Nieładnie, cios poniżej pasa.Tzaw1 pisze:...OK. Przyjmijmy to jako roboczą hipotezę. Co w takim razie z Twoim promotorem?...
JB
Moderator: nicpon
Bycie w partii nie jest dziś niczym nagannym. I dziś nie jest to powód do sekowania.Tzaw1 pisze:Nie, tylko i wyłącznie realizacja postulatu:Nieładnie, cios poniżej pasa.Wygodnie jest mieć kurzą pamięć, ale nie można zapominać, czym niektórzy zajmowali się kilkadziesiąt lat temu.
Jako niezaangażowanego obserwatora dziwi mnie zawsze to, że - w publicznych dyskusjach - "ciemnogród", "mohery", "rydzyki", "radiomaryjni" - mają dużo więcej merytorycznych argumentów, a dyskusję prowadzą kulturalnie.fdt pisze:I na koniec co wg mnie jest problemem: nie to, że są takie dwa podstawowe nurty polskiego patriotyzmu. Niepokoi mnie stopień wzajemnej antagonizacji obu.
Nie zgadzam się z taką oceną. Obie strony tego ideologicznego sporu są siebie warte. Jest remis.Ksenofont pisze: Jako niezaangażowanego obserwatora dziwi mnie zawsze to, że - w publicznych dyskusjach - "ciemnogród", "mohery", "rydzyki", "radiomaryjni" - mają dużo więcej merytorycznych argumentów, a dyskusję prowadzą kulturalnie.
Natomiast "postępowcy", "europejczycy", "agorowcy" używają zamiast tego epitetów, języka nienawiści, agresji.
Masz na to dowody? Który z głównych publicystów Polityki miał powiązania z ubecją?Ksenofont pisze:Jeśli jakiś tygodnik prowadzi krucjatę antylustracyjną i potem okazuje się, że główni publicyści - a czasem redaktor naczelny! - mieli powiązania z ubecją, to trzeba tę "krucjatę" traktować podejrzliwie.
Czy to znaczy, że wysoce medialny profesor, którego opinie mają moc niemal obowiązującą w niektórych kręgach, nie podlega ocenom?Ksenofont pisze:Jeśli tego Tzawie nie rozumiesz:
Twoja wypowiedź jest ciosem poniżej pasa dlatego, że to mieszanie do dyskusji osób trzecich.
Szczerze mówiąc, prowadzenie się Twojej matki nic, a nic mnie nie obchodzi.Ksenofont pisze:Twoja wypowiedź jest najlepszym przykładem na to, że z niektórymi lepiej unikać dyskusji - bo mogą poddać w wątpliwość prowadzenie naszych matek.
Ktoś tu kogoś sekuje z tego powodu?Bycie w partii nie jest dziś niczym nagannym. I dziś nie jest to powód do sekowania.
Fajne podsumowanie. Ja bym jeszcze dodał różnicę, jakie punkty odniesienia (lub słowa kluczowe) są podstawowe w obu patriotyzmach: w pierwszym najważniejszy jest naród (nie państwo, choć często pojawia się ono w wypowiedziach), wiara i jedność (nie ma miejsca na wątpliwości). Siłą rzeczy, jest to patriotyzm bardziej teoretyczny, ideologiczny. Natomiast drugi - z zasady bardziej rozmyty i eklektyczny - silniej akcentuje znaczenie państwa (niezależnie od ustroju) i społeczeństwa, a w sferze postępowania - kompromis i działania praktyczne. Poza tym można w nim zauważyć odradzanie się (po stłumieniu takich inicjatyw w okresie PRL) patriotyzmów lokalnych, analogicznych do np. niemieckiego Heimatu (nie wiem czy jest na to polskie słowo... dosłownie "domowizna"?) - i to nawet na tzw. Ziemiach Odzyskanych, choć na razie przeważnie dotyczy to jedynie części danych społeczności. Natomiast patriotyzm I jest raczej centralistyczny, i przeciwny odrębnościom regionalnym lub lokalnym.fdt pisze:Patriotyzm 1 = jak ktoś napisał - "polegający na bezwzględnej wierności umarłym i Polsce, której już nie ma" (raczej nigdy nie było) w imię szczytnych lecz czytankowych zasad nie występujących w przyrodzie. Ten patriotyzm ma jasny i logiczny system wartości, jednakże wypreparowany jest z "ciała i kości". Zło jest tu złem i trzeba je zwalczać a dobro jest dobrem i trzeba je pielęgnować. Proste i jasne zasady... słabo jednakże przystające do rzeczywistości państwowej. Ten patriotyzm na skutek wieloletniego (w przestrzeni lub mentalnie) oderwania od przaśnej rzeczywistości ma kłopoty ze zrozumieniem takich zjawisk jak podatki, wywóz śmieci, nędza, porzucone dzieci, infrastruktura kolejowa, drogowa, potrzeby energetyczne kraju (ile i jakich elektrowni zbudować itp). Ten patriotyzm jest mocny w sferze koherentności systemu etycznego, często jednak gdy naród z krwi i kości mówi "sprawdzam" ten patriotyzm okazuje się zupełnie bezradny we wprowadzaniu swojego systemu wartości w życie... Ten patriotyzm ześlizguje się w hipokryzję albo wręcz w swoją antytezę (np. wartości chrześcijańskie są w nim do pogodzenia z karą śmierci). Ten patriotyzm chce zbudować Polskę idealną... choć to niemożliwe z przyczyn czysto ludzkich.
Partiotyzm 2 = polegający na pracy dla Polski takiej, jaka jest tu i teraz. Dla kontrastu z poprzednią- "polegający na bezwzględnej wierności żywym i Polsce, która jest tu i teraz ze wszystkimi ułomnościami rzeczywistości i ludzkiej natury. Ten patriotyzm ma niejasny i relatywistyczny system wartości, który jest podporządkowany osiaganiu konkretnych korzyści ekonomicznych lub społecznych. Tu nie ma prostych i jasnych zasad... co sprawia, że ten patriotyzm lepiej lub gorzej przystaje do rzeczywistości państwowej. Ten patriotyzm nie potrafi walczyć o wartości moralne, ten patriotyzm wywodzi się z chłopskiej zdolności przetrwania za wszelką cenę (ze wszystkimi dobrymi i złymi aspektami tego zjawiska) ... i w tym sensie jest patriotyzmem ludowym, gdzie kolejność wartościowania jest: ja, moja rodzina, moja własność, moja Ojczyzna.
http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/09/1 ... fesorowie/Czemu milczycie, profesorowie?
Porażający był komentarz działacza Greenpeace’u do naszej wiadomości, że polscy rolnicy coraz chętniej sadzą genetycznie modyfikowaną kukurydzę: „Podejrzewamy, że w Polsce doszło już do zanieczyszczenia środowiska zmodyfikowanymi genami”.
Ja podejrzewam, a nawet mam pewność,że działacz ten jest kompletnym ignorantem, który biologię zaliczył w szkole chyba tylko dzięki ściąganiu. Ciekaw jestem, jakim sposobem jego zdaniem nieczyste geny opanowują środowisko. Może wiatr przenosi je z jednego pola na drugie? Może spływają w ziemię z wodą deszczową?
Cytowany działacz sądzi chyba, że jeśli pasie się zwierzęta GMO, to zmodyfikowane geny przechodzą w procesie trawienia do organizmu. Gdyby tak było w istocie, człowiek jedzący dużo ryb sam stawałby się po części rybą, a dzieciom pijaków rosłaby na głowach ziemniaczana nać.
Gdybyż to był wyjątek! Przeraża mnie łatwość, z jaką różni nawiedzeni obrońcy przyrody, łączący gruntowny brak wykształcenia z ideologiczną zajadłością, szerzą w mediach przeraźliwą ciemnotę, strasząc prostych ludzi zagrożeniami równie realnymi jak uschnięcie ręki dziecka, które próbowało uderzyć mamusię.
Upowszechniane przez nich zabobony stają się potem wytyczną działania dla równie niedouczonych polityków, skwapliwie podchwytujących wszelkie modne bzdury. Dzieje się to przy kompletnym milczeniu naukowców, którzy boją się narazić ciemnej masie i politycznej poprawności.
Czemu milczycie, panowie profesorowie? Czemu nie nazwiecie ciemnoty i zabobonu ciemnotą i zabobonem? Czemu nie napomnicie mędrków wygadujących brednie – na przykład właśnie o GMO – w mediach i głupich polityków usiłujących w imię zabobonnego strachu przed nauką zakazać odkryć i wynalazków, na których korzysta cały cywilizowany świat?