Polska w tyle za Afryką...
: 2006-05-09, 10:11
http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,3326615.html
Sąsiad czyha za firanką
Lidia Ostałowska
Polacy kochają rodzinę i naród, ale nie bliźniego swego. Rozmowa z prof. Januszem Czapińskim
Jesteśmy coraz lepiej wykształceni, otwarci, ruchliwi, przedsiębiorczy do granic cwaniactwa. Ale żadni z nas obywatele. Takie wnioski płyną z "Diagnozy społecznej 2005". Postawa obywatelska nie popłaca?
Jeśli przeznaczę porcję potu i pieniędzy na zbudowanie drogi do wsi, to nie będę niszczył samochodu, nie będzie mnie głowa boleć, szybciej zjawi się pogotowie i straż pożarna. Polacy nie są głupi i o tym wiedzą. Ale nie przyswoili systemu zwyczajów i norm, który sprzyja współpracy dla dobra wspólnego. I to współpracy nie na zasadzie altruizmu, ale właśnie dlatego, że to się opłaca. Bo choć zrezygnuję z jakichś korzyści doraźnych, to otrzymam inne, odroczone.
To proste. Więc czemu dróg nie budują?
Bo sobie nie ufają, a to fundamentalny warunek współpracy. Polacy rozumują tak: Malinowski mieszka na końcu wsi, a ja 200 metrów po skręcie z asfaltu. To co ja tam na tej drodze skorzystam? Przyłączę się do inicjatywy, a potem nagle mogę zostać sam na placu boju. Będzie mi głupio i jeszcze dostanę po głowie.
Znamy takie obrazki z komunikacji miejskiej. Troje wyrostków znęca się nad człowiekiem. Wkroczyć? Ale jeśli tylko ja zareaguję, to mnie spiorą.
Pasażer, który widzi grandę w autobusie, przyjmuje za pewnik, że będzie sam. Nie ma zaufania do współpasażerów.
Sytuacje pokazujące niewiarę, że warto liczyć na innych, bo kierują się tym samym odruchem moralnym i nie zostawią mnie na placu boju, można mnożyć.
Polacy mają dramatycznie niski poziom wzajemnego zaufania. Badania robione w ponad 20 krajach w ramach europejskiego sondażu społecznego pokazują, że pod tym względem zajmujemy ostatnie miejsce w Europie.
Tylko 10,5 proc. Polaków uważa, że większości ludzi można ufać. Norwegów - siedem razy więcej. Próbujemy ich naśladować?
Moje badania dowodzą, że nic pod tym względem się nie zmienia. Od 1992 roku niezmiennie 90 proc. rodaków zakłada, że inni mają złe zamiary i chcą ich wykorzystać.
Nie powiodła się budowa społeczeństwa obywatelskiego?
Niestety nie. Żeby je zbudować, trzeba spełnić kolejny warunek, jakim jest zainteresowanie dobrem wspólnym. Czy obchodzi nas, że ktoś oszukuje na podatkach? 46 proc. Polaków odpowiada: tak. A reszta? Może sama oszukuje.
42 proc. obchodzi, że ludzie jeżdżą na gapę, 48 proc., że nie płacą za światło, a 54 proc., że nie płacą czynszu. Dlaczego aż tyle? Bo to odbija się natychmiast na wysokości mojego czynszu, jeśli sąsiedzi zalegają. A jak ja podatku nie zapłacę? Polacy tolerują taki czyn, bo nie mają zaufania do tych, którzy na górze dysponują ich pieniędzmi. Nie wierzą, że to ludzie uczciwi i że naprawdę im zależy na jak najefektywniejszym wydawaniu funduszy z budżetu. Wchodzimy w błędne koło braku zaufania.
Nie musimy wszystkiego oddać państwu. 1 proc. dochodów wolno wpłacić na organizacje pożytku publicznego.
Ale ich na ogół nie wpłacamy. Bo może oni też zmarnują? Bo zwrócimy na siebie uwagę w urzędzie skarbowym i przy okazji urzędnik czegoś się dopatrzy? Nie ufamy stowarzyszeniom, fundacjom, nawet związkom zawodowym i niechętnie do nich wstępujemy. To może śmiesznie zabrzmi, ale przeciętny Polak należy do 0,17 proc. organizacji przy 2,5 proc. w krajach skandynawskich. Pod tym względem znów mamy ostatnie miejsce w Europie. I najniższy na świecie wskaźnik osób pracujących nieodpłatnie w stosunku do aktywnej zawodowo populacji. Afryka nas w tyle zostawia. Liczba wolontariuszy wprawdzie rośnie, ale maleje czas, jaki poświęcają pracy społecznej. Bilans wychodzi na zero.
Zresztą o czym my mówimy! Premier publicznie oświadczył, że nie skorzystał z możliwości wpłacenia 1 proc., bo w inny sposób realizuje przykazanie solidarności społecznej, jak to wyjaśniał później jego rzecznik. Każdy się może tak tłumaczyć, co drugi Polak wrzucił coś do puszki.
Czemu coraz rzadziej bierzemy udział w wyborach? To sposób, by nieuczciwych wymienić na lepszych.
Bo nie ma w nas silnego przekonania, że to, jak nam się żyje, zależy od tego, czyje chorągwie powiewają w Sejmie. Ten pogląd utrwalał się w Polakach przez 16 lat. Kolejne ugrupowania składały wygórowane obietnice i żadnemu nawet części nie udało się zrealizować. Polacy pomyśleli, że programy wyborcze to pieniądz bez pokrycia.
Wskaźnik uczestniczących w wyborach będzie jeszcze topniał. Dziś niecałe 40 proc. obywateli to zwolennicy demokracji. Inni nie mają zdania lub uważają, że są systemy lepsze. Wątpią, czy demokracja działa na ich rzecz i czy wyróżnia się pozytywnie wśród innych metod rządzenia.
W 1989 roku byliśmy jej entuzjastami. Kto zniszczył naszą wiarę we wspólnotę?
Mamy w historii, od zaborów poczynając, niewiele momentów, gdy Polak Polakowi ufał. Wszyscy rządcy byli zainteresowani, by - antagonizując poszczególne grupy - zapobiec samoorganizacji, zdusić wszelkie inicjatywy. Zwłaszcza Rosja kontrolowała nastroje społeczne, korzystała z prowokatorów i kapusiów. Polak nie mógł być nikogo pewien. PRL to utrwalił. Aż Polacy się policzyli i w 1980 roku udało się uzyskać masę krytyczną zaufania. Gdyby dziś się okazało, że ktoś poczciwy nie wytrzymuje w autobusie i występuje przeciw bandziorom, a za nim współpasażerowie - byłby to odpowiednik zdarzeń z 1980 roku. Nikt nie musiałby się bać.
Tamten czas dodał społecznych skrzydeł Polakom. Stworzył właściwą definicję solidarności - ludzie działali razem i czuli w tym wspólny interes.
Reżim Jaruzelskiego też bał się samoorganizacji. Niszczenie jej szło mu o tyle łatwo, że odruchy obywatelskie Polaków były nietrwałe, zbudowane na słabych fundamentach.
Jednak na początku lat 90. wyraziliśmy zgodę na reformy i zaczęliśmy działać razem. Zapomnieliśmy, jak to się robi?
Pierwsze polskie rządy, zwłaszcza Mazowieckiego, stawiały nie tylko na suwerenność państwa, ale i na samorządność. Sądzę, że zaufanie wzajemne było wtedy wyższe. Nie ma danych z tego okresu. Zaczynają się od 1992 roku. Wtedy ludziom zaczęły już ciążyć koszty reform, spadało spożycie, rosło bezrobocie. Umysły zaprzątnęła ekonomia, musieliśmy walczyć o byt. Później wojna na górze podniosła nieżyczliwość, kłótnię do rangi poprawności politycznej. Gdy rząd Olszewskiego odgrzał sprawę agentury, odświeżono nam pamięć, że nikomu nie należy ufać. Wróciliśmy do kulturowo utrwalonego sposobu funkcjonowania, a była szansa. Tylko czy o własnych siłach mogliśmy jej nie zmarnować?
Kto miałby nam pomagać? Nie należeliśmy do UE.
Ale aspirowaliśmy do klubu. Teraz wpiszę się w stereotyp skrzywdzonego Polaka. Jestem pewien, że gdyby Zachód zechciał wtedy zainwestować w budowę społeczeństwa obywatelskiego, utrwaliłoby się w nas przekonanie, że idziemy właściwą drogą. Wystarczyłaby choć cząstka środków, jakie RFN przetransferowała do NRD.
Drzemie w nas jednak potencjalny kapitał społeczny. Świadczy o tym i ruch "Solidarności", i to, jak się zachowaliśmy po śmierci Papieża. Jednoczyliśmy się w nadziei lub bólu, chociaż nikt nie gwizdnął na zbiórkę. To obietnica i nadzieja. Tylko trzeba stworzyć mechanizmy, które pozwoliłyby stopniowo odmrozić nasze obywatelskie ciągoty.
Może same odżyją, jak się wzbogacimy?
A po cholerę nam wtedy to całe społeczeństwo? Niektórzy rozważają, jakim cudem wciąż się ekonomicznie rozwijamy, skoro z nas tacy społeczni analfabeci. A ja bym zadał pytanie: w jakim tempie moglibyśmy się rozwijać, gdyby kapitał społeczny był większy? Czy nie w tempie Chin? Tam więzi kulturowe przetrwały w szeroko rozumianych klanach rodzinnych mimo polityki komunistów. Polak ma zaufanie do żony i dzieci, Chińczyk obdarza nim 300 osób, mogą coś razem stworzyć.
Jesteśmy egoistami. Jak to się stało, że wybraliśmy wizję Polski solidarnej?
Gdy badaliśmy postawy Polaków, okazało się, że wielu z nas, niemal 60 proc., opowiada się za równym traktowaniem wszystkich. Ale jednocześnie uważa, że nie wszyscy zasługują na szacunek. Mamy jednakowe żołądki, więc każdemu po równo. Tyle że nie każdy wart jest tyle samo. Są przecież dobre i złe systemy wartości, prawdziwi i mniej prawdziwi Polacy - moralna hierarchia społeczna. Ludzie, którzy łączą te postawy, to potencjalny elektorat PiS.
Co w tym niebezpiecznego?
Duża doza autorytaryzmu w mentalności Polaków to poważna przeszkoda w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. W rygoryzmie moralnym nie ma nic zdrożnego. Gorzej, jeśli prowadzi do dzielenia ludzi na tych, którzy powinni rządzić, i tych, którzy mają się w milczeniu podporządkować, bo są w mniejszości. Wtedy każda inność staje się zagrażająca, podejrzana i trudno podjąć współpracę. Wszędzie znajdą się przecież jacyś obcy, gorsi, którzy by też na niej skorzystali. A jakim prawem mają dostać to, czym dzieli się większość? Stajemy się społeczeństwem rozwarstwionym już nie ekonomicznie, lecz etycznie. W nietolerancji na tle innych krajów UE Polacy biją rekordy.
Jak nas uspołecznić?
Społeczeństwo obywatelskie samo się nie zbuduje z odruchu buntu i sprzeciwu. To wymaga zachęty, instrumentów prawnych, strumienia pieniędzy, ułatwienia przepływu środków pomocowych z Unii. Bo okazuje się, że wąskie gardło mamy u nas, nie w Brukseli. Sami strzelamy sobie w łeb.
Na razie nie słyszymy takich zachęt.
I na razie tak pozostanie. Jarosław Kaczyński nie chce, by Polacy brali sprawy w swoje ręce, bo diabli wiedzą, do czego mogłoby to doprowadzić. Uważa społeczeństwo obywatelskie za szkodliwe. To dla niego "twór zachodni, obcy polskiej kulturze", jak ogłosił w Salonie "Polityki". W wywiadzie dla "Dziennika" poszedł dalej. Powiedział: "W III RP silnego państwa i silnej polityki nie chciały te siły dysydenckie, które bały się aktywizacji obywateli. Bały się przebudzenia, jak to nazywano pod koniec lat 80., szeroko rozumianej endeckości. Kontrowaniu takiego politycznego przebudzenia miał służyć przede wszystkim pomysł społeczeństwa obywatelskiego". Czyli - w jego myśleniu - pomysł, jak zabić polskość w Polakach.
Urządzenie zabawy w świetlicy to rezygnacja z tożsamości?
W społeczeństwie obywatelskim ważne są wzajemne ludzkie relacje, tworzenie lokalnych wspólnot, rozwiązywanie codziennych problemów, kompromisy. Kultywowanie poczucia przynależności narodowej mniej się liczy, gdy organizuje się taką zabawę.