I właśnie dlatego SoDę zaznaczyłem jako wyjątek. A biorąc pod uwagę opancerzenie rejonu komór amunicyjnych to SoDa też wypada słabiej.Maciej3 pisze:South Dakota też. Niedawno je przerabiałem. Pod względem opancerzenia miały być identyczne z Colorado/Tennessee
Nasze fantazje okrętowe
Re: Nasze fantazje okrętowe
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Chyba zaszło jakieś nieporozumienie.
Ja zrozumiałem, że chodzi Ci o to, że South Dakota miała gdzieś tam lepszy pancerz pokładowy niż G3 ( w wersji ostatecznej, nie pierwotnej, tu zaszły zmiany! ) nad siłownią.
A z tym to się nie zgodzę.
South Dakota - ta I Wojenna, miała mieć na całej długości cytadeli pokłady 70 lbs ze stali STS na podkładce 70 lbs ze stali NS
Czyli po naszemu, 1,75 cala ( w praktyce minimalnie mniej, ale mniejsza ) stali pancernej na podkładce 1,75 cala ( w praktyce minimalnie mniej, ale mniejsza ) ze stali konstrukcyjnej.
Tak ja wiem, że stal NS - to skrót od Nickel Steel - a stal niklowa była uważana za pancerną, ale to tak do połowy lat 90-tych XIX wieku. Potem to już występowała w roli konstrukcyjnej, ale o nieco większej wytrzymałości od "zwykłej konstrukcyjnej" ( cokolwiek to znaczy )
Jak taka kanapka o grubości 3,5 cala ma się do 4 cali stali pancernej G3 na podkładce pół cala ze stali konstrukcyjnej ( razem 4,5 cala ) to chyba nie trzeba tłumaczyć.
Nawet ten dodatkowy cal ( dobra, niech będzie 1,25 cala ) pancerza przeciwodłamkowego South Dakoty nie ratuje sytuacji, a przecież na G3 też coś było i nad i pod.
Dlatego ja twierdzę, że South Dakota również miała mieć gorszy pokład w najlepszym miejscu, niż G3 w najgorszym.
No dobra - South Dakota przed i za cytadelą miała mić 5 cali pancerza na pokładzie ( więcej niż w rejonie cytadeli, widocznie na tych rejonach Amerykanom badziej zależało niż na komorach czy siłowni ), a więc nieco lepiej niż G4 nad siłownią, więc nie tak wszędzie.
Prezyzyjniej bezie "wszędzie w rejonie cytadeli"
Ja zrozumiałem, że chodzi Ci o to, że South Dakota miała gdzieś tam lepszy pancerz pokładowy niż G3 ( w wersji ostatecznej, nie pierwotnej, tu zaszły zmiany! ) nad siłownią.
A z tym to się nie zgodzę.
South Dakota - ta I Wojenna, miała mieć na całej długości cytadeli pokłady 70 lbs ze stali STS na podkładce 70 lbs ze stali NS
Czyli po naszemu, 1,75 cala ( w praktyce minimalnie mniej, ale mniejsza ) stali pancernej na podkładce 1,75 cala ( w praktyce minimalnie mniej, ale mniejsza ) ze stali konstrukcyjnej.
Tak ja wiem, że stal NS - to skrót od Nickel Steel - a stal niklowa była uważana za pancerną, ale to tak do połowy lat 90-tych XIX wieku. Potem to już występowała w roli konstrukcyjnej, ale o nieco większej wytrzymałości od "zwykłej konstrukcyjnej" ( cokolwiek to znaczy )
Jak taka kanapka o grubości 3,5 cala ma się do 4 cali stali pancernej G3 na podkładce pół cala ze stali konstrukcyjnej ( razem 4,5 cala ) to chyba nie trzeba tłumaczyć.
Nawet ten dodatkowy cal ( dobra, niech będzie 1,25 cala ) pancerza przeciwodłamkowego South Dakoty nie ratuje sytuacji, a przecież na G3 też coś było i nad i pod.
Dlatego ja twierdzę, że South Dakota również miała mieć gorszy pokład w najlepszym miejscu, niż G3 w najgorszym.
No dobra - South Dakota przed i za cytadelą miała mić 5 cali pancerza na pokładzie ( więcej niż w rejonie cytadeli, widocznie na tych rejonach Amerykanom badziej zależało niż na komorach czy siłowni ), a więc nieco lepiej niż G4 nad siłownią, więc nie tak wszędzie.
Prezyzyjniej bezie "wszędzie w rejonie cytadeli"
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Sorki, zaszło małe nieporozumienie z interpretacją.
Ja miałem na myśli całość opancerzenia rejonu. Nie tylko pokład.
Ale niestety czasem tak bywa, gdy wpada się "na szybko".
Ja miałem na myśli całość opancerzenia rejonu. Nie tylko pokład.
Ale niestety czasem tak bywa, gdy wpada się "na szybko".
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Nasze fantazje okrętowe
A jak tak, to zgoda.Ja miałem na myśli całość opancerzenia rejonu. Nie tylko pokład.
Ale też można się kłócić.
South Dakota miała co prawda 13,5 cala pancerza na burcie, a G3 miał mieć w rejonie siłowni tylko 12 cali, ale jak zwykle mam małe "ale". I to więcej niż jedno.
South Dakota miał burty nie pionowe, tylko pochylone pod kątem 3 stopnie, w tą stronę żeby pomóc wrogim pociskom w przebiciu pancerza.
G3 miał pochylony pod kątem 18 stopni tak żeby utrudnić przebicie.
Razem daje to 21 stopni różnicy w kącie padania.
Pomińmy różnice w jakości pancerza ( a tu można mieć zastanawiające wnioski - i nie chodzi o Okuna, czy wypiski Garzke Dulina dotyczące pancerza II Wojennego! ), oraz pocisków przeciwpancernych ( lepiej nie wnikać w możliwości pocisków GreenBoy, czy w zasadzie jego następcy biorąc pod uwagę przewidywany czas wejścia do służby i Unbreakable używanego gdzieś do połowy lat 30-tych - bo znów mój antyamerykanizm wylezie na całego ).
Sama ta różnica w kącie padania może, a nawet powinna niwelować tą różnicę.
Choć jedno trzeba przyznać - South Dakota miała mieć wyższy pancerz burtowy. Do tego położony na burcie, nie w środku kadłuba. Dawało to lepsze zabezpieczenie przed pociskami nurkującymi. Nawet po uwzględnieniu 4 calowych dodatków na G3 w rejonie komór amunicyjnych.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Ale tu nie chodzi o kłótnie.
Nie przeceniałbym również pocisków nurkujących. Znowu nie po to ładuje się na pokład kilkunastometrowe rury, żeby pykać z nich do wody.
Co prawda Japończycy intensywnie pocili się nad odpowiednią techniką prowadzenia ognia, ale najpierw długie lata dopieszczali pociski, żeby odpowiednio zachowywały się pod wodą.
Ostatecznie jakichś druzgocących efektów to nie przyniosło.
I na koniec taka dygresja.
Jak to jest, że brytyjski krążownik liniowy porównujemy z amerykańskim pancernikiem ?
My jesteśmy tacy zboczeni, czy krążownik miał być taki ekstra ?
A spróbuj tylko powiedzieć, że nie.
Nie przeceniałbym również pocisków nurkujących. Znowu nie po to ładuje się na pokład kilkunastometrowe rury, żeby pykać z nich do wody.
Co prawda Japończycy intensywnie pocili się nad odpowiednią techniką prowadzenia ognia, ale najpierw długie lata dopieszczali pociski, żeby odpowiednio zachowywały się pod wodą.
Ostatecznie jakichś druzgocących efektów to nie przyniosło.
I na koniec taka dygresja.
Jak to jest, że brytyjski krążownik liniowy porównujemy z amerykańskim pancernikiem ?
My jesteśmy tacy zboczeni, czy krążownik miał być taki ekstra ?
A spróbuj tylko powiedzieć, że nie.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Nasze fantazje okrętowe
To może spróbuję: "że nie"A spróbuj tylko powiedzieć, że nie.
Może dlatego, że gdzieś po bitwie jutlandzkiej Anglicy doszli do wniosku, że krążownik liniowy ma mieć ten sam pancerz i artylerię co pancernik. A większa prędkość osiągnięta dzięki wielkości.Jak to jest, że brytyjski krążownik liniowy porównujemy z amerykańskim pancernikiem ?
To że nie do końca się udało, to dlatego, że N3 ostatecznie wyszedł znacząco większy niż powojenne zalecenia. Ale w końcu trzeba mieć litość dla konkurencji
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Jakoś to przeoczyłem.
Więcej na stronie 192, przy okazji opisywania typu Devonshire ( XIX wiecznego ) i trochę mniej na stronie 336 przy okazji opisywania działa 190 C45 Mk II
W skrócie - 203 za lekkie żeby naprawdę zaszkodzić lepiej opancerzonym krążownikom ( że o pancernikach nie wspomnę ), za ciężkie żeby mieć odpowiednią szybkostrzelność.I nadal zastanawiam się co Anglikom się "stlaśnie" nie podobały te 203mm, że za lekkie?
Zaraz chyba poszukam tego Fragmentu w Książce Twojej tam chyba było napisane...
Więcej na stronie 192, przy okazji opisywania typu Devonshire ( XIX wiecznego ) i trochę mniej na stronie 336 przy okazji opisywania działa 190 C45 Mk II
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
To miało być pytanie retoryczne.Maciej3 pisze:Może dlatego, że gdzieś po bitwie jutlandzkiej ...
A za to nie, to jeszcze pomyślę...
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Tak czytałem, zapomniałem się pochwalić, ale powiem że Anglicy w dość ciekawy sposób opracowywali swoje działa, że tak powiem od tyłu(od pocisku).
"Jesteś UPIERDLIWY!" Nie.. ja jestem Ciekawy i drążę niektóre interesujące mnie tematy.. a że zadaję dużo pytań? "Kto pyta nie błądzi" głosi powiedzenie.
Jakże daleko z Domu do Morza!
Jakże daleko z Domu do Morza!
Re: Nasze fantazje okrętowe
Wiesz, pozornie wydaje się to dziwne, ale jak się chwilę zastanowić...
W końcu niszczy ładunek wybuchowy dostarczany do celu. Pocisk to tylko opakowanie, które ma ten ładunek dostarczyć do celu ( no dobra, jak to opakowanie w coś przypakuje, to w bezpośredniej okolicy trafienia coś tam zaszkodzi ). Nie jest specjalnie ważne jaką średnicę ma opakowanie tego ładunku.
Pocisk ( czy nabój ) trzeba załadować. To wymaga siły mięśni ( mówimy o czasach gdzie automat to nie zawsze był dostępny ). Masa opakowania ładunku wybuchowego ( wraz z tym ładunkiem ) wpływa na szybkość ładowania, a więc szybkostrzelność. Jak pogodzisz jedno z drugim, to trzeba zadbać o balistykę i tak dobrać średnicę opakowania ładunku, żeby wszystko ładnie działało.
Widać, że cały proces jest nastawiony na użytkownika. To użytkownikowi ma "być dobrze", a producent ma się pomęczyć jak tu ustawić maszynę na 4,445 cala ( czy co tam ), a projektant jak tam przeskalować wszystko w wielokrotności 4,445 cala. Liczy się użytkownik, nie producent.
Zresztą tak "na oko" to tak było nie tylko w Anglii.
Nie znam tak dobrze zwyczajów niemieckich czy francuskich ( cóż to za nieludzkie języki ), ale popatrz na kalibry broni lżejszej.
We Francji takie "równe" jak 37, 47, 57 ( ktoś lubi siódemki czy jak? ). Potem już trochę "lepiej" z 65 i 100, ale potem znów jazda - 138,6; 164,7; 194. No same równe wartości normalnie.
Ale pociski to już jakoś lepiej - najpierw 0,5 kg, potem 1,5 kg, potem 3 kg ... dla tych wyższych masz 45 kg, 55 kg.
Przypadek?
Popatrz na Niemcy. Taki 88 - no równa liczba że weź. Jeszcze żeby było 66,6 to bym rozumiał, ale 88? Może to coś znaczy w mitologii niemieckiej, ale jeden pies wie.
Potem mamy kolejną równą 105 - no może być równa, ale te 150 to w rzeczywistości 149 ( komuś się ręka omsknęła przy projektowaniu? )
210 niby pasuje, podobnie jak 240, ale 283 to znów równo, że mucha nie siada.
Tylko jedni Amerykanie mieli w ... odpowiednim miejscu użytkownika. Liczyła się wygoda projektanta, który nie potrafił przemnażać ułamków i producenta który miał na tokarce podziałkę co cal. A użytkownik? A kogo obchodzi użytkownik?
W końcu niszczy ładunek wybuchowy dostarczany do celu. Pocisk to tylko opakowanie, które ma ten ładunek dostarczyć do celu ( no dobra, jak to opakowanie w coś przypakuje, to w bezpośredniej okolicy trafienia coś tam zaszkodzi ). Nie jest specjalnie ważne jaką średnicę ma opakowanie tego ładunku.
Pocisk ( czy nabój ) trzeba załadować. To wymaga siły mięśni ( mówimy o czasach gdzie automat to nie zawsze był dostępny ). Masa opakowania ładunku wybuchowego ( wraz z tym ładunkiem ) wpływa na szybkość ładowania, a więc szybkostrzelność. Jak pogodzisz jedno z drugim, to trzeba zadbać o balistykę i tak dobrać średnicę opakowania ładunku, żeby wszystko ładnie działało.
Widać, że cały proces jest nastawiony na użytkownika. To użytkownikowi ma "być dobrze", a producent ma się pomęczyć jak tu ustawić maszynę na 4,445 cala ( czy co tam ), a projektant jak tam przeskalować wszystko w wielokrotności 4,445 cala. Liczy się użytkownik, nie producent.
Zresztą tak "na oko" to tak było nie tylko w Anglii.
Nie znam tak dobrze zwyczajów niemieckich czy francuskich ( cóż to za nieludzkie języki ), ale popatrz na kalibry broni lżejszej.
We Francji takie "równe" jak 37, 47, 57 ( ktoś lubi siódemki czy jak? ). Potem już trochę "lepiej" z 65 i 100, ale potem znów jazda - 138,6; 164,7; 194. No same równe wartości normalnie.
Ale pociski to już jakoś lepiej - najpierw 0,5 kg, potem 1,5 kg, potem 3 kg ... dla tych wyższych masz 45 kg, 55 kg.
Przypadek?
Popatrz na Niemcy. Taki 88 - no równa liczba że weź. Jeszcze żeby było 66,6 to bym rozumiał, ale 88? Może to coś znaczy w mitologii niemieckiej, ale jeden pies wie.
Potem mamy kolejną równą 105 - no może być równa, ale te 150 to w rzeczywistości 149 ( komuś się ręka omsknęła przy projektowaniu? )
210 niby pasuje, podobnie jak 240, ale 283 to znów równo, że mucha nie siada.
Tylko jedni Amerykanie mieli w ... odpowiednim miejscu użytkownika. Liczyła się wygoda projektanta, który nie potrafił przemnażać ułamków i producenta który miał na tokarce podziałkę co cal. A użytkownik? A kogo obchodzi użytkownik?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Dokładnie tak.
Poza tym, zwróćcie uwagę, że pierwotnie działa były określane i nazywane od masy pocisku poprzez "wielokrotność" funtów.
W armii brytyjskiej utrzymało się to jeszcze w czasie WWII.
Pozdrawiam,
Maciej
Poza tym, zwróćcie uwagę, że pierwotnie działa były określane i nazywane od masy pocisku poprzez "wielokrotność" funtów.
W armii brytyjskiej utrzymało się to jeszcze w czasie WWII.
Pozdrawiam,
Maciej
Re: Nasze fantazje okrętowe
I z tymi zwyczajami to trzeba potem ostrożnie.
Jak Brytole po I Wojnie zaczęli opisywać uzbrojenie niemieckich okrętów, to w pewnym momencie dotarli do działka ( bodaj 105 mm, ale może 88 nie pomnę ), które było montowane na pancernikach i wtedy strzelało cięższym pociskiem, oraz to samo montowane na niszczycielach strzelało lżejszym pociskiem.
Dla Brytoli to były dwa kompletnie różne działka i tak je opisali ( przynajmniej w nazewnictwie )
Dla odmiany na tychże niszczycielach Niemcy używali dwóch kompletnie różnych działek tego właśnie kalibru, ale strzelających tym samym pociskiem. Dla Brytoli było to jedno i to samo działko ( przynajmniej w opisie ). Weź człowieku i się potem połap o co chodzi...
Zresztą taki sam porządek panuje w ich wewnętrznym systemie. Wszelkie działka strzelające pociskami ważącymi ~1,5 kg, to trzyfuntówka i koniec. To że się różnią konstrukcję, długością lufy, szybkostrzelnością, no niemal wszystkim, z wyjątkiem masy pocisku ( który czasem też jest niewymienny pomiędzy poszczególnymi modelami ), to nie ma znaczenia. To trzyfuntóka i koniec.
Dopiero w jakiś szczegółowych dokumentach można znaleźć, która to z tych trzyfuntówek w danym momencie gdzie stała.
Jak Brytole po I Wojnie zaczęli opisywać uzbrojenie niemieckich okrętów, to w pewnym momencie dotarli do działka ( bodaj 105 mm, ale może 88 nie pomnę ), które było montowane na pancernikach i wtedy strzelało cięższym pociskiem, oraz to samo montowane na niszczycielach strzelało lżejszym pociskiem.
Dla Brytoli to były dwa kompletnie różne działka i tak je opisali ( przynajmniej w nazewnictwie )
Dla odmiany na tychże niszczycielach Niemcy używali dwóch kompletnie różnych działek tego właśnie kalibru, ale strzelających tym samym pociskiem. Dla Brytoli było to jedno i to samo działko ( przynajmniej w opisie ). Weź człowieku i się potem połap o co chodzi...
Zresztą taki sam porządek panuje w ich wewnętrznym systemie. Wszelkie działka strzelające pociskami ważącymi ~1,5 kg, to trzyfuntówka i koniec. To że się różnią konstrukcję, długością lufy, szybkostrzelnością, no niemal wszystkim, z wyjątkiem masy pocisku ( który czasem też jest niewymienny pomiędzy poszczególnymi modelami ), to nie ma znaczenia. To trzyfuntóka i koniec.
Dopiero w jakiś szczegółowych dokumentach można znaleźć, która to z tych trzyfuntówek w danym momencie gdzie stała.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Nowa wersja Burzy. Inspirowana "narzekaniem" oskarma.
Te obok masztu miały być pojedyncze.
Pierwotnie miało być 6 x 40, ale mi się "omsknęło". Te obok masztu miały być pojedyncze.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Pamiętajmy też, że te ileś tam mm w kalibrze to pewien przyjęty w literaturze zwyczaj, mający na celu ujednolicenie sposobów zapisywanie kalibrów. W rzeczywistości np. Niemcy nie mieli takich kalibrów jak 105 mm, 150 mm czy 210 mm, a 10,5 cm, 15 cm i 21 cm. Kraje anglosaskie oczywiście miały swoje cale, a np. Rosja linie (karabin 3 liniowy = 7,62 mm, przy czym wcale nie jest to to samo 7,62 mm co w Amerykańskim kalibrze 0,30 cala).
Re: Nasze fantazje okrętowe
@Peperon:
Za ten żaglo-komin masz wielki minus!
Pozdrawiam,
Maciej
Za ten żaglo-komin masz wielki minus!
Pozdrawiam,
Maciej
Re: Nasze fantazje okrętowe
Niech Ci będzie.Maciej pisze:Za ten żaglo-komin masz wielki minus!
Weź jednak pod uwagę, że zrobiłem ten żagiel zanim przypomniałem sobie o rysunkach w OKRĘTACH - przekrojach z wymiarami.
I wyszedł jak widać, bo łączy w sobie trzy kominy zamiast tylko ciągów spalinowych.
Jak przyjdzie mi wena, to zrobię odręcznie ten rejon z wymiarami i wyjdzie mniejszy.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.