Według RP jest to okręt portugalski. Ogólnie malunek bardzo ciekawy.
1. Okrągła rufa,
2. Dziwna konstrukcja na pokładzie.
3. Dziwny sposób "mocowania" grot żagla. Dziwne litery przy każdej lince.
O tym, że obraz ma w założeniu przedstawiać żaglowiec portugalski, świadczą portugalskie bandery – na rufie, topie grotmasztu i topie fokmasztu. Pewne szczegóły mówią też, że malarzowi chodziło o barwy króla Emanuela I. Nie ma pełnej zgodności co do konkretnej nazwy tej jednostki, lecz bandery Sabaudii na galerze znajdującej się na pierwszym planie prawdziwego obrazu (znacznie większego niż wybrany tu fragment) skłaniają większość badaczy do hipotezy, że malowidło przedstawia scenę przybycia w 1521 do Villefranche królewny Beatrycze, drugiej córki króla Emanuela, w celu poślubienia Karola III, księcia Sabaudii. Jeśli to bardzo prawdopodobne przypuszczenie jest słuszne, chodzi z pewnością o niezwykle prestiżową karakę portugalską Santa Catarina de Monte Sinai - jeden z największych okrętów tamtych czasów na świecie.
Przechodząc zaś do szczegółów:
1. Rufa jest istotnie w tym sensie okrągła, że zaokrąglona poniżej podcięcia nawisu rufowego (z okrągłymi rufami Seppingsa i jego naśladowców z początku XIX w. nie ma nic wspólnego ani z wyglądu, ani konstrukcyjnie). TO BYŁA ZDECYDOWANIE NAJZWYKLEJSZA RUFA KARAKI od XV w., kiedy ten typ okrętu się pojawił, poprzez spory kawał wieku XVI. Dopiero pod wpływem pawężowych (płaskich) ruf karawel i galeonów, część późnych karak szesnastowiecznych „dostała” takie nowe rufy.
2. Konstrukcja na pokładzie nie jest dziwna – znowu chodzi o rozwiązanie dla tamtej epoki BARDZO TYPOWE na dużych okrętach. Rodzaj gęsto ustawionego i masywnego stelażu dla tentu osłaniającego (w razie potrzeby) pokład, ładunki i ludzi na nim. W razie abordażu przeciwnika „stelaż” utrudniał dostęp na okręt i był niemal na pewno pokrywany siatką antyabordażową.
3. Grotżagiel jest mocowany do grotrei w zupełnie zwykły sposób, więc podejrzewam, że o co innego Panu chodzi. Żagiel składał się z części górnej przewiązanej do rei, „przyszytego” od dołu bonetu, i „przyszytego” do tego bonetu dolnego bonetu – stąd jego podział jakby na trzy poziome pasy. Bonety były POWSZECHNIE stosowaną metodą zwiększania i redukcji powierzchni żagla w czasach przed wynalezieniem reflinek. Dość niecodzienne dla ludzi przyzwyczajonych do widoków żaglowców XVII-XIX w. jest tylko użycie środkowych „szotów” (lin z taliami przyczepionych w środku dolnego liku głównej części żagla i górnego bonetu). Wynikało to z faktu, że na karakach grotżagle były MONSTRUALNIE wielkie i trudno było inaczej kontrolować położenie i napięcie ich dolnych krawędzi. Jednak dla interesujących się karakami jest to rozwiązanie bardzo znane, pokazywane na wielu obrazach, sztychach itd. od samego początku XV w. Szczerze mówiąc, nie dostrzegam tam niczego innego „dziwnego”.
4. Litery na żaglu nie występują wcale „przy każdej lince”, tylko w określonych miejscach u góry i dołu szwów łączących bonety z żaglem i ze sobą (i przy dolnym liku dolnego bonetu). To cecha rzadka, ale też nie unikalna – chodziło o, by przy podwiązywaniu ciężkiego i szerokiego płótna bonetu uniknąć jego przypadkowego przesunięcia w lewo lub w prawo, co zmusiłoby do odwiązywania i rozpoczynania całej żmudnej pracy od nowa. Proszę zwrócić uwagę, że litery nad i pod szwem odpowiadają sobie w każdym miejscu - także na żaglowcu po lewej.
Krzysztof Gerlach
Owszem, taka była intencja. Artysta z Północy świetnie znał się na karakach, znacznie gorzej na galerach. Niejeden szczegół na nich jest nieudolnie oddany lub zupełnie nieprawdopodobny. Na wąskim "corsie" między ławkami wioślarzy działo mogłoby przesuwać się tylko idealnie wzdłużnie - czyli strzelać dokładnie na wprost. Galery miały całą artylerię (poza działkami relingowymi) skupioną na dziobie. Z reguły pojedyncze, najcięższe działo rzeczywiście stało w linii "corsie", ale właśnie na dziobie, a nie na śródokręciu. Jeśli jego laweta miała koła (często ich nie miała), przy wystrzale cofało się podobno niekiedy aż do grotmasztu. Tym niemniej musiałoby wówczas stać PRZED grotmasztem, a nie za nim. W pozycji jak na obrazie każdy wystrzał musiałby kłaść własny grotmaszt! O jakimkolwiek obróceniu lufy nie mogło być mowy (galery "celowały" całym kadłubem), bowiem wtedy odrzut spowodowałby zrzucenie armaty na ławki wioślarzy, zmiażdżenie ich, a nawet przebicie lekkiego kadłuba okrętu. Przy czym powoływanie się na przykłady artylerii burtowej galeasów czy wiosłowców Chapmana nic nie pomoże, bo tam chodziło o jednostki zupełnie innej konstrukcji niż ta na obrazie. To prawie na pewno błąd wizerunku.
Krzysztof Gerlach