Dziękuję za słowa poparcia, i przepraszam wszystkich, którzy myślą, że ja zawsze myślę wyłącznie na serio i nic, tylko krytykowałbym na potęgę. Zapewniam, czasem i ja lubię sobie chlapnąć szalony rysuneczek, po prostu dla czystej przyjemności popatrzenia na coś, co
mogłoby być.
No, ale
ad rem.
Jogi Balboa pisze: (…) korzystając z okazji, chętnie dowiedziałbym się (od razu zaznaczam, że nie mam punktu zaczepienia do tych rozważań, więc pytam kogoś, kto niechcący wygadał się, że się w coś takiego bawił) jak Amerykanom udało się wcisnąć trzy 16-calówki w barbety o średnicach 11,5 metrów (a czytałem, że nowe 16" Iowy musiano "odchudzić", ponieważ ktoś się machnął i zrobił za wąskie barbety) a Niemiaszkom 38- centymetrówki w barbety o średnicy aż 10 metrów (i chociaż Mr. Skwiot nie pisze, która to średnica, to po dokonaniu pewnych porównań sądzę, że chodzi tu o wewnętrzną).
Z reguły podaje się średnicę wewnętrzną barbety, ponieważ w przypadku pancerza stopniowanego (czyli zmieniającego grubość w miarę wysokości, lub po obwodzie), średnica zewnętrzna ulega zmianie. Ale w mojej monografii
Bismarcka pisze, że to średnica zewnętrzna.
Jak to zrobiono? No cóż, zacznijmy od prostego pytania — jak i po co w ogóle armata mieści się w barbecie.
Czopy osi podnoszenia kołyski armaty spoczywają na wspornikach, ustawionych na obrotowej platformie, tworzącej niejako "dach" barbety. W położeniu zerowym (czyli przy kącie podniesienia równym 0°) zagadnienie zmieszczenia armaty w barbecie w ogóle nie występuje, bo zamek działa znajduje się powyżej górnej krawędzi barbety. Problem zaczyna się dopiero w chwili, gdy wylot lufy unosimy ku górze. W konsekwencji część zamkowa opuszcza się coraz niżej w dół i wchodzi w obrys barbety. Jeżeli laweta ma tylko jedną armatę (na przykład wieża 18" Mark I lekkiego krążownika liniowego (
wariackie określenie, n'est past? Sam je wymyśliłem

)
Furious, wtedy punkt przecięcia skrajni zamka (czyli teoretycznej obwiedni zamka w położeniu maksymalnego odrzutu) z obrysem barbety wypada praktycznie na podłużnej osi symetrii lawety (pokrywającej się z osią lufy). Jest to z geometrycznego punktu widzenia położenie najkorzystniejsze, bo zapewniające najwięcej miejsca dla armaty.
Sprawy zaczynają się komplikować, gdy ilość luf na lawecie wzrasta. Jak łatwo zauważyć, przesunięcie armaty w bok od osi symetrii lawety drastycznie zmniejsza odległość między zamkiem, a ścianką barbety, bowiem oś symetrii armaty nie jest już osią symetrii barbety, lecz równoległą do niej sieczną. Równocześnie ujawnia się drugie zjawisko — wsporniki czopów ze względów konstrukcyjnych i bojowych nie mogą znajdować się poza obrysem barbety, zatem w przypadku lawety wielodziałowej, w porównaniu do jednodziałowej, konieczne jest cofnięcie wsporników w kierunku poprzecznej osi symetrii barbety (prostopadłej do osi symetrii lufy). Im więcej armat, tym bardziej muszą być one rozsunięte na boki (czyli tym mniej jest miejsca za zamkiem), a zarazem tym bliżej muszą być one cofnięte ku poprzecznej osi symetrii (czyli tym bardziej zamek przesuwa się ku tyłowi, do obrysu barbety). Innymi słowy, im więcej luf, tym gorzej.
Rozwiązaniem tego geometrycznego łamańca jest kołyska, i wszystko co się na niej wiesza. Zobrazujmy to prostym przykładem: weźmy zwykły ołówek i połóżmy go na palcu tak, by pozostawał w równowadze. Oczywista, punkt równowagi przypadnie z grubsza w połowie długości ołówka. Co zrobić, by przesunąć go ku tyłowi? Najprostszym rozwiązaniem jest przyklejenie z tyłu kawałka plasteliny. Dodatkowa masa, nazywana fachowo
przeciwwagą spowoduje przesunięcie punktu ciężkości (a wiec punktu zrównoważonego podparcia) w kierunku przeciwwagi. Im większy kawałek plasteliny, tym bliżej możemy przysunąć palec do obciążonego naszą przeciwwagą końca ołówka.
Z armatami okrętowymi rzeczy mają się najzupełniej tak samo. Względy konstrukcyjne i bojowe sprawiają, że tzw. zespoły suwliwe armat (czyli armata, kołyska, i wszystko co się cofa przy odrzucie) są podparte mniej więcej w swym środku ciężkości. Celowo piszę "mniej więcej", bo przecież wyważenie armaty zmienia się wraz z otwarciem zamka, załadunkiem naboju, no i odrzutem po wystrzale. Oś czopa podnoszenia lufy znajduje się jednak dość blisko środka ciężkości zespołu suwliwego. Dlatego, jeżeli zaprojektujemy armatę z ciężką częścią zamkową, a lekką częścią wylotową, oraz podobnie wykonamy kołyskę, środek ciężkości zespołu znajdzie się bardzo blisko zamka — czyli po oparciu czopów podnoszenia na wspornikach, cały zespół przesunie się do przodu, niejako "uciekając" zamkiem od obrysu barbety.
Czasem można nawet dodać specjalną przeciwwagę, jak robili to Brytyjczycy na typie
King George V. W wielu książkach można wyczytać bzdurną informację, jakoby przyczyną stosowania przeciwwag na tym typie pancerników była chęć "zmniejszenia ambrazur" (otworów, przez które lufa armaty wystaje z wieży). Bzdurną, bo w celu zmniejszenia ambrazury należałoby przesunąć ku przodowi nie armatę, lecz oś czopa podnoszenia lufy. Zaś to, przy niezmienionym położeniu samej armaty, wymagałoby dodania przeciwwagi… przy wylocie lufy. Rzeczywistą przyczyną stosowania przeciwwagi była właśnie chęć pomieszczenia czterech armat w stosunkowo małej barbecie o średnicy wewnętrznej 11,9 metra, przy rozstawie luf skrajnych 7,3 metra. Dla porównania, Francuzi na typie
Richelieu przy rozstawie luf skrajnych 6,85 metra mieli barbety o średnicy wewnętrznej aż 13,3 metra. Było to jednak spowodowane koniecznością zapewnienia za zamkiem francuskiej armaty dodatkowego miejsca na dosyłacz, będący integralną częścią zespołu suwliwego i opuszczający się w głąb barbety wraz z nim.
I taka, mój drogi Jogi, jest odpowiedź na Twoje pytanie — Amerykanie po prostu zaprojektowali armaty z ciężkim tyłem i masywne kołyski. Jeżeli porównuje się zdjęcia kołysek francuskich i amerykańskich, każdego fachowca uderza natychmiast wyraźna różnica — kołyski francuskie mają wyfrezowane żebra, zmniejszające masę, a kołyski amerykańskie to lite bloki metalu. Jak już napisałem, w rozwiązaniu francuskim funkcję przeciwwagi pełniło ramię dosyłacza, a w amerykańskim kołyska i część zamkowa lufy musiały same zapewnić dostateczną masę dla zrównoważenia zespołu suwliwego w wymaganym punkcie.
Metoda wymuszonego przesunięcia środka ciężkości ma i wady i zalety. Wadą jest duża masa "martwa", nie mająca wpływu na poprawę opancerzenia, czy wytrzymałości szkieletu kadłuba. Dodatkowo bardziej masywne i wytrzymalsze muszą być wszystkie elementy konstrukcyjne, związane z zespołem suwliwym — wsporniki, oporniki, powrotniki, mechanizmy podnoszenia lufy, itp. Zaletą jest jednak skrócenie dystansu od osi podnoszenia do skrajni zamka, bardzo przydatne przy dużych kątach podniesienia. Im wyżej podnosimy lufę, tym niżej opuszcza się część zamkowa armaty, a we wnętrzu barbety jest przecież sporo innych rzeczy — mechanizmy napędowe, komory przeładunkowe, podnośniki amunicji, itp. Cofający się po odrzucie zamek jakoś się musi między nimi zmieścić. Im mniejsza odległość między osią podnoszenia lufy a skrajnią zamka, tym płytsze mogą być studzienki działowe pod armatami. Była to zresztą druga przyczyna stosowania przeciwwag na typie
King George V — barbety były i węższe, i niższe, a jak kiedyś policzyłem, mimo wzrostu masy o 120 ton (czyli 10 przeciwwag), było to w sumie opłacalne, bo bez tych bloków metalu duże barbety musiałyby ważyć znacznie więcej
Poszerzenie barbety nie zmienia jej wymiarów pionowych, więc lufy zrównoważone naturalnie (czyli na przykład niemieckie) nie mogły podnosić się do kąta 45°, pozostając przy bardziej umiarkowanym kącie podniesienia 30°. Francuzi, z uwagi na sterczący ku tyłowi dosyłacz też musieli się zadowolić kątem 35°. Zaś najlepiej zagadnienia konstrukcyjne, związane ze zrównoważaniem lufy widać w przypadku przeróbek brytyjskich wież armatnich 15" Mark I z kąta 20° na 30°. Aby nie pogłębiać studzienek działowych, zrezygnowano ze związanych z kołyską układów dosyłacza, montując je na stałej konstrukcji platformy obrotowej wieży. Wydatnie zmniejszyło to skrajnię zespołu suwliwego, lecz dla zrównoważenia lufy trzeba było cofnąć kołyskę o 0,2 m w tył i dodać przeciwwagę koło zamka. Aby dosyłacz, ustawiony na podłodze platformy obrotowej pod kątem 5°, znalazł się w osi lufy, kołyskę trzeba było podnieść o 0,2 m w górę, co też nieco zwiększyło prześwit między dnem studzienki działowej a skrajnią zamka.