adyrian (i inni)
Pozwolę ustosunkować się do podanych uwag:
ad.1:
Wysłanie na Daleki Wschód II eskadry było przedsięwzięciem nieuzasadnionym- to właśnie przykład ciosu w próżnię bowiem w zasadzie wszyscy są zgodni, że w chwili wybuchu wojny był to krok zasadny, właściwy i wręcz naturalny.
Chciałbym tylko zwrócić uwagę na fakt (nie wiem dlaczego, zawsze pomijany - w artykule to dośc wyraźnie zaznaczyłem), że II Eskadra wypłynęła na Daleki Wschód już wówczas, gdy Port Artur znajdował się w oblężeniu i był systematycznie ostrzeliwany przez japońską artylerię. Jego wartość jako bazy - już wówczas, tj. jesienią 1904 r - była więc ŻADNA! Z czego doskonale zdawano sobie sprawę, bowiem przecież z tego właśnie powodu Rosjanie w sierpniu próbowali przerwać blokadę i przedostać się do Władywostoku, czego efektem była bitwa na M. Żółtym. Wysłanie na Daleki Wschód Eskadry oznaczało więc w praktyce, że prędzej czy później musiała zapaść decyzja aby skierowac ją własnie do Władywostoku. I już jesienią 1904 roku taka opcja była poważnie brana pod uwagę. Po prostu inaczej być nie mogło.
Pytanie "czy rejs Eskadry miał sens po upadku Portu Artura" jest więc moim zdaniem bezprzedmiotowe, bo problem nie dotyczył tego czy Port Artur został zdobyty przez Japończyków czy nie, ale czy nadawał się na bazę II Eskadry czy nie - a na bazę nie nadawał się od sierpnia 1904, a w praktyce od czerwca (bo już wtedy było wiadomo, że znajdzie się w oblężeniu). Pomimo tego z Bałtyku wysłano II Eskadrę, co mogło jedynie świadczyć o tym, że jedyną bazą dla niej mógł być Władywostok. Rozważano jeszcze (od samego początku) zajęcie jakiejś chińskiej wyspy i przygotowanie jej jako bazy, ale pomysł ten dość szybko został zarzucony jako nierealny.
ad.2. Zacznijmy od tego, że eskadra Niebogatowa nie składała się ze starych okrętów (poza Monomachem). Pancerniki obrony wybrzeża nie były stare, a z II Eskadrą nie wysłano je z obawy przed tym jak zniosą oceaniczny rejs. Niebogatow udowodnił, że mogą sobie z tym problemem dac radę. Nikołaj I może najnowszym okrętem nie był, ale był zmodernizowany i jego wartości bym nie lekceważył. A z II Eskadrą nie popłynął z różnych powodów - niekoniecznie dlatego, że się nie nadawał (popłynął przecież Nachimow, który prezentował znacznie mniejszą wartośc bojową). Obiektywnie zaś, zespół Niebogatowa udowodnił, że z oceanicznym rejsem jest w stanie sobie poradzić, co do tego zaś, że prezentował potencjał bojowy nie do zlekceważenia... 13 ciężkich armat to jednak spora siła ognia, nawet jeżeli armaty te w większości zamontowane były na małych i słabo opancerzonych kadłubach.
Pancernik Asashi uszkodzony po wybuchu miny wrócił do służby dopiero w kwietniu 1905r.
Piszę odpowiedź w pracy

więc nie mam tu materiałów aby to sprawdzić, ale mam poważne wątpliwości! Asahi został uszkodzony na pływającej minie, która eksplodowała na wysokości głównego pasa pancernego powodując stosunkowo małe uszkodzenia - nie od razu odesłany został do stoczni. Japończycy swe okręty remontowali sukcesywnie zdając sobie sprawę z tego, kiedy mniej więcej Rosjanie sa w stanie dopłynąc do Cieśniny Koreańskiej. Gdyby była taka potrzeba, Asahi znalazłby się w służbie znacznie wcześniej, bo poniesione przez niego uszkodzenia nie były zbyt poważne.
Gdyby II Eskadra nie czekała na zespół Niebogatowa to stoczyła by bitwę z o 25% słabszym I Zespołem Bojowym.
Dalczego akrat z 25% słabszym? Skąd te wyliczenia? Połączona Flota zapewne prezentowałaby np. w styczniu lub lutym mniejsza wartość bojową, ale też nie przesadzajmy! Dalej składałaby sie z 4 pancerników i 8 krążowników pancernych, może nieco sforsowanych kampania portarturską, ale wciąż prezentujących wysoką wartośc bojową - na pewno wiekszą niż 8 okrętów (7 pancerników i krążownik pancerny) II Eskadry!
Nie bez znaczenia jest też czynniki psychologiczne: upadek ducha i rozprężenie, które pojawiło się w szeregach rosyjskim podczas miesięcznego postoju na wodach Indochińskich. Upadek wiary dotknął też samego dowódcę Eskadry (o jego destrukcyjnym wpływie wspominają wszyscy autorzy).
Postój na wodach indochińskich uszczerbku w morale załóg rosyjskich nie poczynił (raczej wprost przeciwnie - co było efektem połączenia się z eskadrą Niebogatowa). Jeżeli już, to raczej postój na wodach Madagaskaru. Nie sądzę jednak aby ów "upadek morale" był aż tak duży. Wpływ na to miały artykuły Klado - w zasadzie w dużym stopniu to on wywołał ową "burzę" i dyskusję na temat potencjału rosyjskiej eskadry. Ale nie przesadzałbym z konsekwencjami takiego stanu rzeczy. Jeśli czytać raporty oficerów brytyjskich i francuskich np. z rejsu Wirieniusa, to widać wyraźnie, że pojęcie dyscypliny na okrętach rosyjskich a francuskich lub brytyjskich nieco sie jednak różniło... Wątpię jednak czy miało to aż taki wpływ na wynik bitwy pod Cuszimą.
Osobna sprawa to morale Rożestwieńskiego. Mówiąc szczerze, im więcej o nim czytam tym bardziej jestem przekonany, że do analizy jego decyzji przydałby sie psycholog a może nawet psychiatra. Gość był po prostu niezrównoważony psychicznie, przy czym nie chodzi mi już nawet o jego słynne wybuchy gniewu ale i o huśtawkę nastrojów, popadanie w depresję i chorobliwą tajemniczośc (pod która chcial ukryć brak kompetencji?).
Już Dyskant w swej "Cuszimie" przedstawił tezę, że tak naprawdę Rożestwieński cała wyprawę traktował jako rodzaj demonstracji i liczył, że do bitwy nie dojdzie. Gdy zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej jednak dojdzie, zaczęło się z nim robić coś niedobrego - powiedziałbym, że zżerał go stres powodowany świadomością swej niekompetencji. Ale, nie chcę się bawić w psychologa, bo nim nie jestem

Tak czy inaczej uważam, że morale tego człowieka od samego początku było żadne i wyznaczenie go na dowódce było najgorszym błędem w całej wyprawie.
W zasadzie jedynym rozsądnym posunięciem już po połączeniu zespołów było by użycie starych okrętów jako przynęty- poświęcenie ich dla związania części sił japońskich. Na to niestety Rożestwieński się nie zdobył.
Ale tu akurat postapił słusznie!
Ta więc by ocenić wartość posiłków w postaci III Eskadry, nie wystarczy tylko suche porównanie liczby armat. Zarówno marynarze jak i dowódca Eskadry tych armat nie chcieli i uważali je za niepotrzebny balast.
Nieprawda! Opinia większości była za posiłkami. Co najwyżej dyskutowano nad ich celowością w kontekście straty czasu II Eskadry, która bez czekania na III Eskadrę mogła na Daleki Wschód dotrzeć już w lutym. Opinia o małej wartości bojowej III Eskadry jest przede wszystkim opinią Rożestwieńskiego, który krytykował jej wysłanie zdając sobie sprawę z tego, że wysłana jest ona by wzmocnić jego siły PRZED BITWĄ - bitwą, której nie chciał. Dopiero potem teza ta została podchwycona przez rosyjskich historyków, którzy starali sie usprawiedliwić klęskę.
W końcu np. Klado uważał wysłanie eskadry Niebogatowa za celowe.
Poza tym w artykule nie dokonuję (a na pewno nie tylko) "suchego porównania liczby armat" - podstawą do wysnuwania pewnych tez jest ilośc wystrzelonych przez obie strony pocisków i analiza natężenia ostrzału poszczególnych celów - tu, moim zdaniem, kryje się tajemnica japońskiego sukcesu.
ad.4: W artykule zadałem pytanie czy gdyby aleksander Macedoński przegrał bitwe pod Gaugamelą, to jak by historycy ocenili jego wyprawę?
Tak samo można zapytać odnoście wyprawy II Eskadry. Rożestwieński miał doprowadzić eskadrę do Władywostoku i juz sam ten fakt stanowiłby jego strategiczny sukces, wzmacniający rosyjska pozycję w rokowaniach pokojowych (o których juz się zaczynało mówić). Do tego wystarczał taktyczny remis - a ten NA PEWNO był w zasięgu Rosjan. Dużego zwycięstwa też nie można by wykluczyć przy odrobinie szczęścia, choć ze względu na bliskość baz japońskich na pewno jego skala nie mogła przypominać zwycięstwa japońskiego.
ad.5: Co do wyszkolenia artyleryjskiego, to tylko zaznaczyłem, że wyszkolenie Rosjan nie było wcale takie złe! A zespołu Niebogatowa wręcz całkiem dobre - zaryzykowałbym, że porównywalne z japońskim! W tej kwestii przedstawiłem obliczenia - szacunkowe, bo innych się nie da, ale moim zdaniem prawdopodobne. Co istotne, jeżeli porównać ilość wystrzelonych podczas ćwiczeń pocisków, to różnica w ich zużyciu po stronie rosyjskiej i japońskiej nie jest duża. Fakt, Japończycy mieli praktykę bojową z kampanii portarturskiej, ale ich lepszego wyszkolenia nie kwestionuję! Tyle tylko, że nie miało ono aż tak dużego znaczenia jak to się często sugeruje. Po prostu bitwę Togo wygrał z zupełnie innego powodu.
Gdy przeprowadzano ćwiczenia rezultaty były tak fatalne, że wywołały przygnębienie w zespole.
Byłbym ostrożny w formułowaniu takich tez. Rożestwieński miał zwyczaj grzmieć z każdego powodu, który go nie zadawalał. A później, jak już wspomniałem, historycy podchwycili pewne wątki by usprawiedliwić rosyjska kleskę. Nie twierdzę tu, że wyszkolenie artyleryskie Rosjan było znakomite, ale też nie popadajmy w druga skrajność! Bitwa, a szczególnie jej pierwsza faza, pokazała zresztą co pokazała. Rosjanie strzelali może nieco chaotycznie, ale szybko i co najmniej przez pierwsze 15-20 minut bardzo celnie! Podkreślają to WSZYSCY obserwatorzy na okrętach japońskich.
ad.6:
Czy Togo wiedział o przeładowaniu rosyjskich okrętów? Czy dlatego zdecydował o użyciu granatów burzących? Nie sądzę.
Na pewno nie wiedział. Zgodzę się, że w owym czasie użycie granatów w bitwie było "modne" (i uzasadnione przy bitwach prowadzonych na relatywnie małym dystansie, gdy dużą role odgrywała również artyleria średnia). O tym jakiej amunicji użyja Japończycy nie wiedział też Rożestwieński. Tym niemniej przystępowanie do bitwy z przeciążonymi okrętami trudno nie uznać za błąd!
Rożestwieński miał w praktyce dwa wyjścia:
1. Przedostać się do Władywostoku - co wymagałoby odniesienia sukcesu w bitwie.
2. Stracić eskadrę.
Do bitwy przystępuje się po to by wygrać (tu znów by się kłaniała psychika Rożestwieńskiego...). A aby wygrać okręty powinny być optymalnie przygotowane - czyli nie przeciążone, bo to zmniejsza ich pływalność, manewrowość, szybkość... o sprawie pancerza nie wspomnę.
Doświadczenia bitwy na M. Żółtym wyraźnie pokazały, że problem zasięgu - braku paliwa - praktycznie nie istniał. Okręty Witgefta miały do pokonania nwet nieco większy dystans niż II Eskadra po ostatnim bunkrowaniu i jakoś nikomu do głowy nie przyszło ładować na pancerniki dodatkowo po 1200-1500 ton węgla (albo i wiecej). Oczywiście, zniszczenie kominów mogło osłabić ciąg powietrza i zwiekszyć zużycie paliwa, ale równie dobrze nieprzyjacielski pocisk mógł trafić w komore amunicyjną lub wybić wyrwę na linii wodnej - tego się przewidzieć nie da. W sytuacji Rożestwieńskiego trudno też było prowadzić dywagacje na temat tego co zrobić jeżeli eskadra nie przedrze się przez Cieśninę Koreańską? Ja bym zadał pytanie jak by skończył Aleksander, gdyby przegrał pod Gaugamelą? Takie dywagacje, moim zdaniem, nie moga usprawiedliwiać błędnych decyzji (czy wręcz fobii) rosyjskiego dowódcy!
Chyba najlepszym świadectwem mogą być losy krążowników i torpedowców, które przedarły sie przez blokadę.
Wprost przeciwnie. Niszczyciele miały najmniejszy zasięg i z góry było wiadomo, że paliwa im raczej braknie. A proszę zauważyć, że dwa ocalałe dotarły w pobliże Władywostoku, przy czym niszczyciele były tymi jednostkami, które "ruszały się" podczas bitwy najwięcej i najczęsciej zmieniały prędkośc (przyśpieszały) - a więc ich zużycie paliwa było relatywnie wieksze niż na pancernikach. A co do krążowników - to nie za bardzo wiem o co chodzi? Przedarł się Ałmaz - i on akurat z paliwem, z tego co wiem, problemów wiekszych nie miał. Miał Izumrud, ale to zupełnie inna sprawa - i inna (dłuższa) trasa, i pojawia się kwestia awarii.
gdyby Rożestwieński płynął do bitwy z normalnym zapasem węgla musiał by założyć możliwość bunkrowania po bitwie a taka możliwość istniała tylko w jednym przypadku- pełnego rosyjskiego zwycięstwa.
W sierpniu 1904 roku Witgeft takiej opcji nie zakładał, dlaczego miałby ja zakładać Rożestwieński? Zresztą, wyliczenia pokazują, że Rosjanie powinni byli spokojnie dotrzeć do Władywostoku na przewidzianych zapasach maksymalnych. Oczywiście trudno przewidzieć każdą ewentualność, ale w ten sposób można zanegować lub poddać w wątpliwość wszystko. Bo na wojnie jak to na wojnie... przewidzieć wszystkiego się nie da.
Rożestwieński był więc między młotem a kowadłem: próbował się przebić razem z transportowcami- całą "karawaną" i poniósł klęskę. Z drugiej strony nie mógł porzucić powolnych okrętów bo w ten sposób skazał by je na zagładę. Mógł je ocalić tylko wtedy, gdyby pokonał Japończyków i został na polu bitwy.... błędne koło.
Transportowców i jednostek pomocniczych wlec ze sobą nie musiał. To rzeczywiście krępowało jego ruchy, ale odsyłając je wczesniej (lub nawet każąc niektórym z nich próbować przedzierać się przez cieśninę Tsugaru) niczego nie ryzykował a tym bardziej nie skazywał je na zagładę.
Z pancernikami i krążownikami, mógł poruszać się z prędkością co najmniej 12-13 węzłów (nawet uwzględniając stan morza i słabą dzielność pancerników obrony wybrzeża) - a przypomnę, że do cieśniny wpłynął z prędkością 9 wezłów - i taka była prędkośc zespołu rosyjskiego napoczatku bitwy.
Rożestwieński był w trudnej sytuacji - ale NA PEWNO nie była to sytuacja bez wyjścia.