Strona 143 z 273

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-12, 21:52
autor: Kpt.G
To zależy jakie mamy torpedy (o dużym lub małym zasięgu)...
Poza tym, zaraz po rozpoznaniu przeciwnika nie musimy na niego "szarżować", a wręcz przeciwnie wykonujemy tył zwrot i natychmiast możemy odpalić torpedy..
Przeciwnik i tak będzie starał się dojść nas jak najszybciej więc wielkich odchyleń od kursu nie będzie, dodajmy do tego że rozpoczyna on pościg więc idzie w kierunku torped, przez co dystans też spada i torpedy mają mniej do pokonania. :)
Owszem, trafienie w wt. w pojedynku artyleryjskim może zrobić kuku, (tak samo zresztą jak i na op z "magazynem" zewnętrznym).
Dlatego pomyślałem by na każdym (no prawie) okręcie (który wychodzi spod mej ręki, przez co zapominam o tym.. wspomnieć) o osłonach pancernych które, w przypadku detonacji torpedy, ukierunkowywały ją poza kadłub (wpadłem na ten pomysł widząc zbiorniki gazu i ściany na "cepeenach"). Wiem że to waży, ale jest różnica kiedy siła zostanie "ukierunkowana" w próżnię a nie w okręt. (Dodatkowo w nocy przeciwnik może pomyśleć że ma nas z "głowy" widząc "błysk" i huk oraz latające szczątki i zostawić nas w spokoju).
Na koniec: Nawet jeśli "podkładka" pod naszymi stopami jest dziurawa i na wpół niesprawna, ale wciąż trzyma się powierzchni i nadal pływa i manewruje, jest wciąż więcej warta niż kawałek nadmuchanej gumy w morzu.
Ale.. To jest ta wersja Optymistyczna lub tzw. "Za", ale mówię za siebie.

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 00:01
autor: Adam
Takie patenty z kierunkowaniem ewentualnej eksplozji wyrzutni torped miały chyba japońskie ciężkie krążowniki. A same wt. nie były rzadkością nawet na drugowojennych ciężkich krążownikach (o lekkich nie wspominając). Tyle, że same torpedy chyba tylko wyjątkowo miały jakiś udział w walkach okrętów jeden na jednego, z pominięciem oczywiście "dobijania" zdemolowanego artylerią przeciwnika.
Natomiast odnośnie odporności na ostrzał - czy trafienie, a następnie wybuch pokładowej wt kiedykolwiek był przyczyną ciężkiego uszkodzenia/zatopienia jakiegokolwiek krążownika? Teoretycznie eksplozja wszystkich głowic (powiedzmy czterech) byłaby w stanie "zrobić kuku" każdemu, większemu okrętowi.

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 07:11
autor: Maciej
Kazus krążownika Mikuma, jeśli się nie mylę.

Pozdrawiam,
Maciej

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 15:20
autor: PawBur
No i jeden, albo może i dwa w bitwie pod Samar też dzięki trafieniu w torpedy poszły na dno.

Edit: Z tego co na szybko sobie przypomniałem to wychodzi że dwa.

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 17:10
autor: Kpt.G
Takie rzeczy częściej się chyba działy na niszczycielach niż krążownikach, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Z drugiej strony jakoś trzeba się zabezpieczyć czyli:
-Instalacja torped tam gdzie ew. detonacja nie zrobi za dużo "Kuku"
-Instalacja stosownych osłon
-opracowanie stosownych instrukcji bezpieczeństwa
-pozbycie się torped już na początku starcia..;/ ;p

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 18:01
autor: Maciej
Sygerowałbym ostatnie.
Albo, jeszcze lepiej, pozbyć się ich wcześniej - najlepiej, na etapie projektu! :wink:

Pozdrawiam,
Maciej

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 18:21
autor: Peperon
W całej dyskusji należy wziąć pod uwagę również chemikalia używane do napędu silników torped. W japońskim przypadku tlen wręcz potęgował skalę zniszczeń w razie eksplozji głowic i rozszczelnienia zbiornika utleniacza. Umieszczenie wyrzutni między pokładami też nie ułatwiało minimalizacji szkód. :diabel:
Natomiast w torpedach europejskich ten problem nie występował.

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 18:29
autor: Maciej
Owszem, ale niszczące efekty to eksplozja potężnych głowic po 300 kg TNT każda - lub więcej.
Wodorotlenek był problemem dla Japców - ale "sufitu" nie urywał.. ;)

Pozdrawiam,
Maciej

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 18:52
autor: de Villars
To może ja zapytam z drugiej strony: ile okrętów zatopiły pancerniki przy pomocy torped?

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 19:06
autor: Kpt.G
Z drugiej strony, torpedy to w pewnym sensie podwojenie siły ognia krążownika (w przypadku mniejszych jednostek potrojenie), jedna torpeda może sporo namieszać na pokładzie npla, nieważnie czy to krążownik czy pancernik. Dlatego min. uważam że czasem warto zaryzykować.. :)
Myślę że zastosowanie torped o mniej więcej takich parametrach:
20 000-28 000m /25-35w (8 000m/45w)
Zapalnik magnetyczny lub programowany (ze wszelkimi ich błogosławieństwami i przekleństwami), kontaktowy w standardzie
"ładunek" 280-320kg Torpex/Heksanit (hexanit?)/inny dowolny silniejszy od TNT
to budiet spore torpedy: ~2tony, 7-9m
Takie powinny dotrzeć do przeciwnika który nas ściga, a czy trafią? Niekozaczenie, ale przeciwnik manewr wykona i ze swego kursu zejdzie.. :)
A do tego przy ataku na konwój najpierw możemy posłać torpedy, poczekać.. i otworzyć ogień artyleryjski.. :)

Na koniec..
Jeden torpedy montuje drugi demontuje..
Po cholerę wiec prawie wszystkie niszczyciele nosiły wt?

Jakby to ująć..
Pancerników z wt. torped w czasie II wojny za wiele nie było.. (Wiem że Tirpitz wykończył Handlowca! Tolpedom!)
W trakcie IWS torpedy były.. ciut za krótkie..:D
Mówiąc ogólnie nikt nie miał za bardzo okazji..:)

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 22:06
autor: Peperon
Tak mnie zastanawia po co komu torpedy na dużych okrętach. Ale jeśli "duże" liczyć od ciężkich krążowników i lekkich o wyporności ponad 10 000 ts, to wychodzi na to, że tylko Amerykanie definitywnie pozbyli się z nich torped. Inne nacje różnie do tego podchodziły. Z reguły na krążownikach torpedy zostały, a Niemcy montowali wyrzutnie nawet na największych pancernikach. Oczywiście nie przewidywano ich użycia przeciw innym pancernikom, ale to już inna trochę bajka.
Zwróćcie uwagę, że obecność torped na pokładach, determinuje dystans starcia z ich użyciem na kilka kilometrów, bo takie miały zasięgi skuteczne. Uwaga ta nie dotyczy japońskich "długich lanc", ponieważ ich osiągi były poza konkurencją.

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-13, 22:13
autor: jogi balboa
Ależ zaległości. Maciej, chyba nie do końca jasno się wyraziłem w paru miejscach? Ale nadrobię to, mam nadzieję niebawem :wink:
Peperon pisze: Chyba będziemy musieli kiedyś spotkać się w celu przedyskutowania naszych poglądów. :faja:
Ciekawa propozycja. Ale bez dziewczyn :wink:
Kpt.G pisze:W przypadku napotkania czegoś dużego i silniejszego (lub po prostu liczniejszego) odpalamy salwę i spier..niczamy ile pary w kotłach, przeciwnik albo dostanie w torpedą w ryło, albo wykona unik przez co zyskamy czasu.
Cały plan rozbija się o praktyczną skuteczność. Na takim dystansie kilkunastu do kilkudziesięciu km taka salwa torpedowa będzie miała kosmiczny rozrzut i szansę trafienia zbliżoną do szóstki w lotka ;) Nawet jeżeli napastnik nie zmieni kursu, to tych torped raczej nie zauważy więc z całego planu lipa - no chyba że będzie miał niemiecki GHG :) Znam dosłownie jedną bitwę gdy takie strzelanie przyniosło sukces i jest to wyjątek potwierdzający regułę.

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-14, 00:17
autor: Adam
Peperon pisze:Tak mnie zastanawia po co komu torpedy na dużych okrętach. Ale jeśli "duże" liczyć od ciężkich krążowników i lekkich o wyporności ponad 10 000 ts, to wychodzi na to, że tylko Amerykanie definitywnie pozbyli się z nich torped. Inne nacje różnie do tego podchodziły. Z reguły na krążownikach torpedy zostały, a Niemcy montowali wyrzutnie nawet na największych pancernikach. Oczywiście nie przewidywano ich użycia przeciw innym pancernikom, ale to już inna trochę bajka.
Zwróćcie uwagę, że obecność torped na pokładach, determinuje dystans starcia z ich użyciem na kilka kilometrów, bo takie miały zasięgi skuteczne. Uwaga ta nie dotyczy japońskich "długich lanc", ponieważ ich osiągi były poza konkurencją.
Zauważmy, że wszelkie rozważania o skuteczności artylerii i przewagach różnych dział i systemów kierowania ogniem są fajne, przy założeniu, że będziemy walczyli w dzień, najlepiej słoneczny, gdzie widać nawet kajak na horyzoncie. Wszystko bierze w łeb kiedy robi się ciemno, przychodzi mgła, szkwały, deszcze i śnieżyce. Radary są jakie są i nagle przychodzi walczyć "twarzą w twarz" i wówczas torpedy, nawet na krążownikach, są jak znalazł. I potem to historycy przeciwnika będą pisali sążniste elaboraty o tym, że okręt zatonął, bo "musiał walczyć w nietypowych warunkach, a był zaprojektowany do walki w innych i gdyby do walki w takich warunkach doszło, to pokonałby przeciwnika na pewno, nie dopuszczają na dystans z którego ów przeciwnik mógłby mu cokolwiek zrobić".
Zawsze chce mi się śmiać jak czytam o super systemach kierowania ogniem (zwłaszcza amerykańskich pancerników) i teoretycznej przewadze nad każdym przeciwnikiem, a potem przychodzi taki listopad 1942 i nagle japońskie pancerniki (ok, krążowniki liniowe) muszą walczyć z przeróżnym drobiazgiem na takich dystansach, że nie są w stanie tak nisko opuścić dział, a dwie noce później du... Jankesom ratuje tylko to, że mieli dwa "super, hiper najnowsze" pancerniki, go gdyby był tylko jeden, to nie wiadomo kto doczekałby poranka.
Tak w temacie, to torpedy na krążownikach bardzo skutecznie wykorzystywali Japończycy, a i innym nacjom się przydawały, choćby po to, żeby puścić postrzelanego Bismarcka na dno (ciekawe co w takiej sytuacji zrobiliby Jankesi?), a i do szybkiego zatapiania statków handlowych czy dobijania innych ofiar były niezastąpione. Jednak torpeda na krążowniku zawsze się przyda.
Na pancernikach to już trochę ekstrawagancja, a podwodne jednak nie zdały egzaminu (choć musiałby być to dość ciekawe konstrukcje, z systemami przeładowania itd., co jest bardzo niedocenianym i pomijanym tematem w opracowaniach).

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-14, 07:51
autor: Maciej
Jankesi, jak to ująłeś, w tej sytuacji strzelali by dalej.
Dopóki, cokolwiek by wystawało ponad powierzchnię morza.

Natomiast, jeśli mógłbyś wyjaśnić, na czym polega przewaga broni torpedowej nad artylerią przy braku widzialności to chętnie przeczytam.
Złe warunki pogodowe to też, a może najcześciej, fatalny stan moża.
O tym też chciałeś wspomnieć, prawda?

"Japcom" udało się kilka bardzo spektakularnych akcji torpedowy przeprowadzonych przez krążowniki.
Jednak, okupiono to kilkoma warunkami koniecznymi:
- torpedy o ponadprzeciętnych parametrach ale bardzo niebezpieczne dla nosiciela (napęd, ilość),
- ich użycie, na dalekim dystansie, wiązało się z koniecznością wystrzelenia bardzo licznej salwy - czyli, miały bardzo dużo tych torped na pokładzie (+ dokładka),
- te okręty były specjalnie zaprojektowane do takich działań, czyli to jednak trochę inne krążowniki
- skuteczność ataku torpedowego była zależna od warunków pogodowych oraz,
- skuteczność ataku torpedowego była zależna skali ataku, czyli ilości okrętów przeprowadzających ten atak.

Tym samym, jeden duży okręt z torpedami nie miałby większego sensu.
To dlatego Amerykanie zrezygnowali z uzbrojenia torpedowego na krążonikach - bo miały działać samotnie. Jak to krążowniki.
Japończycy, tymczasem, zaprojektowali w tej klasie "duże niszczyciele" do działań ofensywnych.
Zespołowych działań ofensywnych!

Pozdrawiam,
Maciej

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-14, 09:52
autor: Adam
Maciej pisze:Jankesi, jak to ująłeś, w tej sytuacji strzelali by dalej.
Dopóki, cokolwiek by wystawało ponad powierzchnię morza.
Tylko, że samym ogniem artyleryjskim czasem ciężko zmusić kadłub do pójścia na dno. Torpeda znacznie to przyspiesza. W przypadku Bismarcka tak poza tym już nie bardzo można było sobie pozwolić na strzelanie "do skutku", bo bodajże kończyło się paliwo. Gdyby nie było krążowników z torpedami sytuacja mogłaby zrobić się "niezręczna" ;)
Natomiast, jeśli mógłbyś wyjaśnić, na czym polega przewaga broni torpedowej nad artylerią przy braku widzialności to chętnie przeczytam.
Złe warunki pogodowe to też, a może najcześciej, fatalny stan moża.
O tym też chciałeś wspomnieć, prawda?
Nie mówiłem o przewadze, miałem na myśli torpedy jako sensowne dopełnienie uzbrojenia. Głównie w kontekście nocnego starcia, czy też "innych warunków" kiedy walczy się na dużo bliższym, niż teoretycznie zakładanym w trakcie projektowania, dystansie. Fatalny stan morza oznacza natomiast zazwyczaj pojedynek nierozstrzygnięty, niezależnie od tego czym się będzie strzelało.
Tym samym, jeden duży okręt z torpedami nie miałby większego sensu.
To dlatego Amerykanie zrezygnowali z uzbrojenia torpedowego na krążonikach - bo miały działać samotnie. Jak to krążowniki.
Owszem, w pojedynku jeden na jeden torpedy nie miały sensu, ale samotnemu krążownikowi i tak mogły się przydać. Choćby po to by szybko i skutecznie posłać na dno statki handlowe, czy też szybko i jednoznacznie zakończyć pojedynek po uprzednim zdemolowaniu przeciwnika artylerią. Ze względu na defekt torpedy i końcowy skutek przykład może niefortunny, ale właśnie w tym celu torpedę strzelał Trinidad.

Re: Nasze fantazje okrętowe

: 2017-03-14, 21:03
autor: Peperon
Adam pisze:...ale samotnemu krążownikowi i tak mogły się przydać. Choćby po to by szybko i skutecznie posłać na dno statki handlowe, czy też szybko i jednoznacznie zakończyć pojedynek po uprzednim zdemolowaniu przeciwnika artylerią...
Ile statków torpedami zatopił Graf Spee, Scheer lub Hipper ? O rajd bliźniaków nawet nie będę pytał.
Posiadające wyrzutnie torpedowe krążowniki pomocnicze też jakoś nie biły rekordów.

Wyrzutnie torped na krążownikach są pomocne w takich starciach, jak koło wyspy Savo, na Morzu Jawajskim, czy pod Matapanem. Wtedy mogą być na wagę życia i śmierci, zwłaszcza w warunkach starcia "w zwarciu", jak z Hiei.
Jednak wtedy mogłyby się okazać bronią obosieczną. Oczywiście jeśli pamiętamy o artyleryjskiej gehennie Atlanty.