Ksenofont pisze:Pewnie takie same treści, jakie przedstawiano w dokumentach innych państw - Polacy nie wynaleźli nowego sposobu: zachowali stary.Marmik pisze:Stąd dziwi mnie, iż Polska mająca w tej dziedzinie najlepsze doświadczenia (wojna polsko-rosyjska) tak niefrasobliwie postępowała z dokumentami jak to opisał Ksenofont. Jakiego rodzaju treści przedstawiano na owych blankietach, że dopuszczano się takiej nierozwagi?
I - Marmiku - powyższe nie jest żadną próbą dyskusji - gdyż jest to opis faktów. Zupełnie poważnie: jeśli fakty Cię denerwują - nie miej do mnie pretensji.

Dla wyjaśnienia (i znów na logikę bo dostępu do dokumentów nie mam), przekazywanie rozkazów operacyjnych lub sygnałów związanych z działalnościa na tym szczeblu oraz całość dokumentów meldunkowych powinna być przesyłana w formie zaszyfrowanej i absolutnie nie powinno się zapisywać w jednym dokumencie obu treści. Jeżeli tak było, a z tego co piszesz to było (nie neguje Twoich źródeł - to tylko taka konstrukcja zdania), to był to poważny bład i nie sadzę (podkreślam - nie sądzę) by w innych krajach postępowano tak... brak mi odpowiedniego słowa (najbliżej byłoby - głupio). Co do sygnałów taktycznych, a zwłaszcza krótkiej ważności, mogą podlegać kodowaniu, lecz i wówczas nie powinno (podkreślam - nie powinno) się umieszczać tekstu zakodowanego razem z rozkodowanym. Jest to najstarsza, najprostsza i niezawodna metoda utrudniajaca przeciwnikowi zdobycie przewagi. Zwłaszcza w sytuacji gdy zajmuje on pozycje lub obiekty obrońców, gdzie tego typu informacje mogą być przechowywane (nie zawsze jest czas by wszystko zniszczyć). Wygląda na to, że w 1939 roku, ktoś o tym zapomniał.
Per analogia. Lina do bungee absolutnie nie powinna się zerwać. Czasem się zrywa. Etc, etc.Ksenofont pisze:I znów są to sprawy poza dyskusją: wiadomość powinna być absolutnie nie do rozszyfrowania.
Tyle że nie ma takiej możliwości. Każdy szyfr "matematyczny" można złamać, chociażby metodą statystyczną - zatrudniając stado rachmistrzów do wykonywania różnorodnych procesów na zaszyfrowanym tekście![]()
Dlatego napisałem fragment zaczynajacy się od słów "Dla wyjaśnienia..." i w aspekcie kodowania to masz rację.Ksenofont pisze:W związku z tym wojsko posługuje się taką właśnie zasadą: Kodowanie ma uniemożliwić przeciwnikowi skuteczną reakcję.
Jest to kwestia ekonomii sił i "produkcji specjalistów".
Zastanawialiście się, ilu szyfrantów potrzebowałoby Wojsko Polskie by szyfrować wszystko szyfrem zbliżonym do idealnego?
W jednym miejscu, ale nie w jednym dokumencie! Może to wydać się śmieszne, ale to własnie dzięki robiciu dokumentacji możliwym jest unikniecie całkowitej utraty szyfru/kodów. Książka tekstu jawnego jest niemal (?!) bezużyteczna jeżeli nie ma do niej tekstu zakodowanego. A bez stosownych wkładek kluczowych rozpracowanie szyfru/kodów powinno zająć przeciwnikowi tyle czasu by zdążyć wprowadzić rezerwowy sposób utajniania wiadomości.Ksenofont pisze:Pomyślcie sobie - to dopiero dywersja: w jednym miejscu i kler, i krypt, i szyfr, i klucz dzienny (i przesłanki dla klucza miesięcznego)!!!
Ale ci Niemcy to idioci: w porównaniu z nimi Polacy to prawdziwi mistrzowie intelektu!
Przykład z historii. Na skutek absolutnie zbrodniczego zaniedbania obowiązków podczas incydentu z USS "Pueblo" utracono olbrzymią liczbę dokumentów niejawnych, lecz dzięki rozbiciu informacji dysponując urządzeniami niszczącymi omałej wydajnosci mozna było niszczyć tylko "połówki" depesz. Bez uzupełnienia były one mało przydatne.
Oczywiście pisząc o samym urządzeniu to logicznym jest, iż dane nie znalazły się tam z sufitu, lecz zostały wprowadzone na podstawie zapisów na papierze. Nie zagłębiałem się w budowę Enigmy, ale samolikwidator lud inne dziadostwo zastępujące go to chyba rzecz oczywista. Jeżeli tego nie przewidzieli to faktycznie byli idiotami.
Czyli w założeniu Niemcy przyjęli, że Enigma będzie odczytywana i da tylko przewagę czasową? Może to tylko gra słówek, ale powinno być raczej "zakładali możliwość złamania szyfu", gdyby przypuszczali z jaką szybkością robią to Anglicy, częściej wprowadzaliby modyfikacje.Ksenofont pisze:Przykład z II wojny na morzu: Anglicy czytali większość korespondencji z U-bootami. Tyle tylko, że czytali je ze znacznym opóźnieniem. Dopiero po przyśpieszeniu procesu badań statystycznych (tzn. po zbudowaniu za amerykańskie pieniądze dziesięciokrotnie większej liczby komputerów (tzw. bomb)) byli w stanie część depesz tłumaczyć na bieżąco.
Pozdrawiam,
Marmik