Ale przykładowo, pomiędzy grudniem 41, a Midway nie bardzo było wiadomo, gdzie jest Kido Butai- zespół mógł być wszędzie- toć zmontowanie takiego zespołu z atrap i posłanie go gdzieś mogłoby narobić dobrego szumu w wywiadzie floty USA. W sam raz do ataku z zaskoczenia.MiKo pisze:Z mojego punktu widzenia jest to kompletnie niepraktyczne - t.j. mamidła włączane do składu zespołu podczas prawdziwej bitwy. Ze względu choćby na prędkość, trudności w manewrowaniu (nieprzeszkolona załogoa), komunikacji (brak odpowiedniego wyposażenia), uzbrojeniu (czy jednostki osłony prawdziwych lotniskowców miałyby bronić mamidła?) itd. Na koniec migłoby sie okazać, że przypadkowo nieprzyjaciel i tak zaatakował prawdziwy lotniskowiec i wszystko na nic.
Mamidła europejskie nie miały za zadanie "walczyć", tylko wprowadzać w błąd nieprzyjacielski wywiad.
Masz rację, że prawdziwy lotniskowiec też do bezpiecznych nie należy i można się spierać, co szybciej pójdzie na dno. Piszac o moralnym aspekcie miałem na myśli, iż marynarze ginący na lotniskowcu - walczą. Ludzie ginący na mamidle są tylko i wyłącznie "mięsem armatnim"
Okręty których nie było.
Duże koty zjadam na przystawkę.
Chyba na pewno. A "symulował" Ansona. Parę ciekawostek podaje Piwowoński, chyba w Przedziwnych okrętach (ale nie dokładnie nie pamiętam i teraz jestem z dala od biblioteki)karol pisze:no HMS Centurion w roli pancernika typu KGV "zaliczył" nawet konwój na Maltę podobno, bo dopiero mam zamiar zbadać tę sprawę i dac ją do swojego magazynu shiploverskiego