Tekst z linku
http://prawy.net/index.php?dz=felietony&id=12616&subdz= ponieważ trudno się czasami otwiera.
Tajemnice brytyjskich archiwów
Jesteście nam coś winni (2006-08-23)
II wojna światowa ma jeszcze wiele tajemnic. Strzeżone są one przez archiwistów w Londynie, Moskwie i Waszyngtonie. Dla nas szczególnie interesująca jest zawartość archiwów rosyjskich i brytyjskich. O ile na odtajnienie tych pierwszych liczyć zbytnio nie można, od „sojuszników” można wymagać więcej. W kolejną rocznicę traktu Ribbentrop-Mołotow powinniśmy przypomnieć „sojusznikom”, że dokumentacja wielu świństw Rządu Jej Królewskiej Mości wobec Rzeczypospolitej jest naszym wspólnym dziedzictwem historycznym. Mamy prawo znać ciemne karty brytyjskiej zdrady, a nawet, jak w przypadku śmierci generała Władysława Sikorskiego, prawdopodobnie zbrodni.
24 października 1938 roku Niemcy – podczas rozmowy Lipski-Ribbentrop – przedstawiły Polsce swoje żądania, które można raczej nazwać pakietem propozycji, bo nie były one początkowo wysunięte w tonie ultymatywnym. Miały na celu silne związanie Polski z polityką Rzeszy. Gdańsk nie był bowiem wtedy miastem polskim, a autostrada przez korytarz była pierwotnie pomysłem naszej dyplomacji, który powstał w latach 30. jako próba unormowania stosunków polsko-niemieckich. W zamian za ustępstwa Polsce zaproponowano przedłużenie paktu o nieagresji i przystąpienie do paktu antykominternowskiego. Beck doszedł jednak do wniosku, że nawiązując bliskie stosunki z Brytyjczykami i zacieśniając je z Francuzami, stworzy blok, który zatrzyma Hitlera, dając szansę na zachowanie pełnej suwerenności. Szkoda, że nie uwzględniono w tym zaborczych planów Stalina.
Brytyjskie gwarancje
Brytyjskie gwarancje w marcu 1939 roku ograniczyły możliwość manewru polskiej dyplomacji. Do tej pory bowiem Polacy nie chcieli przyjąć niemieckiego pakietu, ale nadal pozostawało pole do rokowań dyplomatycznych. Göring stwierdził wprost, że kamieniem obrazy dla Hitlera były właśnie angielskie gwarancje. Zaraz po ich przyjęciu wydał rozkaz opracowania planu wojny z Polską. Od tego czasu bowiem, jeżeli chciał myśleć o zaatakowaniu Zachodu, musiał najpierw zniszczyć sprzymierzoną z nim Rzeczpospolitą.
Anglia i Francja nie były przygotowane do wojny. Za wszelką cenę potrzebowały czasu, żeby dogonić militarnie Rzeszę, rzucając jej na pożarcie kolejne ofiary. Pierwszą była Austria, drugą Czechosłowacja, a trzecią stała się Polska. W tym przypadku optymalnym rozwiązaniem dla Brytyjczyków był scenariusz, w którym Polska stawi opór. Tak więc wbrew powszechnemu twierdzeniu to nie Wielka Brytania przystąpiła do wojny w obronie Polski, lecz Polska w obronie Wielkiej Brytanii!
Enigma za nic
Z tego okresu w brytyjskich archiwach szczególnie powinny nas interesować zapiski dotyczące złamaniu kodów niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma. Było to wówczas najlepsze urządzenie tego typu na świecie i Niemcy byli przekonani, że jej kody są nie do złamania. Jednak na Uniwersytecie w Poznaniu na specjalnym kursie kryptologów w 1931 roku wyróżnili się inżynierowie: Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zegalski, którzy ostatecznie złamali zasadę działania urządzenia. Praca była prowadzona pod opieką II Oddziału Sztabu Generalnego.
Na początku kwietnia 1939 roku minister Beck przebywał w Londynie. Anglia ogłosiła gwarancje dla Polski, ale w rzeczywistości zwlekała z zawarciem traktatu o wzajemnej pomocy. Jedną z kart przetargowych w tej sytuacji miały być efekty pracy polskich wywiadowców i kryptologów. W lipcu w Pyrach pod Warszawą przekazaliśmy sojusznikom po egzemplarzu skopiowanej Enigmy (przejętej na niecałą dobę przez nasz wywiad) oraz część wyników prac teoretycznych. Tak więc przed samą wojną dokonał się akt wielkiej pomocy polskiej w odczytywaniu depesz. Można śmiało powiedzieć, że bez tej pomocy Brytyjczycy nie złamaliby szyfrów Enigmy. Przynajmniej nie tak szybko.
Oficjalne dokumenty z tamtej konferencji w Warszawie dotąd nie zostały odtajnione. Minęło już ponad 65 lat. Tymczasem termin przekazania ich historykom jest tak odległy, że wówczas odkrycie prawdy zainteresuje już niewielu...
Brytyjczycy a pakt Ribbentrop-Mołotow
O intencjach Brytyjczyków najlepiej świadczy to, że niemal od razu znali oni tajny protokół paktu Ribbentrop-Mołotow, przekazany im przez pracownika ambasady Rzeszy w Moskwie, Hansa von Herwartha. Oczywiście nie przekazali tej wiadomości Polakom. Możliwym jest bowiem, że gdyby w Warszawie były znane niemiecko-sowieckie ustalenia, Polsce pozostałoby tylko kapitulować przed Niemcami. Walka w takim układzie nie miałaby bowiem żadnego sensu. Oczywiście z polskiego, a nie z angielskiego punktu widzenia.
Wiąże się z tym zagadka opóźnienia przez sojuszników polskiej mobilizacji. Na ich monity przesunięto ją o dzień w sytuacji, kiedy każda godzina była na wagę złota.
Dziwna wojna
Brytyjczycy i Francuzi spisali więc Polskę na straty. Mimo słabości wojsk Rzeszy pozostawionych na zachodniej granicy, francuskie uderzenie na Niemcy – do czego zobowiązywały podpisane z Polską traktaty – wobec pewnego przyłączenia się do wojny Moskwy, byłoby bardzo niebezpieczne.
3 września 1939 roku Wielka Brytania, a następnie Francja, zrealizowały jednak swoje zobowiązania sojusznicze wobec II Rzeczpospolitej, wypowiadając Niemcom wojnę. Za nimi poszły Australia i Nowa Zelandia, Afryka Południowa i Kanada. Polacy z euforią przyjęli tę wiadomość, spodziewając się od aliantów konkretnej pomocy. Niestety. Na deklaracji się skończyło. Sprzymierzeni ograniczyli się do zajęcia kilku mało istotnych miejscowości w rejonie Saary, na wschód od linii Maginota. Ostatecznie o wszystkim zadecydowało posiedzenie Rady Najwyższej Sprzymierzonych w Abbeville 12 września 1939 roku, które przypieczętowało decyzję o nieudzielaniu Polsce pomocy. Należy podkreślić, że o postanowieniu tym nawet nie poinformowano władz Rzeczpospolitej. W ten sposób dziwna wojna została oficjalnie zatwierdzona, a Polska pozostawiona sama sobie. Bezczynność aliantów na froncie zachodnim trwała praktycznie od 3 września 1939 do 10 maja 1940, kiedy to Wehrmacht ponownie zaatakował Holandię, Belgię, Luksemburg i Francję.
Pokój nie wojna
W brytyjskich archiwach musi znajdować się również dokumentacja prób zawarcia separatystycznego pokoju z Niemcami. Są one bardzo pieczołowicie skrywane przed opinią publiczną. Ujawnienie części z nich może być bowiem szkodliwe dla dyplomacji Wielkiej Brytanii nawet dzisiaj. Dlatego cieszą się w archiwach klauzulą najwyższej tajności. Bez wątpienia takie rozmowy były prowadzone z różnym nasileniem przez cały okres wojny. Pytanie brzmi, czy nie zostały podjęte już w okresie „dziwnej wojny”? Wiele pytań bez odpowiedzi wzbudza również sprawa lotu Rudolfa Hessa.
Misja Hessa
10 maja 1941 roku Rudolf Hess, człowiek numer dwa w hierarchii III Rzeszy, wystartował z Augsburga dwusilnikowym myśliwcem Messerschmitt Bf 110 i po 1300-kilometrowym locie wylądował w Dungavel, w pobliżu posiadłości księcia Hamilton w Lanarkshire w Szkocji. Oświadczył, że do Szkocji przyleciał, by spotkać się z 14. księciem Hamilton. Książę osobiście znał przyjaciela Hessa – Albrechta Haushofera, pracownika hitlerowskiego MSZ. Stało się to powodem do domysłów, że brytyjski wywiad lub arystokracja mogą pośredniczyć w tajnych negocjacjach pokojowych z hitlerowcami. Obecnie takie spekulacje uważa się za bezpodstawne, ale na początku lat 40., wkrótce po upadku Francji, gdy Wielka Brytania nie była przygotowana do wojny, traktowano je poważnie. Rudolf Hess, którego po przylocie do Wielkiej Brytanii internowano, został skazany w 1946 roku przez trybunał w Norymberdze na dożywocie. Popełnił samobójstwo w berlińskim więzieniu Spandau w 1987 roku. Dokumenty sprawy Hessa Wielka Brytania ma odtajnić najwcześniej w 2016 roku.
Śmierć generała Władysława Sikorskiego
Najbardziej dla nas interesującą i bolesną sprawą jest kwestia śmierci Naczelnego Wodza, a przy tym premiera Rządu Rzeczpospolitej na uchodźstwie, generała Władysława Sikorskiego. W nocy z 4 na 5 lipca 1943 roku samolot z generałem na pokładzie oraz towarzyszącymi mu osobami krótko po starcie w Gibraltarze runął do morza. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga poza pierwszym pilotem. Katastrofa, wypadek, a może sabotaż i zamach zorganizowany przez służby specjalne? Zdemaskowany później sowiecki agent Harold Philby był szefem brytyjskiego kontrwywiadu na rejon Morza Śródziemnego. Niewykluczone, że brał udział w spisku. 16 kwietnia 1943 roku, kiedy już było wiadomo, że Sikorski będzie leciał na Bliski Wschód, Philby odwiedził Gibraltar. Zgodnie z dzisiejszym stanem wiedzy, jedno można stwierdzić z całkowitą pewnością: generał Sikorski nie zginął w wyniku wypadku, tylko został zamordowany. Podobną tezę prezentował między innymi brytyjski historyk David Irving. Dziś można sobie zadać podstawowe pytanie – kto to zlecił? Niemcy nie mieli ani motywu, ani możliwości. Po ujawnieniu mordu katyńskiego, kiedy rząd polski nie uwierzył sowieckim kłamstwom, Berlin zastanawiał się nawet, czy nie dać mu gwarancji nietykalności i nie zaprosić do Katynia. Niemcy nie mieli zresztą żadnej możliwości przeprowadzenia na Gibraltarze takiego przedsięwzięcia. W tym zakresie wybór także jest niewielki – Rosjanie, albo Brytyjczycy. Można również dociekać, czy nie zrobili tego jedni, za zgodą i przyzwoleniem drugich. Co więcej, jeśli przyjąć za prawdziwą relację Renalta Capesa, brytyjskiego oficera z wieży kontroli lotów w Gibraltarze, świadczącą o tym, że ambasador radziecki odleciał wraz ekipą (według Ludwika Łubieńskiego liczącą kilkunastu oficerów) do Kairu wiele godzin po wypadku samolotu Sikorskiego, to cała ta historia zdaje się po latach nabierać zgoła innego sensu. W jej świetle zrozumiała staje się cała brytyjska mistyfikacja wypadku lotniczego w celu ukrycia wcześniejszej zbrodni i być może także ochrony domniemanych zabójców. Jeśli zamachowcami mogli się okazać też Rosjanie, to taka prawda nie mogła ujrzeć światła dziennego.
Pani Ewa Chapman z Gozdawa-Osuchowskich, w czasie wojny sekretarz parlamentarny dyrektora Biura Prezydialnego Adama Romera, pisała, że tylko część materiałów znajdujących się w Public Record Office w Kew została udostępniona. Dokumenty znajdujące się w trzech drewnianych skrzyniach i nie składowane w Kew, umieszczone w innym miejscu, opatrzone zostały adnotacją „top secret” i „nie do otwarcia przed upływem dwustu lat”. Gdyby Brytyjczycy ogłosili prawdę, oznaczałoby to dla nich całkowitą kompromitację. Jeżeli sami nie zamordowali Sikorskiego, to przynajmniej przyznaliby, że na własnym terytorium nie udało im się zapobiec zamachowi. Kompromitujące jest również to, że uczestniczyło w nim co najmniej kilku poddanych Korony.
Nie wierzę, żeby Brytyjczycy odtajnili dokumenty. Archiwum, w którym spoczywa raport z wewnętrznego śledztwa tajnych służb, na pewno nigdy nie ujrzy światła dziennego. Rząd Rzeczypospolitej Polskiej powinien jednak wystosować oficjalną notę do rządu Jej Królewskiej Mości w sprawie oddania dokumentów z teczki Sikorskiego, którą wyłowili brytyjscy płetwonurkowie i wyjaśnienia, na jakiej podstawie i w jakim celu przetrzymywano tak długo polskie dokumenty państwowe. Powinno się tez żądać ujawnienia wszystkich materiałów dotyczących zabójstwa, zalegających w londyńskich archiwach. Przyznał to w odpowiedzi na interpelację posła Leszka Murzyna w maju 2002 roku minister Cimoszewicz, mówiąc: „Strona brytyjska nie przewiduje żadnych wyjątków od zasady nieujawniania akt służb specjalnych”.
Archiwa pod międzynarodową kontrolą?
Być może archiwa, w tym także brytyjskie i amerykańskie, powinny zostać oddane pod międzynarodową kontrolę. W przeciwnym razie jedyną nadzieją na poznanie prawdy o wielu wydarzeniach historycznych będzie ewentualne zatrudnienie w brytyjskich archiwach polskiego historyka, który by owe dokumenty wykradł i zbadał. Niestety, Bronisław Wildstein ma już pracę i raczej przynajmniej chwilowo nie będzie jej szukał na Tamizą. Zwłaszcza że Albion bardzo zazdrośnie strzeże swoich tajemnic. Można jeszcze liczyć na to, że Rosjanie szybciej niż Brytyjczycy pokażą część swoich archiwów historykom. Ale także w tym przypadku nadzieja ta może być złudna.
Michał Miłosz