaty, silosy, systemy wczesnego ostrzegania itd.) tudzież lotnictwa morskiego lub - skoro okręty - to trałowców / niszczycieli min.Marmik pisze: Odpowiedź jest prosta. Synergia, zbalansowanie i ocena kosztów. Jest to tak oczywiste, że nie wiem co można tu dodać.
- Super, a kiedy ten kierunek zagrożenia się zmienił i co miało nagle stanowić owo zagrożenie, z czym miały poradzić sobie zależne od warunków meteo i zewnętrznych systemów kierowania ogniem/wczesnego ostrzegania, kutry torpedowe tudzież rakietowe ze starymi P-15 na pokładzie?Marmik pisze: Z uwagi na kierunek zagrożenia okręty te nie były priorytetem, więc ich budowę odkładano ze względów finansowych. Przeorientowanie kierunku zagrożenia prowadziło do tego, że nasza PMW w ogóle nie miała znaczenia ani strategicznego, ani operacyjnego. Wydawało mi się to tak jasne, że dziwi mnie doszukiwanie się w kutrach torpedowych płaszczyzny strategicznej.
- Ma o tyle, że deklasuje te jednostki w 60-70% przypadków ew. wykorzystania bojowego, z resztą i tak budzącego duże wątpliwości w kwestii skuteczności.Marmik pisze:Nie wątpię w Twoje doświadczenie w pływaniu i nie będę się licytował, ale co to ma do rzeczy w niniejszym wątku?
P.S. Zapomniałem odpowiedzieć w kwestii samolotów na pancernikach - do pewnego momentu faktycznie ich główną rolą było kierowanie ogniem/rozpoznanie. Podczas II wś. było to już tylko rozpoznanie/ZOP, a kierowanie ogniem ograniczyło się do celów osłoniętych - na lądzie.