Przynajmniej udowodniłem, że był to liniowiec, w taki sposób, że nawet Pan

zrezygnował z zaprzeczania temu.
Pozostała kwestia „typowości”. Otóż potrzeby i możliwości WSZYSTKICH marynarek trochę się od siebie różniły, zatem „typowy” liniowiec angielski wcale nie był dokładnie taki jak „typowy” holenderski, od obu różnił się trochę „typowy” liniowiec francuski itd. Niczego nie mógł tu zmienić fakt, że wszystkie budowano specjalnie do walki w linii bojowej, ponieważ i tak okoliczności były inne. Najłatwiejszym do przytoczenia (chociaż banalnym, ponieważ powszechnie znanym i powtarzanym do znudzenia) przykładem są holenderskie liniowce z XVII wieku, które - z uwagi na płytkie wody wokół Niderlandów – musiały być szersze i mieć bardziej płaskie denniki niż analogiczne okręty przeciwników czy sojuszników. (Mniej znany i banalny jest fakt, że liniowce holenderskie z końca XVIII wieku wcale nie były już szersze i płytsze od innych, chociaż tak się nagminnie – a z gruntu fałszywie - utrzymuje w literaturze). Typowe kształty wręgów oraz wodnic liniowców francuskich z przełomu XVII/XVIII w. też były inne niż angielskich i jeszcze całkiem inne niż właśnie holenderskich. Stąd pojęcie „typowości” jest dość względne. Liniowce hiszpańskie, dokładnie tak jak innych narodów, mogły mieć pewne charakterystyczne cechy, co jeszcze nie stawiało ich na marginesie. Oczywiście niektóre właściwości mogły je czynić gorszymi liniowcami, ale czy Sherman, Panther, T-34, Tiger nie były wszystkie TYPOWYMI czołgami, chociaż także nie można między nimi postawić znaku równości?!
Poza tym proszę pamiętać, że owe charakterystyczne cechy San José to jedynie moja hipoteza, wynikająca z analizy wymiarów, obciążenia, tras i sposobów użytkowania. Rozstrzygające mogłyby być dopiero plany konstrukcyjne, wiarygodna i dobra ilustracja z epoki lub (na co jest szansa!) odkrycie większych fragmentów tego albo podobnych wraków. Jeśliby się okazało, że takie żaglowce bardziej przypominały słynne „galeony manilskie” z XVIII wieku, w pełni odwołam swoje twierdzenie o „typowym liniowcu” i przyznam Panu rację

. Wcale nie wykluczam takiej możliwości, lecz na razie prawdopodobieństwo nie daje ku temu wystarczających podstaw.
Natomiast, pomimo satysfakcji, że „tu mnie Pan ma”, ja czuję satysfakcję, że wreszcie uznał Pan możliwość istnienia okrętów, które stałyby na rozdrożu epoki galeonów i epoki liniowców, nie będąc dokładnie ani jednymi ani drugimi (małpując autorów angielskich określałem je jako Wielkie Okręty czasów przejściowych)

.
I jeszcze drobiazg dotyczący rzekomo trudnej kwestii, czy dwupokładowiec z końca XVII wieku przestałby być liniowcem i zaczął być fregatą, gdyby mu 18-funtówki z dolnego pokładu wymienić na 12-funtówki. Takie kryterium było czysto umowne, obowiązywało w określonym miejscu i czasie na podstawie decyzji rządzących marynarką oraz ustalających zasady klasyfikowania. Nie znaczy to jednak, że nie wiązało się z cechami konstrukcyjnymi. Okręt budowany do niesienia 18-funtówek w dolnej baterii musiał mieć w tym miejscu silniejsze pokładniki niż ten przeznaczony dla 12-funtówek, większe wymiary furt (na planach w dużym zmniejszeniu wszystkie furty wydają się często jednakowe, ale to nieprawda) oraz – z uwagi na INNE całkowite obciążenie – inne linie kadłuba, aby po wzięciu na pokład całego niezbędnego wyposażenia zanurzyć się do planowanej wodnicy konstrukcyjnej. Na ile to wszystko się udawało konstruktorom z epoki „intuicji”, „nosa” i powtórek, to już inna sprawa, ale o tych problemach wiedzieli i przynajmniej starali się sprostać wyzwaniom. Zatem dwupokładowiec zbudowany ab nitio, jak San José, do niesienia tam 18-funtówek BYŁ INNY niż dwupokładowa fregata przeznaczona dla 12-funtówek. Dawało się natomiast – dla odciążenia – zdjąć z takiego okrętu ciężkie działa i zastąpić lżejszymi, co zresztą bardzo często praktykowano wobec jednostek starych i „miękkich”. Czy wówczas stawał się fregatą? Konstrukcyjnie na pewno nie, ale ponieważ WSZELKA klasyfikacja oficjalna była ZAWSZE I WSZĘDZIE umowna, więc decydowały władze marynarki. Jeśli chciały, mogły nakazać klasyfikowanie każdego takiego okrętu, czymkolwiek by nie był wcześniej, fregatą i KROPKA. U Anglików zdarzało się, że wielkie, trójpokładowe liniowce, będące akurat w stadium przekształcania lub zmiany funkcji, trafiały przejściowo - po częściowym rozbrojeniu – do kategorii SLUPÓW i żadne dzisiejsze dąsy na to nie pomogą. Czyli konstrukcja to jedna rzecz – i tu San José był niemal na pewno typowym liniowcem z pewnymi niekorzystnymi w tej roli cechami (uzasadniona hipoteza, ale nie pewnik) – a oficjalna klasyfikacja – to rzecz zgoła inna. Ja mógłbym taki okręt (San José po zdjęciu 18-funtówek i zainstalowaniu tam dział 12-funtowych) nazywać liniowcem używanym przejściowo w roli fregaty, ale którego Hiszpana z tamtej epoki, obecnie w zaświatach

, obeszłoby moje zdanie więcej niż brud za paznokciem?
Krzysztof Gerlach