Działała kiedy politykami byli przyzwoici (nawet w miarę) ludzie. Aktualnie do polityki pchają się ludzie niemal wyłącznie po władzę i pieniądze.
Przyzwoici ludzie brali/biorą się za politykę (w systemach demokratycznych) wtedy, gdy głosowali/głosują na nich wyborcy. Zważ jednak, że nie zawsze tak jest/było - stąd m.in. moje pytanie do Gregskiego odnoście niemieckich wyborów w 1933 roku. Przy czym owe głosowanie na "nieprzyzwoitych" (tak ich roboczo nazwijmy) polityków swe przyczyna ma nie tylko w niegodziwości wyborców (choć częściowo pewno i tak jest) ale i w naiwności lub po prostu głupocie, albo ślepej desperacji. Co nie zmienia faktu, że aby ci "niegodziwcy" mogli rządzić, to ktoś ich musi wybrać.
Zważ, że była w historii III RP partia, która kierowała się wyłącznie tym co uznawała za słuszne nie przejmując się za bardzo opinią publiczną (uznając, że pozytywne skutki obronią ich decyzje). Ludziom związanym z tym ugrupowaniem nieuczciwości (w rozumieniu prywaty, zachłanności itp.) też nie zarzucano. Nazywała się ta partia UD, potem UW. Już jej nie ma, choć po latach realizowana przez nich polityka się sprawdziła (zyskując zresztą powszechne uznanie na świecie, choć niekoniecznie w Polsce). Nie ma jej prostej przyczyny - było w niej ZERO populizmu. Wyborcy ZAWSZE dostają to co chcą. A jeśli czegoś nie chcą - to ginie/niknie.
A co do władzy i pieniędzy... Są znacznie lepsze sposoby zarabiania pieniędzy niż polityka. To raz. Dwa, do polityki ZAWSZE idzie się dla władzy (czyli "po stołki" - bo one tę władzę dają). To logiczne. W polityce zawsze chodzi o zdobycie i utrzymanie władzy - by móc realizować swe zamierzenia/program. Pytanie, na czym ten program polega i jakie będą jego konsekwencje?
Demokracja umarła tylko my nie chcemy tego zauważyć.
Demokracja to rządy ludu. To czy umarła/umiera/umrze od tego ludu zależy. Wspomniałem - demokracja daje wyborcom to co chcą. Jeśli chcą jej śmierci - umrze. Więc nie narzekajmy, bo to my (wyborcy) o tym decydujemy.
A co do jej rzekomej śmierci... Byłbym daleki od tego typu stwierdzeń. Choć przyznam, że demokracja przechodzi potężny kryzys - na całym świecie. Z przyczyn o których już tu wielokrotnie wspominałem. I nie wykluczam, że może "umrzeć" (choć nie wszędzie równocześnie - to tak nie działa). To co się obecnie dzieje w USA daje tego przedsmak. Ale w moim przekonaniu nic jeszcze nie jest przesądzone.
Większa szansa trafienia na kogoś porządnego i uczciwego.
Trevallen - pamiętaj, że Ty też wybierasz. A w każdym razie masz takie prawo. Pamiętaj, że NIGDY nie znajdziesz ugrupowania idealnie odpowiadającego twym poglądom, bo to rzecz fizycznie niemożliwa. Ale ZAWSZE jedno będzie pasowało ci bardziej niż inne. Pamiętaj, że każde ugrupowanie tworzą ludzie, którzy najdelikatniej nie są doskonali. Ale liczy się trend, ugrupowania gromadzą ludzi stosownych do swych programów. Itd. Poza tym w polityce uczciwość nie jest najistotniejsza. Generalnie, to uczciwym powinien być każdy (wyborca też). Taki Robespierre miał ksywkę "nieprzekupny", co samo mówi za siebie. Był autentycznie uczciwy, pracowity, skromny, kompetentny merytorycznie itd. Wydawałoby się - wzór cnót wszelakich. Co nie przeszkadzało mu jednak wysłać na szafot kilkadziesiąt tysięcy niewinnych ludzi. A pośrednio przyczynić się do śmierci kilkuset tysięcy innych. W polityce liczy się przede wszystkim zdrowy rozsądek i coś w rodzaju empatii. Tyle wystarczy. Plus jakaś merytoryczna wiedza, choć przecież nikt na wszystkim i tak znać się nie będzie.
Prawie wszędzie
Więc nie powinno Ci sprawić problemu wskazanie przykładów

Zrobisz to? Czy masz z tym problemy?
To Ty mnie tak sklasyfikowałeś.
A Ty napisałeś, że jesteś z tego dumny. Problem jest w tym, że "mizia Cię ta klasyfikacja". I stąd ma sugestia, byś o tym pomyślał.
Szaleńcy będący jak mniemam ruskimi kukiełkami a w najlepszym przypadku "pożytecznymi idiotami".
Tu akurat się z Tobą zgodzę w 100 %. Tyle, że co to zmienia? Wspomniałem, że należy rozróżnić "zieloną rewolucję" od szaleństw antyatomowych.
Nie odpowiedziałeś i nadal nie odpowiadasz
Przecież Ci odpowiedziałem. Jasno i wyraźnie. Ba, wytłumaczyłem, dlaczego tak należy sądzić. Wyjaśniając, że odpowiedź padła zanim Ty zadałeś pytanie. Czy Ty naprawdę nie potrafisz czytać ze zrozumieniem? Nie wyglądasz raczej na takiego, więc wychodziłoby, że udajesz w ramach uniku, bo ci tak wygodnie.
...i mówisz jak najwięcej by nic nie powiedzieć...
Napisałem:
"Jest bowiem rzeczą oczywistą, że skoro politycy robią to co oczekują od nich ich wyborcy, to nawet gdyby Trzaskowskiemu się to nie podobało osobiście,
to taką obietnicę będzie musiał traktować poważnie." Czy to jest jasne sformułowanie?
Idąc dalej tłumaczę dlaczego:
"Gość więc
zyska bardziej na przestrzeganiu tej obietnicy niż gdyby jej przestrzegać nie chciał." Coś niejasnego?
I dalej:
"Zdrowy rozsądek (o którym wspominałem wcześniej)
każe w tej sytuacji mu wierzyć."
Coś jeszcze? Gregski, ja rozumiem, że brak Ci argumentów, ale nie idź tą drogą, że "nic Cię nie przekona iż białe jest białe a czarne jest czarne"!
Bo na razie tak to wygląda.
Moja wypowiedź zawiera logiczny ciąg: stwierdzam dlaczego obietnica została złożona (podoba się wielu ludziom) - jakie korzyści z jej przestrzegania wyniesie kandydat - wniosek który z tego wynika, że obietnica jest realna i prawdziwa (zostanie spełniona bo tak wskazuje zdrowy rozsądek). Logika jest Ci obca?
Tak, bo nadal są ludzie którzy na pytanie "kogo bardziej kochasz? Tatusia czy mamusię?" odpowiadają przytomnie "pocałuj nie w dupę"
Odpowiedź prawidłowa, ale z symetryzmem nie ma nic wspólnego. Ani pytanie.
Symetryzm ma miejsce wtedy (przykładowo), gdy jeśli jedna osoba kogoś krzywdzi, to winę rozkłada się na obie strony rozgrzeszając w ten sposób, przynajmniej częściowo, winnego. Z symetryzmem mamy już do czynienia wówczas, gdy narzeka się na "polityków", wszystkich jako takich, bez względu na opcję, wrzucając ich wszystkich do tego samego worka. Bo to jest oczywisty błąd, ba, piramidalny nonsens. Abstrahując bowiem od ich wad i zalet, będą one INNE. I nie każdy za wszystko będzie odpowiadał, tudzież w tym samym stopniu. To jest fundament symetryzmu. Który sprowadza nas na manowce i skłania do złych decyzji.
Ludzie jednak lubią tak uważać, bo to zdejmuje z nich odpowiedzialność. A nikt nie lubi, jeśli dowiaduje się, iż właśnie popełnił jakąś głupotę i przychodzi mu za nią zapłacić. Wtedy zawsze szuka winnego - oczywiście kogoś innego. Bo przecież "ja/my" nigdy winni nie jesteśmy, błędów nie popełniamy, jesteśmy super uczciwi, nigdy nie kierujemy się prywatą itd.
Tak nawiasem - czy to przykład na to, że jestem "populistą"?
No i Gregski - to jak z tym pytaniem dot. odpowiedzialności Niemców za to co się stało po 1933 roku? Ja pytania nie zapomniałem, ale jak widzę, Ty udajesz, że go nie było. Jesteś "facet z jajami" by odpowiedzieć czy zachowujesz się jak "krętacz wiecowy i mówisz jak najwięcej by nic nie powiedzieć lub ewentualnie móc się w przyszłości ze wszystkiego wycofać"?
