W sierpniu 1861 rząd Unii dowiedział się, że południe planuje przebudowę USS Merrimac na pancernik, późniejszą CSS Virginia. Z tego co piszą poniżej wynika, że decyzję o przebudowie podjęto 23 czerwca. http://cssvirginia.org/
Mam pytanie w jaki sposób Unia dowiedziała się tego tak szybko?
To nie była wojna między małymi, żółtymi ludzikami o skośnych powiekach, a dużymi, białymi ludźmi mówiącymi innym językiem. To była wojna DOMOWA. Nie tylko po obu stronach walczyli przedstawiciele tego samego narodu, o tej samej mowie, lecz na dodatek wcale nierzadko członkowie tej samej rodziny zasilali równocześnie szeregi Północy i Południa. Po obu stronach granicy mieszkali ludzie o sympatiach skierowanych ku „przeciwnikowi”. W tej sytuacji zorganizowanie służb wywiadowczych było dziecinnie proste (pomijam równie łatwe działanie szpiegów na dwa fronty – faktyczne lub pozorowane). Oba wywiady nie miały żadnych problemów ze zdobywaniem informacji.
Były to również czasy, kiedy korespondenci wojenni mogli się szwendać gdzie tylko chcieli i pisać o wszystkim, co udało im się wypatrzyć (pierwszą taką wojną była krymska). Wystarczyło kupić gazetę, by dowiedzieć się masy „tajnych” informacji wojskowych, czasem o bardzo dużym znaczeniu. A szybkość przesyłania informacji? Z terytorium wroga to niemożliwe, ale niedługo po przekroczeniu granicy wystarczyło zasiąść do telegrafu.
Trzeba też pamiętać, że po obu stronach znajdowały się organizmy demokratyczne, a nie monarchie czy dyktatury. Oznaczało to konieczność uzgadniania wszystkich ważnych decyzji (zwłaszcza finansowych!) z ogromnymi ciałami przedstawicielskimi. Sekretarz Marynarki USA, Giddeon Willes, zwracał się o pieniądze na budowę konkretnych okrętów do Kongresu Unii, a Sekretarz Marynarki Stanów Skonfederowanych, Stephen R. Mallory – do swojego Kongresu. Właśnie ten ostatni przekonywał kongresmanów 18 lipca o konieczności wydania ponad 170 tys. dolarów na przebudowę Merrimaca.
Utrzymanie tajemnicy w takim organie jak Kongres jest możliwe dokładnie tak, jak w naszym sejmie obecnych czasów. Najściślejsze sekrety z wieczornego tajnego posiedzenia komisji już w nocy są drukowane przez gazety, ponieważ każda informacja jest przecież zdobywana tylko po to, by „dokopać” jakimś przeciwnikom – jak nie jednym, to drugim, zawsze więc znajdą się życzliwe „przecieki”.
W takich warunkach ja bym się raczej dziwił – gdyby to była prawda – że zdobycie i przekazanie informacji trwało AŻ od czerwca do sierpnia. Od lipca 1861 trwały już zresztą prace przy okręcie, a nie tylko były co do tego PLANY.
Wg Stephena C. Thompsona („Warship International” No.3, 1990 str.222) już w lipcu 1861 Gideon Willes informował Kongres USA o pracach południowców przy konwersji Merrimaca na okręt opancerzony. Potwierdza to S. Tucker w „Arming the Fleet”. Nie bardzo więc rozumiem, jak rząd Unii mógł się o tym dowiedzieć dopiero w sierpniu, skoro członek tego rządu miał tę wiedzę już w lipcu i na dodatek podzielił się nią z Kongresem.
Krzysztof Gerlach
Fajne 3D Edward ,na moją wyobraźnie bardziej działają rysunki z epoki .maja specyficzny "klimat". Wnętrze wieży wygląda na bardzo ciasne , ilu marynarzy ja obsługiwało ? mieścili się ? może część wchodziła do kadłuba na czas wystrzału ? .Jak wyglądała wentylacja ,musiała być w miarę sprawna żeby się nie podusili .Wiedzą koledzy ?
Przynajmniej na etapie projektowania załoga wieży Monitora miała liczyć 25 osób. Było im więc ciasno, ale - sądząc na podstawie nie do końca wyraźnych planów - o schodzeniu do kadłuba na czas strzału nie mogło być mowy. Wentylację zapewniał praktyczny brak stropu w wieży - wydaje mi się, że na rysunkach, do których linki tu zamieszczono, widzę gretingi na metalowych podporach, a w dokumentach z epoki jest mowa o płytach perforowanych na szynach kolejowych, lecz dla potrzeb wentylacji wychodzi na jedno.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Dziękuje .Na modelu Edwarda gretingi są na dachu wieży dobrze widoczne , czyli można przyjąć że to był najbardziej "czułe miejsce " całego okrętu ? 25 osób -sporo ,musiało tam być naprawdę ciasno .
Gretingi na dachu wieży są widoczne bardzo dobrze, tylko że na mnie robią wrażenie drewnianych (ale może to tylko wina mojego wzroku), podczas gdy faktycznie były – zdaniem źródeł – metalowe. Nie wiem na pewno, czy wszystkie z tych 25 planowanych osób pozostało i czy każda znajdowała się we wnętrzu wieży – Ericsson twierdził, że jeśli nie było przechyłów, jego konstrukcja lawet zapewniała wytoczenie działa przez jedną osobę.
Nie sądzę natomiast, aby to było najbardziej „czułe miejsce” okrętu, chociaż to zależy oczywiście, co pod takim określeniem rozumiemy. Kilka błędów konstrukcyjnych się trafiło. Najgorszym pomysłem była owa wieżyczka pilota. Przez otwory w niej wlewała się gwałtownie woda, przeszkadzając sternikowi, w czasie bitwy uderzenie w wieżyczkę oślepiło dowódcę i praktycznie zdecydowało o przerwaniu walki, ale przede wszystkim potwornie trudna była komunikacja między wieżą działową a sternikiem, realizowana za pomocą posłańców biegających tam i sam oraz wywrzaskujących polecenia. Załoga wieży widziała cel tylko przez luz między furtą a lufą, co utrudniało celowanie. O problemach z eksploatacją wentylatorów już kiedyś pisałem.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
dessire_62 pisze: Na modelu Edwarda gretingi są na dachu wieży dobrze widoczne , czyli można przyjąć że to był najbardziej "czułe miejsce " całego okrętu ? 25 osób -sporo ,musiało tam być naprawdę ciasno .
Moje gretingi mają 0,5 mm grubości zaś przerwy między nimi wynoszą 0,25 mm. I są zrobione z papieru.
Monitor był stosunkowo niskim okrętem. Więc Eriksson od początku założył, że również tam będą trafiać pociski. Ciekawe zdjęcia uszkodzeń monitora. http://www.monitorcenter.org/forum/viewtopic.php?t=320
Pokład był zabezpieczony dwiema warstwami półcalowej blachy zaś wszelkie otwory zabezpieczono kuloodpornym gretingiem.
Edward Teach pisze:Monitor był stosunkowo niskim okrętem. Więc Eriksson od początku założył, że również tam będą trafiać pociski.
W walce z Virginią to jeszcze pół biedy ,walczono z bardzo bliskiej odległości,pociski siłą rzeczy miały płaski tor lotu ,więc ciężko by im było "wpaść "do środka wieży .Gorzej jak by Monitor miał walczyć z fortami nadbrzeżnymi ,wyposażonymi w moździerze ,wtedy szyny kolejowe by nie pomogły .
wszelkie otwory zabezpieczono kuloodpornym gretingiem.
Witam wszystkich.
Pozwolę sobie jeszcze wrócić do kwestii "otworów" w Monitorze. Ciekawią mnie dwie kwestie:
1. Którędy załoga dostawała się do wieży? Górą?
2. "Deck lights" służyły oświetleniu znajdujących się poniżej kabin oficerskich. Czy były to, jak by wydawało, przeszklone otwory? Jakiej były średnicy?
Do wieży Monitora prowadziły cztery luki. Jeśli ustawić ją tak, że działa skierowane są dokładnie ku dziobowi, to można opisać ich ustawienie następująco: dwa kwadratowe obok siebie, w przedniej części, łączyły wieżę z pomieszczeniami poniżej; dwa prostokątne, po bokach, w dachu. Teoretycznie można więc było dostawać się do wewnątrz zarówno od góry, jak od dołu. Nic nie wiem, którą drogę ZAZWYCZAJ wykorzystywano, ale logika podpowiada, że skoro można było swobodnie przejść wprost z pomieszczeń załogowych do wieży, to wychodzenie najpierw na pokład, potem wspinanie się po bocznej powierzchni walca, by w końcu spuszczać do środka, jest mniej prawdopodobne. Luki w dachu służyły więc raczej do WYCHODZENIA z wieży na górę.
Okrągłe świetliki w pokładzie były faktycznie przeszklone. Tym niemniej na czas bitwy zakrywano je żelaznymi pokrywami. Ich średnicę najlepiej odczytać z planów, który były zamieszczane w tym wątku.
I jeszcze do „dessire 62”: żelazne gretingi były NA TYLE kuloodporne, że nie przysporzyły żadnych kłopotów w realnej walce. Nie ma, rzecz jasna, NIC bezwzględnie kuloodpornego – bomby zrzuconej z samolotu nurkowego z pewnością by nie wytrzymały. Podobnie nie sprostałyby na pewno spadającemu z góry pociskowi z ciężkiego moździerza, ale bombardowanie Sweaborga przez flotę brytyjsko-francuską w 1855 udowodniło, że aby trafić z ówczesnego moździerza do okrętu będącego W RUCHU ze sporą prędkością, trzeba przenieść się na łamy powieści – bo w realnym życiu było to niemożliwe. Oczywiście zupełnie co innego, kiedy taka jednostka utknęła na mieliźnie, albo świadomie stanęła na kotwicy.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach