Repliki, rekonstrukcje

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

admiralcochrane
Posty: 806
Rejestracja: 2004-05-28, 15:45

Post autor: admiralcochrane »

W ramach replik - niech załączony obrazek będzie natchnieniem dla repliki jednego z naszych monitorów;-)

http://www.navsource.org/archives/01/monitor4b.jpg
Awatar użytkownika
dessire_62
Posty: 2033
Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
Lokalizacja: Głogów Małopolski

Post autor: dessire_62 »

Bukowa pisze:Swoją drogą (może nie każdy wie) ale pod Poznaniem w muzeum Arkadego Fiedlera powstaje również replika - stacjonarna - Santy Marii w skali 1:1.
W zeszłym roku byłem i widziałem cały kadłub.


Wczoraj pokazywali chrzest Santa Maria.Nieżle wygląda.
Potomek Kolumba ponoć był?

http://www.fiedler.pl/santa-maria,43.html :-)
Bukowa
Posty: 338
Rejestracja: 2006-07-19, 15:54
Lokalizacja: Bukowa

Post autor: Bukowa »

Dessire_62!
A gdzie pokazywali?
Tak czy tak przegapiłem :(
Ale jeżdżę w tamte strony raz na dwa miesiące i niedługo znowu się wybieram. Nie omieszkam zajrzeć.
Pozdrowienia
Robert
P.S.
Swoją drogą syn i wnuk A.Fiedlera to jak ... trzy krople wody :-)
Awatar użytkownika
dessire_62
Posty: 2033
Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
Lokalizacja: Głogów Małopolski

Post autor: dessire_62 »

W jakimś programie informacyjnym,Fakty ,Wiadomości ?

Był wywiad z ludżmi budującymi replikę,odniosłem bardzo pozytywne wrażenie.Inaczej statek{no replika}wygląda na zdjęciach ze strony internetowej ,a inaczej na filmie. Podobno jest to bardzo wierne odwzorowanie autentycznej Santa Marii,{na ile to jest możliwe?}.
Pomaga w budowie jakiś znany modelarz,podawali nazwisko,ale nie zapamiętałem.

Chętnie bym Marysię obejżał,ale daleko ,chociaż w Poznaniu mam rodzinę. :-)
Krzysztof Gerlach
Posty: 4473
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Odpowiedź na pytanie, na ile możliwie jest bardzo wierne odwzorowanie autentycznej Santa Marii, zawarte jest w pierwszym linku, który Pan podał w tym temacie, czyli na stronie samych budowniczych. Cytuję: „Na dobrą sprawę nikt dziś dokładnie nie wie, jak w istocie wyglądała”. Skoro o czymś „nikt nie wie”, to jakim cudem można to odtworzyć „bardzo wiernie”?
Zostawmy jednak na boku te niefortunne sformułowania, rodem z kiepskich mediów dla gawiedzi. Najwierniejsza replika Santa Marii Kolumba to oczywiście tylko taki statek, który przedstawia typowy żaglowiec hiszpański tej wielkości z tamtej epoki w sposób najlepiej oddający dzisiejszy stan wiedzy. Chylę czoło z pełnym szacunkiem dla zapału, wysiłku twórczego i znojnej pracy budowniczych. Jednak z punktu widzenia historycznego, efekt jest kiepski. Literatura omawiająca próby rekonstruowania jednostek pierwszej wyprawy Kolumba jest przeogromna, ma też swoje fazy historyczne, odbijające stały postęp w badaniach. Niestety, nasi budowniczowie zatrzymali się na wiedzy z roku 1892, kiedy powstała pierwsza (?) pełnowymiarowa replika, bardzo nieudana. Od tego czasu upłynęło ponad 100 lat intensywnej pracy badaczy, znaczonej fundamentalnymi odkryciami naukowymi. Obecnie za najlepszy dostępny nam wizerunek flagowego okrętu Kolumba uchodzi rekonstrukcja, której autorem jest José Maria Martinez-Hidalgo y Teran, przez blisko 30 lat dyrektor Muzeum Morskiego w Barcelonie, wsparty autorytetem takich sław jak Howard I. Chapelle, R.C. Anderson, Bjoern Landstroem, Heinrich Winter. To co widzę na zdjęciach, nie ma z owym wizerunkiem najmniejszego związku. Nawet pomijając tę kwestię pozostaje rufa, po prostu TRAGICZNA. Sam pomysł, aby była pawężowa, pochodzi zapewne ze wspomnianej błędnej rekonstrukcji z 1898, wybranej moim zdaniem dlatego, że zrobienie „prawdziwej” rufy okrągłej wymagałoby zdolności ciesielskich, jakich zapewne nikt w Polsce nie posiada. Lecz pomysł, by nadbudówka rufowa wystawała w tył z poziomą dolną krawędzią, niczym szuflada z szafy, jest koszmarny. Mam tylko nadzieję, że w toku dalszych prac budowniczowie elegancko zasłonią to miejsce właściwymi łukami, które będą w takiej sytuacji wprawdzie tylko parawanem, ale dobrze służącym autentyczności wyglądu. Jeśli już musi być rufa pawężowa, rodem z jednostek innego typu, to niech chociaż robi wrażenie prawdziwej.
Oczywiście nie można zapominać, że budowa żaglowca w podziałce 1:1, to jednak kompletnie coś innego niż tworzenie małego modelu czy rekonstrukcji na papierze. Twórcy stają przed wielopłaszczyznowymi, gigantycznymi problemami, z których finansowe na pewno nie są najmniejsze. Ja sobie marudzę, ponieważ mnie to bezpośrednio nie dotyczy, lecz wiem doskonale, jakie trudne jest to przedsięwzięcie i jak często trzeba iść na różne kompromisy. Studiowałem kiedyś okręty „grające” w serii filmów o Hornblowerze, bardzo wiele o tym czytałem, wiem jacy fachowcy z tej dziedziny byli doradcami reżysera i producenta, jacy fachowcy budowali odpowiednie modele i makiety. Żaden pokazany tam duży żaglowiec nie pasuje absolutnie do czasów napoleońskich, ilość błędnych szczegółów jest zatrważająca, lecz w większości przypadków (nie we wszystkich, niestety) po prostu inaczej się „nie dało” z uwagi na czas, materiały, robociznę, koszty i dzisiejsze przepisy. Pewno nie dużo inaczej było i w tym przypadku.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Realchief
Posty: 116
Rejestracja: 2007-05-16, 11:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Realchief »

Nie sposób się z Panem nie zgodzić co do "Santa Marii" odniosłem to samo wrażenie.
Co do Hornblowera to więcej bym zarzucił jednak fregatom niż dużym jednostkom, przynajmniej w zbliżeniu. O ile za pokład liniowca robił Victory jak się mi zdaje i trudno się do czegoś przyczepić to robiący za "Indy" "Grand Turk" był przerażający, a najbardziej te 6-funtówki (na oko) na głównym pokładzie.
Cóż budżet robi swoje.
Co nie zmienia faktu, że serię firmów o Hornblowerze uwielbiam i nie mogę odżałować, że przestali ekranizować dalsze tomy.
Krzysztof Gerlach
Posty: 4473
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Całkowicie podzielam Pana odczucia co do serii filmów o Hornblowerze. Pisząc o "dużych" okrętach miałem zresztą na myśli właśnie fregaty (zwłaszcza pełnowymiarowe), bowiem tylko one wchodzą w grę jako rekonstrukcje o skali trudności porównywalnej z budową Santa Marii w podziałce 1 : 1.
Nawiasem mówiąc, nie wydaje mi się, aby w tych filmach jakieś sceny kręcono na pokładzie "Victory", ale czytałem o tym dość dawno, więc sprawdzę w domu. Natomiast z całą pewnością większość scen z udziałem liniowców odgrywała znakomita makieta, zbudowana na fragmencie mola w taki sposób, aby było widać niby burtę wystającą z wody, ze wszystkimi furtami, działami itd., a za nią znajdowały się różne paltformy na odpowiedniej wysokości, gdzie statyści i aktorzy mogli stać na właściwych miejscach. O ile pamiętam górne płaszczyzny upodobniono (na bardzo krótkim odcinku) do prawdziwych pokładów dzięki różnym, trafnie dobranym "gadżetom". Umiejętne ustawienie kamery i montaż nie pozwoliły odczuć, że ten potężny liniowiec ma tylko parę metrów długości, brakuje mu części podwodnej, drugiej burty, rufy itd.! Jak bardzo słusznie pisze w innym, ale podobnym tematycznie wątku Adyrian, sztuka filmowa rządzi się swoimi prawami i ma własne ograniczenia, więc wymaganie od twórców aby robiąc np. film o bitwie pod Trafalgarem wybudowali pół setki liniowców zbliżonych do "Victory" byłoby po prostu śmieszne. Co nie przeszkadza mi ubolewać, że rolę strzyżonego liniowca "Indefatigable", wszystkich innych fregat Hornblowera i ich głównych przeciwników (np. dwupokładowego "Natividad") musiał zagrać ten sam żaglowiec, z zupełnie innych czasów i znacznie niższej klasy. Nie preszkadza mi także jawnie krytykować, że umieszczanie koła sterowego na wierzchu rufówki i tuż przy relingu, aby bohater dumnie wyglądał przy sterze, gdy przemawia do zgromadzonej niżej załogi, jest całkowitym i całkowicie zbędnym fałszem, jak sporo innych, drażniących rzeczy. Ale i tak chętnie zobaczyłbym następne filmy z tej serii!
Krzysztof Gerlach
Realchief
Posty: 116
Rejestracja: 2007-05-16, 11:53
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Realchief »

Czyżbym przeoczył i zekranizowali w ramach serii "Szczęśliwy powrót" :shock: czy Pana uwaga o "Natividad" odnosiła się do filmu z Gregory Peckiem?
Swoją drogą ciekawe dlaczego wszelkiej maści filmy historyczno-przygodowe, których w latach 50 i 60- tych było multum nieomal wymarły? W ostatniej dekadzie chyba można je na palcach jednej ręki policzyć (pomijając coraz dziwaczniejsze wersje Trzech Muszkieterów").
Krzysztof Gerlach
Posty: 4473
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Uwaga o "Natividad" była całkowitą pomyłką. Źle zapamiętałem fakt, że inny pełnowymiarowy żaglowiec biorący udział w tych filmach, "Julia", zmieniał tylko dekoracje rufowe, fałszywe okna i napisy, przeistaczając się w 6 (!) róźnych małych jednostek, zaś wielki model "Justiniana" (ale jednak tylko model) był na zmianę nim i hiszpańskim dwupokładowcem (stąd skojarzenie).
Wspominana przeze mnie pełnowmiarowa makieta kawałka jednej burty i pokładów liniowca stała w rzeczywistości obok mola, a zabudowano ją na stoczniowym pontonie. To, co Pan brał za "Victory", jest pięknie odtworzonym kawałkiem pokładu rufowego przy uskoku rufówki, właśnie na owym pontonie!
Natomiast co do możliwości robienia zdjęć filmowych na oryginalnych, zabytkowych okrętach, doradca serii d/s wierności historycznej napisał: "...but to use them for filming purposes was OUT OF THE QUESTION".
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
ODPOWIEDZ