Mam pewien kłopot z odpowiedzią, a wynika on z faktu, że sprawa dotyczy tzw. dział kamiennych, o których napisałem dość obszerny artykuł, mając na dodatek zamiar zilustrować go między innymi zamieszczonymi tu kiedyś fotografiami (lub jedną) autorstwa kolegi z FOW. Problem polega na tym, że tekst ten jeszcze się nie ukazał, ani nawet nie oddałem go do druku (i prędko nie oddam), ponieważ trwa faza cyzelowania, a u mnie zajmuje ona czasem i rok lub dłużej. Jednak mimo wszystko artykuł istnieje i nie mam ochoty stracić potencjalnych czytelników, przez przedwczesne zdradzanie jego treści

!
Zatem proszę wybaczyć, ale nie rozwinę istoty rzeczy, czyli przyczyn stosowania takich dział, bardzo różnorodnej (wbrew powszechnemu mniemaniu) do nich amunicji, typów (a było wiele) i faz rozwoju (a były zaskakujące). Poprzestanę tylko na tym zasygnalizowanym użyciu przez Turków w 1807 r.
W czasie kilkunastu (czy kilkudziesięciu, zależy jak liczyć) lat wojen napoleońskich zdarzały się wielokrotne zmiany sojuszy, wrogowie stawali się przyjaciółmi, a przyjaciele wrogami. Na przełomie 1806 i 1807 Rosjanie znajdowali się w przymierzu z Brytyjczykami, co wciągnęło tych ostatnich - bez ich entuzjazmu - w wojnę z Turcją (oczywiście maczali w tym zresztę ręce także Francuzi). W każdym razie rząd brytyjski wysłał w lutym 1807 eskadrę wiceadm. Duckwortha z idiotycznie sformułowanym zadaniem sforsowania Dardaneli (co było możliwe i się powiodło) oraz wymuszenia na Turkach oddania całej floty. Rzecz jasna Anglicy nie zdołali tego dokonać, a w drodze powrotnej byli systematycznie nękani przez turecką artylerię nadbrzeżną. Te gigantyczne pociski, o których pisałem, wystrzeliwano z lądu, z dział prawdziwie monstrualnego kalibru. Oczywiście szybkostrzelność miały znikomą, ale marmurowe kule czyniły na ostrzeliwanych potężne wrażenie, a skutki trafienia nie były błahe.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach