Na wstępie przepraszam, że będzie bez nawiązania do konkretnych cytatów, ale dyskusja jest już bardzo wielowątkowa

...
Wydaje mi się, że niedostatecznie zastanawiamy się CO Japonia chciała osiągnąć i JAK wyobrażała sobie (niezależnie od tego jak oceniamy trafność tych sądów) przebieg przyszłej kampanii.
A więc...
Kwesta nr I: cele...
Japonia zmierzała do stworzenia własnego imperium kolonialnego. Zagadnienie dlaczego do tego zmierzała na razie pomińmy. Imperium to musiało jej zapewnić :
1. rynki zbytu
2. tanią siłę roboczą
3. dostawę surowców
4. dostawę żywności
5. tereny do osiedlenia nadwyżek ludności
W łonie kierownictwa japońskiego zwalczały się dwie orientacje, umownie nazwane "północną" (pójście w kierunku Syberii) i "południową" (pójście w kierunku kolonii europejskich w Azji Południowo-Wschodniej). Atak w kierunku Syberii byłby w 1941 dużo łatwiejszy gdyż Rosja zajęta była walką z Niemcami, ale jak łatwo zauważyć, że
Syberia spełniała tylko pkt. 3. z powyższej listy wymagań (i to pod warunkiem znacznych inwestycji). Był to więc warian mało atrakcyjny. Na marginesie zauważę, że z podobnych powodów raczej mało atrakcyjna była Australia (tylko pkt. 3 oraz w ograniczonym zakresie 4 i 5). Kierunek "syberyjski" mógł zyskać na atrakcyjności tylko w powiązaniu z
podbojem Chin, które mogły spełnić pkt. 1. 2., 4., 5. i częściowo 4. taki wariant, ku któremu Japonia zdawała się skłaniać przed wojną
wymagał jednak przede wszystkim czasu, a po wtóre wprowadzał Japonie na drogę konfrontacji z USA i państwami europejskimi mającymi w Chinach rozległe własne interesy. Tu z kolei zauważę, że wg. mnie Japonia nie mogła zrezygnować z Chin i zawrzeć z nimi jakiegoś kompromisowego pokoju (jak postulują niektórzy Koledzy) gdyż tak czy siak to właśnie Chiny z ich prawie nieograniczonymi zasobami miały stanowić prawdziwą "perłe w koronie" imperium (tak jak Indie w imperium brytyjskim)...
Pozostawał kierunek "południowy" (zajęcie Indochin, Indii Holenderskich, Malajów, Filipin, Syjamu i Birmy), którego atrakcyjność ogromnie wzrosła z chwilą wybuch wojny w Europie, a zwłaszcza po klęsce Francji i zajęciu Holandii przez Niemców. Państwa europejskie nie były w tej sytuacji w stanie wystawić do obrony swych posiadłości jakiś znaczących sił. Była to okazja niepowtarzalna i Japonia wykorzystała ją wg. mnie optymalnie. Dalsze zwlekanie, sugerowane przez niektórych dyskutantów, powodowałoby tylko pogorszenie się stosunku sił. Amerykanie bowiem rozpoczeli w 1940 (po klęsce Francji) ogromny program zbrojeniowy, który najdalej w końcu 1942 spowodowałby utratę przewagi przez Japonię.
Powstaje w tym miejscu pytanie:
czy Japonia mogła podbić te tereny bez wikłania się w wojnę z USA? Zaryzykuję tezę, że
nie. Po pierwsze dlatego, iż jest niezwykle mało prawdopodobne aby Amerykanie przyglądali się biernie powstaniu wojowniczej i wrogiej im potęgi w Azji. Po drugie nawet gdyby izolacjonizm zwyciężył to sami Japończycy zdawali sobie sprawę, że ich podboje na południu będą zagrożone jeśli Filipiny pozostaną w rekach amerykańskich (z Filipin można było bardzo łatwo przeciąć szlaki komunikacyjne między Japonią a Indochinami czy Malajami...).
Konkluzja: z punktu widzenia tak zdefiniowanego celu konieczna był wojna z W. Brytania, Holandią i USA i to tak szybko jak to jest możliwe
Kwesta nr II: jak osiągnąć te cele
Japonia niewątpliwie zdawała sobie sprawę z ogromnej dysproporcji zasobów własnych i USA. Jej decyzja (wojny z USA) może się wydać szaleńcza ... ale w tym szaleństwie była pewna metoda. Jopończycy zakładali po pierwsze, że Niemcy pokonają Rosję. Zmusiłoby to aliantów do skupienia całej uwagi na Europie w celu niedopuszczenia do upadku W.Brytanii. Nawet gdyby Niemcy zostały w końcu pokonane to i tak Japonia zyskałaby w tej sytuacji kilka lat spokoju na skonsolidowanie zdobyczy i umocnienie swych pozycji na Pacyfiku... Po drugie liczono na to, że wojna będzie bardzo niepopularna w USA. Biorąc pod uwagę, że ćwierć wieku później niepopularność wojny wietnamskiej stała się przyczyną amerykańskiej przegranej w Indochinach te rachuby nie wydają się tak całkiem absurdalne. Po trzecie zaskakujący cios zadany Flocie Pacyfiku w PH miał dodatkowo zwiększyć na wstępie przewagę japońską.
Zwróćmy uwagę na fakt często pomijany w dyskusjach nt. wojny na Pacyfiku, a manowicie ogromnego wpływu wojny japońsko-rosyjskiej z lat 1904-05 na sposób myślenia przywódców japońskich. Wtedy Japonia też walczyła z państwem dużo większym i (mimo wszystko) silniejszym, którego w dodatku nie mogła zniszczyć gdyż główne centra gospodarcze Rosji znajdowały się poza jej zasięgiem - w Europie. Mimo to Japonia wojnę wygrała gdyż Rosja nie była w stanie rozwinąć w pełni swoich ogromnych sił na Dalekim Wschodzie dysponując tylko jedną linią kolejową łączącą teren walk z Europą. Rosyjska flota w Port Arturze została zniszczona (częściowo w wyniku wstępnego zaskakującego ataku - czyż to nie analogia z PH ! ), a mocno spóźniona odsiecz została rozbita w walnej bitwie pod Cuszimą (Japończycy w II w. św. też przygotowywali się do "walnej bitwy"...). Dodatkowo w Rosji wybuchła rewolucja, która ostatecznie zmusiła ją do zawarcia upokarzającego pokoju.
Uważam, że pod wpływem tych doświadcze w 1941 w Tokio dokładnie tak samo wyobrażano sobie przebieg wojny z Ameryką...
Jeśli Japonia serio myślała o takim rozwoju wydarzeń to
musiała skupić się opanowaniu wysp środkowwego Pacyfiku (oczywiście po zajęciu stanowiących zasadniczy cel wojny kolonii brytyjskich i holenderskich). Wyspy te miały być przekształcone w twierdze broniące dostępu do "wschodnioazjatyckiej strefy wspólnego dobrobytu". Wyparcie Amerykanów poza linię tworzoną przez Hawaje, Samoa, Nową Kaledonię, Nową Zelandię dawało Japończykom szansę (a przynajmniej tak sądzili) na powtórzenie Cuszimy w przypadku prób odbicia tych terenów przez aliantów.
W konkluzji: gdybym miał coś sugerować w kwestii japońskiego sposobu prowadzenia tej wojny to nie rozwijałbym uderzenia w kierunku Oceanu Indyjskiego, które - nawet w przypadku uzyskania połaczenia z europejskimi państwami Osi - niewiele pomagało Japonii w zabezpieczeniu zdobytych posiadłości, a raczej starał się zdobyć Midway i Hawaje oraz Samoa i Nową Kaledonię celem pozbawienia przeciwnika oparcia dla jego floty (tak jak po upadku Port Artura została go pozbawiona Rosja) oraz zniszczyć lub opanować Kanał Panamski (wówczas flota aliancka musiałaby pokonywać na Pacyfik trasę prawie jak flota adm. Zinowija Rożestwieńskiego... )
Uff... Mam nadzieję, że Was nie zanudziłem takim postem
