Pierwsi "po Bogu" 1939-1940
Pierwsi "po Bogu" 1939-1940
Kodrębski, Hulewicz, Nahorski, de Walden, Kwiatkowski, Kłoczkowski, Salamon, Krawczyk, Grochowski, Żebrowski. Do tej listy dodajmy jeszcze Pławskiego, Stankiewicza, Hryniewickiego, Grudzińskiego oraz Namieśnikowskiego, Umeckiego, Doroszkowskiego, Gorazdowskiego.
Jeśli o którymś zapomniałem - dopiszcie (pod uwagę brałem tylko tych z dużych okrętów).
Co miało wpływ na to, że niektórzy byli doskonałymi oficerami i dowódcami a niektórzy "chodzącymi nieszczęściami"?
Co sprawiało, że niektórzy popełniali błędy okupione stratami ("Grom" Hulewicza 3 maja nie był pod parą gdy pojawił się Heinkel) a niektórzy mimo większego zagrożenia wykazywali się większą wyobraźnią i trzeźwością umysłu?
Na jakiej zasadzie tuż przed wojna i w pierwszych jej latach powierzano okręty poszczególnym oficerom? Czy był jakiś system weryfikacyjny (biorąc pod uwagę historię z Umeckim i Doroszkowskim bardzo w to wątpię)?
Jakie, i czy wogóle, szkolenia przechodzili przyszli dowódcy? Wiem, że takie odbywały sie podczas wojny ale o tym aby takowe były i przed nigdzie nie znalazłem.
Co wogóle sądzicie o wyszkoleniu i dowodzeniu polskich oficerów, zarówno seniorów jak i tych którzy ich podczas wojny zastąpili.
Jeśli o którymś zapomniałem - dopiszcie (pod uwagę brałem tylko tych z dużych okrętów).
Co miało wpływ na to, że niektórzy byli doskonałymi oficerami i dowódcami a niektórzy "chodzącymi nieszczęściami"?
Co sprawiało, że niektórzy popełniali błędy okupione stratami ("Grom" Hulewicza 3 maja nie był pod parą gdy pojawił się Heinkel) a niektórzy mimo większego zagrożenia wykazywali się większą wyobraźnią i trzeźwością umysłu?
Na jakiej zasadzie tuż przed wojna i w pierwszych jej latach powierzano okręty poszczególnym oficerom? Czy był jakiś system weryfikacyjny (biorąc pod uwagę historię z Umeckim i Doroszkowskim bardzo w to wątpię)?
Jakie, i czy wogóle, szkolenia przechodzili przyszli dowódcy? Wiem, że takie odbywały sie podczas wojny ale o tym aby takowe były i przed nigdzie nie znalazłem.
Co wogóle sądzicie o wyszkoleniu i dowodzeniu polskich oficerów, zarówno seniorów jak i tych którzy ich podczas wojny zastąpili.
Moim zdaniem dowódcy zdali egzamin conajmniej na 4. Pamietać należy o warunkach w jakich działali. Z dala od kraju, rodzin, bliskich. W gorszej sytuacji niż sojusznicy. Zdani w dużym stopniu na sojuszniczą logistykę. Do tego obawa o losy najbliższych jednak większa niż np. u Anglików. Błędy były - to oczywiste, ale poza zachowaniem Kłoczkowskiego reszta błedów była "do przyjęcia". Nawet w przypadku "Groma". Takie rzeczy na wojnie się zdarzają i zdarzać się muszą.
Fax et tuba
Kłoczkowskiego lepiej nie "tykać" gdyż póki co nie mamy pewności co dokładnie działo się na "Orle" a po tym co przedstawił Grom na tym forum jak również na warships.pl jestem przekonany, że to co znamy nie do końca jest prawdą i należy badać, czekać i znowu badać wszystkie archiwalia jakie się pojawią.
Co do Hulewicza, hmm, myślę, że gdyby nie jego nieroztropność do zatopienia "Groma" by nie doszło. Ja nie ma niestety tak pozytywnego zdania o seniorach. Ale najpierw chciałbym poznać opinię innych
Co do Hulewicza, hmm, myślę, że gdyby nie jego nieroztropność do zatopienia "Groma" by nie doszło. Ja nie ma niestety tak pozytywnego zdania o seniorach. Ale najpierw chciałbym poznać opinię innych
Ot takie niegłupie rozważania:
"... aby być dobrym żołnierzem musisz kochać wojsko. Ale aby zostać dobrym oficerem musisz być gotowym wysłać na śmierć tych, których kochasz. To jest bardzo trudna decyzja. Żadna inna profesja nie wymaga takiej decyzji. Dlatego też jest to jeden z głównych powodów, że jest tak bardzo mało naprawdę dobrych oficerów, chociaż jest dużo dobrych ludzi. "
"... aby być dobrym żołnierzem musisz kochać wojsko. Ale aby zostać dobrym oficerem musisz być gotowym wysłać na śmierć tych, których kochasz. To jest bardzo trudna decyzja. Żadna inna profesja nie wymaga takiej decyzji. Dlatego też jest to jeden z głównych powodów, że jest tak bardzo mało naprawdę dobrych oficerów, chociaż jest dużo dobrych ludzi. "
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Ja to wiem, ale Bartek, czy Edek czytający te forum, bo zainteresowało ich operowanie na morzach, czyli połknęłi bakcyla morskiego, a wiedzę dopiero nabywają, nie rozróżniają tych subtelności, które starzy i zagorzali shiploverzy stosują wobec siebie wzajemnie, dlatego Twoim obowiązkiem jest dbać o wiedzę ich i moją, bo ja mam pamięć dobrą, nawet do błędnych informacji
Wyobraź sobie Twoje zdanie zacytowane na warships.pl, Grom by zjadł nok fokmasztu!
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
-
- Posty: 94
- Rejestracja: 2004-12-14, 16:06
- Lokalizacja: Warszawa
... mocno dyskusyjne stwierdzenie odnośnie poruszania się po fiordzie czy wstawienia cudzysłowia ?
Odnośnie poruszania się po fiordzie to za R.Mielczarek - Grom miał uszkodzony jeden kocioł co faktycznie nie wpływa w takim stopniu ( fiord ) na jego manewrowość.Wg.Kosiarza okręt już się poruszał - ledwo bo ledwo ale jednak.Czy zdołaby jednak uniknąć bomb ?.Z jednej strony samolot dostrzeżono w ostatniej chwili w pozycji niemal do ataku ...
z drugiej to jednak 5 400 m.i można było tragedii uniknąć.
Odnośnie poruszania się po fiordzie to za R.Mielczarek - Grom miał uszkodzony jeden kocioł co faktycznie nie wpływa w takim stopniu ( fiord ) na jego manewrowość.Wg.Kosiarza okręt już się poruszał - ledwo bo ledwo ale jednak.Czy zdołaby jednak uniknąć bomb ?.Z jednej strony samolot dostrzeżono w ostatniej chwili w pozycji niemal do ataku ...
z drugiej to jednak 5 400 m.i można było tragedii uniknąć.
Grom stał bo oszczędzano ropę, jednakże był przez cały czas pod pełną parą. Wynika z tego że, albo w całym Narwiku brakowało ropy, bądz w danym okresie Grom nie mógł jej uzupełnić i oszczędzał ją na patrole.Wicher pisze:Co do Hulewicza, hmm, myślę, że gdyby nie jego nieroztropność do zatopienia "Groma" by nie doszło.