Jean Bart & Massachusetts

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Faktycznie te niemiaszki jak na I wojnę nie były złe. Ale żeby były fajowe również w II, to trzeba by im jakoś podwyższyć burty i generalnie poprawić dzielnośc morską. Czyli co bomble? Pewnie się da, ale spadnie prędkość. Nowa siłownia dla wyrównania - to konieczność. Ale działa 305 to jak na II wojnę nieco przymało :(
Oj nie wygląda to dobrze. Jak bym już miał remontować starucha to wolałbym Tigera. ( pomijam traktat londyński ). Ten miał chociaż większe działa i wyższą wolną burtę. Pancerz owszem słabszy, ale pancerz to był i tak do wymiany jak na Renownach.
Ale, ja tam uważam, że w sumie to te staruchy wszystkie na żyletki zamiast jakiś przebudów na model włoski.
Ale o tym już było
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Iron Duke pisze:
jogi balboa pisze: Swoją drogą czy była jakakolwiek szansa na to że po przegranej Wielkiej Wojnie Niemcy byłyby w stanie zachować chociaż część swoich najnowocześniejszych okrętów? Podobno na marginalizowanie pozycji Niemiec najbardziej nalegała Francja, czy ktokolwiek mógł ich „przegadać”? No i jak potoczyłaby się ich dalsza historia bez „Wersalu”, czy Niemcy sami by ich nie złomowali z braku środków na utrzymanie i antywojenne nastroje społeczeństwa?
Nie wdaję się w politykę tylko w ich możliwości taktyczno-techniczne.
8)
A co jeśli możliwości taktyczno-techniczne zależą od możliwości polityczno-gospodarczych? :)
Jak by dostał analogicznie jak Price pod Kuantanem to już po pierwszej torpedzie stop bez mocy
Ale to nie jest wada Richelieu tylko wada okrętów jako taka, w końcu Prince of Wales również po tym trafieniu w rejon wałów poruszał się z prędkością którą z taktycznego punktu widzenia możemy sobie spokojnie pominąć.
- Zbyt lekka i "ostra" konstrukcja dziobu ( z tą lekkością to nie aż tak źle jak na Dunkierkach, ale jednak zbyt miękko jak na Morze Północne - na Morzu Śródziemnym to w sumie OK ). W efekcie tej "ostrości" okręt brał dużo wody dziobem. Owszem Angielki KGV też i to lepiej, ale brytole chociaż mogli strzelać z wieży A w kierunku dziobu przy podniesieniu 0. Francuzy nie.
Tylko po co komu strzelać z ciężkiej przy 0 kącie podniesienia i jeszcze przez dziób, pomijam tutaj już wpływ gazów i ciśnienia na pokład.
- Bardzo utrudniony dostęp do konserwacji pomieszczeń wypełnionych tym szuwaksem co to miał nie chłonąć wody. W efekcie korozja w tych pomieszczeniach była silna, bo niby jak to konserwować?
A jak konserwować „odwrotną” stronę pancerza o zewnętrzną płyt poszycia pomiędzy pancerzem a poszyciem?
- Ten szuwaks co prawda wypierał wodę przy ewentualnym uszkodzeniu, ale niezmiennie utrudniał naprawę uszkodzeń i był zresztą przyczyną kilku ( jak nie lepiej ) pożarów podczas tych napraw. Jakoś lubił się zapalać od ognia palników. Akcji w sumie było niewiele, ale jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że od pocisków też mógł się zapalić i nie zawsze woda zaburtowa mogła temu zaradzić.
Myślę że temp. wytwarzana przez palnik jest jednak „nieco” wyższa w porównaniu z temp. jaka mamy do czynienia przy okazji uderzenia pocisku.
- Poprowadzenie przewodów wzdłuż grodzi torpedowej, w efekcie trafienie torpedą nawet jak nie powodowało zalania bezpośrednio witaliów to mogło ( i tak się zdarzało o ile mnie pamięć nie myli ) przeciąć arterie komunikacyjne oraz zasilające.
Znaczy że „wisiały” na grodzi?
Wspomniane już ustawienie artylerii w dwóch wieżach z martwym sektorem na rufie.
I dlatego właśnie to pancernik z układem 4-wieżowym jest the best :P
Czy to akurat nie w tym pojedynku JB czasowo stracił całość swojej artylerii głównej
Nie straciłby całości gdyby posiadał całość tej artylerii. :-D
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Ale to nie jest wada Richelieu tylko wada okrętów jako taka, w końcu Prince of Wales również po tym trafieniu w rejon wałów poruszał się z prędkością którą z taktycznego punktu widzenia możemy sobie spokojnie pominąć
No niby tak. Widać nie wyraziłem się dokładnie. Prince po tym trafieniu miał jeszcze pół siłowni ( dwa wały ) i różni piszą różnie o szybkości jaką mógł osiągać, ale z całą pewnością zmniejszyli moc na wały po po unieruchomieniu sterów nie miało sensu kręcić się w kółko z większą prędkością. Bismarck po stracie kontroli nad sterami też mógł szybciej się kręcić tylko po co?
Ale Prince ( czy Bismarck ) po tych ciosach miały jeszcze moc żeby choć strzelać i prowadzić akcję ratunkową ( to że w konsekwencji niewiele dała to fakt ). O Ryśka koniec. Bo jakoś te diesle pomiędzy wieżami to trochę mało :(
Tylko po co komu strzelać z ciężkiej przy 0 kącie podniesienia i jeszcze przez dziób
Szczerze mówiąc to sam się zastanawiam. Niektórzy upatrywali tego wymagania w możliwości starć koło Włoch ( koło Malty ). Włosi mieli dużo drobnicy i starcie nocne było prawdopodobne, więc niby do strzelania do tej drobnicy. Tylko w takim układzie dlaczego do tych dział nie zrobili kartaczy to nie wiem, bo 14" pociski przeciwpancerne na kuter torpedowy to jakoś mało skuteczne. Jak trafi to rozniesie, ale jeszcze trzeba trafić.
Generalnie upatrywałbym tej właściwości tylko przy walkach nocnych. Ale chyba sami angole nie byli do końca przekonani że to był dobry pomysł, bo Vanguardowi poluzowali.
A jak konserwować „odwrotną” stronę pancerza o zewnętrzną płyt poszycia pomiędzy pancerzem a poszyciem?
Wcale. Ale ( jak dla mnie, jak gadam głupoty to niech mnie jakiś okrętowiec poprawi ), taki pancerz leżący na podkładce z drzewa itd. to leży sobie na burcie dosyć grubej ( i sam pancerz też gruby jest ), więc zanim korozja zrobi mu coś poważnego to i tak nosiciel idzie na złom ( albo do poważnego remontu ). A takie pomieszczenia wewnątrz kadłuba to są poszatkowane dużo cieńszymi grodziami, gdzie nawet stosunkowo mała nadżerka w przypadku zalania danego pomieszczenia wodą da w konsekwencji przeciek. Jak po drugiej stronie jest ten szuwaks co to wody nie chłonie to OK, ale jak przeciek się zrobi do pomieszczenia gdzie tego szuwaksu nie ma to problem. No i oczywisty kłopot przy naprawie uszkodzeń. Dumas twierdził ( sam zresztą nie był pewien ), że po remoncie w USA część przestrzeni pierwotnie wypełnionych szuwaksem, wypełniono zwykłym korkiem. Ale to możemy przypisać brakowi tego szuwaksu za oceanem.
Myślę że temp. wytwarzana przez palnik jest jednak „nieco” wyższa w porównaniu z temp. jaka mamy do czynienia przy okazji uderzenia pocisku.
Być może. Jakoś wątpię, ale artylerzyści może wyprowadzą mnie z błędu. Na pewno temperatura "punktowa" podczas przebijania pancerza wcale mniejsza nie będzie ( ten punkt - to punkt czasowy - na niektórych zdjęciach widać że pancerz się miejscami topił ). W każdym razie na pewno wysoka temperatura od pocisku działa krócej. Czy wystarczająco krótko żeby wywołać pożar? Brak danych. To tylko moje przypuszczenia. Wydaje mi się że tak. Może Teller coś więcej wie, w końcu Rysiek to jego "konik"
Znaczy że „wisiały” na grodzi?
Oczywiście że nie. Były po prostu o jedno pomieszczenie bliżej burty niż taka siłownia. A jak wykazało doświadczenie ryśka po zalaniu tych pomieszczeń z przewodami, nijak nie chciały te przewody funkcjonować. Pewnie w latach 30-tych nie mieli ( albo nie zrobili ) takiej izolacji, żeby kabelek zalany wodą działał jak w stanie suchym. Albo wstrząs wybuchu zrywał tą izolację? Nie znam bezpośredniej przyczyny, tylko efekt.
Nie straciłby całości gdyby posiadał całość tej artylerii.
Tu pełna zgoda. Ale straciłby pół, a to dużo. Ale z tą pełną stratą to nie ja :)
I dlatego właśnie to pancernik z układem 4-wieżowym jest the best :P

Angole też tak uważali. Już podczas projektowania Królika i Księciunia ( a nawet wcześniej przy G3 ) twardo obstawiali że 4 dwudziałowe wieże to jest konfiguracja de best z punktu widzenia prowadzenia ognia ( powodów wiele ). Niestety jest to też konfiguracja bardzo ciężka. Przy pancerniku traktatowym nie wchodziła w grę ( albo trzeba było coś odpuścić z innych walorów żeby zmieścić wieże, albo łamać traktat ).
Niemcy nie mieli tego problemu
Speedy
Posty: 570
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Post autor: Speedy »

Hej
Maciej3 pisze:
Myślę że temp. wytwarzana przez palnik jest jednak „nieco” wyższa w porównaniu z temp. jaka mamy do czynienia przy okazji uderzenia pocisku.
Być może. Jakoś wątpię, ale artylerzyści może wyprowadzą mnie z błędu. Na pewno temperatura "punktowa" podczas przebijania pancerza wcale mniejsza nie będzie ( ten punkt - to punkt czasowy - na niektórych zdjęciach widać że pancerz się miejscami topił ).
Raczej nie - sądzę że płynął od wysokiego ciśnienia, nie od temperatury. Jak słusznie dalej napisałeś, ona działa bardzo krótko, a procesy wymiany ciepła raczejj do szybkich nie należą (o czym wie każdy kto np. gasił płomień świec w palcach).
Maciej3 pisze: W każdym razie na pewno wysoka temperatura od pocisku działa krócej. Czy wystarczająco krótko żeby wywołać pożar? Brak danych. To tylko moje przypuszczenia.
Palniki gazowe (tlen+acetylen) dają temperaturę 2700 st.C, elektryczne około 3000 lub więcej. Lanca termiczna do cięcia metali jakieś >4000. Palnik plazmowy więcej (nawet i 30000) ale to jest zdaje się wynalazek lat 50. czy 60.
Tak czy siak, procesy spawania i cięcia zajmują co najmniej kilka minut (ale raczej pewnie dłużej).
Gazowe produkty detonacji chemicznych m.w. mają temperaturę rzędu nawet do 5000 st.C. Tyle że ona się utrzymuje pojedyncze milisekundy, gazy te mają ogromne ciśnienie a więc momentalnie rozprężają się a co za tym idzie stygną. Działanie zapalające ich jest powiedzmy sobie umiarkowane - w produktach w zasadzie brak stałych cząstek (trochę węgla), które mogłyby stać się ogniskami zapłonu, a same gazy jak mówię stygną bardzo szybko i mogą nie zdążyć podpalić cokolwiek. Dlatego często wzbogaca się m.w. w proszek aluminiowy - spalając się w powietrzu daje on mnóstwo ciepła a przede wszystki rozżarzone stałe cząstki tlenku i nieprzereagowanego metalu, od których coś już się może zapalić z dużo większym prawdopodobieństwem. Przy okazji to ciepło "napędza" też trochę podmuch, dogrzewając powietrze.
Pozdro
Speedy
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Czyli - zakładając, że mamy pociski nie rasowano - podpalające - to pożary od trafień pociskami ( takie poważniejsze ) powstają wtedy gdy w pobliżu jest coś naprawdę łatwopalnego - jak choćby ładunki miotające?
Seba
Posty: 184
Rejestracja: 2008-04-16, 12:13
Lokalizacja: Radom

Post autor: Seba »

Problem w tym że Richelieu poważne próby morskie przeszedł dopiero po modernizacji w Nowym Yorku, więc na usunięcie "chorób wieku dziecięcego" trzeba było długo poczekać.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

To prawda. Ale brak pomp to błąd w projekcie. Szuwaks w pomieszczeniach założenie ( tu coś za coś ). Prowadzenie przewodów znów projekt ( albo wykonanie). Kształt dziobu projekt itd. Zauważ ze nie liczę uszkodzonych dział podczas pierwszego strzelania bo to faktycznie wiek dziecięcy i braki w zaopatrzeniu.

EDIT:

Ale po chwili jednak przypomniała mi się jedna konstrukcyjna wada artyleryjska ( poza tym co już pisałem ). Działa 380mm w półwieżach były ustawione bardzo blisko siebie ( coś jak u Włochów ), co dawało duży rozrzut. Dopiero bodaj w 1948 zamontowano "opóźniacze" na działa, co poprawiło ( lub jak kto woli rozwiązało ) ten problem.
Pytanie czy coś takiego zamontowali by wcześniej, gdyby nie zajścia roku 1940, pozostanie bez odpowiedzi. Gdybać możemy dłuuuugo
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Przy pancerniku traktatowym nie wchodziła w grę ( albo trzeba było coś odpuścić z innych walorów żeby zmieścić wieże, albo łamać traktat ).
Niemcy nie mieli tego problemu
Mieli, ale rozwiązali go inaczej. :)
Wcale. Ale ( jak dla mnie, jak gadam głupoty to niech mnie jakiś okrętowiec poprawi ), taki pancerz leżący na podkładce z drzewa itd. to leży sobie na burcie dosyć grubej ( i sam pancerz też gruby jest ), więc zanim korozja zrobi mu coś poważnego to i tak nosiciel idzie na złom ( albo do poważnego remontu ).
Średnio poszycie to miało od 9 do 15 w porywach do 25mm grubości, a zwarzywszy że miało ono za zadanie również przenoszenie obciążeń eksploatacyjnych uważam że korozja zmniejszająca grubość a przez to i wytrzymałość jest dosyć poważnym problemem.
Szczerze mówiąc to sam się zastanawiam. Niektórzy upatrywali tego wymagania w możliwości starć koło Włoch ( koło Malty ). Włosi mieli dużo drobnicy i starcie nocne było prawdopodobne, więc niby do strzelania do tej drobnicy. Tylko w takim układzie dlaczego do tych dział nie zrobili kartaczy to nie wiem, bo 14" pociski przeciwpancerne na kuter torpedowy to jakoś mało skuteczne. Jak trafi to rozniesie, ale jeszcze trzeba trafić.
Generalnie upatrywałbym tej właściwości tylko przy walkach nocnych. Ale chyba sami angole nie byli do końca przekonani że to był dobry pomysł, bo Vanguardowi poluzowali.
W przypadku V z pewnością nie musieli już przejmować się limitami wyporności a taki dziób musiał sporo więcej ważyć w porównaniu z KGV.
Natomiast sama koncepcja jest bez sensu. Zanim obsługa 14” przygotowałaby się do oddania strzału a SKO wybrał cel, przeliczył i przesłał dane, można by wykonać zwrot i „palnąć pełną burtą”. Ponadto od strzelania do drobnicy była średnia lub uniwersalna artyleria, bądź też działa eskorty bez której brytyjskie pancerniki i tak raczej się nie poruszały. W przypadku większego celu nie jestem do końca przekonany czy gra byłaby warta świeczki, jakie było prawdopodobieństwo że cokolwiek wielkości od lekkiego krążownika, czy nawet niszczyciela, zdoła się zbliżyć na odległość strzału przy 0 kacie podniesienia, czyli pewnie na około 1000-1500 metrów?
Ale Prince ( czy Bismarck ) po tych ciosach miały jeszcze moc żeby choć strzelać
A jednak PoW po trafieniach pogrążył się w ciemnościach, cała bateria rufowa padła z powodu braku zasilania podobnie jak system łączności telefonicznej, co więcej duże obciążenie (ocalałych generatorów) spowodowało również spadki napięcia i problemy w części dziobowej pancernika – o ile mnie pamięć nie myli.
Awatar użytkownika
esem
Posty: 351
Rejestracja: 2007-05-19, 19:10
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: esem »

Do obliczeń inżynierskich przyjmuje się, że korozja nie zabezpieczonej stali to 0,1mm rocznie. Rdza puchnie (ma objętość) x 10, czyli 0,1mm = 1mm rdzy rocznie.
Problem rdzewienia więc bym się za bardzo nie przejmował (dla OL) - nawet w warunkach morskich (zasolenia) :o
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Mieli, ale rozwiązali go inaczej.
Tak, przekraczając wszystko. Ale poprawcie mnie jeśli się mylę, ale Niemcy nie podpisywali ani waszyngtońskiego ani londyńskiego. Pozostaje pytanie czy w traktacie z Anglią ( tym słynnym o 35% Royal Navy ) był zapis o ograniczeniach jakościowych? Jeśli tak, to widać, że olali to ciepłym moczem.
Ale zawsze pozostaje pytanie czy jak by Bismarckowi umieścić działa w konfiguracji 3x3 i zaoszczędzić na tym tak z tysiąc ton to czy nie lepiej byłoby dodać tego czy owego. Dywagować można dłuuugo i pozostać przy swoim.
Natomiast sama koncepcja jest bez sensu.
I tu ciężko się nie zgodzić. Owszem można znajdować wiele wydumanych uzasadnień, ale właśnie będą one sztuczne i wydumane. Sami angole zresztą to przyznali i jak jeszcze myśleli "poważnie" o kontynuacji Liona to postulowali poluzowanie tego warunku i podniesienie dziobu, żeby nie rył wody "jak świnia".

Co do opisu co się działo na ksiąciuniu to słuszny. Co prawda ekipom potem udało się przywrócić część prądu, ale zanim skończyli działania to dostali kolejne 4 cygara i było po sprawie.
Jakoś tak widzi mi się, że PoW był mniej więcej w kondycji Vittorio Venetto pod Matapanem - po tych pierwszych ciosach. Sama maszynka podobno nie była uszkodzona, tylko dcięty miała dopływ prądu. Ale włosi mieli czas na naprawę uszkodzeń, anglikom zbrakło. A przy zalanych całych siłowniach to można nawet się specjalnie nie starać o przywrócenie mocy tylko szybciutko opuszczać łodzie ratunkowe ;)
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Tak, przekraczając wszystko. Ale poprawcie mnie jeśli się mylę, ale Niemcy nie podpisywali ani waszyngtońskiego ani londyńskiego. Pozostaje pytanie czy w traktacie z Anglią ( tym słynnym o 35% Royal Navy ) był zapis o ograniczeniach jakościowych? Jeśli tak, to widać, że olali to ciepłym moczem.
Był taki zapis.
Ale zawsze pozostaje pytanie czy jak by Bismarckowi umieścić działa w konfiguracji 3x3 i zaoszczędzić na tym tak z tysiąc ton to czy nie lepiej byłoby dodać tego czy owego. Dywagować można dłuuugo i pozostać przy swoim.
Z tego co czytałem, przypominam sobie wzmiankę o sporych opóźnieniach które wynikłyby z takiego rozwiązania, ale zwarzywszy że kolejne projekty pancerników powielały to rozwiązanie, wnioskuję że raczej preferowano układ 4x2 jako niewątpliwie bardziej niezawodny.
Czy możliwe były oszczędności? Możliwe, ale nie jestem do końca przekonany czy zysk byłby uzasadniony, Ile można by w ten sposób dodać opancerzenia? 10mm dodatkowo na pokładzie raczej niewiele zmieniało, w Breście brytyjskie bomby patroszyły kombinację 50+105mm skosu na Gneisenau bez większych trudności (biorąc pod uwagę że ów 105mm skos był skosem i uwzględniają jakiś tam ekwiwalent śmiem twierdzić że wątpliwy byłby zysk nawet dodatkowych 30mm). Poza tym warto zauważyć że na niemieckich pancernikach typu Bismarck pod pancerzem znajdowała się pewna ilość dosyć dziwnych pomieszczeń. Na przykład pod magazynami amunicyjnymi ciężkiej, poza takimi pomieszczeniami jak „pompy”, znajdowały się magazyny żywności, szatnie, chłodnia (chociaż z tej prawdopodobnie mogły korzystać również magazyny amunicji i propelersów – zastanawia jednaj brak takiego pomieszczenia na rufie) i temu podobne, podczas gdy na innych okrętach zwykle znajdowały się w tym rejonie kadłuba wyłącznie pomieszczenia związane z artylerią.
Ponadto pewną wskazówkę dotyczącą oszczędności może dawać projekt pancerników Scharnhorst i Gneisenau, posiadających układ 3x3 oraz cytadeli pancernej rozciągniętej na podobnej długości jak w przypadku ich następców. Niemcy posiadali bardzo rozbudowane zespoły przeliczników i pomieszczeń kontrolnych artylerii, agregatów i urządzeń pomocniczych. Być może chodziło o zwiększenie niezawodności i precyzji, a być może po prostu budowali takie „pudła” które trudno było pomieścić w kadłubie. Sporo miejsca zajmowały magazyny amunicji dla artylerii średniej i plot.
Taka mieli filozofię budowy okrętów, czy była lepsza czy gorsza... o tu można dyskutować.

A tak nawiasem mówiąc:
I tu ciężko się nie zgodzić.
Co do opisu ... to słuszny.
Tu pełna zgoda.
Do dupy taka dyskusja. Wszyscy się ze wszystkimi zgadzają i lubią... gdzie się podziały te stare klimaty FOW. Czy na tym forum nie ma już młodych i gniewnych... same stare pierdoły?
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

same stare pierdoły?
Stare pierdoły, ja ci dam starą!! Dopiero co przekroczyłem wiek Chrystusowy, więc uważaj, kondycja może już nie ta co w wieku dwudziestu paru ( oj czuję to czasami :( ) ale jeszcze mogę!!! :o :P

A co do oszczędności. Ciężko mi określić ile by zyskali Niemcy w latach 30tych, ale jak sobie spojrzę na projektowanie G3
Pierwsze jeszcze nieoficjalne przymiarki. Projekty LII i LIII. Pancerz ten sam, prędkość ta sama itd ip. LII układ 4x2 LIII układ 3x3. LII cięższy o dobre 1650 ton. A przepraszam, ten 3x3 nie dość że mniejszy to jeszcze o 1 węzeł szybszy! ( mniejsza co to znaczy w boju, chodzi o projekt )
Tu tabela ( z mojego internetowego artykułu )
Obrazek
A tu wygląd jednostek ( sorry za jakość fotki )
Obrazek

Przy krążownikach liniowych K2 i K3 ( analogiczne różnice poniżej fotka ) to była już różnica rzędu bodaj 2 czy 3 tys ton ( nie pamiętam, nie chce mi się zaglądać ).
Obrazek

W pancernikach które ostatecznie przybrały formę N3 jeszcze przez jakiś czas walczyli, bo walka szła o jakieś 1-1,5 tys ton. Przy krążownikach liniowych odpuścili szybko bo te 3 tys to za dużo. A jednocześnie zawsze 3x3 to niby jedno działo więcej ( choć często się to traci z powodu niezawodności, mniejszej szybkostrzelności i sam wiesz czego jeszcze, nie muszę tłumaczyć ).


W okolicach II wojny siłownie były trochę bardziej upakowane, więc przyrost wielkości wraz z przyrostem niezbędnej mocy nie taki duży. Ale jakby tak dobrze się przysiąść i przeflancować całe wnętrze Bismarcka to jak już pisałem pewnie z 1,5 tys ton by się oszczędziło. Powiedzmy że na pokłady to faktycznie niewielkie pogrubienie. Ale burty mógłby mieć pewnie z 350 jak Scharnchorst. Ale ze skosami z Bismarcka. A to już coś!

A co do obaw o niezawodność wielolufowych wież, to przynajmniej obawy anglików okazały się słuszne. Wszystkie wieże KGV były projektowane według tych samych założeń i generalnie rozwiązania były bardzo podobne. A z dwulufową problemów nie miał nawet świeżutki księciuniu z Bismarckiem ( ja przynajmniej nie słyszałem ) a czterolufówki były strasznie narowiste.

EDIT:
A przepraszam, jednak sprawdziłem. Różnica w wielkości między okrętem 4x2 i 3x3 wynosiła jakieś 1 - 1.4 tys ton niezależnie czy chodziło o krążownik liniowy ( czytaj szybki pancernik ) czy pancernik. Tyle że krążownik sam z siebie był tak duży, że o dodatkowym tysiącu nikt nie chciał słyszeć, a przy pancerniku rozważali. Mniejsza że ostatecznie wyszły im niemal takiej samej wielkości ( mówię o wyporności nie gabarytach )
A tak swoją droga to mnie zastanawia czemu im okręt z 4 wieżami wychodził tej samej długości co z trzema? Tyle że mniej pękaty?
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Ja tylko wskazałem co zajmowało miejsce na Bismarcku w porównaniu z pancernikami Brytyjskimi czy Amerykańskimi i twierdzę że Niemcy tak czy siak nie zbudowaliby pancernika „upakowanego” tak jak tamte. Pewnie udałoby się oszczędzić to 1000-1500 ton, tylko co z tego? Wyporność tego projektu i tak była grubo przekroczona i nie ma jak dla mnie znaczenia czy jest to 6500ton czy 5000 ponieważ obydwie wartości były niedopuszczalne z punktu widzenia ustaleń traktatowych – nie wspominając już o tym że okręt w układzie 3x3 znacznie straciłby na urodzie. Chcę zwrócić również że oszczędność rzędu 1000-1500 ton dotyczy 2 ustawień artylerii przy nie zmienionym opancerzeniu, więc przyrost wartości bojowej był minimalny a oszczedności wypornosciowe istotne jedynie z punktu widzenia możliwości dokowania i przechodzenia przez istniejące drogi wodne. Tych oszczędności ciężarowych w żadnym wypadku nie można by w całości wykorzystać wyłącznie na przyrost masy pancerza ponieważ wraz z wzrostem masy opancerzenia musiałaby urosnąć wyporność a tym samym odpowiednio masa kadłuba (nawiasem mówiąc przy systemie opancerzenia zastosowanym na typie Bismarck pogrubienie burty do 350mm moim zdaniem praktycznie nic nie wnosiło jeśli chodzi o wzmocnienie biernej obrony).
A tak swoją droga to mnie zastanawia czemu im okręt z 4 wieżami wychodził tej samej długości co z trzema? Tyle że mniej pękaty?
A dlaczego pancernik F uzbrojony w 8x330 miał takie same wymiary (długość i szerokość) jak 8x380mm? Dlatego że taki okręt podobno idealnie wpasowywał się w śluzy kanału Klilońskiego a chodziło o to żeby zanurzenie było jak najmniejsze ze względu swobodę manewrowania na płytkich wodach baz niemieckich.
I tu interesujące są rozmiary budowanych pancerników typu H.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

I tu interesujące są rozmiary budowanych pancerników typu H.
Szerokość i zanurzenie to samo. Różnią się długością. Czyli pewnie to akurat nie był problem, albo planowano jakieś przebudowy.
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Albo założyli że okręty te nie będą mogły pływać po niektórych „akwenach” do czasu ich dostosowania do nowej wunderfloty.

Tak sobie temat umiera, może jakoś uda się go poruszyć w ten sposób:
Dlaczego wszyscy powszechnie uważają że Niemce nie mogli prowadzić tzw. Blind fire na swoich okrętach?
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Pewnie efekt propagandy, albo porównywania parametrów radarów niemieckich z roku 1939 i alianckich z roku 1945 :)
Ale to też propaganda.

A ja powiem złośliwie - Blind Fire to mógł prowadzić nawet Dreadnought albo King Edward VII, tyle tylko że miałby kłopoty z trafieniem w cokolwiek, przy strzelaniu na ślepo :-D
ODPOWIEDZ