Maciej3 pisze:Chodziło mi o okres samego początku XX wieku gdy były pierwsze drednoty i nikt tak do końca nie wiedział jak będą walczyć. Royal Navy wtedy fascynowała się pociskami burzącymi. Potem im przeszło. Amerykanie od razu poszli na skróty i postawili na przeciwpancerne.
Nigdy nie było żadnej fascynacji pociskami burzącymi, ani w Royal Navy ani w żadnej innej flocie. Stosowanie pocisków burzących wynikało tylko i wyłącznie z technicznej niedoskonałości ówczesnych pocisków przeciwpancernych i w praktyce- ich niewielkiej skuteczności. Pisałem już o tym kiedyś ale napiszę raz jeszcze.
Każdy pocisk zawierający ładunek wybuchowy ma większe lub mniejsze działanie burzące. Natomiast istotą pocisku przeciwpancernego jest zdolność do przebicia grubego pancerza. Działanie pocisków burzących zawsze dawało spektakularne efekty (choćby testy na Belleisle) ale doskonale zdawano sobie sprawę, że te spektakularne zniszczenia sa bardzo powierzchowne. W zasadzie każde testy wskazywały na konieczność zastosowania pocisków przeciwpancernych z silnym ładunkiem wybuchowym. W praktyce jednak połączenie tych dwóch rzeczy: dużej przebijalności i ładunku wybuchowego, przez wiele lat było po prostu niemożliwe. Ówczesne pociski przeciwpancerne albo nie posiadały ładunku wybuchowego albo miały mały ładunek prochu czarnego. Natomiast próby zastosowania silnych materiałów wybuchowych kończyły sie tym samym: pocisk wybuchał w trakcie przechodzenia przez pancerz. Zdając sobie z tego sprawę posuwano sie do tego, że czasem rezygnowano ze stosowania zapalników zakładając, że ładunek pocisku i tak wybuchnie...
Powszechnie stosowane od lat 70- tych XIX w kwas pikrynowy i- rzadziej- piroksylina były jedynymi materiałami wybuchowymi, które nadawały sie do zastosowania w pociskach. Inne znane w tym czasie były zbyt wrażliwe by wypełniony nimi pocisk w ogóle w całości opuścił lufę. Z tych dwóch substancji piroksylina była bardziej kłopotliwa (nietopliwa, dość nietrwała, o słabszej sile wybuchu) choć mimo to uznawano, że najlepiej nadaje sie do pocisków przeciwpancernych. Z lepszym lub gorszym skutkiem próbowano ją stosować.
Skoro ładunek był piętą achillesową ówczesnych pocisków p. panc to łatwo sie domyślić, że właśnie postęp w dziedzinie materiałów wybuchowych umożliwił rozwiązanie tego problemu.
Kwas pikrynowy- trinitrofenol- był na początku wieku najpowszechniej stosowanym kruszącym materiałem wybuchowym. Używano go pod różnymi nazwami- Lyddit, Melinit, Ekrazit, Szymoza- niemal wszędzie. Był to materiał tani i bardzo prosty w produkcji a fenol, substancja wyjściowa do jego otrzymywania, był jednym z najważniejszych półproduktów w przemyśle barwników. Dlatego pierwsze kroki poszły w kierunku pochodnych trinitrofenolu. Jedną z nich był pikrynian amonu, sól amonowa kwasu pikrynowego. Pikrynian amonu nie reagował z metalami; w ten sposób wyeliminowano główną wadę kwasu pikrynowego. Uważano ponadto, że pikrynian amonu jest od niego mniej wrażliwy na bodźce mechaniczne i lepiej nadaje sie do pocisków przeciwpancernych. Od 1901r sukcesywnie pikrynian amonu wprowadzano w USA, pod nazwą Explosive D.
Drugim sposobem wyeliminowania wad kwasu pikrynowego był Trójnitroanizol- TNA. Była to również pochodna- eter metylowy kwasu pikrynowego. Trinitroanizol był substancją chemicznie dość obojętną, mniej wrażliwą niż kwas pikrynowy, o porównywalnej sile wybuchu (a więc nieco silniejszy niż TNT) Jego niska temperatura topnienia (67 stopni C) pozwalała- podobnie jak w przypadku trotylu- topić go przy pomocy pary wodnej co zwiększało bezpieczeństwo podczas elaboracji amunicji. W okresie międzywojennym w Japonii trinitroanizol został przyjęty jako podstawowy materiał wybuchowy (zastępując w tej roli Szymozę); używano go do napełniania pocisków. Dlaczego mimo zalet materiał ten nie znalazł szerszego zastosowania w innych krajach? (podczas I WŚ stosowano TNA w Niemczech jako uzupełnienie brakującego trotylu).
Otóż odpowiedź może być zaskakująca: trinitroanizol jest substancją silnie toksyczną, niebezpieczną dla zdrowia i życia pracujących przy nim ludzi. Jego pył atakuje drogi oddechowe a w kontakcie ze skórą substancja ta wywołuje trudno gojące się oparzenia. Ryzyko związane z produkcją i stosowaniem TNA okazało się nie do zaakceptowania w innych krajach, zwłaszcza w okresie pokoju, i zamiast niego rozpowszechnił się niemal nietoksyczny trotyl.
No i właśnie trotyl: pierwsi zastosowali go Niemcy a zaraz po nich Francuzi ok 1906- 1908 r. Trotyl posiada tyle zalet, że dziś jego zastosowanie jest czymś oczywistym ale w początkach XX w takie oczywiste wcale nie było. Otóż wyjściowym półproduktem do produkcji TNT był toluen. Podczas destylacji węgla w koksowniach otrzymywano m.in tzw benzol: płynną mieszaninę węglowodorów aromatycznych zawierającą głównie benzen ale również toluen i ksylen. Dawniej mieszanina ta bez rozdzielania była stosowana jako rozpuszczalnik, dodatek do paliw lub nawet jako paliwo- surogat benzyny. Aby wydzielić czysty toluen, benzol należało poddać wielostopniowej destylacji frakcyjnej. Ostateczna wydajność, w postaci czystego toluenu, była bardzo mała. Tak więc produkcja trotylu na dużą skalę była dość kłopotliwa. Do tego trotyl był wyraźnie słabszy niż kwas pikrynowy i na tyle trudny do pobudzenia, że często dawał niewybuchy; wymagał dopracowanego, silnego detonatora. Nic więc dziwnego, że przez jakiś czas szukano innych rozwiązań. Brytyjczycy ostatecznie przeszli na trotyl pod koniec I WŚ. Tym samym skończyła się epoka rzekomej "fascynacji" pociskami burzącymi; pojawiły się tak dawno oczekiwane, skuteczne pociski przeciwpancerne.
Pozdrawiam