Flota Czerwona w latach 20- i 30-tych

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Forteca_69
Posty: 85
Rejestracja: 2005-09-05, 09:58
Lokalizacja: Przasnysz
Kontakt:

Post autor: Forteca_69 »

Jak juz wspomniałem, nie jestem w stanie podac objętości strefy rażenia odłamkami, więc nie wiem na ile 130 mm góruje nad 100 mm, ale na pewno góruje.
Że góruje to pewne - w końcy jeden to 30 kg, a drugi 17 - prawie dwa razy mnie, mniejsza energia itd.

Strefa rażenia - ciężko powiedzieć, ale w lądowej różnica między 105 mm a 150 mm jest spora, między 130 mm zapewne mniejsze, ale chyba dosyć odczuwalna. Sowiecka haubica 122 mm znacznie pod tym (i nie tylko) względem przewyższała niemiecką 105 mm.
Zapytaj jeszcze o radiostacje na tych Lublinach...
Ja bym zapytał o radiostacje, środki ZOP i bomby hydrostatyczne w FF 33 i odpowiednikach w okresie I wś ;) bo o skuteczność w ograniczeniu działania OP pytał nie będę, ta jest znana.

Tak na marginesie. Jaka była szybkostrzelność praktyczna polskich 130 mm z Wichra?
Tak na marginesie. Jaka była szybkostrzelność praktyczna polskich 130 mm z Wichra?
Dobre pytanie - około 10/min, Crolick pisał że w 1939 była rzędu 5-6 na minutę (praktyczna), choć w ostatnich "Militariach" artylerzysta w Wichra pisał że udawało im się strzelać blisko 10/minutę :o - pytanie czy to nie "relacja życzeniowa"
PawBur
Posty: 492
Rejestracja: 2006-06-06, 22:13
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: PawBur »

Marmik, dziękuję za wyjaśnienia.

A co do rozważań - B i W nie rozmnażą sie jeśli przypłyną choćby 3 zespoły nowików - tak wiem nie ten zasięg, ale trzeba brać najgorszy wariant.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Ja bym powiedział, że wpływ ma również rodzaj zastosowanego pocisku.
Jak juz wspomniałem, nie jestem w stanie podac objętości strefy rażenia odłamkami, więc nie wiem na ile 130 mm góruje nad 100 mm, ale na pewno góruje.

Zgoda. Nawet większy od samego kalibru. Żeby nie być gołosłownym.
Nie mam teraz dostępu do danych dla dział Wichra czy Novika, ale pomądrzę się o innych, żeby pokazać problem.

Brytyjczycy mieli na większości niszczycieli działa 4,7" strzelające pociskami 50 funtów. A na niszczycielach typu M,L mieli działa tego samego kalibru strzelające pociskami 62 funty.
A żeby nie było za łatwo to ich działa 4,5" teoretycznie słabsze strzelały pociskami 55 funtów. Czyli niby lżejszymi od tych na typie M, ale cięższymi niż na całej reszcie, mimo iż wydawało by się że powinny być słabsze.

A np. masa ładunku wybuchowego w amerykańskich super ciężkich 16" pociskach była tak żenująco niska, że tylko Scharnhorst miał mniejszą. A co za tym idzie pocisk z "najsłabiej" uzbrojonego King George V czy Dunkerque miał wielką szansę dokonać dużo większych zniszczeń ( jeśli przebił pancerz ) niż "najlepiej" uzbrojonych iofek. O tym często się zapomina.

Ale cóż jak porównujemy działa z jednego okresu robione według podobnych założeń a najlepiej z jednej floty to nie będzie bardzo dużym błędem przyjęcie że im większy kaliber tym większa siła niszcząca. Choć mogą znaleźć się wyjątki.
Zaś jezeli mówimy o wyeliminowaniu z walki i tak trzeba trafić w któreś z żywotnych miejsc na okrecie.
Nie koniecznie. Niszczyciel strony słabszej ( tej co się czuje słabsza ) będzie albo wiał albo szedł do ataku torpedowego. Jak będzie atakował to widzimy głównie jego dziób. Szanse na krytyczne trafienie niewielkie. Ale jak zdemolujemy jego pomost, dziobową nadbudówkę i cały dziób to mamy szansę, że nawet jak nie zatonie to zrezygnuje z ataku. Wtedy spełniliśmy swoje zadanie. I tu przydają się cięższe ( czytaj skuteczniejsze ) pociski cięższych dział.
Oczywiście krytyczne trafienie jest najmilej widziane.

Pozdrawiam
Tzaw1
Posty: 643
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Kurs morskoj taktiki. Artillerija i bronja. Leningrad 1932
Awatar użytkownika
Forteca_69
Posty: 85
Rejestracja: 2005-09-05, 09:58
Lokalizacja: Przasnysz
Kontakt:

Post autor: Forteca_69 »

Świetne tabelki. Uwagi dwie:

Mowa o armatach 130 mm L 55 Vickers (donośność19,6 km) i 120 mm Canet (18,8 km)

Szybkostrzelność teoretyczna (nie mówiąc o praktycznej jest zawyżona - albo źle czytam, bo słabo widać)

Vickers 8 szt/min
Canet 7strz/min

7 % celność to raczej "myślenie życzeniowe"
Tzaw1
Posty: 643
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

W tabeli przyjęto odpowiednio 6 i 8 strz./min.
A co do prawdopodobieństwa, zwróć uwagę na dystans 2 do 7 kabli.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Forteco, mam nadzieję, że wybaczysz mi element humorystyczny (całkowicie niezłośliwy) jaki nasunął mi się po powtórnej lekturze Twojego postu.
Forteca_69 pisze:4 diumowaja puszka była tak zrobiona, że te 30 stopni to MAKSYMALNY kąt podniesienia.

Po prostu nie dało się wyżej... (bo część zamkowa ryła o pokład). A i to na stanowisku M3 wz. 1916, bo wcześniej zaledwie +15. Taki feler...
Armaty na polskich okrętach były tak zrobione, że te 30 i 35 stopni to MAKSYMALNE kąty podniesienia :wink: .
Po prostu kostruktorzy wyżej nie zrobili :wink: . I choćby teoretycznie istniała mozliwość zwiększenia kąta to nikt go nie zwiększał.
Szirokorad określił to jednym zdaniem "W 1941 moriakam stało wiesieło"...
Nie czytuję rosyjskiej literatury poświęconej czasom niewspółczesnym, ale gdybym miał per analogia cytować najbardziej dostępne polskie źródła o polskiej flocie to podałbym za Borowiakiem coś w stylu "Wa wriemia wtaroj mirowoj wajny wsjem polskim morjakom stało wieseło". :lol:

------------------------------

A teraz całkiem na poważnie:
Forteca_69 pisze:Ja bym zapytał o radiostacje, środki ZOP i bomby hydrostatyczne w FF 33 i odpowiednikach w okresie I wś ;) bo o skuteczność w ograniczeniu działania OP pytał nie będę, ta jest znana.
Mi nie bardzo :-( . Lotnictwo i I w.s. to nie moja działka.

Wrócę jednak do Lublinów. Nie bezpodstawnie wchodziły w skład eskadry bliskich wywiadów. Z tego co mi wiadomo to zasięg RXIII hydro wynosił 450 km, zatem taktyczny promień działania z uwzględnieniem półgodzinnego poszukiwania nie przekroczy 175 kilometrów (~95 Mm), a godzinnego 150 km (~81 Mm). To dane czysto teoretyczne, więc w rzeczywistości może być "trochę" za mało jak na zapewnienie osłony idącym transportom. Chyba, że jak wspomniałem ruskie będą skończonymi idiotami by polować u wejścia do Zatoki Gdańskiej. Ja bym na to nie liczył.
Problemy związane z nawigacją nad morzem i konieczność uwzględniania zapasu paliwa na ewentualne błędy pominę.


---------------------------


Co do postu Macieja3 to zwrócił uwagę na istotne zagadnienie tzn. trafić w kierunku nie jest wielce trudno, ale w odległości może być już gorzej. Płaski tor lotu wysoce powiększa strefę rażenia (o ile dobrze pamiętam to tak to się nazywało) pociskami wystrzelonymi do celu. Stąd kolejne potwierdzenie tego, że francuskie 130-ki ustępowały Boforsom. Z całą pewnością setki Nowików ustępowały i jednym i drugim, ale nie było to uzbrojnie, gdzie a priori można przyjąć że przeciwnik był na straconej pozycji.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Marmik pisze:
Forteca_69 pisze:Ja bym zapytał o radiostacje, środki ZOP i bomby hydrostatyczne w FF 33 i odpowiednikach w okresie I wś ;) bo o skuteczność w ograniczeniu działania OP pytał nie będę, ta jest znana.
Mi nie bardzo :-( . Lotnictwo i I w.s. to nie moja działka.
Można odpowiedzieć dwoma słowami. Prawie zerowa. Jeżeli ktoś uciekał ( np. pod wodę ) na widok samolotu to nie dlatego, że ten samolot mógł mu zrobić krzywdę, tylko dlatego że obawiał się że ten samolot może sprowadzić inne nieprzyjemności np. jakiś zespół polujący na OP. Już się tu pytałem o skuteczność. O ile pamiętam wyszło zatopienie jednego OP o wyporności ok 350 ton. Jak dla mnie jest to bliskie zeru jeśli chodzi o ataki bezpośrednie.

---------------------------
Co do postu Macieja3 to zwrócił uwagę na istotne zagadnienie tzn. trafić w kierunku nie jest wielce trudno, ale w odległości może być już gorzej. Płaski tor lotu wysoce powiększa strefę rażenia (o ile dobrze pamiętam to tak to się nazywało) pociskami wystrzelonymi do celu. Stąd kolejne potwierdzenie tego, że francuskie 130-ki ustępowały Boforsom. Z całą pewnością setki Nowików ustępowały i jednym i drugim, ale nie było to uzbrojnie, gdzie a priori można przyjąć że przeciwnik był na straconej pozycji.
Strefa zagrożenia. Choć tak naprawdę to nie wiem jak po naszemu. an.g Danger Zone. Ale też nie przesadzajmy z jej znaczeniem. Owszem płaski tor pomagał i jeśli różne działa miały taki sam naturalny rozrzut, umieszczone były na okrętach o takim samym systemie kierowania ogniem, wyszkoleniu ludzi itd. to te o płaskim torze pocisku miały większe szanse na trafienie w cel. Ale zysk z tego płaskiego lotu mógł być spokojnie zmarnowany przez inne parametry działa. Np. Włoskie 15" na Littorio teoretycznie powinny być najcelniejsze na świecie. W praktyce nie do końca. Dlatego owszem wspominam to tym torze lotu, ale nie jest to decydujący czynnik tylko jeden z wielu.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Maciej3 pisze:Ale też nie przesadzajmy z jej znaczeniem. Owszem płaski tor pomagał i jeśli różne działa miały taki sam naturalny rozrzut, umieszczone były na okrętach o takim samym systemie kierowania ogniem, wyszkoleniu ludzi itd. to te o płaskim torze pocisku miały większe szanse na trafienie w cel. Ale zysk z tego płaskiego lotu mógł być spokojnie zmarnowany przez inne parametry działa.
I o to chodzi! Przy samym tylko uproszczonym szacowaniu możliwych wyników starcia jest tak wiele zmiennych, że rozważania takie jak te na forum zaledwie delikatnie muskają zagadnienie. Dlatego ewentualne porównania typu masa salwy burtowej itp. mają jedynie kosmetyczny wymiar.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

Witam!
Marmik pisze:Przy samym tylko uproszczonym szacowaniu możliwych wyników starcia jest tak wiele zmiennych, że rozważania takie jak te na forum zaledwie delikatnie muskają zagadnienie.
Marmiku, masz rację.
Zważ jednak, że rozważania takie, jak na FOW nie muszą dać odpowiedzi na to, kto wygrałby...

Wielu wciąż myśli o Czerwonej Flocie Bałtyckiej, jak o potędze z całymi stadami pancerników, krążowników i liderów. Przez ostatnie dwa tygodnie troszkę ten mit się rozwiał.

Ostatnie rozważania na FOW pokazują wyraźnie, że istniała szansa na skuteczne realizację zakładanych celów przez PMW.

Jeszcze niedawno - gdy coś takiego twierdziłem - zostałem potraktowany jako oszołom :)

Jaka była ta szansa - to już inna para kaloszy. Bez odpowiednich narzędzi badawczych (czyli bez pieniędzy na badania: wyjazdy do archiwów zagranicznych) nie mamy szansy, aby poznać gotowość bojową naszych przeciwników. A i takie porównanie nie dawałoby nam odpowiedzi: kto by wygrał.
Adam pisze:Tylko, że jest mało prawdopodobnym by w ogóle wysłali na Bałtyk okręty nawodne!
Czyli zadanie naszej Floty zostałoby spełnione!
Adam pisze:I tu trafili by nas w miękkie podbrzusze, bo sił eskortowych, wyspecjalizowanych w działaniach ZOP u nas nie było, a na niszczycielach takie działania traktowano jako drugorzędne. Nie było też sił przeciwminowych zdolnych do trałowania, ale przede wszystkim określenia granic pól minowych na otwartym Bałtyku.
Wtedy, gdy Sowieci mieli okręty podwodne zdolne nam zagrozić, to my mieliśmy "ptaszki". To już też było wielokrotnie dyskutowane - "ptaszki" były raczej szaserami niż trałowcami. I to szaserami groźnymi dla sowieckich OP na całym Bałtyku.

Obrona przeciwminowa to inna sprawa. Kutrów trałowych mieliśmy multum, a i pełnomorskich trałowców z pół tuzina.


_______________________

Forteca_69 pisze:
...nie wiem na ile 130 mm góruje nad 100 mm, ale na pewno góruje.
Że góruje to pewne...
Tu swego czasu była dyskusja o maksymalnym skutecznym zasięgu dział na niszczycielu.
Możliwość wzrokowego obserwowania uderzeń własnych pocisków była (na niszczycielach) do ok. 12 000 metrów.
Tak wiec dążenie do uzyskania zasięgu armaty powyżej 20 000 metrów nie jest usprawiedliwiony taktycznie.

102 mm armaty byłyby więc optymalne do zamontowania na kontrtorpedowcach.

Tyle tylko, że wielka wojna wykazała, że jest to kaliber zbyt słaby - i wszyscy przezbroili się na coś większego.
Krążowniki zaczęły używać armat 152 mm.
Był to największy kaliber ładowany ręcznie.
Teoretycznie kontrtorpedowce mogłyby używać czegoś podobnego, ale ostatecznie zdecydowano się na działa kalibru 120-130 mm.

Tak więc różnica pomiędzy 102 a 120 była na tyle wyraźna, że opłacało się rozwijać nowe działa.


Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Awatar użytkownika
Jacek Bernacki
Posty: 431
Rejestracja: 2007-03-15, 13:32
Lokalizacja: Siecień k/Płocka

Post autor: Jacek Bernacki »

Ksenofont pisze:Obrona przeciwminowa to inna sprawa. Kutrów trałowych mieliśmy multum, a i pełnomorskich trałowców z pół tuzina.
Chciałbym poczytać o tych naszych wielu kutrach trałowych - daty wejścia do służby, charakterystyki taktyczno-techniczne, historię służby.
Wal Kseno, nie krępuj się :)
Co to za ludzie?
Co za różnica ważne, że są!
Awatar użytkownika
Zelint
Posty: 800
Rejestracja: 2005-09-24, 08:20
Lokalizacja: Władysławowo

Post autor: Zelint »

Obrona przeciwminowa to inna sprawa. Kutrów trałowych mieliśmy multum, a i pełnomorskich trałowców z pół tuzina.
Mam wrażenie, że trochę patrzysz na ówczesne kutry rybackie (kutry trałowe) i "pełnomorskie" trałowce (typ Jaskółka) przez pryzmat obecnych okrętów. Tymczasem przewidziane do mobilizacji kutry rybackie typu MIR były w obecnym tego słowa znaczeniu łodziami rybackimi o długości 15 metrów, a trałowce typu Jaskółka o długości 45 metrów nazwałbym trałowcami bazowymi czy redowymi (odpowiednik obecnych trałowców typu 207 o długości 38 metrów), a nie pełnomorskimi...
Ostatnie rozważania na FOW pokazują wyraźnie, że istniała szansa na skuteczne realizację zakładanych celów przez PMW.
Ja bym powiedział, że dyskusja zmierza do zupełnie innego podsumowania. O ile Sowieci wyszliby na morze siłami nawodnymi (a tak robili w latach 20-tych z pancernikami oraz od roku 1939 z OSL) to powinniśmy się modlić żeby żadnemu naszemu okrętowi nic się nie stało bo każda strata pojedyńczego okrętu jest nie do nadrobienia.

Co do okrętów podwodnych. Sowieci mieli ich bez liku, Crolick kiedyś przedstawił mapkę z której wynikało, że sektorów na Bałtyku starczy dla 8 sowieckich okrętów podwodnych. Ile my mamy okrętów ZOP? Dwa, a potem cztery niszczyciele i cztery, a potem sześć "pełnomorskich" szaserów (przy jakim stanie morza są w stanie działać na otwartym morzu?). Jak będzie wyglądać polski konwój? Z mapek umieszczonych w Kułakowskim, a niedawno przedrukowanych w artykule radara w OW wynika, że osłona konwoju będzie dużo liczniejsza niż ilość statków w konwoju. Czyli na dwa statki liczmy dwa kontrtorpedowce i cztery "szasery". Po drodze czekają nas miny i okręty podwodne, a może i jakieś okręty nawodne... Nie jestem przekonany, że taki konwój dopłynie bezpiecznie do portu.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Ksenofont pisze:Wielu wciąż myśli o Czerwonej Flocie Bałtyckiej, jak o potędze z całymi stadami pancerników, krążowników i liderów.
Ja tam nigdy tak nie twierdziłem (znaczy się o stadach) :) , ale liczby mówią same za siebie. W latach dwudziestych zero szans na zwycięstwo (mówimy o starciu, a nie o tym co było prawdopodobne czyli nieruchawości), do połowy 30-tych minimalne, a w momencie gdy zaczęło się u nas poprawiać to i u ruskich lawinowo przybyło okrętów. Za każdym razem mieli nad nami przewagę. Nie miażdżącą, ale znaczącą. Charakter działań mógł nam pomóc wyjść obronną ręką.
Ksenofont pisze:Wtedy, gdy Sowieci mieli okręty podwodne zdolne nam zagrozić, to my mieliśmy "ptaszki". To już też było wielokrotnie dyskutowane - "ptaszki" były raczej szaserami niż trałowcami. I to szaserami groźnymi dla sowieckich OP na całym Bałtyku.
Jaki był zasięg "ptaszków"? Nigdzie nie mogę tego znaleźć (kołacze mi się po głowie 500 Mm :roll: ). IMO "ptaszki" to mogły przejąć ochronę konwoju od Ławicy Słupskiej pod warunkiem, że stan morza nie przekraczał trójki (długi, wąski kadłub i małe zanurzenie). Teoretycznie mogłyby iść nawet w rejon Głębi Arkońskiej, ale byłbym ostrożny z takim posunieciem. To z całą pewnością świetne okręty na Zatokę Gdańską, ale na otwartym morzu uważam, że trochę brakowało im dzielności morskiej. Wprawdzie nie znam wyników prób, ale pobieżna analiza kształtu kadłuba pozwala mi na zaryzykowanie takiego twierdznia.
Niemniej jak już podkreślałem, polskie siły ZOP choć nie rewelacyjne, prezentowały całkiem pokaźny potencjał (aczkolwiek hydrofony podobno były kiepskiej jakości ?). Ciekawi mnie natomiast kwestia nacisku na szkolenie w zwalczaniu OOP. Na niszczycielach z całą pewnością więcej uwagi poświęcano artylerii i broni torpedowej, a na minowcach, jak sama nazwa wskazuje, minom.
Ksenofont pisze:Obrona przeciwminowa to inna sprawa. Kutrów trałowych mieliśmy multum, a i pełnomorskich trałowców z pół tuzina.
Kurtów trałowych nie mieliśmy wcale. Rybackich to i owszem, ale dla nich było coś z tuzin trałów (Crolick coś o tym pisał). Zelint zwracał uwagę na to by patrzeć na nie nie przez pryzmat stalowych B410, a raczej dużych drewnianych szalup z toi-toi'em na rufie :wink: . EDIT: O, Zelint już się odezwał gdy pisałem mojego tasiemca :) .

Problemem też jest to, że jeżeli mamy okręty wielozadaniowe ("ptaszki") to nie mogą one wykonywać trzech zadań w tym samym czasie (tzn. zapewniać OPOP konwoju, przejście osłanianych jednostek za trałami i realizować oczyszcznia torów wodnych, bądź kontolnie poszukiwać min w rejonie).
Ksenofont pisze:Tak więc różnica pomiędzy 102 a 120 była na tyle wyraźna, że opłacało się rozwijać nowe działa.
A jak póżniej pokazały doświadczenia wojenne, kaliber zaczął znów maleć po to by zapewnić możliwość zwalczania nowego groźnego przeciwnika czyli samolotów. Niemniej w kontekście naszych rozważań nie patrzymy w tym kierunku, bo w 1939 roku zagrożenie ze strony radzieckiego lotnictwa było zdecydowanie niewspółmierne do zagrożenia ze strony OOP, a na nich kaliber dział nie robił większego wrażenia :wink: .
Ostatnio zmieniony 2008-07-14, 13:13 przez Marmik, łącznie zmieniany 1 raz.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Adam
Posty: 1771
Rejestracja: 2005-09-06, 12:58

Post autor: Adam »

Ksenofont pisze:
Adam pisze:Tylko, że jest mało prawdopodobnym by w ogóle wysłali na Bałtyk okręty nawodne!
Czyli zadanie naszej Floty zostałoby spełnione!
Tylko, że moim zdaniem nie wysłaliby ich nie ze strachu przed naszą flotą, a z powodu ryzyka takiej operacji i komplikacji natury logistycznej. Gdyby jednak wyszli, to pewnie takim zespołem który całą naszą flotę mógłby "nakryć czapką".
Dla ścisłości - na początku lat 30. pewnie by nie wyszli z powodu strachu przed naszą flotą, ale już w końcu lat 30., gdyby wyszli to by nas tą czapką nakryli.
Wtedy, gdy Sowieci mieli okręty podwodne zdolne nam zagrozić, to my mieliśmy "ptaszki". To już też było wielokrotnie dyskutowane - "ptaszki" były raczej szaserami niż trałowcami. I to szaserami groźnymi dla sowieckich OP na całym Bałtyku.
Groźnymi? Jakie miały uzbrojenie ZOP? Jakie wyposażenie hydrolokacyjne? Ile ich było i przy jakim stanie morza mogłyby działać?
Obrona przeciwminowa to inna sprawa. Kutrów trałowych mieliśmy multum, a i pełnomorskich trałowców z pół tuzina.
Jakich kutrów? I jak by sobie radziły w rejonie Ławicy Słupskiej?
A trałowce, które nie są aż tak pełnomorskie polują już na okręty podwodne. Nie licz jednego okrętu dwa razy ;)
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

Witam!
Marmik pisze:
Ksenofont pisze:Wtedy, gdy Sowieci mieli okręty podwodne zdolne nam zagrozić, to my mieliśmy "ptaszki". To już też było wielokrotnie dyskutowane - "ptaszki" były raczej szaserami niż trałowcami. I to szaserami groźnymi dla sowieckich OP na całym Bałtyku.
Jaki był zasięg "ptaszków"? Nigdzie nie mogę tego znaleźć (kołacze mi się po głowie 500 Mm :roll: ). IMO "ptaszki" to mogły przejąć ochronę konwoju od Ławicy Słupskiej pod warunkiem, że stan morza nie przekraczał trójki (długi, wąski kadłub i małe zanurzenie). Teoretycznie mogłyby iść nawet w rejon Głębi Arkońskiej, ale byłbym ostrożny z takim posunieciem.
Była tu ze dwa lata temu dyskusja o "ptaszkach" jako szaserach.
Do wniosku żeśmy doszli (Marek Twardowski doszedł, inni się zgodzili), że "ptaszki" prezentowały ówczesny standard i byłyby zdolne do operowania na południowym Bałtyku.
Zelint pisze:Mam wrażenie, że trochę patrzysz na ówczesne kutry rybackie (kutry trałowe) i "pełnomorskie" trałowce (typ Jaskółka) przez pryzmat obecnych okrętów.
A ja mam pewność, że na siły ZOP patrzysz z perspektywy bitwy o Atlantyk...

Co ochraniało niemieckie konwoje?
Nie tylko na Bałtyku zresztą...
UJ 1939?
Marmik pisze:Niemniej jak już podkreślałem, polskie siły ZOP choć nie rewelacyjne, prezentowały całkiem pokaźny potencjał (aczkolwiek hydrofony podobno były kiepskiej jakości ?).
Uwaga metodologiczna:
JB znalazł dokument, w którym narzekano na hydrofony.
Jeden dokument nie oznacza, że były kiepskiej jakości.
Musimy poczekać na więcej
Marmik pisze:
Ksenofont pisze:Obrona przeciwminowa to inna sprawa. Kutrów trałowych mieliśmy multum, a i pełnomorskich trałowców z pół tuzina.
Kurtów trałowych nie mieliśmy wcale. Rybackich to i owszem, ale dla nich było coś z tuzin trałów (Crolick coś o tym pisał). Zelint zwracał uwagę na to by patrzeć na nie nie przez pryzmat stalowych B410, a raczej dużych drewnianych szalup z toi-toi'em na rufie :wink: .
Ale czy wielkość ma znaczenie?

Kutry były w stanie łowić w okolicach Helu, to nie byłyby w stanie trałować?

Swoją drogą: tuzin trałów to - na początek - całkiem sporo jak na jeden szlak wodny.

Jakie siły przeciwminowe były nam potrzebne? Potrafisz to określić?
Bo - na mój prosty chłopski rozum - to zdaje się, że mieliśmy ich tyle ile dzisiaj.
Tylko portów było kilkakroć mniej.
Marmik pisze:Problemem też jest to, że jeżeli mamy okręty wielozadaniowe ("ptaszki") to nie mogą one wykonywać trzech zadań w tym samym czasie (tzn. zapewniać OPOP konwoju, przejście osłanianych jednostek za trałami i realizować oczyszcznia torów wodnych, bądź kontolnie poszukiwać min w rejonie).
Argument prawie tak dobry, jak ten, że kontrtorpedowce nie mogą jednocześnie tropić okrętów podwodnych, strzelać do samolotów i przeprowadzać ataków torpedowych na Ganguty.

Ogólnie rzecz biorąc masz jednak rację.
Od tego, żeby działania eskortowe skoordynować to jest dowództwo.
Adam pisze:
Ksenofont pisze:
Adam pisze:Tylko, że jest mało prawdopodobnym by w ogóle wysłali na Bałtyk okręty nawodne!
Czyli zadanie naszej Floty zostałoby spełnione!
Tylko, że moim zdaniem nie wysłaliby ich nie ze strachu przed naszą flotą, a z powodu ryzyka takiej operacji i komplikacji natury logistycznej. Gdyby jednak wyszli, to pewnie takim zespołem który całą naszą flotę mógłby "nakryć czapką".
Dla ścisłości - na początku lat 30. pewnie by nie wyszli z powodu strachu przed naszą flotą, ale już w końcu lat 30., gdyby wyszli to by nas tą czapką nakryli.
Kilka postów wyżej było napisane, jaką to przewagę mieli Sowieci nad PMW w końcu lat trzydziestych...
1:1
Adam pisze:
Ksenofont pisze:
Adam pisze:Tylko, że jest mało prawdopodobnym by w ogóle wysłali na Bałtyk okręty nawodne!
Czyli zadanie naszej Floty zostałoby spełnione!
Tylko, że moim zdaniem nie wysłaliby ich nie ze strachu przed naszą flotą, a z powodu ryzyka takiej operacji i komplikacji natury logistycznej.
:ok: :rotfl:

Masz prawo do własnego zdania.

Choć muszę przyznać, że śmieszy mnie Twoja wizja... :rotfl:
Nie myślałem, że z Sowietami było tak źle, że nie wychodzili z portu z powodu ryzyka organizacyjnego.

Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
domek
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-09, 04:44

Post autor: domek »

:D :D :D

Kto by sie tam bal samolotu :-D :-D :-D

Tak do pierwszej wsadzonej w d... :x seri pociskow 20mm

Bo te czasy ze wystaje tylko nad wode kiosk to sie zaczely od typu ubota XXIII prawda

A tak przednim to spokojnie morzna bylo rzeorac caly miekki kadlub i wszystkie flaki pod nim ukryta. A troche ich tam bylo.

Fakt niedalo by sie zatopic gada ale ile radochy by miala zaloga 'tak na wioselkach do domciu dralowac oczywiscie na powierzchni :P :P :P


pozdrawiam domek
ODPOWIEDZ