http://ckmagazyn.pl/1404/CKM-Styczen-2009polsteam pisze:...tak, racja - człowiek nowego pokolenia... [...]
- pokolenia Jolanty Rutowicz...
poczytajcie zapowiedzi wydawcy ("będziecie pamiętali jak mazurki Chopina") i komentarze
Moderator: nicpon
http://ckmagazyn.pl/1404/CKM-Styczen-2009polsteam pisze:...tak, racja - człowiek nowego pokolenia... [...]
- pokolenia Jolanty Rutowicz...
Koledzy!Grom pisze:Nie przyszło Panu do głowy, że nie wszyscy obchodzą adwent i nie wszyscy przyjmują na twarz katolicką papkę, a w związku z tym może Pan obrazić czyjeś niekatolickie uczucia religijne?Glasisch pisze:jutro dnia 1. Adwentu
Pokonać go na jego własnym polu. Ot co !fdt pisze:I co z takim robić!?
Prawdziwe książki
To prawie pewne, że „ORP Wilk. Okaleczony drapieżnik” narobi hałasu, wywoła dyskusje, sprowokuje do pytań. Dlaczego? Przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, z powodu autora. Po drugie dlatego, że jej treść może wstrząsnąć naszymi wyobrażeniami na temat tego, jak wyglądała wojna na morzu w polskim wykonaniu.
Autora - Mariusza Borowiaka przedstawiać nie trzeba. To w tej chwili bodaj najpoczytniejszy krajowy marynista. Najgłośniejsze jego książki to dwa tomy „Małej floty bez mitów”, ich kontynuacja „Plamy na banderze” i „Westerplatte. W obronie prawdy”. Dzięki nim, w ciągu kilku ostatnich lat, dorobił się opinii skandalisty i czołowego „odbrązawiacza” dziejów naszej floty wojennej. Jedni go za to uwielbiają, inni nie znoszą. Faktem jest jednak, że m.in. dzięki niemu historią Polskiej Marynarki Wojennej, jak za czasów Pertka, interesuje się dziś nie tylko garstka pasjonatów.
„ORP Wilk” utrzymany jest w tonie właściwym autorowi. Borowiak przedstawia w nim losy okrętu podwodnego, tytułowego Wilka, szczególnie długo zatrzymując się na okresie wojennym. To pierwsza monografia tego okrętu w Polsce. Okrętu, dodajmy, pozostającego, chyba niezasłużenie, w cieniu legendarnego Orła, choć to przecież on był pierwszym, który w równie dramatycznych okolicznościach co „duma floty”, uciekł z Bałtyku do Anglii.
Przywrócenie powszechnej pamięci tej jednostki to główna zasługa Borowiaka, o której warto powiedzieć. Nie mniejsza, polega na tym, że opisał historię Wilka tak, jak zapisana jest ona w dokumentach. Borowiak, nauczony zapewne doświadczeniem z poprzednich prac, sporą część dokumentów publikuje jako załączniki do książki. Niektóre polski czytelnik ma okazję oglądać pierwszy raz.
Wyziera z nich jednak obraz niezbyt przyjemny. Wśród załogi Wilka szerzyły się pijaństwo, złodziejstwo, dochodziło do bójek. Smutnym ukoronowaniem rozprzężenia dyscypliny była samobójcza śmierć dowódcy Bogusława Krawczyka. Okoliczności i przyczyny tego wydarzenia wciąż nie są jasne.
To wstrząsająca lektura. Na przykładzie Wilka Borowiak pokazuje wszystkie problemy wojennej rzeczywistości polskich marynarzy pozostających na obczyźnie, pozbawionych kontaktów z rodziną, żyjących w stałym zagrożeniu życia. W takiej sytuacji ludzie radzą sobie w różny sposób, raz lepiej, raz gorzej. Książka Borowiaka udowadnia, że na wojnie nie walczą okręty, tylko ich załogi, a o przegranej albo zwycięstwie decyduje często reakcja jednego człowieka. Raz może on zachować się jak bohater, innym razem jak tchórz. Wojna toczy się w sercach ludzi i w gruncie rzeczy, najciekawsze jest to, co się w nich w tym czasie dzieje.
Wydaje się, że „ORP Wilk” to najlepsza publikacja Borowiaka. Co nie znaczy, że idealna. Moim zdaniem, zdecydowanie zbyt obszerna. Ma się wrażenie, że czterysta stron (trzysta tekstu, reszta to zdjęcia, mapy i reprodukcje dokumentów) to za dużo przynajmniej o jedną trzecią. Tak czy inaczej, na pewno warta jest przeczytania. Szczególnie, że na jej okładce znajduje się logo „Naszego MORZA”.
Wydawcą „ORP Wilk” jest Alma-Press, jedna z solidniejszych polskich oficyn, znana ze znakomitych wydawnictw żeglarskich i militarnych. Książki Borowiaka wydaje w serii „Nieznane oblicza historii”. Także i tym razem solidnie „wyprodukowana” praca może być wizytówką Alma-Pressu.
Hę? Coś się komuś pomerdało. Niekoniecznie Tobie.Oyodo pisze:Zwiedzając np. Wał Pomorski można dowiedzieć się, że jego zniszczenia to nie efekt działań wojennych, lecz gorliwości polskich oddziałów, którym groziło rozwiązanie i wcielenie do Armii Czerwonej właśnie za brak dyscypliny i ogólne rozprzężenie, więc wykazały się wysadzając nikomu niepotrzebne bunkry. A oficjalnie zdobywaliśmy ten Wał dzielnie i bohatersko, co na pewno niektórzy niewątpliwie czynili. Jakie to potem miało znaczenie wobec obowiązkowego poboru do armii i wychowania tamże, jakie znamy z opowiadań każdego, kto to przeżył?