Najlepsze semidrednoty Wielkiej Wojny

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Seba
Posty: 184
Rejestracja: 2008-04-16, 12:13
Lokalizacja: Radom

Post autor: Seba »

Mitoko pisze: Projekt Sakumy z 1904 też przewidywał 12x305 - 4xII i 4xI - a to że w końcu dostał 4x305 i 12x254 wynikało chyba z problemów z dostawami 305-ek.
Jeżeli chodzi o Japończyków to rzeczywiście zabrakło dział kalibru 305 mm (zresztą nie tylko w przypadku tego okrętu), stępkę pod Satsumę położono 15 maja 1905. U Dreadnoughta położenie stępki odbyło się 2 października 1905.
Tadeusz Klimczyk
Posty: 1302
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Najlepsze semidrednoty Wielkiej Wojny.

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

Z tymi klasyfikacjami jest zawsze taki problem, że są nieostre, dokonywane z historycznej perspektywy i nie mają żadnego praktycznego sensu oprócz zabawiania się nimi na forach. Innymi słowy projektując Lordy Nelsony Anglicy nie wiedzieli, że projektują predrednoty. No i zawsze znajdzie się okręt, który nigdzie nie pasuje albo pasuje tu i tu....

Z Kawachi i Settsu rzeczywiście jest problem. Wedle wykładni celowościowej były to drednoty - ich oryginalny projekt zakładał monokalibrowe uzbrojenie w 12-calówki tych samych parametrów. Ale w fazie projektowania okazało się, że Brytyjczycy robią już lepsze 12-stki z dłuższą lufą. Przeprojektowanie okrętu opóźniło by budowę, zresztą na tyle nowych dział Japończycy nie mieli pieniędzy. Poszli więc na kompromis i wieże we wzdłużnej osi symetrii kadłuba wyposażono w działa o dłuższych lufach, bo tu nie trzeba było zmieniać projektu. Trzeba pamiętać, że przy pierwszych drednotach nie marzono o ostrzeliwaniu się na 15.000 m ale na duzo dużo mniejszych dystansach. Im większy dystans ognia tym ważniejsze stawały się drobne szczegóły mające wpływ na balistykę. Może Togo (który decydował o uzbrojeniu pancerników) uważał, że na powiedzmy 10.000 m dadzą sobie radę zmniejszając ładunki prochowe czy też wprowadzając jakieś przeliczniki. Ale to tylko hipoteza.
Jak choćby wspomniane dantony które Francuzi rozpoczęli kiedy w Royal Navy liczbę drednotów w służbie już prawie można było określać liczbą dwucyfrową. A francuzy zaczynali konstrukcję długiej serii okrętów przestarzałych już na etapie projektowania.......
To nie było do końca tak, ta decyzja miała bardzo racjonalne podstawy. Zapraszam (UWAGA - reklama !) do kolejnego MSiO....
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Z podziałami zgoda. Ale jak pytanie pada o semidrednoty to chciałbym parę rzeczy ustalić :-D

Co do przewidywanych zasięgów walk. O ile pamiętam aglicy przy projektowaniu dednota marzyli o walce na ekstremalnie dalekich dystanskach.... 7 a nawet 8 tysięcy jardów a przewidywali decydujący dystans rzędu 5 tys. Czyli faktycznie taka różnica w balistyce w Settsu mogła by nie boleć aż tak bardzo.

Co do reklamy MSiO - i tak go kupię w końcu kupuję wszystkie od pierwszego numeru z 96 nawet jak nie ma tam dla mnie nic interesującego, więc ja wybaczam, nie wiem jak admini :P

A czy budowa dantonów była racjonalna - flota francuska z tego okresu to nie mój zbyt mocny okres, więc pogdybam. Przy tamtych odległościach i braku prawdziwego centralnego systemu kierowania ogniem ( okręty Togo pod cuszimą zaczęły trafiać jak popsuła im się komunikacja pomiędzy "centralą artyleryjską" a działami - czytaj jak hałas by tak wielki, że powtarzane z ust do ust komendy dla dział były nie słyszane i artylerzyści strzelali po swojemu ). W takim układzie wtedy działa koło 240 mogły dać sporo zniszczeń nadbudówek. A miały większą szybkostrzelność. Do tego pewnie Francuzi mogli mieć kłopoty z produkcją 305 ( to strzał w ciemno, nie wiem co wtedy mogli produkować ). A do czasu zrobienia prawdziwego Dierctora czy jego odpowiednika zwycięstwo dednota nad dantonem wcale nie było takie oczywiste.

Dobrze trafiłem tak w skrócie?
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A i o totalnym bałaganie w marynarce i braku spójnej koncepcji rozbudowy floty to szkoda wspominać - bo to nie jest racjonalny powód.
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Re: Najlepsze semidrednoty Wielkiej Wojny

Post autor: Ksenofont »

Tadeusz Klimczyk pisze:
Eeee. Przesada.
Balistyka nie ma nic do rzeczy.
Wstrzelasz się w cel jednym kalibrem, a następnie wypracowane dane przesyłasz do dział drugiego kalibru.
Łatwizna
Stąpasz po kruchym lodzie........
Ale ilu rzeczy się dowiaduję...

Zresztą lód nie jest kruchy - w/w procedura była stosowana w artylerii lądowej.
Mam nadzieję, że słowo "łatwizna" zostanie potraktowane tak, jak na to zasługuje - z całą głębia znaczeń, jakie ze sobą zawiera...
Maciej3 pisze:Tak wiem kombinuje jak pijany koń pod górę, ale cóż zrobić jak w tamtym okresie panował w budownictwie "pancernikowym" taki bałagan....
Różnorodność, jest lepszym słowem...
Dzięki tej różnorodności problem jest ciekawy...
Tadeusz Klimczyk pisze:To nie było do końca tak, ta decyzja miała bardzo racjonalne podstawy. Zapraszam (UWAGA - reklama !) do kolejnego MSiO....
I stanowczo zbyt rzadko opisywany.

SMS Brandenburg z 1891 roku też był drednotem?

Wracam do mojego pytania - co było ważniejsze w semidrednotach - moc 12-calówek, czy szybkostrzelność 8-calówek?

Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Zresztą lód nie jest kruchy - w/w procedura była stosowana w artylerii lądowej.
Mam nadzieję, że słowo "łatwizna" zostanie potraktowane tak, jak na to zasługuje - z całą głębia znaczeń, jakie ze sobą zawiera...
Dobra jak 1,5 roczny synek pozwoli dam większy opis. Pewnie w paru częściach.
Awatar użytkownika
Mitoko
Posty: 2718
Rejestracja: 2004-01-05, 12:26
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Najlepsze semidrednoty Wielkiej Wojny.

Post autor: Mitoko »

Tadeusz Klimczyk pisze:Z Kawachi i Settsu rzeczywiście jest problem. Wedle wykładni celowościowej były to drednoty - ich oryginalny projekt zakładał monokalibrowe uzbrojenie w 12-calówki tych samych parametrów. Ale w fazie projektowania okazało się, że Brytyjczycy robią już lepsze 12-stki z dłuższą lufą. Przeprojektowanie okrętu opóźniło by budowę, zresztą na tyle nowych dział Japończycy nie mieli pieniędzy. Poszli więc na kompromis i wieże we wzdłużnej osi symetrii kadłuba wyposażono w działa o dłuższych lufach, bo tu nie trzeba było zmieniać projektu. Trzeba pamiętać, że przy pierwszych drednotach nie marzono o ostrzeliwaniu się na 15.000 m ale na duzo dużo mniejszych dystansach. Im większy dystans ognia tym ważniejsze stawały się drobne szczegóły mające wpływ na balistykę. Może Togo (który decydował o uzbrojeniu pancerników) uważał, że na powiedzmy 10.000 m dadzą sobie radę zmniejszając ładunki prochowe czy też wprowadzając jakieś przeliczniki. Ale to tylko hipoteza.
Gdzieś faktycznie była kwestia wyposażenia w 305-ki o różnych długościach luf - tylko nie pamiętam gdzie to rozpatrywano
Wykopany z DWS za żądanie prawdy
Tadeusz Klimczyk
Posty: 1302
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Najlepsze semidrednoty Wielkiej Wojny

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

A czy budowa dantonów była racjonalna - flota francuska z tego okresu to nie mój zbyt mocny okres, więc pogdybam. Przy tamtych odległościach i braku prawdziwego centralnego systemu kierowania ogniem ( okręty Togo pod cuszimą zaczęły trafiać jak popsuła im się komunikacja pomiędzy "centralą artyleryjską" a działami - czytaj jak hałas by tak wielki, że powtarzane z ust do ust komendy dla dział były nie słyszane i artylerzyści strzelali po swojemu ). W takim układzie wtedy działa koło 240 mogły dać sporo zniszczeń nadbudówek. A miały większą szybkostrzelność. Do tego pewnie Francuzi mogli mieć kłopoty z produkcją 305 ( to strzał w ciemno, nie wiem co wtedy mogli produkować ). A do czasu zrobienia prawdziwego Dierctora czy jego odpowiednika zwycięstwo dednota nad dantonem wcale nie było takie oczywiste.

Dobrze trafiłem tak w skrócie?
Przyczyny budowania Dantonów miały bardziej organizacyjny charakter, ale przyznaję, że te okręty wcale nie były z automatu gorsze od różnych tam pierwszych drednotów. I tak też uważano we Francji.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

SMS Brandenburg z 1891 roku też był drednotem?
O ile nie pomyliłem okrętów to miał on działa totalnie różnej długości o innej charakterystyce, więc odpada :)

A teraz skrócony kurs artylerii okrętowej :)
Wybaczcie jak coś pokręcę - piszę z pamięci i nie mam czasu sprawdzać faktów. Zresztą będzie w paru częściach.

Co do strzelania na lądzie i przenoszenia poprawek z jednych dział na inne. Owszem mogło to działać. Strzelano z dział porządnie osadzonych w gruncie ( mam na myśli okres z przełomu XIX i XX wieku ) do fortyfikacji które też się raczej nie ruszały, albo do dużych zgrupowań wojsk. W efekcie można było sobie manipulować działem do woli. ( no chyba że przeciwnik w nas trafił ).
Na morzu - przyjmijmy morze płaskie jak stół na początek - ja się zwykle poruszam i cel też. Więc jak po wstrzelaniu się wyjdzie mi że dla jednych dział mam kąt podniesienia 4 stopnie 30 minut a dla innych 6 stopni 34 minuty to zanim to przeliczę, odpowiednio ustawię działa itd to odległość się tak zmieni że mogę sobie te dane wsadzić w buty.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A teraz mamy fale.
Okręt kołysze się poprzecznie i podłużnie, przy czym obydwa te kołysania nijak nie mają ze sobą nic wspólnego. Moment kiedy pokład jest poziomy praktycznie nie istnieje bo albo jest lekko pochylony na burtę albo na dziób. Do tego wcale te kołysania nie są okresowe. Zmieniają się w czasie i to nie regularnie w zależności od chwilowego ułożenia fal a przede wszystkim aktualnego kursu i prędkości która się ciągle zmienia.
Dalej kołysanie powoduje że na ster działa czasowo zmienna siła która powoduje wytrącanie okrętu z kursu. Sternik musi to korygować ruchami steru. W efekcie mamy myszkowanie. Jak duże zależy od wielu czynników w tym doświadczenia sternika i dowódcy okrętu ( czy kto tam akurat odpowiada za nawigację ) i zgrania tych ludzi ze sobą.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

W efekcie nasze działo jak będzie na sztywno zamocowane do pokładu będzie względem morza zataczać takie nieregularne kształty jak długopis w ręku pijaka rysującego koło.

Stosunkowo szybko uporano się z eliminacją ( czy ograniczeniem ) kołysania poprzecznego. Przy ustawieniu się pod kątem 90 stopni do celu ( czyli burtą ) wpływ kołysania podłużnego był prawie żaden, a poprzeczne można było eliminować jeżdżąc działem w górę i w dół. Bodaj pierwszy na to wpadł Sir Percy Scott ( jak nie pokręciłem nazwiska ) który pod koniec XIX wieku ( czy na początku XX? ) uzyskał na swoim okręcie bodaj ze 4 czy 6 RAZY większą ilość trafień na ćwiczeniach od innych okrętów RN.
Niestety nie radzono sobie przy innych kątach do przeciwnika - jeden z powodów dla których bardzo długo zakładano tylko takie prowadzenie walk.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Dlatego pod koniec XIX wieku jak na lądzie strzelano skutecznie na kilkanaście km to na wodzie zakładano że 2-3 km to max. Dalej co prawda strzelać się da, ale trafiać to nie bardzo.


Przy tych odległościach walki działa rzędu dwieście parędziesiąt mogły wyrządzić wiele szkód. W niektórych przypadkach mogły wręcz przebić burtę przeciwnika. W miarę zwiększania się odległości walk ( wynalazki Dumaresq, Scotta, Dreyer'a i paru innych ) znaczenie tych dział spadało. Po pierwsze odpadała możliwość niezależnego strzelania z dział ( zapomniałem wspomnieć, że bardzo długo każde działo strzelało nie zależenie ). Wypryski myliły się ludziom i nie można było korygować ognia. W efekcie strzlano salwami.
Tadeusz Klimczyk
Posty: 1302
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Najlepsze semidrednoty Wielkiej Wojny

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

Stosunkowo szybko uporano się z eliminacją ( czy ograniczeniem ) kołysania poprzecznego. Przy ustawieniu się pod kątem 90 stopni do celu ( czyli burtą ) wpływ kołysania podłużnego był prawie żaden, a poprzeczne można było eliminować jeżdżąc działem w górę i w dół. Bodaj pierwszy na to wpadł Sir Percy Scott ( jak nie pokręciłem nazwiska ) który pod koniec XIX wieku ( czy na początku XX? ) uzyskał na swoim okręcie bodaj ze 4 czy 6 RAZY większą ilość trafień na ćwiczeniach od innych okrętów
Nie tak od razu....To co "wymyślił" Scott, czyli celowanie ciągłe było możliwe tylko przy mniejszych działach, tak powiedzmy do ok 6 calówek. Wcale nie rozwiązywało kołysania poprzecznego dla dział 305 mm bo jak nimi tak szybko "kręcić" ? Co prawda od któregoś z późniejszych krążowników liniowych system podnośników dział 305 mm został tak udoskonalony, że teoretycznie dało się utrzymywać celowniki dział na celu. Ale wtedy już nie myślano tak bardzo o celowaniu działami. Celem był skuteczny ogień SALWAMI - cały system dalocelowania wymyślono tylko i wyłącznie pod prowadzenie ognia salwami (rozumianymi jako skierowane na jeden cel jednoczesne wystrzały dział z różnych wież).
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Przepraszam po przerwie.
Tak zgoda. Chodziło o salwy. Przecież pisałem, że to będzie uproszczone.
Ale wracając do 305 - pamiętam dyskusję z początków drednota i Invincible jak rozważano rezygnację z ładowania przy dowolnych podniesieniach dział. W efekcie padł argument że udoskonalone pompy hydrauliczne pozwalają ( czy wkrótce pozwolą ) na utrzymywanie działa w celu analogicznie jak 6". Kolejny argument ( poza zapasem na wypadek awarii/uszkodzenia ) za wprowadzeniem 3 pompy hydraulicznej dla wielkich krążowników pancernych było że dotychczasowe nie wyrabiają się w utrzymywaniem działa.
Jak wyszło w praktyce i czy faktycznie utrzymywano działa na celu ( jakoś nie wyobrażam sobie wkładania ok 400 kg pocisku podczas machania działem ) to nie wiem, ale wątpię. Pewnie bardziej chodziło o nie schodzenie działem z kąta "przymierzonego" w poprzedniej salwie.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A wracając do dział drugiego kalibru - ciąg dalszy mojego monologu ;). W miarę wzrostu prowadzenia ognia przechodzono na strzelanie salwami - po prostu żeby móc określić który pocisk gdzie padł. Jak każde z dział waliło niezależnie to koło celu robiła się kipisz nie do odróżnienia. W miarę jak odległość rosła trzeba było czekać na upadek pocisków i to na tyle długo żeby nie myliły się upadki pomiędzy salwami. W efekcie większa szybkostrzelność 240 czy 250 nie miała większego znaczenia a jak się ich nie zsynchronizowało z 305 to tylko przeszkadzały. Bo witaliów naruszyć nie mogły a w celowaniu 305 przeszkadzały. Dlatego doszli ( w kilku flotach prawie równocześnie ) do wniosku że takie działa dwieście kilkadziesiąt są zbędne.
A co do ilości dział. Uznano że do sensownego określenia gdzie nasza salwa pada to trzeba walić z minimum 4 dział. Przy uwzględnieniu praktycznej szybkostrzelności na poziomie strzału na minutę a konieczności strzelania 4 działowej salwy raz na 30 sekund dawało konieczność minimum 8 dział ( Rosjanie uznawali 1 na 20 sekund dlatego potrzebowali minimum 12 dział ).
Takie a nie inne rozmieszczenie wież na drednocie wcale nie wynikało z chęci strzelania dokoła okrętu ( przy kątach innych niż 90 stopni czy 0 stopni nikt nie liczył na dużą ilość trafień ) ile z chęci ograniczenia oddziaływania ciśnienia gazów przy strzale na okręt, chęci nie podwyższania środka ciężkości ( podwyższone wieże ), nie powiększania celu ( dwie wieże blisko siebie ), zwiększenia odporności na ciosy ( bardziej oddalone wieże to mniejsza szansa na eliminację kilku jednym pociskiem czy salwą ) i parę innych ale w tym stylu
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A wracając do semidrednotów - takie dantony czy podobne. Jak odległość walki była mała - powiedzmy do 5-6 km to danton mógł całkiem dobrze sobie radzić. Przy rosnących odległościach - centralnym systemie kierowania ogniem i walce na odległość 10-12 km ( a w pierwszej wojnie walczono często dalej ) danton był w porównaniu z drednotem na przegranej pozycji.
ODPOWIEDZ