Hi hi... Internet trafił pod strzechę...
Moderator: nicpon
Hi hi... Internet trafił pod strzechę...
Moją...
Wreszcie!
To znaczy - wreszcie się zdecydowałem:)
Co prawda to tylko Neo TePsy, ale zawsze...
Jestem wzruszony
Wreszcie!
To znaczy - wreszcie się zdecydowałem:)
Co prawda to tylko Neo TePsy, ale zawsze...
Jestem wzruszony
- Krzysztof Miller
- Posty: 206
- Rejestracja: 2005-08-08, 11:25
- Lokalizacja: Łańcut
Eeee... No nie... Nie ma obawy.Krzysztof Miller pisze:Nie martw się. Po pierwszych pięciu miesiącach zaczniesz znowu chodzić spać przed trzecią rano. Potem ustąpi reszta objawów...
Fascynację miałem parę lat temu, na codzień do tej pory miałem dostęp w pracy (aczkolwiek 'nieco' ograniczony przez monitoring itp. - w końcu w pracy trzeba przeważnie pracować...).
Za to teraz będę Wam spamował
Jak Karol
Tu jest ten problem, że...mcwatt pisze:Może w końcu na maile zaczniesz odpowiadać
Lenistwo wrodzone to raz, brak czasu - dwa, ale ogólnie znane kłopoty z (moją) pocztą sprawiają, że albo to co ślę nie zawsze dochodzi do adresata, albo do mnie nie zawsze dochodzi to, co jest wysyłane.
Ale spoko - adres też zmieniłem i sukcesywnie rozsyłam respondentom.
No ale faktycznie wymówka o braku czasu straci rację bytu, bo zawsze można coś naskrobać między kotletem a siusiu
Najgorzej może być z kablami.
Jak ja się zdecydowałem, to od razu powstał problem, gdzie to pudełko z modemem w środku postawić, bo zewnętrzne z tzw. "routerem", kolor czarny, krótko mówiąc, wzór elegancji. Światełka mu mrugają, ale nie do mnie, o... co to, to nie.
Potem się okazało, że kabel za krótki i pudełko wylądowało po mojej lewej stronie, a ów kabel przechodził dołem przez drzwi. To znowu był problem, bo się potknąłem kilka razy i "elegancja" prawie spadła na ziemię. Ponieważ takie rozwiązanie nie przyjęło się, zrobiłem nowy kabel. Policzyłem, pomnożyłem przez pi razy drzwi i ... za krótki o pół metra. No to sztukówkę trzeba było dołożyć.
Jak już się uporałem z tym wszystkim, to się okazało, że trzeba liczyć te ichnie megabajty, żeby mnie serwer nie zwolnił za przekroczenie miesięcznego limitu. Taki megabajt, to poważna sprawa i może stanowić zagrożenie dla serwera, a to oznacza, że trzeba go kontrolować, żeby się na moim koncie nie sklonował w nadmiarze. W ten sposób serwer ma spokój, bo to ja siedzę z kalkulatorem pod koniec miesiąca i liczę średnią dziennego zużycia. To jest bardzo fajna zabawa z pożytkiem także dla kalkulatora, bo była okazja wymienić w nim stare i skorodowane baterie.
Teraz jest fajnie, bo można popisać, a i maila ciekawego dostać od dobrych znajomych. Z drugiej strony, nie widziałem, że aż tylu ich mam.
Niektórzy przysyłają informacje o tym, że moge sobie dyplom załatwić jakiejś poważnej uczelni, a ja wiem, że nie mam kontaktu w środowiskach stricte naukowych. Inni znowu oferują rozrywkę bylebym tylko podał numer karty kredytowej, a kilka tygodni temu doszła informacja, żebym natychmiast wszedł na stronę banku i podał hasło weryfikujące moje konto bankowe, bo jest jakaś "triewoga", jak to mówią bracia Rosjanie. Problem w tym, że to nie był mój bank.
To nic, bo i tak nie do pobicia był mail, w którym miejscowa policja, chyba , kazała mi ścigać złodzieja w dzielnicy.
Także widzisz, Grześ, życie domowe internauty ma swoje blaski i cienie.
W swoim profilu piszesz, ze jesteś urzędnikiem - informatykiem, czyli coś nagłego musiało zajść, że zdecydowałeś się zmienić spokojny tryb życia i popaść w stan podwyższonego ryzyka.
Jak ja się zdecydowałem, to od razu powstał problem, gdzie to pudełko z modemem w środku postawić, bo zewnętrzne z tzw. "routerem", kolor czarny, krótko mówiąc, wzór elegancji. Światełka mu mrugają, ale nie do mnie, o... co to, to nie.
Potem się okazało, że kabel za krótki i pudełko wylądowało po mojej lewej stronie, a ów kabel przechodził dołem przez drzwi. To znowu był problem, bo się potknąłem kilka razy i "elegancja" prawie spadła na ziemię. Ponieważ takie rozwiązanie nie przyjęło się, zrobiłem nowy kabel. Policzyłem, pomnożyłem przez pi razy drzwi i ... za krótki o pół metra. No to sztukówkę trzeba było dołożyć.
Jak już się uporałem z tym wszystkim, to się okazało, że trzeba liczyć te ichnie megabajty, żeby mnie serwer nie zwolnił za przekroczenie miesięcznego limitu. Taki megabajt, to poważna sprawa i może stanowić zagrożenie dla serwera, a to oznacza, że trzeba go kontrolować, żeby się na moim koncie nie sklonował w nadmiarze. W ten sposób serwer ma spokój, bo to ja siedzę z kalkulatorem pod koniec miesiąca i liczę średnią dziennego zużycia. To jest bardzo fajna zabawa z pożytkiem także dla kalkulatora, bo była okazja wymienić w nim stare i skorodowane baterie.
Teraz jest fajnie, bo można popisać, a i maila ciekawego dostać od dobrych znajomych. Z drugiej strony, nie widziałem, że aż tylu ich mam.
Niektórzy przysyłają informacje o tym, że moge sobie dyplom załatwić jakiejś poważnej uczelni, a ja wiem, że nie mam kontaktu w środowiskach stricte naukowych. Inni znowu oferują rozrywkę bylebym tylko podał numer karty kredytowej, a kilka tygodni temu doszła informacja, żebym natychmiast wszedł na stronę banku i podał hasło weryfikujące moje konto bankowe, bo jest jakaś "triewoga", jak to mówią bracia Rosjanie. Problem w tym, że to nie był mój bank.
To nic, bo i tak nie do pobicia był mail, w którym miejscowa policja, chyba , kazała mi ścigać złodzieja w dzielnicy.
Także widzisz, Grześ, życie domowe internauty ma swoje blaski i cienie.
W swoim profilu piszesz, ze jesteś urzędnikiem - informatykiem, czyli coś nagłego musiało zajść, że zdecydowałeś się zmienić spokojny tryb życia i popaść w stan podwyższonego ryzyka.
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
Oj, to prawda...RyszardL pisze:Najgorzej może być z kablami.
(...)
Niczego bardziej nie cierpię w swojej pracy jak kabli i przewodów wszelkiego rodzaju. Jako ciekawostkę napiszę, że w ubiegłym roku w firmie wymienialiśmy sieć strukturalną. Wszystko OK, wykonanie prima sort, śmiga aż miło. Mnie pozostało zdjąć resztki starego okablowania i wszelkiego rodzaju przedłużki-samoróbki z kilku minionych lat łatające starą sieć (bo gdyby ktoś nie wiedział, to panie w mojej firmie - i pewnie nie tylko w mojej - mają bardzo niemiły zwyczaj raz na kwartał zmieniać ustawienie biurek, ot tak, żeby nie było nudno...). Tych resztek uzbierał się pokaźny karton 1,5x1,0x0,5 m wypełniony po brzegi. Oczywiście mimo że wszystko co było zdjęte elegancko zwijałem, to w kartonie momentalnie sie poplątało. SAMO!!! Słowo daję, że samo! No nic, odpadł mi problem jakie zajęcie dać praktykantowi ze studiów Rozplątywanie tego jak raz zajmie mu dobre dwa tygodnie.
C'est la vie, jak mawiali starożytni Chińczycy...RyszardL pisze:Potem się okazało, że (...)
W tej poprzedniej sieci swego czasu miałem miniswith, który robił za... złączkę do przedłużenia, przy czym i tak WISIAŁ nad podłogą bo inaczej nie starczyłoby kabla.
W domu na razie przewód leży na podlodze na środku pokoju jak u PawBur, przechodząc zresztą przez korytarz i drugi pokój (ten z gniazdkiem). Ale spoko - pożyczyłem wiertło fi 12 długości 40 cm i na sobotę zaplanowałem robótki ręczne. Znając swoje talenty do prac domowych pierwsze co przewiercę to będzie jakiś przewód elektryczny biegnący pod tynkiem
Na Neostradę zdecydowałem się ostatecznie tylko dlatego, że właśnie zdjęto wszelkie limity transferów.RyszardL pisze: (...)że trzeba liczyć te ichnie megabajty, żeby mnie serwer nie zwolnił za przekroczenie miesięcznego limitu. Taki megabajt, to poważna sprawa(...)
(...)a i maila ciekawego dostać od dobrych znajomych. Z drugiej strony, nie widziałem, że aż tylu ich mam.(...)
(...)coś nagłego musiało zajść, że zdecydowałeś się zmienić spokojny tryb życia i popaść w stan podwyższonego ryzyka.
Co do maili, to u mnie jest to żenująca historia. Paru osobom już o tym pisałem, ale skrobnę i dla wiedzy 'ogółu', jak funkcjonuje poczta elektroniczna w moim resorcie. Z różnych praktycznych przyczyn posługiwałem się adresem na serwerze rządowym, utrzymywanym przez Departament Informatyki mojego ministerstwa. Dłuższy czas było w miarę OK, jednak od jakichś dwóch lat jest paranoja. Na dobrą sprawę nie ma gwarancji, że wysłana wiadomość trafi do adresata, oraz że dotrze wiadomość wysyłana do adresata obsługiwanego przez serwer. Po minionym weekendzie na koncie było ponad 140 wiadomości, z czego 7 (słownie: siedem!) to naprawdę wiadomości, reszta to spam, robaki i tym podobny syf. Oczywiście serwer radośnie to wszystko wpuszcza i wypuszcza i gdyby nie sprzętowo-programowe zabezpieczenia na wejściu do mojej sieci, to zapewne codziennie trzeba byłoby odrobaczać ponad 60 komputerów... Serwer pocztowy praca.gov.pl jest już od dłuższego czasu na blacklistach u co poważniejszych usługodawców, a spamerzy korzystają z niego bez żadnych przeszkód. A nie są to jeszcze wszystkie 'kwiatki z tej rabatki'...
Najciekawszy jest w tym taki motyw, że ramach jakże modnego outsourcingu utrzymaniem, zarządzeniem i administracją serwerów całego ministerstwa zajmuje się firma wyłoniona w drodze przetargu... Za trzy lata świadczenia takich 'usług' skasuje kilkaset (!!! co najmniej 400, ale dokładnie nie pamiętam) tysięcy Euro, czyli ponad milion PLN... Kontakt z firmą ma wyłącznie Departament. Ponoć problem leży w pieniążkach (jak zwykle...), bo owe Euro pochodzą z dotacji z Unii Europejskiej. No i fajno. Pech polega na tym, że przy ogłaszaniu przetargu i określaniu warunków finansowania ktoś nie dopatrzył, że owszem, Unia daje pieniążki, ale warunkiem ich otrzymania jest WKŁAD WŁASNY w wysokości bodaj 20-25% całości. Oczywiście wskutek tego owego wkładu własnego nikt nie zaplanował w budżecie, więc nie ma i pieniążków z Unii... A więc nikt nie płaci firmie za outsourcing, zaś firma nie kiwa palcem na nasze problemy (słusznie poniekąd, bo i z jakiej racji?), jednocześnie obie strony są związane umową, więc nikt inny nie może się tym zająć. Przy serwerach majstrują od czasu domorośli 'specjaliści'-pracownicy Departamentu, wśród których rotacja jest zastraszająca - praktycznie co kwartał zmienia się cała ekipa...
Zaś co do ostatniego fragmentu, to po prostu doszedłem do takiego etapu, że nie wszystko da się zrobić w pracy (z definicji w pracy należy pracować!), a i wygoda zaczyna się bardziej liczyć w życiu niż okazja. A ryzyko można zminimalizować - trzeba tylko popracować nad zabezpieczeniami, no i nie szwendać się po podejrzanych zakamarkach netu nawet na chwilę i z ciekawości...
Racja racja! Nie da się!karol pisze:i jak tu nie spamować, jak taakie ekscytujonce rzeczy tu opisujom!!! Kable, mrugajonce diody, liczby megabajtuuff, no powiedz grześ, da się nie spamować?
Z tym TPSA, to macie faktycznie wygodę, że nie ma ograniczeń z tymi megabajtami. bo to duża ulga.
Widzę, Grześ, niemal lustrzane odbicie u nas, kiedy opisujesz "pracę" tej firmy zajmującej się "odrobaczaniem" i utrzymywaniem całego systemu. Co mnie jednak zastanawia najbardziej to fakt, że nikt nie wpadnie na pomysł, aby stosować Linux, jako serwer. Okazuje się, że jest bardzo odporny na robactwo internetowe i niewzruszenie odrzuca wszelkie zakusy z zewnątrz. Sam się o tym przekonuję w mojej własnej, mikroskopijnej sieci.
Na Linux wchodzę wszędzie i nigdy nie ma tak, żeby coś się zawiesiło, zaatakowało system i powodowało, że najczęściej jedyną drogą jest formatowanie i programowanie od początku, co doprowadza do rozpaczy.
Ja też o tym w kontekście UE, o której wspominasz. Podobno cała administracja w UE przechodzi na Linux z tej właśnie przyczyny, a w Polsce cały czas dominuje Bill Gates i nawet w szkołach nie uczą młodych ludzi, jak się posługiwać innym systemem. Ilość dystrybucji Linux'a jest bardzo duża i każdy ma swój unikalny Kernel mimo widocznych podobieństw. W ten sposób wirus nie może się dostać i zaatakować. Do tego dochodzą automatyczne uaktualnienia, co jeszcze bardziej uodparnia na działania z zewnątrz.
Tymczasem, "napisany" dla Windows XP, hula w sieci bez kłopotu i rozwala wszystko po drodze. Dodatkowa atrakcją jest to, że Linux jest ZA DARMO, bez potrzeby płacenia za kolejne licencje, bo się jakiś komputer dołożyło.
Możesz mieć sto komputerów w Departamencie i nie ma kosztów. Jedynie jakieś unikalne programy do szczególnych celów mogą generować dodatkowe wydatki, ale to tylko mały procent całości skoro nie potrzeba płacić za platformę operacyjną, a sieć wewnętrzna dzięki programowi SAMBA nie nastręcza żadnych trudności.
Z tymi kablami dalej mam zamiar eksperymentować, bo mam jeszcze laptopa, który włączam sobie, kiedy nie mam chęci siedzieć u siebie i gdzieś się przenieść, nawet na dwór. Tylko wówczas musze rozwinąć dodatkowe 15m kabla, który wije się zakolami, jak przełom Dunajca. Najlepszy pomysł, to przerzucić go na stałe pod dachem i założyć gniazda w ścianach coś na kształt elektryki. Myślałem o bezprzewodowej instalacji do niego, ale tu jest problem, bo działa wolniej, a i zakłócenia przemysłowe mogą mieć wpływ.
Podobno, mając odpowiedni skaner, można namierzyć takie połączenie i odczytać wszystko z danego komputera, ale nie wiem, ile w tym prawdy.
Widzę, Grześ, niemal lustrzane odbicie u nas, kiedy opisujesz "pracę" tej firmy zajmującej się "odrobaczaniem" i utrzymywaniem całego systemu. Co mnie jednak zastanawia najbardziej to fakt, że nikt nie wpadnie na pomysł, aby stosować Linux, jako serwer. Okazuje się, że jest bardzo odporny na robactwo internetowe i niewzruszenie odrzuca wszelkie zakusy z zewnątrz. Sam się o tym przekonuję w mojej własnej, mikroskopijnej sieci.
Na Linux wchodzę wszędzie i nigdy nie ma tak, żeby coś się zawiesiło, zaatakowało system i powodowało, że najczęściej jedyną drogą jest formatowanie i programowanie od początku, co doprowadza do rozpaczy.
Ja też o tym w kontekście UE, o której wspominasz. Podobno cała administracja w UE przechodzi na Linux z tej właśnie przyczyny, a w Polsce cały czas dominuje Bill Gates i nawet w szkołach nie uczą młodych ludzi, jak się posługiwać innym systemem. Ilość dystrybucji Linux'a jest bardzo duża i każdy ma swój unikalny Kernel mimo widocznych podobieństw. W ten sposób wirus nie może się dostać i zaatakować. Do tego dochodzą automatyczne uaktualnienia, co jeszcze bardziej uodparnia na działania z zewnątrz.
Tymczasem, "napisany" dla Windows XP, hula w sieci bez kłopotu i rozwala wszystko po drodze. Dodatkowa atrakcją jest to, że Linux jest ZA DARMO, bez potrzeby płacenia za kolejne licencje, bo się jakiś komputer dołożyło.
Możesz mieć sto komputerów w Departamencie i nie ma kosztów. Jedynie jakieś unikalne programy do szczególnych celów mogą generować dodatkowe wydatki, ale to tylko mały procent całości skoro nie potrzeba płacić za platformę operacyjną, a sieć wewnętrzna dzięki programowi SAMBA nie nastręcza żadnych trudności.
Z tymi kablami dalej mam zamiar eksperymentować, bo mam jeszcze laptopa, który włączam sobie, kiedy nie mam chęci siedzieć u siebie i gdzieś się przenieść, nawet na dwór. Tylko wówczas musze rozwinąć dodatkowe 15m kabla, który wije się zakolami, jak przełom Dunajca. Najlepszy pomysł, to przerzucić go na stałe pod dachem i założyć gniazda w ścianach coś na kształt elektryki. Myślałem o bezprzewodowej instalacji do niego, ale tu jest problem, bo działa wolniej, a i zakłócenia przemysłowe mogą mieć wpływ.
Podobno, mając odpowiedni skaner, można namierzyć takie połączenie i odczytać wszystko z danego komputera, ale nie wiem, ile w tym prawdy.
Ja tego też nie rozumiem. Stosuję różne kable do naprawy i testowania systemów telefonicznych i staram się bardzo, aby nie zrobił się kłąb. Nic z tego. Po tygodniu wszystko zachodzi za siebie i jest jedne kabel zupełnie nieużyteczny.Oczywiście mimo że wszystko co było zdjęte elegancko zwijałem, to w kartonie momentalnie sie poplątało.
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles