I tu się kłania bajanie o tej historii co to kogoś czegoś uczy.
Oj, i twórcy konstytucji mieli się czego z historii uczyć i my możemy się z ich błędów uczyć!
Skąd mogli wiedzieć, że za chwilę potężna Rosja będzie miała słabego władcę a pogrążona w odmętach wojenek frakcyjnych skorumpowana władza we Francji odejdzie od przeszłości i w zamian pojawi się Bonaparte?
Nie za bardzo wiem, który to rosyjski władca miał być taki słaby? Paweł był lekko szurnięty, ale Rosja pod jego panowaniem słaba nie była. A gdy stał się z wielu powodów niewygodny, to go wymieniono. Aleksandra też trudno byłoby nazwać słabym. Więc na nic nie mogliśmy liczyć.
No jedno mogli przewidzieć, że sojusz z Fryderykiem nam wyjdzie bokiem.
I to wystarczyłoby z nauk z przeszłości. bo na tym sojuszu opierano skuteczność przeprowadzenia reform. W tym sensie, że Rosja nie będzie w stanie im przeszkodzić. Naiwność połączona z brakiem wyobraźni, jeśli nie wręcz głupota.
Brak tej złudnej pewności siebie, którą reformatorzy uzyskali po zawarciu sojuszu, zmusiłby ich do przyhamowania. A to otworzyłoby większe możliwości na przyszłość.
Wniosek - nic na siłę! Zawsze należy czekać na odpowiedni moment. Idealnym przykładem jest tu 1989 rok. Przyszedł moment i wykorzystaliśmy go w 200 %.
Zmiany jakie wówczas zaszły dotyczyły i ustroju i gospodarki - jedne od drugiego były nie do rozdzielenia. W pierwszym momencie zresztą zmiany ustrojowe były ważniejsze - bez nich nie byłoby wolnorynkowych zmian gospodarczych. Startowaliśmy z dna, to prawda, ale osiągnęliśmy więcej niż ci, którzy z dna nie startowali. To wcale nie musiało się zakończyć tak jak się zakończyło. Uważam, że 4 czerwca, traktowany jako data symboliczna dla całości tych przemian, jest w naszej historii tak samo ważna jak 11 listopada (wykorzystanie chwili) i data chrztu Polski (Wielkanoc 966? nie znamy jej). Dla mnie to są trzy najważniejsze (w sensie pozytywnym) wydarzenia w naszej historii.
No na pewno nie tak uwierający Cię "ścisłowcy".
To nie mnie uwierają ścisłowcy, tylko ciebie humaniści

A to jest zasadnicza różnica
Jestem humanistą, ale np. znajomość logiki (jak by nie było rzecz ścisła), choćby tylko na poziomie podstawowym, bardzo mi się przydaje. Ekonomii też, ale jak to już Tadek wyjaśnił, ekonomia nie jest nauką ścisłą, a w każdym razie typowo ścisłą. Gdy się np. pisuje o wojnach, szczególnie morskich, to analiza sytuacji finansowej walczących stron, struktury ich dochodów, możliwości kredytowych, struktury handlu itd., to kwestie kluczowe.
Procesy społeczne itp. to nie są zjawiska ściśle ścisłe. Trochę tak jak z ekonomią - mają swą logikę, ale aby je pojąć trzeba szerszego, by nie rzec "humanistycznego" podejścia. Inaczej będzie się twierdziło, że historia niczego nie uczy i żadnych prawideł historyczno-społecznych nie ma

A to błąd!
Tak nawiasem, w aktualnej Polityce (nr 28) jest bardzo dobry wywiad z Michałem Fedorowiczem (tytuł: Korzyści z nienawiści, s. 23-25) o tym, jak internet, media społecznościowe i AI wpływają na politykę.Dal mnie tekst arcyciekawy alei przerażający. Z którego wynika, że obecna polaryzacja na całym świecie w części to efekt szeroko rozumiana internetu, a raczej istoty jego działania. Mamy więc zakręt historyczny, który zawsze powoduje zaburzenia, obecnie jednak są one wzmacniane przez wpływ internetu. Źle nam to wróży na przyszłość (choć w mym przekonaniu niczego nie przesądza). Dla mnie jednak wniosek z tego płynie taki, że z polityki powinienem się już wycofać. Jestem z innej epoki. A nową, nawet jeżeli zaczynam ją rozumieć, to już nie jestem się w stanie do niej dostosować.
Lubił mówić "Można mnie ukarać za to co zrobiłem a nie za to czego nie zrobiłem"
Galba miał dobrą opinię jako zarządca prowincji. M.in. ze względu na swą gospodarność i bezstronność. Z tym wiązała się oszczędność czy też raczej poszanowanie pieniędzy publicznych. Cesarzem został m.in. dzięki poparciu pretorianów, którzy spodziewali się z tego tytułu nagrody. Ale Galba ich nie nagrodził uznając, że się nie godzi. To w bardzo dużym stopniu wpłynęło na to, że stracił władzę i został zamordowany. Jaki z tego wniosek? Galba czegoś nie zrobił (poniekąd słusznie od strony moralnej, choć od strony politycznej był to błąd) i został za to ukarany. Czyli jego powiedzenie, choć ładnie brzmi, nie jest funta kłaków warte.
Albo kunktatorstwo
Nie. Prawo działa powoli. Podejmowanie decyzji wymaga przejścia przez kolejne etapy, co trwa. Można iść na skróty, ale wówczas rośnie niebezpieczeństwo błędów. Które później trudno cofnąć. Albo podejmuje się decyzję prawnie nieważną. Jest takie powiedzenie "śpiesz się powoli" lub "co nagle to po diable". Lubisz powiedzonka?

Może one Cię przekonają.
