A po co im taki złom? Myślę, że wykażą się większą dozą zdrowego rozsądku od nas i nie będą sie silić na udawanie oceanicznej potęgi. Pewnie i tak ich na to nie stać.karol pisze:Nawet ładnie wygląda ten patrolowiecW końcu Litwini mają też coś ładnego, żeby tak jeszcze z jednego OHP se przygruchali...
Oceaniczność polskiej MW
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Pewnie nie mają takich zadań, zresztą trzymanie jednej fregaty nie ma sensu. Natomiast co do nas, to nasze fregaty pozwalają nam na wypełnianie naszych zobowiązań wobec NATO, a poza tym, co mało kto docenia - są kontynuacją naszych drugowojennych tradycji, gdzie nasza flota dzielnie stawała na prawie całym Atlantyku i Morzu Śródziemnym.de Villars pisze:A po co im taki złom? Myślę, że wykażą się większą dozą zdrowego rozsądku od nas i nie będą sie silić na udawanie oceanicznej potęgi. Pewnie i tak ich na to nie stać.karol pisze:Nawet ładnie wygląda ten patrolowiec :) W końcu Litwini mają też coś ładnego, żeby tak jeszcze z jednego OHP se przygruchali...
Nikt tu nie udaje oceanicznej potęgi, ale też pokazuje, że nasza flota nie musi być lokalną flotyllą żeglującą po bałtyckiej kałuży.
To, że dV jest zwolennikiem bałtyckiego izolacjonizmu i zdecydowanego odcięcia się od Amerykanów jest już standardem
.
. Jakie właściwie są te "nasze zobowiązania"? Czy ktokolwiek tutaj wie?
Jakie są zobowiązania Litwy, Łotwy czy Estonii? Unikajmy zwrotów-wytrychów w sytuacji braku pełnego obrazu sytuacji.
Zgadzam się natomiast z ostatnim zdaniem.


Brrrrrr, Adamie dostaję dreszczy jak czytam słowa jak te, które wytłuściłemAdam pisze:Natomiast co do nas, to nasze fregaty pozwalają nam na wypełnianie naszych zobowiązań wobec NATO, a poza tym, co mało kto docenia - są kontynuacją naszych drugowojennych tradycji, gdzie nasza flota dzielnie stawała na prawie całym Atlantyku i Morzu Śródziemnym.
Nikt tu nie udaje oceanicznej potęgi, ale też pokazuje, że nasza flota nie musi być lokalną flotyllą żeglującą po bałtyckiej kałuży.

Zgadzam się natomiast z ostatnim zdaniem.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
- pothkan
- Posty: 4535
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Tylko że zobowiązanie jest chyba zależne od naszych możliwości. Tzn. skoro mamy fregaty i opy, musimy je wystawiać. Gdybyśmy nie mieli, to byśmy wystawili np. okręt ratowniczy czy logistyczny.Adam pisze:Czyż zobowiązanie się do wystawiania jednostki do stałych sił zespołów NATO ("bojowego" i "przeciwminowego") nie jest tym o czym mówię?
Jest to zadanie jakie postawiono przed naszą MW i ona musi je wypełniać...
Również się zgadzam. I tutaj należy zwrócić uwagę na jeden aspekt: jest ważne, abyśmy dysponowali odpowiednimi klasami okrętów (fregaty lub korwety, oraz opy), ale zbędna jest ich duża ilość. Wystarczy tyle, aby w każdym momencie jeden z każdej z obu kategorii był gotowy do wysłania gdziekolwiek w ramach sojuszniczego przedsięwzięcia. Czyli optymalnie - po trzy.Adam pisze:Natomiast co do nas, to nasze fregaty pozwalają nam na wypełnianie naszych zobowiązań wobec NATO, a poza tym, co mało kto docenia - są kontynuacją naszych drugowojennych tradycji, gdzie nasza flota dzielnie stawała na prawie całym Atlantyku i Morzu Śródziemnym.
Nikt tu nie udaje oceanicznej potęgi, ale też pokazuje, że nasza flota nie musi być lokalną flotyllą żeglującą po bałtyckiej kałuży.
Nie. Islandia nic nie wystawia, a reszta wystawia to co ma. Posiadanie okrętu po to tylko, żeby go "wystawiać" uzasadnione jedynie wtedy gdy wymaga tego polska racja stanu.Adam pisze:Czyż zobowiązanie się do wystawiania jednostki do stałych sił zespołów NATO ("bojowego" i "przeciwminowego") nie jest tym o czym mówię?
Źle formułujesz wypowiedźAdam pisze:Jest to zadanie jakie postawiono przed naszą MW i ona musi je wypełniać...

To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Nie mam źródeł, a pamięć jest zawodna, ale niech mnie ktoś poprawi, czy nie wcześniej zadeklarowaliśmy wystawianie fregaty, a potem, by te zobowiązania wypełniać "dostaliśmy" OHP?pothkan pisze: Tylko że zobowiązanie jest chyba zależne od naszych możliwości. Tzn. skoro mamy fregaty i opy, musimy je wystawiać. Gdybyśmy nie mieli, to byśmy wystawili np. okręt ratowniczy czy logistyczny.
Jak się nie mylę, to polska racja stanu (też piękne określenie - wytrych) wymaga naszego aktywnego i realnego uczestnictwa w wojskowych strukturach NATO. Islandia jest tu kiepskim przykładem, ludności ma trochę więcej niż jest mieszkańców Gdyni i nie posiada Marynarki Wojennej! My jednak jesteśmy jednym z większych krajów europejskich, a wywodzące się z czasów drugiej wojny tradycje naszej floty dają nam podstawy by móc choćby po jednym okręcie do stałych sił NATO wystawić.Islandia nic nie wystawia, a reszta wystawia to co ma. Posiadanie okrętu po to tylko, żeby go "wystawiać" uzasadnione jedynie wtedy gdy wymaga tego polska racja stanu.
Ja mówię o tym jakie zadanie przed naszą MW postawili nasi politycy. Inną sprawą jest dlaczego takie zapisy w akcie akcesyjnym się pojawiły.Źle formułujesz wypowiedź :P :wink: . Myślę, że nic przed Polską nie stawiano. To sami się określiliśmy jaki będzie nasz wkład (a ten jakiś być musi)..Adam pisze:Jest to zadanie jakie postawiono przed naszą MW i ona musi je wypełniać...
Z naszego punktu widzenia ma to chyba decydujące znaczenie - dzięki temu realny udział w wojskowych strukturach NATO ma też nasza MW, a nie tylko armia i lotnictwo. Myślę, że tu należy się cieszyć, bo gdyby tego nie było, mogłoby dojść do drastycznej marginalizacji roli MW w strukturach naszych sił zbrojnych.Zamiast fregat mogła iść jakaś brygada do HRF czy coś tam innego. Nie wiem czy wyszłoby taniej, ale to bez znaczenia w kontekście naszych rozważań
Myślę i nie raz to już tu pisałem, że z czasem coraz istotniejszymi i oczekiwanymi od nas przez sojuszników, będą operacje naszej floty POZA obszarem Bałtyku. Bo w interesie naszego kraju i naszej gospodarki należą też np. działania antypirackie w rejonie Somalii. Dziś jest to jeden z ważniejszych, choć mało spektakularnych obszarów działań światowych marynarek, w tym flot państw europejskich.
Zresztą takie oczekiwania nie dotyczą także MW. Polska jest państwem członkowskim konferencji regulujących rybołówstwo m.in. na Północnym Atlantyku (NAFO, NEAFC). I nie jest to martwe członkostwo, bo mamy z tego określone kwoty połowowe. Tymczasem, obecnie państwa członkowskie konferencji północnoatlantyckich wystawiają własne statki ochrony rybołówstwa do walki a połowami kłusowniczymi na północnym Atlantyku. M.in rotacyjne dyżury pełnią tam jednostki szwedzkiego Coast Guardu, czy też niemieckie statki ochrony rybołówstwa. Co więcej, do wypełniania zadań na tym obszarze, właśnie Szwedzi i Niemcy (ale nie tylko) budują właśnie nowe, większe jednostki, bo te dotychczas posiadana nie sprawdzają się na otwartym oceanie. My też powinniśmy okresowo wysyłać tam statek ochrony rybołówstwa, co brzmi jednak jak utopia, gdyż nie posiadamy takich jednostek nawet do patrolowania Bałtyku!
Po co ten przykład? By pokazać, że morskie interesy Polski nie kończą się na cieśninach duńskich, a sięgają znacznie dalej. I tam też powinna sięgać nasza MW, a także cywilne jednostki administracji morskiej.
Szczerze wątpię w takie coś. Nie deklaruje się sił, które nie istnieją/nie są planowane, więc wcześniej musiały być rozmowy o przejęciu jednostek niż deklaracja udziału.Adam pisze:Nie mam źródeł, a pamięć jest zawodna, ale niech mnie ktoś poprawi, czy nie wcześniej zadeklarowaliśmy wystawianie fregaty, a potem, by te zobowiązania wypełniać "dostaliśmy" OHP?
Raczej "Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP". Nie identyfikowałbym jej z wytrychem czyli racją stanu, ale w wielu fragmentach ją reprezentuje.Adam pisze:Jak się nie mylę, to polska racja stanu (też piękne określenie - wytrych) wymaga naszego aktywnego i realnego uczestnictwa w wojskowych strukturach NATO.
Każdy daje to co ma najlepsze. Islandia dała lotniska (bezcenne w czasie zimnej wojny). Niekt nie wymaga od sygnatariuszy by pokazywali się od najsłabszej strony lub od tej strony, która jest niezgodna z interesem narodowym.Adam pisze:Islandia jest tu kiepskim przykładem, ludności ma trochę więcej niż jest mieszkańców Gdyni i nie posiada Marynarki Wojennej!
Adam pisze:Ja mówię o tym jakie zadanie przed naszą MW postawili nasi politycy.

Czy jesteś w stanie określić jaki wpływ na światową gozpodarke ma piractwo u wybrzeży Somalii? I jak to się przełoży na na wydatki na misje? Ja rozumiem tezę, że jeżeli nie wyjdziemy do źródeł kryzysu to kryzys przyjdzie do nas, ale zachowajmy nieco zdrowego umiaru. Gwoli ścisłości jestem zwolennikiem działań poza Bałtykiem, ale muszą one mieć stanowcze umocowanie w polskiej doktrynie. Nie wystarczą lakoniczne zapisy w SBN RP i tym podobnych dokumentach.Adam pisze:Myślę i nie raz to już tu pisałem, że z czasem coraz istotniejszymi i oczekiwanymi od nas przez sojuszników, będą operacje naszej floty POZA obszarem Bałtyku. Bo w interesie naszego kraju i naszej gospodarki należą też np. działania antypirackie w rejonie Somalii. Dziś jest to jeden z ważniejszych, choć mało spektakularnych obszarów działań światowych marynarek, w tym flot państw europejskich.
Bałtyckich, bałtyckich, nie duńskichAdam pisze:Po co ten przykład? By pokazać, że morskie interesy Polski nie kończą się na cieśninach duńskich, a sięgają znacznie dalej. I tam też powinna sięgać nasza MW, a także cywilne jednostki administracji morskiej.
![Uśmiech krzywy ;]](./images/smilies/icon_krzywy.gif)
Warto jednak pamiętać, że okręt MW RP to jedyny środek, który można wysłać w rejon kryzysu nie prosząc nikogo o zgody na przemarsz, przelot czy bazowanie.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
a tego to nie wiem, ale zapewne wiedzieli to Ci którzy dawali im do podpisania traktat (czy co to tam było) o przystąpieniu do NATO ;))Marmik pisze::o :o :o To nasi politycy wiedzieli, że mamy marynarkę wojenną :wink: .Adam pisze:Ja mówię o tym jakie zadanie przed naszą MW postawili nasi politycy.
Bałtyckich, bałtyckich, nie duńskich ;]
Cieśnina Duńska, a cieśniny duńskie to jednak całkiem różne rzeczy. Określenie "cieśniny bałtyckie" jest jednak dość mało precyzyjne, a "cieśniny duńskie" od lat funkcjonują w polskiej literaturze specjalistycznej.
Oczywiście. Dla uproszczenia (i z braku własnych regulacji) można przyjąć, że interesy NATO są interesami Polski. Owszem, nie musimy być wszędzie tam gdzie jest NATO, ale wydaje się, że w naszym interesie jest brać udział w misjach zagranicznych, na miarę naszych sił. A w sumie wysłanie 1-2 okrętów jest tańsze i łatwiejsze niż wysłanie batalionu wojsk lądowych, a znaczenie może być porównywalne.Ja natomiast uważam, że nikt nie wie gdzie kończą się polskie interesy morskie, bo nikogo to nie interesuje.
Dzięki któremu można łatwo i tanio zaznaczyć swoją obecność w międzynarodowych koalicjach. O czym nasi politycy wiedzą - wszak tak właśnie robiono w czasie obydwu ostatnich wojen w Zatoce.Warto jednak pamiętać, że okręt MW RP to jedyny środek, który można wysłać w rejon kryzysu nie prosząc nikogo o zgody na przemarsz, przelot czy bazowanie.
Tylko, że oni pamiętają wtedy kiedy trzeba "coś" wysłać, a nie pamiętają kiedy to "coś" trzeba wybudować i o nie dbać. Stąd pojawiają się tak kuriozalne pomysły jak wysłanie naszych OTM 767 do Zatoki Perskiej.
Tu dobrym pomysłem na okręt był Czernicki - ale tylko co do funkcji, bo wykonanie było takie sobie.
Tak w ogóle to chyba nie warto wyważać otwartych drzwi i brać przykład ze Skandynawów, którzy ostatnio wychodzą z Bałtyku na oceany. Duńskie Absalony to znakomity pomysł, ale i Finowie przystosowują swoje stawiacze min do działań ekspedycyjnych, a szwedzkie okręty nawodne już chyba działały na Morzu Śródziemnym. Myślę, że Skandynawowie dają dobry przykład "jak to robić", na miarę sił, możliwości i oczekiwań.
Oprócz fregat, w przyszłości korwet, wydaje się, że niezbędnym może się okazać przynajmniej dwóch okrętów będących "większym i nowocześniejszym" Czernickim, czy też może "mniejszym Absalonem". A puszczając wodze fantazji - 2-3 F125 to byłby coś ;)
Moim zdaniem MW RP powinna wyglądać tak:
- 4 fregaty
- 2 stawiacze min
- 4 okręty podwodne
- 1 okręt transportowy dok
- 6 niszczycieli min
- 1 okręt wywiadowczy/walki radioelektronicznej
Jej uzupełnieniem w systemie ochrony i kontrolowania polskich wód terytorialnych oraz zabezpieczania interesów na Morzu Bałtyckim powinny być jednostki Straży Granicznej.
Należy też reaktywować lotnicto uderzeniowe MW. Właściwym uzupełnieniem są ruchome wyrzutnie rakiet przeciwokrętowych.
Nie bez powodów nie ma na mojej liście małych okrętów rakietowych takich jakimi są jednostki typu 660, gdyż uważam, że tego typu okręty, nie posiadające silnych środków obrony plot., nie mają, w warunkach linii brzegowej RP, możliwości pełnego działania i szkodzenia nplowi. Nie ukryją się przed lotnictwem wroga w fiordach albo za wysepkami, tak jak okręty szwedzkiej czy fińskiej MW.
Taka flota w pełni pozwala nam realizować zadania wynikające z roli w siłach zbrojnych RP jak również zobowiązania sojusznicze (misje).
- 4 fregaty
- 2 stawiacze min
- 4 okręty podwodne
- 1 okręt transportowy dok
- 6 niszczycieli min
- 1 okręt wywiadowczy/walki radioelektronicznej
Jej uzupełnieniem w systemie ochrony i kontrolowania polskich wód terytorialnych oraz zabezpieczania interesów na Morzu Bałtyckim powinny być jednostki Straży Granicznej.
Należy też reaktywować lotnicto uderzeniowe MW. Właściwym uzupełnieniem są ruchome wyrzutnie rakiet przeciwokrętowych.
Nie bez powodów nie ma na mojej liście małych okrętów rakietowych takich jakimi są jednostki typu 660, gdyż uważam, że tego typu okręty, nie posiadające silnych środków obrony plot., nie mają, w warunkach linii brzegowej RP, możliwości pełnego działania i szkodzenia nplowi. Nie ukryją się przed lotnictwem wroga w fiordach albo za wysepkami, tak jak okręty szwedzkiej czy fińskiej MW.
Taka flota w pełni pozwala nam realizować zadania wynikające z roli w siłach zbrojnych RP jak również zobowiązania sojusznicze (misje).
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Czy mógłbym poznać tą literaturę? Nigdzie w literaturze specjalistycznej nie widziałem określenia Cieśniny Duńskie. Być może ta literatura (w znacznej mierze wojskowa) różni się nieco od powszechnej, ale byłbym wdzięczny za podanie, w której locji polskiej znajduje się wyrażenie "cieśniny duńskie". Właśnie wziąłem do ręki trzy dość ważne (tak mi się zdaje) publikacje opatrzone wspólnym tytułem (a różnymi podtytułami). To "Locja Cieśnin Bałtyckich" nr 504, 505 i 506.Adam pisze:Bałtyckich, bałtyckich, nie duńskich
Cieśnina Duńska, a cieśniny duńskie to jednak całkiem różne rzeczy. Określenie "cieśniny bałtyckie" jest jednak dość mało precyzyjne, a "cieśniny duńskie" od lat funkcjonują w polskiej literaturze specjalistycznej.
Nie wiem skąd wzięła się potoczna nazwa Cieśniny Duńskie w polskiej lieraturze. Zapożycznie z języka angielskiego jest mało prawdopodbne, bo "Danish straits" odnosi się do jedynie do trzech przejść w obrębie tzw. Morza Bełtów wokół Zelandii i Fionii. Gdziekolwiek widziałem nazwę "Cieśniny Duńskie" pojawiała się ona w nawiasie i tyczyła jedynie w/w akwenów.
Już nawet nie chodzi o koszt i znaczenie. Po prostu wysłanie wojsk lądowych, które przciueż muszą się znaleźć na obcej ziemi wymaga czasem skomplikowanych zabiegów dyplomatycznych. Wysłanie okrętu nie. Jedynym warunkiem jest to by państwo które nas interesuje leżało nad morzem a w pobliżu wybrzeży znajdował się choć wąski pas wód międzynarodowych (prawa nieszkodliwego przepływu nie będę uwzględniał).Adam pisze:A w sumie wysłanie 1-2 okrętów jest tańsze i łatwiejsze niż wysłanie batalionu wojsk lądowych, a znaczenie może być porównywalne.
Okazja świetna. Wykonanie (nie wiem z jakich względów) już nie bardzo. Do tego niemal zerowa promocja.Adam pisze:O czym nasi politycy wiedzą - wszak tak właśnie robiono w czasie obydwu ostatnich wojen w Zatoce.
A nie doszłyby? Pytanie tylko po co i czy byłoby to opłacalne.Adam pisze:Tylko, że oni pamiętają wtedy kiedy trzeba "coś" wysłać, a nie pamiętają kiedy to "coś" trzeba wybudować i o nie dbać. Stąd pojawiają się tak kuriozalne pomysły jak wysłanie naszych OTM 767 do Zatoki Perskiej.
"Czernicki" działał głównie jako okręt patrolowy, bo jego możliwości transportowe i wspierania działań sił koalicyjnych są delikatnie mówiąc skromne.Adam pisze:Tu dobrym pomysłem na okręt był Czernicki - ale tylko co do funkcji, bo wykonanie było takie sobie.
W kontekście rozważań - błąd logicznyAdam pisze:Duńskie Absalony to znakomity pomysł,


Nie tak danwo (w dziale Recenzje) pisałem czemu IMO doszło do takiej modernizacji. Niemniej przykład znacznie lepszy niż Dania.Adam pisze: ale i Finowie przystosowują swoje stawiacze min do działań ekspedycyjnych,
Wicher pisze:Moim zdaniem MW RP powinna wyglądać tak
Spokojnie, artykuł w drodze (na przeszkodzie ostatnio stanął kamyk w nercepothkan pisze:Z resztą się zgadzam, tylko do tego kilka OPV dla MOSG-u - dwa morsko-oceaniczne i 3-4 typowo bałtyckie.

To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Cieśniny duńskie pisane małymi literami, nie jako nazwa geograficzna, a zbiorcze określenie Bałtów i Sundu. Co do literatury, to osobiście obracam się kręgu tekstów oceanograficznych, biologicznych itd i tam, nawet w poważnych dziełach naukowych, taki termin jest powszechnie stosowany. Ale pisany małymi literami!Marmik pisze:Czy mógłbym poznać tą literaturę? Nigdzie w literaturze specjalistycznej nie widziałem określenia Cieśniny Duńskie. Być może ta literatura (w znacznej mierze wojskowa) różni się nieco od powszechnej, ale byłbym wdzięczny za podanie, w której locji polskiej znajduje się wyrażenie "cieśniny duńskie". Właśnie wziąłem do ręki trzy dość ważne (tak mi się zdaje) publikacje opatrzone wspólnym tytułem (a różnymi podtytułami). To "Locja Cieśnin Bałtyckich" nr 504, 505 i 506. :P
A nie doszłyby? Pytanie tylko po co i czy byłoby to opłacalne. [/quote]Adam pisze:Tylko, że oni pamiętają wtedy kiedy trzeba "coś" wysłać, a nie pamiętają kiedy to "coś" trzeba wybudować i o nie dbać. Stąd pojawiają się tak kuriozalne pomysły jak wysłanie naszych OTM 767 do Zatoki Perskiej.
Na pokładzie cieżarowca wpływnego spokojnie, samodzielna żegluga jest co najmniej problematyczna. Jakoś trudno wyobrazić mi sobie te jednostki na atlantyckiej fali, pokonujące Biskaje.
Dlatego mówiłem jedynie o idei, która znalazłaby realizację w "większym Czernickim"."Czernicki" działał głównie jako okręt patrolowy, bo jego możliwości transportowe i wspierania działań sił koalicyjnych są delikatnie mówiąc skromne.Adam pisze:Tu dobrym pomysłem na okręt był Czernicki - ale tylko co do funkcji, bo wykonanie było takie sobie.
Pewnie tak, stąd też moje określenie "mniejszy Absalon". Choć myślę, że gdybyśmy mieli i oryginalnego, to nasza MW zdecydowanie zyskałaby na "uznaniu" w oczach sojuszników i mogłaby to nawet być jakaś nasza "specjalizacja" (w okrętach desantowych mamy spore tradycje ;). Choć to już raczej fantastyka, daleka od realiów.W kontekście rozważań - błąd logiczny :wink: . Podpowiedź: akwen działania i rozległość terytoriów. Choć dla samych tylko Duńczyków to na pewno świetny pomysł. Rozmawiałem z oficerem z "Esberna Snare", wyjątkowo chwalił rozwiązania konstrukcyjne i dzielność morską okrętu (nie lobbował :wink: ).Adam pisze:Duńskie Absalony to znakomity pomysł,
.
To nazwa potoczna, zreszta cieśniny bałtyckie (też powinno być małymi literami) również, bo nie jest to oficjalna nazwa geograficzna. Z logicznego punktu widzenia nie są to cieśniny duńskie, a duńsko-niemiecko-szwedzkieAdam pisze:Cieśniny duńskie pisane małymi literami, nie jako nazwa geograficzna, a zbiorcze określenie Bałtów i Sundu. Co do literatury, to osobiście obracam się kręgu tekstów oceanograficznych, biologicznych itd i tam, nawet w poważnych dziełach naukowych, taki termin jest powszechnie stosowany. Ale pisany małymi literami!

Ja opieram się na ocenach zachowania tych okrętów jakie znam od osób, które spędziły tam lata. Twierdzą, że przejście takie jest możliwe i nie nastręcza większych problemów. W dzisiejszych czasach można bez problemu zaplanować przejście w korzystnych warukach hydrometeo i tak się robi na całym świecie, gdy tylko zachodzi potrzeba.Adam pisze:Na pokładzie cieżarowca wpływnego spokojnie, samodzielna żegluga jest co najmniej problematyczna. Jakoś trudno wyobrazić mi sobie te jednostki na atlantyckiej fali, pokonujące Biskaje.
Czy nie przeceniesz tej jednostki "do wszystkiego"? Po co Polsce powolny okręt o uzbrojeniu fregaty, a możliwościach transportowych zbliżonych do OTRM? W naszych uwarunkowaniach to jest okręt "do wszystkiego i do niczego".Adam pisze:Pewnie tak, stąd też moje określenie "mniejszy Absalon".
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.