Parshall a Guadalcanal 15/11
No troszeczkę, wiedzą większości tu do pięt nie sięgam, ale drażni mnie jak ktoś odpowiada półgębkiem przybierając pozę mentoraPeperon pisze:Witam !
Cochise przyjacielu, tu nie chodzi o karate i śp. Bruce'a Lee, ale o jednego z lepszych speców od radarów i artylerii w ogóle, którzy byli na stanie US Navy. Dowódcą zespołu amerykańskiego był Willis Augustus Lee, ale pewnie to dobrze wiesz i tylko się wyzłośliwiasz
lecela niye aka ohinni mahel mitawa cante
Jak zapewne zarejestrowałeś, przyjąłem Twój post jako żart. Jeśli nie to przepraszam, bo nie chcę się wymądrzać. Raport do Nimitza znalazłem przypadkowo w sieci, kiedy szukałem fotek Washingtona. Info o tym fakcie puściłem, bo jak ktoś jest zainteresowany, to mogę się nim podzielić. Darmo przyszedł, to może darmo iść, a uważam go za interesujący, bo z pierwszej ręki.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
To ja raport poproszę.
maciej.chodnicki@giga-hard.com.pl
maciej.chodnicki@giga-hard.com.pl
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
To znaczy kwestionujesz, że Morison ukończył kurs NROTC? Tak gwoli przypomnienia - przechodzili go m.in. powołani do służby oficerowie rezerwy.eSDe pisze:A PO CO CI TA WIEDZA FEREBY?????Fereby pisze:Mógłbyś jakoś uzasadnić, jak sobie wyobrażasz ukończenie przez jakiegokolwiek oficera kursu NROTC, względnie Akademii Morskiej Annapolis, bez zaliczenia wiedzy dotyczącej czegoś tak podstawowego jak procedury naprowadzania ognia?eSDe pisze:
To czysta spekulacja oponenta Halseya. Całkowicie do zignorowania!
W życiu zdarza się popełnić bład, ale dwa razy ten sam to już zalicza się pod głupotę. Halsey wspomniał Ci już coś o Morisonie, więc dla przypomnienia:
[cut]
Fereby
Ale w czym się pogubiłeś? Bieguny geograficzne, południki, równoleżniki to też twory całkowicie wirtualne - mógłbyś wreszcie sprecyzować, w czym wprowadzanie informacji o aktualnym odchyleniu od pionu stabilizacyjnego w twoich oczach różni się od wprowadzania danych o kursie (czyli odchyleniu od wirtualnej linii łączącej dwa bieguny geograficzne)?Maciej3 pisze: Czy ktoś może mi wyjaśnić jak kablem przekazuje się przy pomocy impulsów elektrycznych dane z nie urządzenia tylko nieruchomej płaszczyzny służącej za bazę do obliczeń?
Bo ja się pogubiłem.
Fereby
Układ czujników służący do ustalania określonej wartości nie jest mierzoną wartością! Kompas pokazuje biegun, ale nie jest biegunem!Maciej3 pisze:Shinano - dzięki, ale mówiąc szczerze trochę się wyzłośliwiałem.
Ten "pion stabilizacyjny" to amerykanie wprowadzili w okresie międzywojennym i było to oparte na żyroskopach. Oczywiście nie ma mowy o jakiejś wirtualnej płaszczyźnie, po prostu jest to taki inny rodzaj odczytu horyzontu. Praktyczniejszy niż przez lunetę.
Czujnik był połączony bezpośrednio z przelicznikiem dwoma kablami - jednym kablem przelicznik wysyłał prąd do czujnika, drugim wracał prąd o odpowiednio zmienionej charakterystyce. Tak samo wyglądało to w przypadku wprowadzania kursu własnego, namiarów z dalmierzy, etc.Z tego co można wyczytać w instrukcji odnośnie nowszego "elementu stabilnego" to połączenie z urządzeniem służącym do wyznaczania kursu przeciwnika było dwojakie. Jedno drutem ( albo raczej kilkoma ) z prądem o odpowiedniej charakterystyce - czytać zwykłym prądem przemiennym i przekaźnikami seledynowymi, oraz jako forma zapasowa połączenie mechaniczne obracającymi się wałkami, na wypadek awarii połączenia elektrycznego.
Jeśli wypisujesz takie rzeczy, znaczy to iż nie masz kompletnie pojęcia jak działa przelicznik. Przelicznika nie trzeba łączyć kablem z matematyczną definicją pionu stabilizacyjnego, ponieważ już się w nim znajduje! Czujnik służy przelicznikowi jedynie do ustalenia aktualnego odchylenia od czysto wirtualnej płaszczyzny pionu stabilizacyjnego!Ale chciałem wreszcie uzyskać jakiś konkret od Fereby. Szczególnie interesowało mnie połączenie kablem płaszczyzny wirtualnej służącej do obliczeń z jak najbardziej fizycznym przelicznikiem artyleryjskim.
Tu się zgadzam - jak dotąd nie dałeś żadnej odpowiedzi, dlaczego zmiana choćby jednego parametru, powoduje konieczność wyzerowania całego układu przelicznika, a potem uruchamiania go od początku, co zajmuje jakoby małych parę minut.Choć w sumie innych pouczam, że nie ma na co liczyć a sam jestem tak samo naiwny.
Wstyd.
Fereby
Czy może ktoś mi wyjaśnić co to za płaszczyzna ? O ile mi wiadomo, to namiary celu były podawane jako odchyłka od wzdłużnej płaszczyzny symetrii. Odległość była szacowana jako średnia odległość dla wszystkich dalmierzy danej burty (średnia ich wskazań). Później w tym celu używano radarów artyleryjskich. Bezwzględne kursy celu określano przy pomocy kompasów magnetycznych lub żyroskopowych.
Więc co to za płaszczyzna bazowa ?
Więc co to za płaszczyzna bazowa ?
Czy ja się go czepiam o te seledyny (choć niezbyt rozumiem, jak ktoś zajmujący się tematem od dłuższego czasu, może pomieszać te słowa)? Definicję słowa selsyn można znaleźć nawet w słowniku Kopalińskiego, ja mam tego rodzaju urządzenia omówione w moim skrypcie z informatyki przemysłowej sprzed blisko dwudziestu lat.esem pisze:@Maciej3: wbij w google: selsyny, selsyn...
Formalnie są to maszyny elektryczne, służą do przekazywania położenia (wskazania).
Sorry ale nie chce mi się karmić trolla
Pod linkiem zdjęcie jednego z prostszych i powszechniejszych urządzeń z okresu II wojny wykorzystującego selsyn:
Opis w punkcie 14 C2; schemat blokowy połączenia z przelicznikiem TDC na stronie 203:
http://www.maritime.org/fleetsub/elect/chap14.htm
Fereby
Prawdę powiedziawszy, to pomysłodawcy zaprzęgnięcia selsynów do naprowadzania artylerii okrętowej, przyznałbym nagrodę Nobla. Sposób względnie prosty do wprowadzenia i niezmiernie skuteczny !
Idea polega na tym, że selsyn nadajnik sprzęgamy mechanicznie z dalocelownikiem (ang. fire director). Selsyny odbiorniki w wieżach artyleryjskich sprzęgamy ELEKTRYCZNIE z selsynem nadajnikiem. Dobrze zrobiony układ AUTOMATYCZNIE naprowadza wieże artyleryjskie na cel wybrany przez dalocelownik.
Selsyny mają to do siebie, że gdy nadajnik wychyli się o 90 stopni, to odbiornik z nim sprzężony również wychyli się o 90 stopni.
Pragnę nadmienić, że układy selsynowe miały i pewnie nadal mają zastosowanie w lotniczych i hutniczych układach sterowania i sygnalizacji.
Idea polega na tym, że selsyn nadajnik sprzęgamy mechanicznie z dalocelownikiem (ang. fire director). Selsyny odbiorniki w wieżach artyleryjskich sprzęgamy ELEKTRYCZNIE z selsynem nadajnikiem. Dobrze zrobiony układ AUTOMATYCZNIE naprowadza wieże artyleryjskie na cel wybrany przez dalocelownik.
Selsyny mają to do siebie, że gdy nadajnik wychyli się o 90 stopni, to odbiornik z nim sprzężony również wychyli się o 90 stopni.
Pragnę nadmienić, że układy selsynowe miały i pewnie nadal mają zastosowanie w lotniczych i hutniczych układach sterowania i sygnalizacji.
Czyli Frank nie podaje niczego o postawie Carpendera i Halseya względem zgłaszanych im problemów z torpedami i zapalnikami? Tak sądziłem - to się nazywa pisanie półgębkiem.Halsey pisze:Fereby się tego nie doczeka, gdyż jego kryteria "omawiania półgębkiem" są nazbyt oryginalne (nazwijmy to tak), by traktować je poważnie. Przedstawiłem rzeczową wypowiedź Franka, a Fereby odniósł się do niej wedle własnego widzimisię. Jest już na takim etapie, że gdybym przedstawił mu jako argument świadectwo zgonu jego praprapradziadka, również i nad nim by wydziwiał.Fereby pisze: Jak rozumiem, fragmentów gdzie Frank pisze pełną gębą o poglądach panów o nazwiskach Carpender i Halsey w 1942 na problemy z amerykańskimi torpedami i zapalnikami się nie doczekam? To może choćby coś o problemach z torpedami japońskimi w tym okresie, bo - wbrew powszechnemu mniemaniu - i im zdarzały się pewne niedomagania.
I rzekomo, wiedząc że na niszczycielu Gwin podobno zainstalowano radar SC (kwestii tej bynajmniej nie przesądzam), pisałeś o radarze SG, ktorego zdecydowanie na nim nie było, ponieważ na niszczycielach o wyporności 1500 ts, służących na Pacyfiku ich wtedy nie instalowano, ze względu na rozmiary, pobór mocy i małą produkcję, starając się dla nich opracować mniejszą, lżejszą i tańszą modyfikację radaru SG?Tyle tytułem komentarza - teraz o radarach SG na niszczycielach. Znowu będzie kupa śmiechu, bo Fereby po raz kolejny "zabłysnął" podstawową wiedzą.Już podczas bitwy w Piątek Trzynastego niszczyciele Fletcher i O'Bannon były wyposażone w radary SG!Fereby pisze:Powyższe cytat z twojego posta wskazuje na coś dokładnie przeciwnego - tak się składa, że radar SG to się do instalowania na niszczycielach średnio nadawał, ze względu choćby na rozmiary i pobór mocy.Halsey pisze:W tym akurat byłoby trochę racji - niewykluczone wręcz, iż Lee nie do końca miał świadomość, jakimi radarami dysponują jego niszczyciele.
I ja właśnie takie konkrety poproszę. Radary SG? Radary SC? Radary kierowania ogniem? Na ile radary posiadane przez niszczyciele Lee byłyby użyteczne do przeprowadzenia ataku torpedowego?
Co więcej, skoro jakoby wiedziałeś cokolwiek o możliwościach radaru kontroli nawodnej, jak tłumaczysz fakt, że gdy stwierdziłem iż amerykańskie niszczyciele tego okresu w praktyce miały małe szanse na wykonanie skutecznego ataku torpedowego w oparciu o wskazania radiolokatora, co było spowodowane marnymi osiągami torped, nawet nie próbowałeś rozważać innego wykorzystania radiolokacji w walce nocnej - rozpoznania taktycznego i defensywnej, będących włąsnie oczywistą i podstawową korzyścią płynącą z instalacji na niszczycielu radaru kontroli nawodnej? W pełni się zgadzam, że jest z tobą kupa śmiechu.
Fereby
Ten patent Siemensa Niemcy stosowali w PWSPeperon pisze:Prawdę powiedziawszy, to pomysłodawcy zaprzęgnięcia selsynów do naprowadzania artylerii okrętowej, przyznałbym nagrodę Nobla. Sposób względnie prosty do wprowadzenia i niezmiernie skuteczny !
Idea polega na tym, że selsyn nadajnik sprzęgamy mechanicznie z dalocelownikiem (ang. fire director). Selsyny odbiorniki w wieżach artyleryjskich sprzęgamy ELEKTRYCZNIE z selsynem nadajnikiem. Dobrze zrobiony układ AUTOMATYCZNIE naprowadza wieże artyleryjskie na cel wybrany przez dalocelownik.
Selsyny mają to do siebie, że gdy nadajnik wychyli się o 90 stopni, to odbiornik z nim sprzężony również wychyli się o 90 stopni.
Pragnę nadmienić, że układy selsynowe miały i pewnie nadal mają zastosowanie w lotniczych i hutniczych układach sterowania i sygnalizacji.
Dzieje się nawet coś jeszcze wspanialszego, przelicznik stale modyfikuje kąty uzyskane z dalocelownika i ustawia działa na punkt w którym znajdzie się cel w chwili dotarcia doń pocisków.Peperon pisze:Prawdę powiedziawszy, to pomysłodawcy zaprzęgnięcia selsynów do naprowadzania artylerii okrętowej, przyznałbym nagrodę Nobla. Sposób względnie prosty do wprowadzenia i niezmiernie skuteczny !
Idea polega na tym, że selsyn nadajnik sprzęgamy mechanicznie z dalocelownikiem (ang. fire director). Selsyny odbiorniki w wieżach artyleryjskich sprzęgamy ELEKTRYCZNIE z selsynem nadajnikiem. Dobrze zrobiony układ AUTOMATYCZNIE naprowadza wieże artyleryjskie na cel wybrany przez dalocelownik.
Owszem - w ogóle układ kontroli ognia na okrętach liniowych był w istocie typowym układem automatyki przemysłowej.Selsyny mają to do siebie, że gdy nadajnik wychyli się o 90 stopni, to odbiornik z nim sprzężony również wychyli się o 90 stopni.
Pragnę nadmienić, że układy selsynowe miały i pewnie nadal mają zastosowanie w lotniczych i hutniczych układach sterowania i sygnalizacji.
Fereby