Zaraz ruszymy dalej. O ile mi się to uda. No, inna rzecz że dzisiaj wziąłem paszport i jestem w Republic of Poland legalnie





PS. Nie ma to jak vyprażany syr z hranolkami a tatarskou omackou tudzież lany Pilzner
Rzeczywiście, to słówko "par" uciekło mi, choć parę razy ten tekst czytałem -- to było za proste, abym to zauważył. Na usprawiedliwienie muszę powiedzieć, że ja na przekór kierunkowi studiów od dawna robię jako konstruktor mechanik, a nie elektryk. Poprawiłem to od ręki, teraz jest jak należy -- sobota godz. 18:00. T.. Co do innych spraw -- wyjaśniłbym to wszystko już wczoraj, ale jak napisałem, bez rysunków to nie miało sensu. Poza tym jak się chce czytać teksty o siłowniach turboelektrycznych, trochę wiedzy mieć trzeba. Ale...peterator pisze:Wystarczy jakis podrecznik o silnikach pradu zmiennegojareksk pisze: Dziwne słowa jakieś: "stojan", "silnik synchroniczny". Muszę iść się uczyć polskiego.
Gwoli korekty: we wzorze na predkosc obrotowa silnika p oznacza oczywiscie ilosc par biegunow - bo juz kazdy magnes ma dwa bieguny (N i S, czyli zarazem ich jedna pare).
To akurat spróbuję wyjaśnić dzisiaj, jeżeli mi rysunki wejdą. Tu nie ma co wierzyć -- to można policzyć. Zasilanie dwufazowe jest dziwne, ale sądzę że wytłumaczę w moim opisie, dlaczego je zastosowano.karolk pisze:jakoś niezbyt mi się chce wierzyć w dwufazowe zasilanie
W życiu codziennym tak bardzo przywykliśmy do stosowania układów trójfazowych, że właściwie nikt już nie pyta — po co w ogóle zawracać sobie głowę trzema fazami, skoro można byłoby stosować dwie albo nawet jedną, upraszczając układy i zmniejszając liczbę przewodów zasilających? Otóż gdyby elektryczność służyła wyłącznie do zasilania piecyków i żarówek, i owszem — byłoby to jak najbardziej możliwe. Kłopot w tym, że 90 procent wytwarzanej energii elektrycznej jest przeznaczone do wydawania mocy mechanicznej, a nie cieplnej (żarówka to też grzejnik, tyle że dość szczególny). Wytworzenie pola wirującego, niezbędnego dla prawidłowej pracy silnika, wymaga odpowiedniego układu faz i tak się składa, że najprostszym wygodnym systemem jest właśnie układ trójfazowy. Wynika to z pewnego niepodważalnego faktu — można na drodze matematycznej wykazać, że jest to w ogóle najmniejszy możliwy symetryczny układ wyrównany, zapewniający wytwarzanie pól wirujących.Peter M. Rippon pisze: Łączem przesyłowym między dwoma zestawami generatorów parowych i czterema mocowanymi do wałów silnikami był dwufazowy prąd przemienny o napięciu 4242 V, z silnikami umieszczonymi daleko z tyłu.
Jak już napisałem, wirnik generatora prądu przemiennego (zwłaszcza o dużej mocy) ma elektromagnesy zasilane prądem stałym. Prąd ten jest wytwarzany przez pomocnicze generatory prądu stałego, zwane wzbudnicami (ang. exciter). Często generatory te są umieszczone na wspólnym wale napędowym z generatorem głównym (tworzy to tak zwany układ samowzbudny o prostej konstrukcji od strony mechanicznej), niekiedy jednak mają odrębne turbiny napędowe.Peter M. Rippon pisze: Jako jednostki pomocnicze służyły dwa generatory prądu stałego o mocy 300 kW do wzbudzania pól magnetycznych generatorów głównych i do napędzania różnych innych napędzanych silnikami urządzeń pomocniczych, były także dwa napędzane silnikami prądu stałego prądnice dodawcze, dla zmian pól magnetycznych generatorów głównych bez konieczności zmiany napięcia wytwarzanego przez wzbudnice. [Trzykrotne powtórzenie słowa "napędzany" w tym zdaniu to nie moja wina; Rippon nie grzeszy nadmiarem synonimów — przyp. Teller] Musiało ono być niezmienne dla zasilanych przez nie urządzeń pomocniczych.
Zacznijmy od zaprezentowania owego "cudu techniki":Peter M. Rippon pisze: Każdy generator był wyposażony w odłącznik dwupołożeniowy; w jednym ustawieniu uzwojenia były połączone szeregowo, a w drugim można było utworzyć połączenie równolegle. Ta pierwsza pozycja była stosowana, gdy jeden generator zasilał dwa silniki, zapewniając maksymalne napięcie 4242 V; ta druga była stosowana gdy jeden generator zasilał wszystkie cztery silniki, dając maksymalne napięcie 3000 V. Ten układ umożliwiał generatorowi wykorzystanie najlepszej zalety zdolności do pracy dwuprądowej [zwrot double current ablity można także tłumaczyć jako podwójnej wydajności prądowej; takie są uroki tłumaczeń technicznych — przyp. Teller] w obwodzie silników gdy pracowały wszystkie cztery silniki; dzięki temu była poprawiana całkowita sprawność przekazu mocy.
Omawiając nieco wyżej zasadę działania silnika asynchronicznego wspomniałem, że jej ważnym wyróżnikiem jest poślizg, czyli różnica prędkości między polem wirującym stojana a klatką wirnika, umożliwiająca indukowanie w tej ostatniej SEM. Tamże podałem opis zmiany ilości par biegunów, jednego z podstawowych sposobów redukcji prędkości obrotowej wału silnika względem pola wirującego (czyli de facto wału turbiny, napędzającej generator — te wszystkie długaśne opisy maszyn synchronicznych oraz asynchronicznych miały swój cel i jeżeli ktoś nie zrozumie tego akapitu, proponuję by wrócił się do wspomnianych opisów i jeszcze raz porządnie je sobie przeczytał).Peter M. Rippon pisze:Główne silniki były zaprojektowane do wydawania mocy łącznej 29 tysięcy shp (21,6 MW mocy mechanicznej na wałach = 4 • 5,4 MW — przyp. Teller) przy 167 obr/min, co było odpowiednikiem prędkości okrętu równej 21 węzłów.
Przytoczona przez Rippona teza jest podług mnie dość kontrowersyjna, tym bardziej że Suliga w swojej monografii twierdzi jakoby na typie Colorado powrócono do układu dwufazowego . Z porównania wydawanych mocy (typ Tennessee 28 600 hp, a typ Colorado 28 900 hp) rzeczywiście wynika, że powodem wzrostu napięcia z 3,4 do 5 kV mogło być ponowne zastosowanie układu dwufazowego. Miał on wprawdzie parę wad (duże prądy zwrotne, złożona budowa generatora i tablic rozdzielczych), lecz wymagał mniejszej ilości uzwojeń w silnikach i dawał korzystniejszy stosunek mocy przy przejściu z zasilania napięciem międzyfazowym na fazowe (1:2 zamiast 1:3).Peter M. Rippon pisze:Późniejsze okręty US Navy zostały zaprojektowane do trójfazowego przekazu mocy; na typie Tennessee napięcie wynosiło 3,4 kV, a na typie Colorado 5 kV.
Podsumowując nasze dotychczasowe ustalenia (i zakładając że jakikolwiek Czytelnik dotrwał do tego miejsca — za co składam serdeczne wyrazy uznaniaPeter M. Rippon pisze: Był on [stawiacz min HMS Adventure — przyp. Teller] wyposażony w turbiny Parsonsa z jednostopniowymi przekładniami zębatymi na dwóch wałach, z dodatkowym układem marszowym, złożonym z dwóch ośmiocylindrowych czterosuwowych silników wysokoprężnych Vickersa o mocy po 2300 bhp (1715 kW), napędzających generatory trójfazowego prądu przemiennego. Silniki napędowe były indukcyjnymi silnikami pierścieniowymi z czterobiegunowymi wirnikami i były połączone przez przekładnie napędu głównego.
W związku z prośbą MiKo i Andrzeja J. jako swoiste post scriptum zamieszczam także możliwie dokładny schemat tak zwanego układu Leonarda, umożliwiającego płynną regulację prędkości obrotowej silnika na prąd stały. Narysowałem go w wersji nieco innej niż się to spotyka w podręcznikach, by dać uczestnikom Forum pogląd na jego zastosowanie w siłowni okrętowej, w której źródłem mocy mechanicznej jest turbina parowa, a nie zwykle stosowany silnik indukcyjny trójfazowy.Andrzej J. pisze:Tu prośba: niech ktoś mający skaner wrzuci skan tekstu hasla z systemem Leonarda i rysunek z "Nowej encyklopedii powszechnej PWN", sześciotomowej z ok. 1996, t.3, s.708.
Pewien matołek przetłumaczył artykuł z Briza (z potwornymi błędami, w tym językowymi)mcwatt pisze:Sorki za mały offtopic. Teller - o jakiej pseudomonografii Richelieu mówisz?
To zależy gdzie. W Polszcze po dziś dzień jest to (o ile mnie pamięć nie myli) 3,4 kV prądu stałego. Poza tym wcale nie mam pewności czy lokomotywy na prąd przemienny mają przetworniki półprzewodnikowe na prąd stały, czy raczej układy zmiany częstotliwości.RyszardL pisze:Ja będę robił to samo i zacznę juz dzisiaj, ale zastanawiam się, czy od czasu siłowni "New Mexico", zbudowanej na prąd zmienny, udało się osiągnąć wystarczający postęp technologiczny, aby budować siłownie okrętowe na prąd stały? Mam na mysli płynną regulację obrotów silnika no i zmianę kierunku.
(postęp podobny do napędu lokomotyw elektrycznych, gdzie, mimo zasilania prądem przemiennym z sieci, napęd na osie zapewniają silniki prądu stałego)
Pozdrawiam
Ryszard