Strona 7 z 14
: 2008-12-18, 10:59
autor: jogi balboa
Chodzi mi oczywiście o skośnie ustawioną płytę o grubości 45mm.
A dowcip polega właśnie na tym że jest on z życia wzięty, znaczy się z testów opancerzenia dla Hood’a i podobne wyniki dawało więcej prób. Różnica jest jedynie taka że pocisk był prawdopodobnie 15” – a napisał to Tadeusz Klimczyk w monografii Hooda właśnie, więc jakby co to już wiadomo do kogo z pretensjami.
A) mamy widowiskową eksplozje
B) ktoś wpada na pomysł zalania komór amunicyjnych i dostaje Krzyż Wiktorii
C) nie mam pojęcia....
Może nie w tej kolejności ale powiedzmy że prawie tak to wyglądało. No skoro nie ma chętnych do gier rodzinnych, to ostatnia opcja wygląda tak:
Młody marynarz nie namyślając się wiele, chwyta stojący nieopodal dzbanek wypełniony cieczą i chlusta nią na płomienie. Jego starszy kolega ze zgrozą patrzy jak jego dzienny przydział grogu jest bezczelnie marnotrawiony przez młokosa. 
: 2008-12-24, 07:40
autor: Maciej3
Próby odbywały się z pociskami 15". A jest to spora różnica - choćby masy pocisku - dobrze ponad 2 razy. Hood przed 12 calówkami był całkiem nieźle opancerzony. Przeciwko 15" nadlatującym z relatywnie małej odległości w sumie też. A przeciwko dalszym trafieniom - to zostało przerobione w maju 41.
Ale są to argumenty o tyle chybione, że w czasie kiedy on wszedł do służby to nie było lepiej opancerzonego okrętu na świecie. Można dyskutować czy amerykańskie all or nothing były lepsze i pod jakim względem ( pod wieloma były ), ale ich pokłady też nie grzeszyły wówczas grubością.
A to że Hoodowi brakuje skóry to sami Brytyjczycy doskonale wiedzieli. Jego bliźniaki miały być mocno inne a on sam przejść poważną modyfikację. Ale nie zdążył.
Ale i tak Hood nie podpada po pancernik I wojenny bo go skończyli po wojnie. Chyba że rozszerzymy temat na te rozpoczęte czy również zaprojektowane w I wojnie ( żeby amerykańskie rzęchole się załapały )
: 2008-12-24, 07:45
autor: Maciej3
To znaczy sie jak ma 45 mm gruboci to go odamki nie przebija.
Przebiją przebiją. Określenie odłamki dla kawałków ciężkiego pocisku jest nieco mylące. Jak się taki 15" rozpękł to oprócz klasycznych odłamków po parę deko i mniejszych, były też kawały po kilkadziesiąt albo ponad 100 kg. Taki odłameczek mógł spokojnie przebić nawet 2 czy 3" stali konstrukcyjnej. O ile dobrze pamiętam brytyjskie testy po I wojnie z "żywą" amunicją na zbędnych już okrętach.
: 2008-12-26, 16:49
autor: domek
Maciej3 pisze:To znaczy sie jak ma 45 mm gruboci to go odamki nie przebija.
Przebiją przebiją. Określenie odłamki dla kawałków ciężkiego pocisku jest nieco mylące. Jak się taki 15" rozpękł to oprócz klasycznych odłamków po parę deko i mniejszych, były też kawały po kilkadziesiąt albo ponad 100 kg. Taki odłameczek mógł spokojnie przebić nawet 2 czy 3" stali konstrukcyjnej. O ile dobrze pamiętam brytyjskie testy po I wojnie z "żywą" amunicją na zbędnych już okrętach.
Gdzies tu była defragmentacja pocisku ale wydawała mi sie zbyt drobna
pozdrawiam
: 2009-03-10, 16:15
autor: Teller
Przepraszam, że to tu wciskam, ale to był pierwszy sensowny temat, jaki mi się nawinął.
Dla zainteresowanych podaję link do "Jutland: an analysis of fighting" Johna Campbella.
http://webpages.charter.net/abacus/news ... d/cont.htm
Myślę, że będzie to źródło przydatne w dyskusji.

: 2009-03-25, 13:27
autor: RyszardL
Ja też skorzystam z okazji i się "wcisnę" tym bardziej, że sporo w tym dziale o artylerii pancerników.
Nurtuje mnie procedura rozładownia gotowej do strzału armaty dużego kalibru. Załadunek można czasami zobaczyć na filmikach, ale w drugą stronę już nie.
: 2009-03-25, 13:45
autor: MiKo
Rozładunek przeważnie jest o bardzo prosty i wielokrotnie go widziałeś

Najlepszy pancernik I wojny światowej - i pewnie nie tylko
: 2009-03-25, 14:38
autor: Tadeusz Klimczyk
W 1914 r. stojący w Port Stanley "Canopus" rozładował w ten sposób swoje działa napełnione pociskami ćwiczebnymi trafiając niemalże niemiecki krążownik.
Re: Najlepszy pancernik I wojny światowej - i pewnie nie tyl
: 2009-03-25, 14:53
autor: RyszardL
Tadeusz Klimczyk pisze:W 1914 r. stojący w Port Stanley "Canopus" rozładował w ten sposób swoje działa napełnione pociskami ćwiczebnymi trafiając niemalże niemiecki krążownik.
Miko napisał:
Rozładunek przeważnie jest o bardzo prosty i wielokrotnie go widziałe
Ach, to ja już rozumiem.

Wszelako sądziłem, że udaje się coś założyć na tłok, chwycić poszczególne ładunki, a na końcu sam pocisk, delikatnie wyciągnąć i odstawić do magazynu.
Naprawdę, tak myślałem.
: 2009-03-25, 15:03
autor: MiKo
Oczywiście jest to możliwe i czasami tak się robiło. Jednak najłatwiej wystrzelić.
: 2009-03-25, 15:31
autor: miller
i najbezpieczniej
: 2009-03-25, 16:37
autor: domek
: 2009-03-25, 16:41
autor: Maciej3
Z tym bezpiecznym to wcale nie był dowcip. Zakładając, że nie znajdziesz się po niewłaściwej stronie lufy, to naprawdę wyciąganie ładunków miotających, potem pocisku może się skończyć bardzo niezdrowo. Szczególnie jeśli działo było nagrzane wcześniejszymi "rozładowaniami"
: 2009-03-25, 19:01
autor: MiKo
Jak pamiętam w USN procedura mówiła, iż po nagrzaniu lufy w przypadku niewystrzału trzeba było czekać aż 30 minut przed otworzeniem zamka.
: 2009-03-26, 06:23
autor: domek
Czyli procedura taka jek przy niewypale
Wszyscy uciekaja a po krutkim oczekiwaniu na bum wzywa sie sapera
pozdrawiam
Najpierw wydlubuje sie ladunki miotajace potem usuwa zapalnik a na koncy wyciaga pocisk bez zapalnika ?
: 2009-03-26, 08:05
autor: Maciej3
Pomysł niezły, ale mam pewien problem z tym wykręcaniem zapalnika. Jak w lufie będzie pocisk burzący z zapalnikiem czołowym, to jak wyjąć mu zapalnik? Chudego sapera wsadzić do lufy?
