Polska w tyle za Afryką...

czyli hobby, kultura, sztuka, wścieklizna i w ogóle offtopic...

Moderator: nicpon

Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Polska w tyle za Afryką...

Post autor: fdt »

http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,3326615.html
Sąsiad czyha za firanką

Lidia Ostałowska

Polacy kochają rodzinę i naród, ale nie bliźniego swego. Rozmowa z prof. Januszem Czapińskim

Jesteśmy coraz lepiej wykształceni, otwarci, ruchliwi, przedsiębiorczy do granic cwaniactwa. Ale żadni z nas obywatele. Takie wnioski płyną z "Diagnozy społecznej 2005". Postawa obywatelska nie popłaca?

Jeśli przeznaczę porcję potu i pieniędzy na zbudowanie drogi do wsi, to nie będę niszczył samochodu, nie będzie mnie głowa boleć, szybciej zjawi się pogotowie i straż pożarna. Polacy nie są głupi i o tym wiedzą. Ale nie przyswoili systemu zwyczajów i norm, który sprzyja współpracy dla dobra wspólnego. I to współpracy nie na zasadzie altruizmu, ale właśnie dlatego, że to się opłaca. Bo choć zrezygnuję z jakichś korzyści doraźnych, to otrzymam inne, odroczone.

To proste. Więc czemu dróg nie budują?

Bo sobie nie ufają, a to fundamentalny warunek współpracy. Polacy rozumują tak: Malinowski mieszka na końcu wsi, a ja 200 metrów po skręcie z asfaltu. To co ja tam na tej drodze skorzystam? Przyłączę się do inicjatywy, a potem nagle mogę zostać sam na placu boju. Będzie mi głupio i jeszcze dostanę po głowie.

Znamy takie obrazki z komunikacji miejskiej. Troje wyrostków znęca się nad człowiekiem. Wkroczyć? Ale jeśli tylko ja zareaguję, to mnie spiorą.

Pasażer, który widzi grandę w autobusie, przyjmuje za pewnik, że będzie sam. Nie ma zaufania do współpasażerów.

Sytuacje pokazujące niewiarę, że warto liczyć na innych, bo kierują się tym samym odruchem moralnym i nie zostawią mnie na placu boju, można mnożyć.

Polacy mają dramatycznie niski poziom wzajemnego zaufania. Badania robione w ponad 20 krajach w ramach europejskiego sondażu społecznego pokazują, że pod tym względem zajmujemy ostatnie miejsce w Europie.

Tylko 10,5 proc. Polaków uważa, że większości ludzi można ufać. Norwegów - siedem razy więcej. Próbujemy ich naśladować?

Moje badania dowodzą, że nic pod tym względem się nie zmienia. Od 1992 roku niezmiennie 90 proc. rodaków zakłada, że inni mają złe zamiary i chcą ich wykorzystać.

Nie powiodła się budowa społeczeństwa obywatelskiego?

Niestety nie. Żeby je zbudować, trzeba spełnić kolejny warunek, jakim jest zainteresowanie dobrem wspólnym. Czy obchodzi nas, że ktoś oszukuje na podatkach? 46 proc. Polaków odpowiada: tak. A reszta? Może sama oszukuje.

42 proc. obchodzi, że ludzie jeżdżą na gapę, 48 proc., że nie płacą za światło, a 54 proc., że nie płacą czynszu. Dlaczego aż tyle? Bo to odbija się natychmiast na wysokości mojego czynszu, jeśli sąsiedzi zalegają. A jak ja podatku nie zapłacę? Polacy tolerują taki czyn, bo nie mają zaufania do tych, którzy na górze dysponują ich pieniędzmi. Nie wierzą, że to ludzie uczciwi i że naprawdę im zależy na jak najefektywniejszym wydawaniu funduszy z budżetu. Wchodzimy w błędne koło braku zaufania.

Nie musimy wszystkiego oddać państwu. 1 proc. dochodów wolno wpłacić na organizacje pożytku publicznego.

Ale ich na ogół nie wpłacamy. Bo może oni też zmarnują? Bo zwrócimy na siebie uwagę w urzędzie skarbowym i przy okazji urzędnik czegoś się dopatrzy? Nie ufamy stowarzyszeniom, fundacjom, nawet związkom zawodowym i niechętnie do nich wstępujemy. To może śmiesznie zabrzmi, ale przeciętny Polak należy do 0,17 proc. organizacji przy 2,5 proc. w krajach skandynawskich. Pod tym względem znów mamy ostatnie miejsce w Europie. I najniższy na świecie wskaźnik osób pracujących nieodpłatnie w stosunku do aktywnej zawodowo populacji. Afryka nas w tyle zostawia. Liczba wolontariuszy wprawdzie rośnie, ale maleje czas, jaki poświęcają pracy społecznej. Bilans wychodzi na zero.

Zresztą o czym my mówimy! Premier publicznie oświadczył, że nie skorzystał z możliwości wpłacenia 1 proc., bo w inny sposób realizuje przykazanie solidarności społecznej, jak to wyjaśniał później jego rzecznik. Każdy się może tak tłumaczyć, co drugi Polak wrzucił coś do puszki.

Czemu coraz rzadziej bierzemy udział w wyborach? To sposób, by nieuczciwych wymienić na lepszych.

Bo nie ma w nas silnego przekonania, że to, jak nam się żyje, zależy od tego, czyje chorągwie powiewają w Sejmie. Ten pogląd utrwalał się w Polakach przez 16 lat. Kolejne ugrupowania składały wygórowane obietnice i żadnemu nawet części nie udało się zrealizować. Polacy pomyśleli, że programy wyborcze to pieniądz bez pokrycia.

Wskaźnik uczestniczących w wyborach będzie jeszcze topniał. Dziś niecałe 40 proc. obywateli to zwolennicy demokracji. Inni nie mają zdania lub uważają, że są systemy lepsze. Wątpią, czy demokracja działa na ich rzecz i czy wyróżnia się pozytywnie wśród innych metod rządzenia.

W 1989 roku byliśmy jej entuzjastami. Kto zniszczył naszą wiarę we wspólnotę?

Mamy w historii, od zaborów poczynając, niewiele momentów, gdy Polak Polakowi ufał. Wszyscy rządcy byli zainteresowani, by - antagonizując poszczególne grupy - zapobiec samoorganizacji, zdusić wszelkie inicjatywy. Zwłaszcza Rosja kontrolowała nastroje społeczne, korzystała z prowokatorów i kapusiów. Polak nie mógł być nikogo pewien. PRL to utrwalił. Aż Polacy się policzyli i w 1980 roku udało się uzyskać masę krytyczną zaufania. Gdyby dziś się okazało, że ktoś poczciwy nie wytrzymuje w autobusie i występuje przeciw bandziorom, a za nim współpasażerowie - byłby to odpowiednik zdarzeń z 1980 roku. Nikt nie musiałby się bać.

Tamten czas dodał społecznych skrzydeł Polakom. Stworzył właściwą definicję solidarności - ludzie działali razem i czuli w tym wspólny interes.

Reżim Jaruzelskiego też bał się samoorganizacji. Niszczenie jej szło mu o tyle łatwo, że odruchy obywatelskie Polaków były nietrwałe, zbudowane na słabych fundamentach.

Jednak na początku lat 90. wyraziliśmy zgodę na reformy i zaczęliśmy działać razem. Zapomnieliśmy, jak to się robi?

Pierwsze polskie rządy, zwłaszcza Mazowieckiego, stawiały nie tylko na suwerenność państwa, ale i na samorządność. Sądzę, że zaufanie wzajemne było wtedy wyższe. Nie ma danych z tego okresu. Zaczynają się od 1992 roku. Wtedy ludziom zaczęły już ciążyć koszty reform, spadało spożycie, rosło bezrobocie. Umysły zaprzątnęła ekonomia, musieliśmy walczyć o byt. Później wojna na górze podniosła nieżyczliwość, kłótnię do rangi poprawności politycznej. Gdy rząd Olszewskiego odgrzał sprawę agentury, odświeżono nam pamięć, że nikomu nie należy ufać. Wróciliśmy do kulturowo utrwalonego sposobu funkcjonowania, a była szansa. Tylko czy o własnych siłach mogliśmy jej nie zmarnować?

Kto miałby nam pomagać? Nie należeliśmy do UE.

Ale aspirowaliśmy do klubu. Teraz wpiszę się w stereotyp skrzywdzonego Polaka. Jestem pewien, że gdyby Zachód zechciał wtedy zainwestować w budowę społeczeństwa obywatelskiego, utrwaliłoby się w nas przekonanie, że idziemy właściwą drogą. Wystarczyłaby choć cząstka środków, jakie RFN przetransferowała do NRD.

Drzemie w nas jednak potencjalny kapitał społeczny. Świadczy o tym i ruch "Solidarności", i to, jak się zachowaliśmy po śmierci Papieża. Jednoczyliśmy się w nadziei lub bólu, chociaż nikt nie gwizdnął na zbiórkę. To obietnica i nadzieja. Tylko trzeba stworzyć mechanizmy, które pozwoliłyby stopniowo odmrozić nasze obywatelskie ciągoty.

Może same odżyją, jak się wzbogacimy?

A po cholerę nam wtedy to całe społeczeństwo? Niektórzy rozważają, jakim cudem wciąż się ekonomicznie rozwijamy, skoro z nas tacy społeczni analfabeci. A ja bym zadał pytanie: w jakim tempie moglibyśmy się rozwijać, gdyby kapitał społeczny był większy? Czy nie w tempie Chin? Tam więzi kulturowe przetrwały w szeroko rozumianych klanach rodzinnych mimo polityki komunistów. Polak ma zaufanie do żony i dzieci, Chińczyk obdarza nim 300 osób, mogą coś razem stworzyć.

Jesteśmy egoistami. Jak to się stało, że wybraliśmy wizję Polski solidarnej?

Gdy badaliśmy postawy Polaków, okazało się, że wielu z nas, niemal 60 proc., opowiada się za równym traktowaniem wszystkich. Ale jednocześnie uważa, że nie wszyscy zasługują na szacunek. Mamy jednakowe żołądki, więc każdemu po równo. Tyle że nie każdy wart jest tyle samo. Są przecież dobre i złe systemy wartości, prawdziwi i mniej prawdziwi Polacy - moralna hierarchia społeczna. Ludzie, którzy łączą te postawy, to potencjalny elektorat PiS.

Co w tym niebezpiecznego?

Duża doza autorytaryzmu w mentalności Polaków to poważna przeszkoda w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. W rygoryzmie moralnym nie ma nic zdrożnego. Gorzej, jeśli prowadzi do dzielenia ludzi na tych, którzy powinni rządzić, i tych, którzy mają się w milczeniu podporządkować, bo są w mniejszości. Wtedy każda inność staje się zagrażająca, podejrzana i trudno podjąć współpracę. Wszędzie znajdą się przecież jacyś obcy, gorsi, którzy by też na niej skorzystali. A jakim prawem mają dostać to, czym dzieli się większość? Stajemy się społeczeństwem rozwarstwionym już nie ekonomicznie, lecz etycznie. W nietolerancji na tle innych krajów UE Polacy biją rekordy.

Jak nas uspołecznić?

Społeczeństwo obywatelskie samo się nie zbuduje z odruchu buntu i sprzeciwu. To wymaga zachęty, instrumentów prawnych, strumienia pieniędzy, ułatwienia przepływu środków pomocowych z Unii. Bo okazuje się, że wąskie gardło mamy u nas, nie w Brukseli. Sami strzelamy sobie w łeb.

Na razie nie słyszymy takich zachęt.

I na razie tak pozostanie. Jarosław Kaczyński nie chce, by Polacy brali sprawy w swoje ręce, bo diabli wiedzą, do czego mogłoby to doprowadzić. Uważa społeczeństwo obywatelskie za szkodliwe. To dla niego "twór zachodni, obcy polskiej kulturze", jak ogłosił w Salonie "Polityki". W wywiadzie dla "Dziennika" poszedł dalej. Powiedział: "W III RP silnego państwa i silnej polityki nie chciały te siły dysydenckie, które bały się aktywizacji obywateli. Bały się przebudzenia, jak to nazywano pod koniec lat 80., szeroko rozumianej endeckości. Kontrowaniu takiego politycznego przebudzenia miał służyć przede wszystkim pomysł społeczeństwa obywatelskiego". Czyli - w jego myśleniu - pomysł, jak zabić polskość w Polakach.

Urządzenie zabawy w świetlicy to rezygnacja z tożsamości?

W społeczeństwie obywatelskim ważne są wzajemne ludzkie relacje, tworzenie lokalnych wspólnot, rozwiązywanie codziennych problemów, kompromisy. Kultywowanie poczucia przynależności narodowej mniej się liczy, gdy organizuje się taką zabawę.
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

ciąg dalszy...
Naród to ważna kategoria. Buduje naszą tożsamość i dumę, pozwala odpowiedzieć na pytanie, w jakim miejscu jesteśmy, jakie są nasze korzenie. Ale recepty na załatwienie spraw codziennych nie zawiera.

Wracamy do dziurawej drogi?

Społeczeństwo obywatelskie miałoby na nią taki przepis. Poprośmy wójta o żwir z gminnego żwirowiska i o transport, skrzyknijmy się i naprawmy ją w dziesięciu chłopa.

Ale PiS samoorganizacji nie popiera, radzi mieszkańcom wioski co innego: idźcie do wójta, niech ją wam załata. To pomysł Jarosława Kaczyńskiego, jak nam urządzić życie w Polsce. Państwo powinno być mocne, ponieważ dzięki temu skutecznie zadba o naród i rodzinę. Państwo przejmie wszystkie funkcje społeczeństwa. Zakonserwuje jego zatomizowanie, które przejawia się w tym, że Polacy kochają rodzinę i naród, ale nie bliźniego swego.

Ale staramy się być dobrzy. Z "Diagnozy" wynika, że im więcej dajemy z siebie, tym jesteśmy szczęśliwsi.

Bo Polacy mają dobre serce. Najbliższych i przyjaciół darzymy czasem większym zaufaniem niż Niemcy. Jak już uznamy, że ktoś jest swój, to mu ostatni łach oddamy. Nawet w biznesie tak działamy, choć to nieracjonalne. Ale generalnie nasza hipoteza na temat innych ludzi jest negatywna. Ten drugi to szubrawiec. Automatycznie przyjmujemy takie założenie.

Czy Polacy boleją nad zagrożeniem narodowej tożsamości?

Nie, co niektórych martwi. Sądzą, że identyfikację trzeba odbudować. Wtedy Polacy będą mieli siłę, by przeciwstawić się tym, którzy ubijają swój interes naszym kosztem. Traktują nas jak rezerwuar taniej siły roboczej, podsyłają nam swoje śmieci itd. W oficjalnych kontaktach z Unią ustawicznie zachowujemy się jak Kowalski wobec sąsiadów. Nieufnie i z poczuciem krzywdy.

Poczucie krzywdy to wydajne źródło podtrzymywania braku zaufania. Często, wskazując jej sprawców, korzystamy z podpowiedzi polityków. Wielu im uwierzyło, gdy namaścili Balcerowicza na głównego winowajcę. A kto jest sprawcą krzywdy moralnej, czytaj: zagroził tożsamości narodowej? Żydzi, Niemcy, Rosjanie, zależnie od koniunktury.

Europa słusznie się martwi, że rozwleczemy po niej nasze dzikie obyczaje?

Polak to istota adaptatywna. Polak zglobalizował się w sposobie myślenia. Gdy trafia do uporządkowanego systemu, zachowuje się tak, jakby się tam urodził. Jak się zasiedzi w Tokio, to dostaje skośnych oczu, tak dalece ulega kulturowej mimikrze. Im lepiej wykształcony, tym łatwiej przyswaja sobie reguły gry. Próżne są więc obawy Europy Zachodniej, że zarazimy ją patologiami. Prędzej Polacy rozpłyną się w morzu większości.

Nasi politycy przypominają Polaka z "Diagnozy". Nieufni, podejrzliwi

I coraz lepiej ubrani. Lepper zamienił buty z hipermarketu za 200 zł na obstalowane za ponad 1000. Ekonomicznie awansował, jak przeciętny Polak. I pozostaje w silnym przekonaniu, że wszyscy dookoła próbują go wykiwać. Mamy władzę krew z krwi i kość z kości narodu. Myślimy podobnie. Trzeba zrobić wszystko, by móc się uchronić przed szkodliwym działaniem innych ludzi. Jeśli przyjmiemy takie założenie, to nie mamy ochoty wchodzić z nimi w zadaniowe relacje.

Zróbmy tę koalicję.

No właśnie. Diabeł utrudniający nam budowanie społeczeństwa obywatelskiego nieustannie pod kotłem polskim pali. Za każdym rogiem były lub obecny agent, władza czyha na nasze potknięcia, nieżyczliwi sąsiedzi wyglądają zza firanek, politycy zrujnowali wiarę w moralny ład świata. Teraz ekipa PiS-owska wpisuje się w scenariusz podważania wzajemnego zaufania w myśl absurdalnej tezy, że im Polacy mniej sobie ufają, tym bardziej będą ufać państwu. Tymczasem państwo codziennie z Kowalskim przegrywa.

Dziś coraz więcej ważnych spraw rozstrzyga się w gmachach wielkich korporacji. Globalizująca się komercja odbiera państwom coraz więcej władzy, czy się im to podoba, czy nie.

To groźne?

Konieczna jest przeciwwaga dla tych nowych centrów decyzyjnych. Mogą ją stworzyć jedynie zorganizowane grupy obywateli. Tylko im uda się złagodzić złe skutki działań ponadnarodowych organizacji. Tylko one potrafią ochronić lokalną specyfikę kulturową, zachować dziedzictwo narodu. Państwu to się nie uda. A my jeszcze nie skończyliśmy decentralizacji, już zaczynamy recentralizować.

Czemu państwo nie miałoby być solidarne z obywatelami?

A na czym mogłaby ta solidarność polegać jak nie na tym, że się odbiera bogatszym? W społeczeństwie obywatelskim solidarność realizuje się w sposób naturalny, a nie wymuszony dekretami. Nie przez państwową redystrybucję dochodów, ale na zasadzie odruchu moralnego, bo takie normy obowiązują we wspólnocie.

Znam przykłady solidarności lokalnej. W gminie Wydminy na Mazurach przed każdą zimą spotykają się leśniczy, wójt, właściciel tartaku, właściciel hurtowni spożywczej i farmer z wielkotowarowego gospodarstwa. Organizują pomoc. Wiedzą, jaką kto ma rzeczywistą sytuację, nie tę deklarowaną na papierze. I nikt nie marznie, nie głoduje, najsłabsi przynajmniej przeżyć mogą.

Solidarność państwowa zawsze będzie ułomna, sformalizowana, zabraknie w niej wyczucia. Dowodzi tego niewydolny system kontroli i wspomagania sfery bezrobocia. Widzimy, jak wielka jest tam grupa cwaniaków, którzy wykorzystują mechaniczność solidarności państwowej.

Z "Diagnozy" wynika, że uczniowie i studenci są skrajnie aspołeczni. Dlaczego?

Mają najbardziej wyostrzony wzrok, rzeczywistość widzą jasno i bez złudzeń i konsekwentnie wyciągają wnioski. Tak, żyjemy w dżungli. Jeśli ty pierwszy kogoś nie załatwisz, to on cię załatwi.

Przypomnę znany eksperyment. W klasie na pierwszej lekcji rzucano kilka papierków na podłogę, następnie liczono śmieci pod koniec dnia szkolnego. Okazało się, że wystarczą trzy papierki, by po południu sprzątaczka miała co robić.

Dotyczy to wszelkiego rodzaju brudów w życiu społecznym. Mechanizm polega na tym, że ludzie uzyskują dobre wytłumaczenie, dlaczego zachowują się nieetycznie. Bo wszyscy tak robią. Bo mój drobny brud nie będzie widoczny na tle ogólnego. Jeśli przestaniemy zwracać uwagę na drobne przekręty polityków, to nie dziwmy się, że urosną do rangi niszczycielskiej. Jeśli nie interesują nas drobne wybryki chuligańskie na osiedlu, po roku będziemy się bali wyjść z domu.

Roczniki urodzone w trakcie i tuż po zmianie systemu mają szczególnie mały apetyt na tworzenie wspólnot. Ich dzieciństwo i wczesna młodość przebiegały w klasie, której nikt już naprawdę nie sprząta.

Jak to zmieniać?

Spółdzielnia farmerów z Austrii zaprosiła grupę 15 polskich rolników, by ich przekonać, jak opłaca się tworzenie takich wspólnot. Polacy zarazili się tą ideą. Wrócili z postanowieniem, że też takie spółdzielnie założą. Ale nie wyszło. Niepowodzenie wynikało stąd, że pojechało 15 chłopów z 15 wsi zamiast z jednej. Po powrocie natrafili na mur niechęci sąsiadów. Każdy sobie myślał: jaki on ma w tym interes? Nie osiągnęli masy krytycznej zaufania. Jak z tego wybrnąć? Koncentrować się na różnych grupach społecznych, ale nie rozpraszać zadań. Wtedy ogniska dobrej współpracy pojawią się i zaczną pączkować.

Społeczeństwo obywatelskie powstanie, bo musi. W ramach UE dokonuje się nie tylko wyrównywanie poziomów życia, ale także unifikacja reguł organizacji życia społecznego. I my zbyt długo nie będziemy mogli odstawać od Niemców czy Szwedów. Polacy zarażą się bakcylem życia obywatelskiego, bo to zgodne z naszą społeczną naturą.

Boom edukacyjny też się do tego przyczyni. Ludzie wykształceni są mniej rygorystyczni, bardziej ufni, aktywni, skłonni do samoorganizacji.

Kiedy staniemy się dobrymi obywatelami?

Minie trochę lat. Szkoda, zmarnuje się po drodze mnóstwo społecznej energii. Jednak obecna propaństwowa kontrrewolucja antyspołeczna to tylko wypadek przy pracy. Prowizorki lubią się trzymać, ale i dwie kadencje rządów PiS to w perspektywie historii epizod.
Awatar użytkownika
Boruta
Posty: 724
Rejestracja: 2004-06-13, 22:09
Lokalizacja: Cosmopolis Sopot, Sarmatia
Kontakt:

Re: Polska w tyle za Afryką...

Post autor: Boruta »

Niestety nie. Żeby je zbudować, trzeba spełnić kolejny warunek, jakim jest zainteresowanie dobrem wspólnym. Czy obchodzi nas, że ktoś oszukuje na podatkach? 46 proc. Polaków odpowiada: tak. A reszta? Może sama oszukuje.
Podatki a dobro wspolne? Facet powinien sie leczyc na glowe.
Nie ufamy stowarzyszeniom, fundacjom, nawet związkom zawodowym i niechętnie do nich wstępujemy.
A zastanowil sie typ dlaczego? I dlaczego kiedys Solidarnosc miala tyle czlonkow ile miala?
Czemu coraz rzadziej bierzemy udział w wyborach? To sposób, by nieuczciwych wymienić na lepszych.
Buachacha!!!
W 1989 roku byliśmy jej entuzjastami. Kto zniszczył naszą wiarę we wspólnotę?
W 1980, nie 89.
Mamy w historii, od zaborów poczynając, niewiele momentów, gdy Polak Polakowi ufał.
Znowu braki w edukacji historycznej. Prosze sobie poczytac jak to podczas np powstania styczniowego przychodzil facet z pieczatka razdu tymczasowego i mowil ze zbiera kase na jego polecenie. Najczesciej bez problemu dostawal.
Wszyscy rządcy byli zainteresowani, by - antagonizując poszczególne grupy - zapobiec samoorganizacji, zdusić wszelkie inicjatywy. Zwłaszcza Rosja kontrolowała nastroje społeczne, korzystała z prowokatorów i kapusiów.
Owszem. Tyle ze nie "zwlaszcza Rosja", a kazdy zaborca.
Jednak na początku lat 90. wyraziliśmy zgodę na reformy i zaczęliśmy działać razem. Zapomnieliśmy, jak to się robi?
Kto wyrazil? Kto zaczal dzialac? Kolesiowi sie propaganda z rzeczywistoscia miesza.
Pierwsze polskie rządy, zwłaszcza Mazowieckiego, stawiały nie tylko na suwerenność państwa, ale i na samorządność.
Buachachacha! Wiekszej bzdury dawno nie slyszalem.
Gdy rząd Olszewskiego odgrzał sprawę agentury, odświeżono nam pamięć, że nikomu nie należy ufać.
ROTFL!!!
Jestem pewien, że gdyby Zachód zechciał wtedy zainwestować w budowę społeczeństwa obywatelskiego, utrwaliłoby się w nas przekonanie, że idziemy właściwą drogą. Wystarczyłaby choć cząstka środków, jakie RFN przetransferowała do NRD.
A dlaczego niby mialby inwestowac w cos co u siebie zwalcza?
Jednoczyliśmy się w nadziei lub bólu, chociaż nikt nie gwizdnął na zbiórkę.
Doprawdy? Mnie od tego gwizdania az uszy bolaly.
Czy nie w tempie Chin? Tam więzi kulturowe przetrwały w szeroko rozumianych klanach rodzinnych mimo polityki komunistów. Polak ma zaufanie do żony i dzieci, Chińczyk obdarza nim 300 osób, mogą coś razem stworzyć.
O Chinach tez ma mizerne pojecie.
W nietolerancji na tle innych krajów UE Polacy biją rekordy.
Kolejny slogan bez pokrycia (gosc juz zapomnial chociazby gdzie tak ladnie sie fajczyly osrodki dla azylantow?).
Społeczeństwo obywatelskie samo się nie zbuduje z odruchu buntu i sprzeciwu. To wymaga zachęty, instrumentów prawnych, strumienia pieniędzy, ułatwienia przepływu środków pomocowych z Unii. Bo okazuje się, że wąskie gardło mamy u nas, nie w Brukseli. Sami strzelamy sobie w łeb.
Kolejna bzdura. Czy raczej onanizm etatysty. Poucz sie profesorku historii. Poczynajac od ruchu egzekucyjnego, a na Solidarnosci konczac.
Często, wskazując jej sprawców, korzystamy z podpowiedzi polityków. Wielu im uwierzyło, gdy namaścili Balcerowicza na głównego winowajcę.
Bzdura. A raczej zabieg socjotechniczy. Wmawiajac cos probuje sie to tak przedstawic ze to inny poglad ktos wmowil.
Spółdzielnia farmerów z Austrii zaprosiła grupę 15 polskich rolników, by ich przekonać, jak opłaca się tworzenie takich wspólnot. Polacy zarazili się tą ideą. Wrócili z postanowieniem, że też takie spółdzielnie założą. Ale nie wyszło. Niepowodzenie wynikało stąd, że pojechało 15 chłopów z 15 wsi zamiast z jednej. Po powrocie natrafili na mur niechęci sąsiadów. Każdy sobie myślał: jaki on ma w tym interes? Nie osiągnęli masy krytycznej zaufania. Jak z tego wybrnąć? Koncentrować się na różnych grupach społecznych, ale nie rozpraszać zadań. Wtedy ogniska dobrej współpracy pojawią się i zaczną pączkować.
Z kolchozami tez tak bylo. Na szczescie.
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
Awatar użytkownika
crolick
Posty: 4131
Rejestracja: 2004-01-05, 20:18
Lokalizacja: Syreni Gród
Kontakt:

Post autor: crolick »

Boruto - wiesz tak się składa że akurat dobrze znam się na tym o czym mówi Czapiński. I niestety że zacytuje to nie Czapiński 'powinien sie leczyc na glowe' i 'Pouczyc sie historii'. Jak popatrze na to co piszesz to 'Wiekszej bzdury dawno nie slyszalem' :x
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Awatar użytkownika
Boruta
Posty: 724
Rejestracja: 2004-06-13, 22:09
Lokalizacja: Cosmopolis Sopot, Sarmatia
Kontakt:

Post autor: Boruta »

Coz, skoro sie znasz, to chetnie poslucham jakich to madrosci mozesz napisac np o strumieniu pieniedzy jaki poplynal do, dajmy na to ruchu egzekucyjnego. Albo o tym jak to Mazowiecki samorzadnosc kochal. Najlepiej jak pokazesz jego rozpaczliwe pruby zrealizowania programu "Samorzadna Rzeczpospolita". Nie zaskodzi tez ze udowodnisz jak to strasznie nietolerancyjnie i ksenofobicznie wypadaja Polacy na tle fajczacych sie domow dla azylantow w Niemczech. :lol:
PS. A akurat kwestiami spolecznymi to zajmuje sie tak praktycznie poprzez udzial w nich, jak i teoretycznie w apekcie historycznym.
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Nie trzeba być żadnym naukowcem ani tzw. autorytetem, żeby zaobserwować w codziennym życiu absolutny brak zaufania zwykłych obywateli do innych współobywateli, brak elementarnych nawyków zachowań prospołecznych i wspólnotowych, brak szacunku do wszelkich przedmiotów tzw. użytku publicznego (nie moje tzn. niczyje, niech się oni zajmą brudem, niech oni naprawią, rozwalę bo tak mi sie podoba), brak reakcji na zachowania chuligańskie i bezsensowny wandalizm. Absolutny infantylizm zachowań w ramach instytucji prawa i demokracji (kradł?, no cóż wszyscy kradną... łamał prawo?, no cóż wszyscy łamią prawo). Zwykła sprawa, zobaczcie jak w Polsce wyglądają tzw. osiedla domków jednorodzinnych... do płota porządek za płotem syf i nasrane... bo to juz nie moje. Jak często widzieliście np. takie osiedla gdzie chałupy za ciężki szmal stoją a droga przez lata po budowlańcach z płyt betonowych... bo nikomu nie chce się skrzyknąć i zrobić to samemu dla siebie. Długo tak można...

A potem jedziemy do tzw. obcych krajów i dziwimy się, że tam wszystko działa, że prawo jest prawem, przepisy są przepisami i są przestrzegane, że minister który za kilkaset funtów organizuje sobie przejażdżkę śmigłowcem na koszt podatników musi odejść, że pani parlamentarzystka która za 2 tys DM pojechała sobie do córki i rozliczyła ten bilet jako służbowy jest zmuszona do zwrotu pieniędzy i wylatuje z partii. Fajczące się domy azylantów? Jasne były takie przypadki, spektakularne i pokazywane w TV... ale my za to mieliśmy demolkę ośrodka dla HIV-owców dokonaną przed kamerami nie przez jakichś łysych ale przez normalnych obywateli, prawdziwych Polaków...
Awatar użytkownika
Baltic
Posty: 561
Rejestracja: 2006-01-04, 10:26
Lokalizacja: Toruń

Re: Polska w tyle za Afryką...

Post autor: Baltic »

W nietolerancji na tle innych krajów UE Polacy biją rekordy.
A jaka jest tolerancja w innych krajach UE. Jest wypaczona. Tam, w niektórych krajach toleruje się eutanazję, aborcję i "homoniewiadomo" i adopcję dzieci przez homoseksualistów , czyli jest brak tolerancji dla wartości najwyższych: dla życia osób starszych i chorych, dla życia nienarodzonych ale już żyjących istot i dla normalnej, "zdrowej" rodziny. Tego w Polsce nie ma.

I na koniec, dlaczego na zachodzie uważają Nas za najbardziej gościnny naród w Europie? Te dwie tezy "gościnność" i "nietolerancja" się nawzajem wykluczają, ale tego prof. Czapiński nie wziął pod uwagę. Może nie chciał.
Awatar użytkownika
Maciej
Posty: 2035
Rejestracja: 2004-10-21, 21:40
Lokalizacja: Puszczykowo
Kontakt:

Post autor: Maciej »

Baltic - ja teraz dopiero widzę, że Ty z Torunia jesteś... :x

Pozdrawiam,
Maciej
Awatar użytkownika
Baltic
Posty: 561
Rejestracja: 2006-01-04, 10:26
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Baltic »

Maciej pisze:Baltic - ja teraz dopiero widzę, że Ty z Torunia jesteś... :x

Pozdrawiam,
Maciej
I co z tego Macieju. Jakieś aluzje do mnie i mojego miasta? :( Ja nie pisałem o polityce, a Ty o niej mimo wszystko wspominasz. Polityka to szambo i nie poruszaj jej na FOW.

To, że toruńska rozgłośnia miesza sie do polityki to jest bardzo źle. Na mój pogląd owa rozgłośnia nie wpływa. Ja jestem katolikiem, tak jak większość Polaków i się tego nie wstydzę.
Awatar użytkownika
Baltic
Posty: 561
Rejestracja: 2006-01-04, 10:26
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Baltic »

Maciej pisze:Baltic - ja teraz dopiero widzę, że Ty z Torunia jesteś... :x

Pozdrawiam,
Maciej
I po części tezy prof. Czapińskiego się sprawdzają. Niestety Macieju Twój post jest tego dowodem. Trochę mnie wkurzyłeś.
Awatar użytkownika
Maciej
Posty: 2035
Rejestracja: 2004-10-21, 21:40
Lokalizacja: Puszczykowo
Kontakt:

Post autor: Maciej »

Jaki wrażliwy... :P
A skojarzenie z rozgłośnią i polityką to już Twoje kochanienki - nie wiem dlaczego akurat takie...? :lol:

Pozdrawiam,
Maciej
Awatar użytkownika
Baltic
Posty: 561
Rejestracja: 2006-01-04, 10:26
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Baltic »

To co miałeś Macieju na myśli pisząc - "ja teraz dopiero widzę, że Ty z Torunia jesteś... "
Awatar użytkownika
Boruta
Posty: 724
Rejestracja: 2004-06-13, 22:09
Lokalizacja: Cosmopolis Sopot, Sarmatia
Kontakt:

Post autor: Boruta »

fdt pisze:Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Nie trzeba być żadnym naukowcem ani tzw. autorytetem, żeby zaobserwować w codziennym życiu absolutny brak zaufania zwykłych obywateli do innych współobywateli, brak elementarnych nawyków zachowań prospołecznych i wspólnotowych,
A to ciekawe bo ja obserwuje takich przypadkow multum. :lol:
ale my za to mieliśmy demolkę ośrodka dla HIV-owców dokonaną przed kamerami nie przez jakichś łysych ale przez normalnych obywateli, prawdziwych Polaków...
Chodzi Ci o ktoras z prowokacji Kotanskiego? To sa zupelnie rozne sprawy. Aids jest choroba i to choroba niebezpieczna. To ze ludzie nie chca jej pod noasem nie jest niczym dziwnym i nie mozna tego porownywac do palenia osrodkow dla emigrantow (czesto z nimi w srodku).
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Ja też obserwuję takich przypadków ... multum.

Nie, chodzi mi o sprawę kiedy wzburzeni obywatele rozwalili ośrodek księdza Arkadiusza Nowaka... tiaaa ś.p. Kotański to był prowokator... tak jak Nowak. Matka Teresa z Kalkuty też by sie łapała na prowokatorkę bo na początku straszne kontrowersje wzbudzała.
Awatar użytkownika
crolick
Posty: 4131
Rejestracja: 2004-01-05, 20:18
Lokalizacja: Syreni Gród
Kontakt:

Post autor: crolick »

Boruto,

jeśli piszesz że
Boruta pisze:
Jestem pewien, że gdyby Zachód zechciał wtedy zainwestować w budowę społeczeństwa obywatelskiego, utrwaliłoby się w nas przekonanie, że idziemy właściwą drogą. Wystarczyłaby choć cząstka środków, jakie RFN przetransferowała do NRD.
A dlaczego niby mialby inwestowac w cos co u siebie zwalcza?
to dowodzi to jedynie tego, że nie masz pojęcia o czym piszesz [albo nie rozumiesz pojęć używanych przez prof. Czapińskiego] i dyskusja merytoryczna nie ma sensu.

Jeśli chcesz twardych danych odsyłam na stronę European Social Survey, gdzie znajdziesz badania na temat społeczeństw Europy: http://www.europeansocialsurvey.org/

Piszesz również, że
Boruta pisze:PS. A akurat kwestiami spolecznymi to zajmuje sie tak praktycznie poprzez udzial w nich, jak i teoretycznie w apekcie historycznym.
Idąc twoim tokiem myślenia każdy z nas powinien być:
- biologiem [bo mamy do czynienia z substancjami biologicznymi]
- fizykiem [bo wciąż mamy do czynienia z pędem czy też siłami przyciągania]
- historykiem [bo tworzy wydarzenia historyczne]
- polonistą [bo używamy języka polskiego]
itp itd.

Niestety większość ludzi o socjologii ma takie pojęcie jak o innych naukach - czyli żadne. Ja jestem po 5 latach studiów socjologicznych i wiem że rozumiem jeszcze mniej niż przedtem ze złożoności świata społecznego...

Co do tej nieszczęsnej tolernacji - a o przypadkach pobicia Romów, Azerów czy gejów nie słyszałeś?! I czym się różnie AIDS od dewianta [tzn człowieka który odstaje od normy którą wyznajemy]?! Jest to ten sam strach przed nieznanym zagrożeniem. Z pkt. widzenia psychologii tłumu różnica jest żadna...

PS. Jeśli nie widzisz bezpośredniego przełożenia między podatkami a dobrem wspólnym to zaparz sobie herbaty - usiądź, pomyśl i zrozum czemu ta relacja jest oczywista.
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Tzaw1
Posty: 643
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

crolick pisze:Jeśli nie widzisz bezpośredniego przełożenia między podatkami a dobrem wspólnym to zaparz sobie herbaty - usiądź, pomyśl i zrozum czemu ta relacja jest oczywista.
USS Boston?
ODPOWIEDZ