Strona 18 z 19

: 2009-12-30, 21:43
autor: Krzysztof Gerlach
Tak jest!
Admiralicja otrzymała słynną nową siedzibę w 1725 (lordowie komisarze przenieśli się do niej we wrześniu). Każdy amator historii morskiej i każdy miłośnik powieści Forestera czy O'Briana czytał o Whitehall nieskończoną ilość razy. W 1724, kiedy była już bliska wykończenia, zdecydowano o wykonaniu do niej wszystkich drzwi (i pewnych innych elementów) - a trzeba zauważyć, że chodzi o pałac, nie domek jednorodzinny - z mahoniu.
Co do tzw. slupa HMS Mermaid, wybranego wg dokumentów (m.in. tych cytowanych przez Pothkana) na transportowiec, to sprawa nie jest całkiem jasna. Admiralicja mogła zapłacić za przewóz mahoniu na dowolnym żaglowcu cywilnym, ale wówczas nie byłby on HMS (ani HBM itp.). Spośród wszystkich posiadanych lub wynajmowanych przez brytyjską marynarkę wojenną okrętów w 1724 był tylko jeden Mermaid - 36-działowa fregata, okręt 5 rangi, o kilka długości odległy od slupa. Faktycznie natomiast przejście z Jamajki do Anglii w 1724 było dla tej jednostki ostatnim rejsem, chociaż istniała jeszcze długo.
Krzysztof Gerlach

: 2010-01-12, 09:38
autor: dessire_62
Bardzo ciekawe opracowanie.Polecam.

PIOTR DASZKIEWICZ, JACEK OLEKSYN "Introdukcja „sosny ryskiej” w osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej Francji"
http://ptb.ib-pan.krakow.pl/Roczn_Dendr ... iewicz.pdf

: 2010-01-13, 12:06
autor: Krzysztof Gerlach
Zagadka „drewniana”.
W przytoczonym przez kolegę „dessire 62” tekście panów Piotra Daszkiewicza i Jacka Oleksyna jest kilka nieco naiwnych stwierdzeń, wynikających z niedostatecznej znajomości technicznej strony zagadnień, którymi autorzy się zajmują. Zamieszczono tam między innymi sformułowanie: „pnie, które wybrano na maszty, ociosywano ośmiokątnie przed montażem na statku”.
Tymczasem wszystkie maszty okrętów francuskich (i nie tylko tej marynarki) miały przekroje prawie w stu procentach koliste (całkiem okrągłe lub zbliżone do koła). Wyjątki dotyczyły krótkich obszarów stóp steng, tzw. barków masztowych steng, czasem (ale to akurat nie u Francuzów) części topowej kolumny, w końcu króciusieńkich odcinków na których wykonywano czopy dyb. Nikt więc nie ociosywał pni „ośmiokątnie przed montażem na statku”.
Jednak RZECZYWIŚCIE szeroko praktykowano ociosywanie pni (w różnym czasie po ścięciu, z reguły – wbrew autorom - wcale nie w miejscu wyrębu) na graniastosłupy foremne, a chociaż ośmiokąt nie był jedynym możliwym przy tym przekrojem, to bardzo popularnym. Ponieważ potem należało tym pniom z powrotem nadać kształt walców, pytanie brzmi – czemu FAKTYCZNIE służyło takie pozorne marnotrawstwo pracy, czasu i materiału?
Krzysztof Gerlach

: 2010-01-13, 12:24
autor: pothkan
Wydaje mi się, że chyba właśnie łatwiej ociosać pień do graniastosłupu, niż do walca. Może wpierw do graniastosłupu ociosywano, aby wyeliminować wierzchnie warstwy, a potem "wygładzano" do koła?

: 2010-01-13, 13:39
autor: Krzysztof Gerlach
Logika w tym jest.
Ale problem zasadza się we względnej długtrwałości takiego półfabrykatu. Gdyby chodziło tylko o etap obróbki, zaraz po ociosaniu na ośmiokąt przystępowano by do wygładzania obwodu przekroju na koło i nikt by nie miał powodu wspominać tej fazy pośredniej. Przecież jakiekolwiek frezowanie czy nawet toczenie danego przedmiotu również składa się z kilku etapów, bardzo ważnych dla technologa i dla wykonawcy, ale zupełnie nie interesujących odbiorcy wyrobu gotowego. Tymczasem bale ociosane na graniastosłupy foremne stanowiły przedmiot handlu, zaś ich ostateczna obróbka mogła nastąpić dużo później.
Krzysztof Gerlach

: 2010-01-13, 13:41
autor: pothkan
Objętość w transporcie?

Graniastosłupy łatwiej by się do siebie dopasowały, nie pozostawiając dużych pustych przestrzeni pomiędzy pniami. No i taka konstrukcja (poukładane na sobie) chyba byłaby stabilniejsza, łatwiejsza do umocowania.

: 2010-01-13, 14:38
autor: Krzysztof Gerlach
Zdecydowanie tak! To połowa dobrej odpowiedzi, tzn. połowa przyczyn takiego traktowania pni drzew. Zostaje jeszcze druga połowa.
Krzysztof Gerlach

: 2010-01-13, 15:11
autor: dessire_62
Aby pozbyć się szkodników, niszczących drewno.

: 2010-01-13, 16:49
autor: Krzysztof Gerlach
Trochę też. Jednak większość potencjalnych szkód wyrządzanych przez owady eliminowano przez korowanie (a temu podlegały prawie wszystkie pnie, bez względu na późniejszy sposób obróbki) oraz prowadzenie ścinki i wstępnej obróbki w okresie zimowym.
Tym niemniej prawdą jest, że larwy owadów żerują początkowo w zewnętrznej warstwie drewna, więc jej wyeliminowanie zwiększało trwałość.
Ze dwie przyczyny jeszcze zostały do odgadnięcia :) .
Krzysztof Gerlach

: 2010-01-13, 21:20
autor: Balcer
Witam. Choć jestem totalnym amatorem pozwolę sobie spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy może chodziło o mniejsze wysychanie tak obrobionych pni, stykały sie większą powierzchnią, a może żywica trudniej wypływała.
Pozdrawian Mariusz.

: 2010-01-13, 23:11
autor: Krzysztof Gerlach
Nie. Pod względem zachowania żywicy (faktycznie ważny aspekt!) najlepiej było zostawić wszystko bez obróbki, nawet z korą, lecz inne powody skłaniały do pomijania tego rozwiązania. Co do wysychania, to teoretycznie najlepszy jest kształt, który zapewnia najmniejszą powierzchnię zamykającą największą objętość, a z tego punktu widzenia nie ma nic bardziej optymalnego od kuli. Dla słupowych masztów (kuliste raczej by nie przeszły ;) ) jego odpowiednikiem jest koło. Rozumiem, że chodziło Panu o silne przyleganie sąsiednich pni po ścięciu, lecz one wędrowały długo całkiem oddzielnie, a nawet potem nie było gwarancji pełnego styku.
Pozdrawiam Krzysztof Gerlach

: 2010-01-13, 23:14
autor: Maciej3
Może chodziło o łatwość mocowania do innych elementów jednostki. W sumie przy ośmiokątnym kształcie bardzo łatwo było coś przybić pod kątem 45 stopni. Do tego stabilnie, na kole to wszystko by się kolebało i trzeba by coś kombinować, a tak mamy ułatwione zadanie.

: 2010-01-13, 23:59
autor: Krzysztof Gerlach
O mocowaniu na transportowcu drewna pisał już Pothkan i potwierdziłem, że to był jeden z głównych powodów. O mocowaniu na jednostce docelowej pisałem ja na samym początku i zwróciłem uwagę, że maszty miały na prawie całej długości przekroje zbliżone do koła, a więc owe wstępne ośmiokąty znikały w toku dalszej obróbki.
Jasne, że jeżeli chciano do masztu dodać jakieś duże płaskie elementy (np. podpory wzdłużnic jarzma marsowego), to w tym szczególnym miejscu ociosywano go na płasko, lecz z obróbką wstępną objętą pytaniem nie miało to nic wspólnego.
Krzysztof Gerlach

: 2010-01-15, 17:16
autor: cochise
Również jestem laikiem w temacie, ale przyszło mi do głowy, że może chodzi o składowanie? Kolisty w przekroju bal łatwo się stacza.

: 2010-01-15, 17:38
autor: Krzysztof Gerlach
Z mechanicznego punktu widzenia - racja. Ale drewno przeznaczone na maszty (a przywołane opracowanie wyłącznie o takim mówi) było składowane jedno na drugim raczej tylko podczas transportu na statkach (zaś kwestię składowania w ładowniach "załatwił" już prawidłowo, w tym właśnie duchu, Pothkan). Potem - w trosce, by nie wysychało - trzymano je na ogół w basenach, więc kwestia staczania się nie miała już praktycznego znaczenia. Po wyciągnięciu obrabiano je na maszty, zatem i tak "na okrągło".

Trochę podpowiem. Z obróbką pni masztowych na graniastosłupy (w Ameryce Północnej z reguły o podstawie szesnastoskąta) wiązała się silnie zmiana właściciela, czyli przechodzenie z rąk do rąk.

Krzysztof Gerlach

: 2010-01-15, 20:47
autor: Balcer
Witam. Spróbuje jeszcze raz. Może taka obróbka ułatwiała dokładniejsze obejrzenie co się kupuje. Było wiecej widać niż tylko na końcach pni?