Wodowany w "Walentynki"
: 2005-02-18, 13:55
...kto taki?... ano, oczywiście - BISMARCK. Ten sam BISMARCK, który u nas nie ma szczęścia ani do autorów, ani tym bardziej do ilustratorów. Nagła cholera bierze mnie przede wszystkim na tych pożal się Boże "wydawców" książki Muehlenheima o "Bismarcku", którzy polską jej wersję schrzanili dokumentnie i na całej linii. Przede wszystkim książka jest kijowo przełożona, po drugie zupełnie niedopracowana edytorsko i koszmarna technicznie [ta lisustracja na okładce jest do...!!!]. Mało tego - pan Ryba, ten "wydawca" od siedmiu i pół boleści do siódmej i pół potęgi, potrafił swego czasu nadmienić w jakimś wywiadzie chyba dla Dziennika Bałtyckiego, że "Bismarck" pływał... DZIEWIĘĆ DNI, co jest wierutną bzdurą [BISMARCK pływał ponad dwa lata!!!].
Zauważyłem już jakiś czas temu, że prawie wszyscy nasi tzw. "wydawcy" uczepili się Bogu ducha winnego okrętu i niemal na wszystkich okładkach z bardzo nielicznymi wyjątkami "Bismarck" pojawia się albo jako poharatany wrak, albo zgoła jako "upiór z Luwru" na dnie oceanu. A przecież, do ciężkich piorunów, "Bismarck" był jednym z najładniejszych okrętów w całej historii flot. Na pewno zasługuje swoją historią na uczciwe pokazywanie jego niewątpliwej urody - w końcu który inny pancernik tak "narozrabiał" w dziewięć dni?...
Niestety teksty dotyczące "Bismarcka" są też do niczego. Nasze młode pokolenie tzw. "hobbistów" nie uważało na odpowiednich lekcjach. Prawie wszyscy wieszają najróżniejsze psy na panu Flisowskim, panu Pertku i innych dawnych asach. Niechlubne rekordy w tym zakresie bije pan Skwiot spod skrzydeł "firmy" AJ Press, który spłodził rzecz w 80% nie do czytania. Życzę każdemu z nich, żeby chociaż w 25% potrafił pisać jak oni!!!
I jeszcze jedno: niech-no ktoś wreszcie zastrzeli, powiesi, otruje lub zetnie pana J. Wróbla, albo urąbie mu łapy przy samej ..., żeby pacykarz nie czepiał się więcej okrętów - bo on zwyczajnie nie czuje tego tematu, a jego "obrazy" wyglądają tak, że ja sam malowałbym je lepiej będąc w sztok zalanym! Wielka "firma" pana Ryby z uporem godnym lepszej sprawy zleca ilustrowanie obwolut swoich książek morskich właśnie panu Wróblowi, co na pewno nie poprawia ich atrakcyjności...
Zauważyłem już jakiś czas temu, że prawie wszyscy nasi tzw. "wydawcy" uczepili się Bogu ducha winnego okrętu i niemal na wszystkich okładkach z bardzo nielicznymi wyjątkami "Bismarck" pojawia się albo jako poharatany wrak, albo zgoła jako "upiór z Luwru" na dnie oceanu. A przecież, do ciężkich piorunów, "Bismarck" był jednym z najładniejszych okrętów w całej historii flot. Na pewno zasługuje swoją historią na uczciwe pokazywanie jego niewątpliwej urody - w końcu który inny pancernik tak "narozrabiał" w dziewięć dni?...
Niestety teksty dotyczące "Bismarcka" są też do niczego. Nasze młode pokolenie tzw. "hobbistów" nie uważało na odpowiednich lekcjach. Prawie wszyscy wieszają najróżniejsze psy na panu Flisowskim, panu Pertku i innych dawnych asach. Niechlubne rekordy w tym zakresie bije pan Skwiot spod skrzydeł "firmy" AJ Press, który spłodził rzecz w 80% nie do czytania. Życzę każdemu z nich, żeby chociaż w 25% potrafił pisać jak oni!!!
I jeszcze jedno: niech-no ktoś wreszcie zastrzeli, powiesi, otruje lub zetnie pana J. Wróbla, albo urąbie mu łapy przy samej ..., żeby pacykarz nie czepiał się więcej okrętów - bo on zwyczajnie nie czuje tego tematu, a jego "obrazy" wyglądają tak, że ja sam malowałbym je lepiej będąc w sztok zalanym! Wielka "firma" pana Ryby z uporem godnym lepszej sprawy zleca ilustrowanie obwolut swoich książek morskich właśnie panu Wróblowi, co na pewno nie poprawia ich atrakcyjności...