Nasze fantazje okrętowe
Re: Nasze fantazje okrętowe
Z przewaga bilokacji bym nie przesadzal. Czym innym jest predkosc maksymalna a czym innym ekonomiczna czy marszowa. Tam roznice beda mniejsze. Natomiast tak mala predkosc maksymalna skazuje na dzialanie pasywne. Ciekawe jak wychodzily koszty takiego pancernika eskortowego.
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Nasze fantazje okrętowe
Szczerze mówiąc, już nie pamiętam. Po prostu wygrzebałem je teraz z czeluści mojego HDDjogi balboa pisze:Skąd masz te rysunki?
Mini pancerniki są super. A ten "eskortowy" szczególnie. Mógłby zastąpić całą masę krążowników ośmiocalowych.
ps. też uważam że małe pancerniki są urocze. Z przydatnością to już pewnie inna bajka
ps2. temat niezbudowanych okrętów chyba dojrzał do wydzielenia w osobny wątek, co niniejszym postuluję
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
- Marek-1969
- Posty: 429
- Rejestracja: 2009-07-18, 21:12
- Lokalizacja: Bytom
Re: Nasze fantazje okrętowe
ze strony forumowiczów pomysł z ograniczeniem do 25 tyś oraz 305 mm miałby jedną niezaprzeczalna zaletę . Takich jednostek było by więcej ( o co zresztą chodziło angolą ) a co za tym idzie więcj modeli , pomysłow i..... bitew do omawiania w 21 wieku . Jutlandia raz w roku od 39-45 to dopiero zabawa !
- Marek-1969
- Posty: 429
- Rejestracja: 2009-07-18, 21:12
- Lokalizacja: Bytom
Re: Nasze fantazje okrętowe
no i oczywiście nasz 25 tysięczniki z 9x305 wpasowywały by się idalnie w schemat.
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Nasze fantazje okrętowe
Dokładnie! Dlatego ja lubię wszelakiej maści małe pancerniki, POW-y i inne wynalazkiMarek-1969 pisze:ze strony forumowiczów pomysł z ograniczeniem do 25 tyś oraz 305 mm miałby jedną niezaprzeczalna zaletę . Takich jednostek było by więcej ( o co zresztą chodziło angolą ) a co za tym idzie więcj modeli , pomysłow i..... bitew do omawiania w 21 wieku . Jutlandia raz w roku od 39-45 to dopiero zabawa !
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Nasze fantazje okrętowe
A ja mam takie pytanie - ktoś może zna odpowiedź - ile można było zarobić na ewentualnej budowie takiego przeciętnego pancernika - oczywiście z punktu widzenia stoczni i skupiając się tylko na stricte rachunkowym (bez różnych tam podtekstów i posunięć możliwych w tle) podejściu do sprawy...


Re: Nasze fantazje okrętowe
Zależy kiedy i gdzie, do tego wyliczenie nie takie proste.
U Anglików przed I Wojną płacono oddzielnie za kadłub z siłownią, oddzielnie za uzbrojenie oddzielnie za pancerz.
Jeśli chodzi o producentów ciężkich dział i wież do nich to było dwóch. Tuż przed I Wojną doszedł trzeci. Wszyscy prywatni.
Jak łatwo się domyśleć, jak dostawców było dwóch to zamiast konkurować to się dogadali i dyktowali ceny jakie chcieli. Krążą pogłoski o nawet 20% zyskach, ale tu też wyliczenia nie są takie proste i oczywiste, bo niektóre koszty zmieniały się w czasie - jak np. stawka roboczogodziny, a proces budowy trwał dość długo.
Ten trzeci dostawca jak chciał się załapać to musiał dawać ceny dumpingowe, więc dopłacał do interesu. Praktycznie dopiero w czasie wojny fabryka dała jakiś tam zysk, ale chyba niezbyt wielki, bo zaraz po wojnie ją zamknięto. Jeszcze przed Waszyngtonem, więc w realiach kiedy liczono że jednak będą jakieś nowe zamówienia. Czyli taki średni interes raczej.
Przy pancerzu sprawa wyglądała podobnie, ale było więcej dostawców. Coś chyba ze 4 ( o ile pamięć nie zawodzi ). Tu też można było liczyć na konkretne zyski.
Natomiast w przypadku kadłuba i siłowni to kicha zupełna. Chętnych było wielu, konkurencja silna w efekcie ceny szły w dół. Nie jeden okręt był zbudowany ze stratą. Kilka stoczni się przez to przewróciło, bo te duże okręty ze stratą to strata duża i mało kogo było na to stać. Jak się udało mieć zysk na poziomie 5% całości kosztów budowy kadłuba i siłowni to było super. Straty na poziomie kilku procent były całkiem częste, a rekordzista bodaj dał kilkanaście procent straty.
Vickers i Armstrong dzięki dostarczaniu zarówno dział, wież, pancerza jak i całych okrętów, czasem świadomie zgadzali się na budowę kadłuba i siłowni ze stratą (któryś tam z nich zresztą kupował siłownię u poddostawcy, bo sam nie miał swoich warsztatów do produkcji tejże przeznaczonych), bo wiedzieli że sobie odbiją na uzbrojeniu i opancerzeniu.
W przypadku zamówień eksportowych sprawa wyglądała o wiele inaczej. Tu już zyski szły w kilkanaście procent. A powód dość prosty - tylko ci co budowali dużo dla Royal Navy mieli szanse na sprzedaż na eksport. Po prostu mało kto chciał rozmawiać z resztą. A więc konkurencja o wiele mniejsza to i ceny wyższe.
W czasie wojny producenci dostawali sztywną cenę. Realnie zwrot kosztów + 5 czy 7% zysku.
W okresie II Wojny sprawa niby podobnie jak przed I, z jedną różnicą. Producent dział i wież pozostał jeden. Nie wnikajmy jak to wpłynęło na cenę.
Producentów pancerza coś chyba ze 3. Patrz punkt wyżej.
A stocznie dawały ceny wyższe niż mogły, bo chciały sobie odbić lata posuchy. Admiralicja cichaczem się na to zgadzała, bo zależało na czasie. A trochę pieniędzy trzeba było mieć na rozbudowę przemysłu, a przecież przewidywano jego rozbudowę i to ostrą. Tylko wybuch wojny to wstrzymał - czy raczej przekierował rozbudowę w innym kierunku niż budowa pancerników, które buduje się tak długo, że i tak pewnie nie zdążą wziąć udziału w wojnie.
U Anglików przed I Wojną płacono oddzielnie za kadłub z siłownią, oddzielnie za uzbrojenie oddzielnie za pancerz.
Jeśli chodzi o producentów ciężkich dział i wież do nich to było dwóch. Tuż przed I Wojną doszedł trzeci. Wszyscy prywatni.
Jak łatwo się domyśleć, jak dostawców było dwóch to zamiast konkurować to się dogadali i dyktowali ceny jakie chcieli. Krążą pogłoski o nawet 20% zyskach, ale tu też wyliczenia nie są takie proste i oczywiste, bo niektóre koszty zmieniały się w czasie - jak np. stawka roboczogodziny, a proces budowy trwał dość długo.
Ten trzeci dostawca jak chciał się załapać to musiał dawać ceny dumpingowe, więc dopłacał do interesu. Praktycznie dopiero w czasie wojny fabryka dała jakiś tam zysk, ale chyba niezbyt wielki, bo zaraz po wojnie ją zamknięto. Jeszcze przed Waszyngtonem, więc w realiach kiedy liczono że jednak będą jakieś nowe zamówienia. Czyli taki średni interes raczej.
Przy pancerzu sprawa wyglądała podobnie, ale było więcej dostawców. Coś chyba ze 4 ( o ile pamięć nie zawodzi ). Tu też można było liczyć na konkretne zyski.
Natomiast w przypadku kadłuba i siłowni to kicha zupełna. Chętnych było wielu, konkurencja silna w efekcie ceny szły w dół. Nie jeden okręt był zbudowany ze stratą. Kilka stoczni się przez to przewróciło, bo te duże okręty ze stratą to strata duża i mało kogo było na to stać. Jak się udało mieć zysk na poziomie 5% całości kosztów budowy kadłuba i siłowni to było super. Straty na poziomie kilku procent były całkiem częste, a rekordzista bodaj dał kilkanaście procent straty.
Vickers i Armstrong dzięki dostarczaniu zarówno dział, wież, pancerza jak i całych okrętów, czasem świadomie zgadzali się na budowę kadłuba i siłowni ze stratą (któryś tam z nich zresztą kupował siłownię u poddostawcy, bo sam nie miał swoich warsztatów do produkcji tejże przeznaczonych), bo wiedzieli że sobie odbiją na uzbrojeniu i opancerzeniu.
W przypadku zamówień eksportowych sprawa wyglądała o wiele inaczej. Tu już zyski szły w kilkanaście procent. A powód dość prosty - tylko ci co budowali dużo dla Royal Navy mieli szanse na sprzedaż na eksport. Po prostu mało kto chciał rozmawiać z resztą. A więc konkurencja o wiele mniejsza to i ceny wyższe.
W czasie wojny producenci dostawali sztywną cenę. Realnie zwrot kosztów + 5 czy 7% zysku.
W okresie II Wojny sprawa niby podobnie jak przed I, z jedną różnicą. Producent dział i wież pozostał jeden. Nie wnikajmy jak to wpłynęło na cenę.
Producentów pancerza coś chyba ze 3. Patrz punkt wyżej.
A stocznie dawały ceny wyższe niż mogły, bo chciały sobie odbić lata posuchy. Admiralicja cichaczem się na to zgadzała, bo zależało na czasie. A trochę pieniędzy trzeba było mieć na rozbudowę przemysłu, a przecież przewidywano jego rozbudowę i to ostrą. Tylko wybuch wojny to wstrzymał - czy raczej przekierował rozbudowę w innym kierunku niż budowa pancerników, które buduje się tak długo, że i tak pewnie nie zdążą wziąć udziału w wojnie.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Ja też lubię wynalazki, ale "wielkość MA znaczenie"de Villars pisze:Dokładnie! Dlatego ja lubię wszelakiej maści małe pancerniki, POW-y i inne wynalazkiMarek-1969 pisze:ze strony forumowiczów pomysł z ograniczeniem do 25 tyś oraz 305 mm miałby jedną niezaprzeczalna zaletę . Takich jednostek było by więcej ( o co zresztą chodziło angolą ) a co za tym idzie więcj modeli , pomysłow i..... bitew do omawiania w 21 wieku . Jutlandia raz w roku od 39-45 to dopiero zabawa !
Ciekawe co te POWy czy inne wynalazki zrobiłyby temu włoskiemu czemuś.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Ale i tak chyba najlepszą fantazję (czy raczej wizję) to miał Fujimoto.
12x510 czy 500 bez znaczenia, do tego C50, jakiś kosmicznej grubości pancerz, choć nieco wąski, spora prędkość itd.
A wszystko na ~50 tys ton. Tak pięćdziesiąt tysięcy ton, nie pięćset. Ciekawe co tam do Sake dodawali
Hiradze też zresztą fantazji nie brakowało. To cudo z 14x410 też niby 50 tys ton. To tego 30 knotów!
Można gdzieś kupić to co oni tam wtedy pili?
12x510 czy 500 bez znaczenia, do tego C50, jakiś kosmicznej grubości pancerz, choć nieco wąski, spora prędkość itd.
A wszystko na ~50 tys ton. Tak pięćdziesiąt tysięcy ton, nie pięćset. Ciekawe co tam do Sake dodawali
Można gdzieś kupić to co oni tam wtedy pili?

Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Wg mnie za mało pili, bo gdyby wypili więcej to by padli, wzrok skierowali na niebo i ujrzeli samoloty...
Historia pokazuje, że te największe i najcenniejsze zazwyczaj niewiele zwojowały bo wszyscy na nie dmuchali i chuchali, w portach trzymali, a w bitwie patrzyli, żeby czasem jakiś pocisk za blisko ich nie spadł. Pomijam Japończyków, ale u nich ostatecznie zawsze zwyciężały ciągoty samobójcze, czego efektem było szarżowanie pancernikiem na samoloty...
Historia pokazuje, że te największe i najcenniejsze zazwyczaj niewiele zwojowały bo wszyscy na nie dmuchali i chuchali, w portach trzymali, a w bitwie patrzyli, żeby czasem jakiś pocisk za blisko ich nie spadł. Pomijam Japończyków, ale u nich ostatecznie zawsze zwyciężały ciągoty samobójcze, czego efektem było szarżowanie pancernikiem na samoloty...
-
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
Re: Nasze fantazje okrętowe
Samoloty są niefajne i tym samym należy je ignorować 

Re: Nasze fantazje okrętowe
Dobrze mówi. Dać mu ... tego co tam pili i palili ci co robili te co fajniejsze projekty.jogi balboa pisze:Samoloty są niefajne i tym samym należy je ignorować

Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
-
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
Re: Nasze fantazje okrętowe
Maciek, od śledzenia Bismarcków, patrolowania i wielu innych funkcji i innych takich to mamy krążowniki sześciocalowe. Te malutkie pancerniki mają dać opór innym małym pancernikom, wszelkiej maści dojczlandom, szarnhorstom, czy choćby takim "gruntownie zmodernizowanym" Lutzowom... skoro o nim mowa, to zakres modernizacji jest trochę mniejszy niż na Vanguardzie. Zamierzam użyć niemal w całości oryginalne opancerzenie, to ma dać mi pełnowartościowy nowoczesny krążownik liniowy w cenie niemieckiego ciężkiego krążownika.Maciej3 pisze:Z tym zastąpieniem masy, to bym nie był taki pewny.jogi balboa pisze: Mini pancerniki są super. A ten "eskortowy" szczególnie. Mógłby zastąpić całą masę krążowników ośmiocalowych.
Taki Deutschland musiałby się z nim poważnie liczyć, ale taki eskortowiec ma jedną istotną wadę. Może przebywać tylko w jednym miejscu na raz.
Te ośmiocalowe krążowniki ( w zasadzie to powinno być "duże krążowniki" niezależnie od tego jakie miały działa ) miały pełnić wiele innych funkcji, w tym patrolowanie, śledzenie takich Bismarcków czy innych wynalazków itd.
Pancernik eskortowy tego nie zrobi. Zwłaszcza bi czy trilokacja może mu sprawić trudności. W końcu raczej nie nabędzie umiejętności naszych posłów.![]()
Ale oczywiście z wolni krążowniki z tych zadań i do tego będzie miał szansę skutecznie ostrzeliwać wybrzeże. Na pewno cięższymi pociskami.
No a małe pancerniczki poza tym mają tworzyć battle line i ogólnie zastąpić w funkcjach starzejącą się flotę predrednotów. Zastanawiam się nad ceną. Myślę że koszt powinien się ukształtować na poziomie ceny krążownika ośmiocalowego powiększonej o cenę opancerzenia.
W dzień, czy w nocy?Ciekawe co te POWy czy inne wynalazki zrobiłyby temu włoskiemu czemuś.

Rozumiem że pancernik roku 1925 to ten niżej? Wygląda wcale nowocześnie, zwłaszcza w porównaniu z tym nowszymde Villars pisze:Szczerze mówiąc, już nie pamiętam. Po prostu wygrzebałem je teraz z czeluści mojego HDDjogi balboa pisze:Skąd masz te rysunki?
Mini pancerniki są super. A ten "eskortowy" szczególnie. Mógłby zastąpić całą masę krążowników ośmiocalowych.A to jeszcze nie koniec, parę innych by się jeszcze znalazło, wkleję po południu.
ps. też uważam że małe pancerniki są urocze. Z przydatnością to już pewnie inna bajka
ps2. temat niezbudowanych okrętów chyba dojrzał do wydzielenia w osobny wątek, co niniejszym postuluję
I pomyśleć że jakiś czas temu koniecznie chciałem znaleźć jego sylwetkę. Fajny, fajny.
Ostatnio zmieniony 2015-08-11, 14:25 przez jogi balboa, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Nasze fantazje okrętowe
Nie, no jeśli chodzi o takie "pancerniki drugiej klasy" to czemu nie?
W końcu trzeba jakoś wrócić do korzeni i robić flotę liniową po kilkadziesiąt jednostek po każdej ze stron.
Parę dużych, żeby nie było i więcej drobnicy bo tańsza.
W końcu trzeba jakoś wrócić do korzeni i robić flotę liniową po kilkadziesiąt jednostek po każdej ze stron.
Parę dużych, żeby nie było i więcej drobnicy bo tańsza.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
-
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
Re: Nasze fantazje okrętowe
hejjjj...Maciej3 pisze:Dobrze mówi. Dać mu ... tego co tam pili i palili ci co robili te co fajniejsze projekty.jogi balboa pisze:Samoloty są niefajne i tym samym należy je ignorować
-
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
Re: Nasze fantazje okrętowe
O to właśnie chodziMaciej3 pisze:Nie, no jeśli chodzi o takie "pancerniki drugiej klasy" to czemu nie?
W końcu trzeba jakoś wrócić do korzeni i robić flotę liniową po kilkadziesiąt jednostek po każdej ze stron.
Parę dużych, żeby nie było i więcej drobnicy bo tańsza.

Dlatego epoka predrednotów jest fajna. Zdarzały się serie liniowców ewidentnie drugiej rangi.