Zabytki z likwidowanych stoczni

czyli malarstwo, literatura, muzyka, szanty i... dowcip morski

Moderatorzy: crolick, Marmik

ObltzS
Posty: 197
Rejestracja: 2007-01-01, 21:05

Zabytki z likwidowanych stoczni

Post autor: ObltzS »

Witam !

Czy będzie szansa na uratowanie wszystkiego co wartościowe z likwidowanych stoczni, czy jak to u nas często bywa, w zamieszaniu związanym z likwidowanym majątkiem po prostu "popłynie".

http://www.portalmorski.pl/caly_artykul ... w_morskich
Awatar użytkownika
polsteam
Posty: 1552
Rejestracja: 2005-09-16, 21:03
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: polsteam »

oczywiście, CZĘŚĆ da się uratować...

np. modele statków...

może także część dokumentacji - przynajmniej plany generalne statków, linie teoretyczne, etc.

ale tu już mam wątpliwości...

załóżmy, że CMM przyjmie 3 tony archiwum z dokumentacja techniczną statków...

jeżeli np. sortowałby to później osobiście pan Litwin, który jest okrętowcem, to on miałby przynajmniej rozeznanie - co warto / trzeba zachować, a co ewentualnie można wyrzucić...

ale przecież nie bedzie tego robic osobiscie dyrektor muzeum...
będą to robić "szeregowi" pracownicy muzeum lub "oficerowie" (pracownicy naukowi) ...

...i nie wiadomo, czy akurat zostaną do tego oddelegowani ci nieliczni, którzy się na tym znają (są tacy, ale czy będą mieli czas sie tym zając np..)

obawiam się, ze moze np. dojsc do takiej sytuacji, że sortowaniem zbiorow (kwalifikacją do przyjęcia do muzeum) beda sie zajmowali pracownicy muzeum w rodzaju tych "po historii sztuki" czy po "kulturoznawstwie"... - ci nie docenia wagi tych materialow i wiele moze byc wyslane na przemial...

- jak juz nie raz bywalo...


- - - -


niepokojące jest to (ale w sumie nie dziwi wobec dotychczasowych skandali związanych z CMM - w rodzaju nie chcenia przyjęcia Lamparta), że szef muzeum już chce się pozbyć odpowiedzialności za pewne eksponaty (chce umyć ręce, chce nie przyjąć "kłopotu" w postaci konieczności podejmowania starań i działań na rzecz zdobycia funduszy na utrzymanie tego rodzaju eksponatów)
zwracam uwagę na to:

> > > > >
W przypadku Stoczni Gdynia największym eksponatem muzealnym jest 15 - metrowy kuter sanitarny "Samarytanka" z 1931 roku, pierwszy statek zbudowany w Stoczni Gdyńskiej. Obecnie stoi on przed biurowcem dyrekcji stoczni. Dyrektor Litwin uważa, iż zarówno mały statek, jak i część zabytków oraz dokumentacji powinno przejąć ze stoczni gdyńskie muzeum miejskie, bo obrazują one dzieje Gdyni.
< < < < <


- - - - -


a firmy mające jeszcze jakieś niedobitki zbiorów archiwalnych... - trzymają, trzymają (nierzadko utrudniają dostęp, bo mają mnóstwo wymówek, a to, że udostępnianie kosztuje, a to, że nie mają ludzi wolnych, żeby "obsłużyć" kogoś, kogo by trzeba "wpuścić" do archiwum), aż w końcu za rok lub za 15 lat, przy kolejnej reorganizacji, przy zmianie struktury własnościowej (np. przy prywatyzacji) lub przy upadku (ze sprzedażą masy upadłościowej za bezcen), a nawet przy zwykłych, niewinnych zmianach lokalowych (np. oddanie części pomieszczeń na wynajem, w ramach cięcia kosztów) wszystko "jednym cięgiem" przeznaczą na makulaturę...

nie ma u nas świadomości historycznej, nie ma (u przytłaczającej większości ludzi) firmowego "patriotyzmu lokalnego", a co za tym idzie zaangażowania w pielęgnowanie pamiatek z historii firmy...
(w przeciwieństwie do tego, co widzimy "na Zachodzie"... owszem, oni tam są bogatsi, ale brak pieniędzy absolutnie NIE TŁUMACZY większości polskich zbrodni przeciwko zbiorom archiwalnym dotyczącym historii polskiej floty i polskich stoczni)

w podchodzeniu do pracy i działalności firmy czysto biznesowo i czysto "zarobkowo" (bez najmniejszego zwracania uwagi na tradycje, "etos" zawodowy czy firmowy, etc.), w interesowności i bezideowości, przytłaczająca większość ludzi jest u nas dzisiaj "świętsza od papieża" (od kapitalistów z dojrzałych, rozwiniętych gospodarek (krajów) kapitalistycznych)...

ale to TEŻ jest wina "komuny", wina mentalności wykształconej w tamtych czasach (to przechodzi w wychowaniu na dzieci...)...
było tyle lat chudych, lat niedoboru, lat ograniczeń, tyle lat "zapóźnienia cywilizacyjnego i materialnego", że teraz "trzeba sobie to odbić" - pojedynczy ludzie i całe firmy myślą tylko o pieniądzach, o zysku...

shiploverzy zwracający się do firm o materiały traktowani są jak natręci (i jak dziwacy)...

poważni, zaawansowani shiploverzy, archiwiści, historycy, badacze (np. panowie Twardowski, Huras) mają, dzięki swojej mrówczej pracy, duże zasługi w dokumentowaniu historii polskich statków, także jeśli chodzi o działania na rzecz RATOWANIA zbiorów...
mają w tym względzie JAKIEŚ sukcesy... pewne rzeczy udało się im uratować...
ale w wielu przypadkach byli bezsilni... mimo dobrej woli i STARAŃ nie udawało im się np. upilnować pewnych rzeczy i uratować pewnych zbiorów np. przed wysyłką na przemiał...
(zresztą takich ludzi jak panowie Twardowski czy Huras - na poważnie interesujących się także powojenną historią i dokumentacją polskich statków CYWILNYCH) jest ZBYT MAŁO, więc i ich możliwości są ograniczone...) w Polsce za dużo ludzi interesuje się marwojem a za mało statkami handlowymi... te proporcje u nas (na niekorzyść statków cywilnych) są wyraźnie GORSZE niż "na Zachodzie"...


oddzielną kwestię stanowi niechlubna rola muzeów morskich w "ratowaniu" pewnych zbiorów...
zdarzało się, po 1989 roku, że muzea morskie ODMAWIAŁY przyjmowania pewnych zbiorów np. z firmowych bibliotek i archiwów...
i dopiero po nieudanych próbach oddania czegoś do muzeum to coś trafiało na makulaturę...

na ile odmowy te wynikały z przyczyn obiektywnych (brak ludzi, brak miejsca na składowanie), a na ile z ignorancji (błędów "nieuświadomionych") lub olewactwa i DZIWACZNYCH priorytetów w muzealnictwie (błędów popełnianych świadomie, z premedytacją) - można się tylko domyślać i spekulować na ten temat, bo nigdy się na pewno nie dowiemy... a poza tym.. "nad rozlanym mlekiem..."
można więc te "zbrodnie" przeciwko cennym zbiorom odnotować w komentarzu, ale nic więcej...

a w ramach komentarza... widzimy te "dziwne priorytety" współczesnego polskiego muzealnictwa morskiego...

nie ma miejsca na Lamparta w muzeum morskim...
do oficjalnych tłumaczeń należą: "nie mamy miejsca przy nabrzeżu, żeby go postawić", "nie mamy pieniędzy",
"w muzeum morskim chodzi nie tylko o statki, ale także o jakiś szerszy kontekst kulturowy i historyczny"...

jaką wartość mają te tłumaczenia?...

wystarczy je zestawić z takimi faktami jak:

- na świecie muzea morskie opiekują się NIE tylko jednostkami pływającymi, które stawiają PRZY ICH WŁASNYCH nabrzeżach...

- w polskich muzeach morskich wydaje się mnóstwo pieniędzy na pseudo-morskie i "nie stricte morskie" rzeczy (na ten "szerszy kontekst kulturowy"), czyli na BZDETY !!!, takie jak (kupiony na licytacji) obraz malarza NIE-marynisty - portret przedstawiający jakąś panienkę (nie związaną z historią morską polski czy świata) NA TLE kawałeczka plaży i morza...

- w prawdziwych muzeach morskich na świecie nie ma generalnie tego "rozmieniania się na drobne" i zajmowania się "szerszym kontekstem kulturowym"...
od "szerszego kontekstu" są odpowiednie muzea (sztuki, etnograficzne, historyczne, etc.)
Awatar użytkownika
polsteam
Posty: 1552
Rejestracja: 2005-09-16, 21:03
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: polsteam »

>>>>>
Wszyscy pracownicy trójmiejskich muzeów, z którymi rozmawiała "Trybuna", zgadzają się z jednym: należałoby uchwalić ustawę chroniącą dzieła sztuki i inne cenne z punktu widzenia historii pamiątki, skutecznie zapobiegającą ich roztrwonieniu i tym samym bezpowrotnej utracie.
<<<<<


...ale przecież np. CMM już zapowiedziało, że Samarytanki NIE CHCE...
(podobnie, jak nie chciało LAMPARTA)

więc z "czym do ludzi" z tym postulatem ustawy?...



Ocalić od zapomnienia

Trybuna, 2009-02-02

Muzea morskie w Gdańsku i Szczecinie są zainteresowane przejęciem pamiątek po likwidowanych właśnie polskich stoczniach. Nie do końca wiadomo czy im się to uda. Choć wydaje się, że szczecińscy muzealnicy mają na to szansę, ponieważ Stocznia Szczecińska Nova podpisała list intencyjny, zobowiązując się w nim do przekazania zbiorów tamtejszej sali pamięci Muzeum Morskiemu w Szczecinie. Inaczej może się przedstawiać sprawa w Gdyni.

Pracownicy Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku mają świeżo w pamięci - jak mówią - dosłownie "rozgrabienie" wielu cennych pamiątek o ogromnej wadze historycznej zebranych kiedyś w Stoczni Gdańsk. Starzy pracownicy stoczni wspominają, że to, co znajdowało się w tzw. salach pamięci, to były prawdziwe perełki: "- Były tam modele statków, obrazy, płaskorzeźby, grafiki, pamiątkowe medale, ale także wiele historycznych dokumentów tj. chociażby plany statków budowanych w stoczni".

Na pamiątki związane z historią likwidowanej obecnie Stoczni Gdynia mają ochotę dwa muzea - wspomniane już CMM w Gdańsku i Muzeum Miasta Gdyni. Zbiory zostały już na szczęście na polecenie zarządu zinwentaryzowane. Spis jest iście imponujący. Obejmuje bogatą kolekcję obrazów olejnych, archiwalne dokumenty sięgające jeszcze 1951 r., wśród nich filmy i fotografie, 30 modeli statków (w tym kilka dużych) oraz wyjątkowo obszerne zbiory biblioteczne. Jednak najcenniejszą pamiątką po Stoczni Gdynia jest "Samarytanka" - pierwsza stalowa jednostka morska zbudowana w stoczni jeszcze przed wojną (w 1931 r.). W tej chwili stoi ona na dziedzińcu przed budynkiem administracyjnym. Losem wszystkich wymienionych pamiątek zajmie się zarządca wyznaczony przez Skarb Państwa do sprzedaży majątku stoczni, a więc faktycznie to od wysłannika resortu skarbu będzie zależało, co stanie się ze zbiorami gdyńskiego zakładu.

Trzeba wspomnieć, że dzisiaj wzbogacenie zasobów muzealnych o nowe eksponaty nie jest proste. Dawniej przedsiębiorstwa związane z gospodarką morską nie tylko ściśle współpracowałyz muzeami przekazując doń co ciekawsze pamiątki, ale także wspierały morskie placówki muzealne (to samo dotyczyło zresztą muzeów innego typu tj. np. muzea techniki, czy muzea historyczne poszczególnych miast). Dzisiaj taka współpraca nie stanowi już normy, a raczej wyjątek. Przedsiębiorstwa nie chcą przekazywać ani eksponatów, ani historycznej dokumentacji. Ewentualnie udaje sieje namówić na odsprzedanie często bardzo skromnej cząstki pamiątek za zawsze - jak na obecne możliwości finansowe muzeów - zbyt duże pieniądze.
Wszyscy pracownicy trójmiejskich muzeów, z którymi rozmawiała "Trybuna", zgadzają się z jednym: należałoby uchwalić ustawę chroniącą dzieła sztuki i inne cenne z punktu widzenia historii pamiątki, skutecznie zapobiegającą ich roztrwonieniu i tym samym bezpowrotnej utracie.

Małgorzata J. Wójtowicz
ODPOWIEDZ