Spis treści nowego numeru OW (1/2007) znam już od dawna ze strony internetowej. Od razu wpadł mi w oko artykuł Michaiła Tokariewa "Fatalny Roger Bitwa koło przylądka Esperance." Tytuł wręcz sensacyjny, nareszcie coś ciekawego dla mnie i od razu pomyślałem o jak najszybszym zakupie. Od pomysły do realizacji wiadomo daleko, więc rzeczony numer nabyłem dopiero wczoraj. Właściwy tytuł brzmi w rzeczywistości "Fatalny Roger. Dowodzenie i łączność w bitwie koło przylądka Esperance". To trochę zmienia obraz rzeczy. No ale cóż nie ma to jak niezły chwyt marketingowy, ale nic to, bo to temat równie ciekawy.
Po przeczytaniu artykułu generalne wrażenie jest dobre. Dość ciekawie napisane bez jakiś poważniejszych błędów, ale że to jedna z moich ulubionych bitew to muszę trochę pomarudzić.
Na pierwszy rzut oka razi kwestia edytorska. Zwroty typu "otwarła ogień" używane są notorycznie. Wiele zdań brzmią z rosyjska a ich konstrukcja często jest dość karkołomna. Nie wiem czy winą tłumaczenia czy autora są takie terminy jak "Iron Batton Sound" (powinno być Iron Bottom Sound, a właściwie to nawet Iron Bottom Bay bo takiej nazwy używano w czasie wojny), nickname krążownika USS Salt Lake City podano jako "Svebeck Maru" - powinno być "Swayback Maru". Do tego sporo "TF.64" , "radar S.C."
Przechodząc do kwestii merytorycznych. Autor bardzo szeroko przedstawił ogólne aspektu łączności i dowodzenia wraz z tłem historycznym. Jak dla mnie może i trochę za szeroko, bo zabrakło potem miejsca na dość ważne moim zdaniem szczegóły.
Na przykładzie bitwy u przylądka Esperance autor stara się ukazać jak katastrofalne skutki mogło mieć dowodzenie i łączność w bitwie morskiej. Stąd zapewne lekko sensacyjny tytuł "Fatalny Roger". Moim zdaniem wybór dość niefortunny. Przebieg bitwy wykazał coś odwrotnego - pomimo braków w łaczności i dowodzeniu przebieg bitwy i tak przybrał korzystny dla Amerykanów obraz. Oczywiście zawsze mogło być lepiej lub gorzej o to można się spierać, ale nie to mi chodzi. Mamy przecież Savo, wręcz idealne starcie, gdzie dowodzenia i łączność odegrało kluczową rolę z tragicznym wręcz efektem.
Autor wyjaśnia swój wybór mniej więcej wyrównanymi siłami obu stron (to przecież tak samo jak pod Savo) oraz wynikiem starcia - nie tak oczywistym jak pod Savo... nie bardzo rozumiem tę argumentację (jak dla mnie jednym wytłumaczeniem jest może fakt, iż rozpatrując bitwę pod Savo trzeba by o wiele głębiej wejść w temat, a na to mogło nie starczyć po prostu miejsca w artykule. Esperance wydaje się o wiele prostsze, tu mamy "fatalnego Rogera").
W artykule dość szczegółowo opisany jest zarys łączności taktycznej stosowanej na okrętach w czasie II wojny światowej. Łącznie z parmetrami i typami urządzeń stosowanymi w poszczególnych flotach. Co prawda razi trochę użycie sformułowanie:
"... specjalny termin dla określenia urządzeń UKF i sposobu ich wykorzystania w trybie TBS - Talk Between Ships...".
TBS to klasyczna sygnatura stosowana w US Navy dla urządzeń serii "T" (radary FD, FC to oznaczenia, a nie skrót Fire Control). Talk Between Ships to nazwa zwyczajowa nadana przez operatorów urządzeń (tak jak motory WSK to Wojskowy Sprzęt Kaskaderski). Brakuje za to opisu jak to się miało w praktycznym odniesieniu do okrętów. Np. ile urządzeń było na poszczególnych okrętach, a ma to dość fundamentalne znaczenie dla zrozumienia przebiegu bitwy u przylądka Esperance. Standardowo na okrętach montowano po dwa TBSy. Pracowały one w trybie semi-duplex, czyli jak ktoś mówił to nie mógł słyszeć. Na USS San Francisco, flagowej jednostce admirała Scotta był tylko jeden TBS, umieszczony na pomoście dowodzenia. Musiał więc on być dzielony pomiędzy dowódcą okrętu i dowódcą zespołu. W momencie kiedy jednostka flagowa wydawała rozkaz dla całego zespołu np. zwrot, to w położonej "piętro niżej" sterówce, gdzie zainstalowany był zdublowany odbiornik TBS nie słyszano nic. Starano się temu zaradzić stosując dodatkowy obwód zwany "squawk box", który umożliwiał odbiór rozkazów nadawanych za pomocą okrętowego TBS. W czasie bitwy urządzenie to najprawdopodobniej zawiodło.
W artykule można przeczytać, iż niszczyciele awangardy zgubiły się (podobnie pisze Morison), a tymczasem w rzeczywistości zgubiła się... jednostka flagowa. Według zapisu rozmów TBS, z SF padła komenda "reverse course by column movement" co oznacza zwrot całej kolumny po kolei. I tak rozpoczęły wykonywać zwrot trzy przednie niszczyciele komandora Tobina. Jednocześnie dowódca SF zrozumiał rozkaz jako "...by simultaneous turn" - zwrot jednoczesny wszystkich jednostek i złamał szyk kolumny. Płynący z tyłu USS Boise miał jednoznaczny rozkaz nakazujący podążanie za niszczycielami. Początkowo podejrzewano błąd urządzeń sterowych na SF, ale to powinno być zasygnalizowane, a nie było. Tobin widząc przed sobą całą burtę SF, nakazał zwolnić swoim trzem okrętom, w oczekiwaniu na to co zrobią pozostałe krążowniki. Ostatecznie dowódca Boise podążył za tradycjami marynarki wojennej, i powtórzył manewry jednostki flagowej. Po zakończeniu zwrotu całej kolumny, Tobin opierając się na poprzednich meldunkach o nieprzyjacielu (z wodnosamoloty, które spostrzegły jednostki konwoju) postanowił wyprzedzić kolumnę krążowników po stronie przeciwnej - czyli po stronie skąd nadpływał właśnie zespół admirała Goto. Scott nie pytał się Tobina o pozycję przyjmując, iż tak właśnie on uczyni.
Tego typu niedoskonałości urządzeń łącznościowych mogą rzeczywiście wpłynąć na przebieg bitwy, jednak to tym w artykule nie ma słowa.
Dalej mamy zarzut o nie zameldowaniu przez krążownik Helena kontaktu radarowego z godziny 11:30. Krążownikiem dowodził jeden z najbardziej obiecujących dowódców US Navy komandor Gilbert C. Hoover, którego kariera załamała się po tym jak dowodząc resztkami zespołu Callaghana, nie udzielił pomocy rozbitkom po storpedowaniu USS Juneau (w mniemaniu Halseya), ale to całkiem inna historia. Kontakt radarowy został złapany na dystansie 29 000 jardów co w tych czasach było zjawiskiem dość niespotykanym (w odniesieniu do starszych radarów SC). Było więc dość czasu na dokładne sprawdzenie czy nie jest to kontakt fałszywy. Dane wprowadzono do kalkulatora artyleryjskiego. Trzy minuty później plot obliczył kurs i prędkość celu. Dziobowy radar artyleryjski armat 5-cio calowych również uzyskał kontakt z celem. W tym czasie Scott wydał rozkaz zwrotu, który ustawił amerykańskie okręty w idealnej pozycji. Na pomoście Helena wszyscy zinterpretowali zwrot jako sygnał, iż na jednostce flagowej również uzyskano kontakt z nieprzyjacielem. Podczas wykonywania zwrotu Helena cały czas utrzymywała kontakt. Wkrótce radar artyleryjski armat 6-cio calowych również uzyskał kontakt. Ponieważ z SF nie nadchodził żaden rozkaz Hoover, zameldował o kontakcie przez TBS. Dwie minuty później kolejny meldunek o kontakcie radarowym przesłał Boise. Tu kolejna nieścisłość. Autor podaje, iż jedynie krążownik Helena był wyposażony w radar SG, reszta okrętów w starszą wersję SC. Przy czym Scott zabronił użycia radarów SC w obawie przed ich detekcją przez Japończyków. Skąd w takim razie kontakt radarowy Boise? W rzeczywistości również Boise posiadał radar SG, a dowódca krążownika USS Salt Lake City ani myślał o wyłączeniu swojego radaru SC (choć możliwe, że po prostu nie odebrał rozkazu). Meldunek Boise zawierał kąt kursowy kontaktu (relative bearing) i kąt namiaru (true bearing). Co zostało różnie zinterpretowane (każdy okręt odebrał inaczej mieszając kąty kursowe z kątem namiaru) co doprowadziło do przekonania, iż mogą to być niszczyciele Tobina. Zostało to opisane w artykule, ale brak wniosku. Po bitwie wprowadzono standaryzacje - wszystkie kontakty radarowe podawano odtąd za pomocą kątów namiaru.
Wreszcie dochodzimy do "Fatalnego Rogera". Nie bardzo rozumiem czemu miał on być fatalny. Niewątpliwe powstało nieporozumienie, ale ani nie miało ono fatalnych skutków, ani raczej mieć ich nie mogło.
W artykule cała sytuacja została opisana następująco:
"Helena która utrzymywała wyraźny kontakt radarowy, zdołała wykryć przeciwnika wzrokowo, wobec czego poprosiła okręt flagowy o zgodę na otwarcie ognia, wykorzystując do tego kodowe oznaczenie R (Roger - słowo stosowane na oznaczenie litery R w trakcie łączności radiowej), stosowane zwykle dla potwierdzenia odbioru radiogramów. Zdumiona jednostka flagowa, sądząc że Hoover albo chce otrzymać potwierdzenie swego meldunku albo też sam potwierdza odbiór radiogramu, również odpowiedział R. W tym przypadku nie oznaczało to tak naprawdę niczego, poza faktem nawiązania i utrzymywania łączności. Jednak artylerzyści Helena sygnał Roger uznali za zgodę na otwarcie ognia - tak właśnie określały to tablice kierowania ogniem artyleryjskim, które opracował "niewielki ale młody i ambitny sztab Scotta". Dla pewności Hoover jeszcze raz wysłał R i ponownie otrzymał potwierdzenie choć Scott tak jak poprzednio sądził, że Helena po prostu sprawdza łaczność radiową. Hoover już więcej nie myślał i o 23:46 Helena otwarła ogień z dział głównego i uniwersalnego kalibru...."
Może to tylko moje wrażenie, ale z tekstu wynika jakby w eter szło nie Roger tylko samo R. Byłoby to raczej trudne do wykonania, ale może źle to rozumiem.
W założeniach opracowanych przed bitwą przez Sztab Scotta (trzech młodych oficerów) każdy okręt mógł otworzyć ogień według własnego uznania. Kiedy jednak zorientowano się w końcu, iż niszczyciele Tobina wchodzą na linię ognia, dowódca Heleny postanowił zapytać o potwierdzenie, sądząc iż na jednostce flagowej mogą mieć pełniejszy obraz bitwy. Gdyby potwierdzenie nie nadeszło Helena i tak otworzyła by ogień. Cel był już widoczny gołym okiem i nie było możliwości pomyłki (jeden z ludzi obsługujących kalkulator artyleryjski obserwując wykreślany kurs nieprzyjaciela, zapytał nawet retorycznie "co zamierzamy robić? abordażować ich ?"
Tak czy owak sygnał z Helena brzmiał: "Interrogatory Roger" co zgodnie z General Signal Procedure oznaczało prośbę o pozwolenie na otwarcie ognia. W odpowiedzi jeden z członków Szatbu Scotta odpowiedział "Roger". Co również zgodnie z General Signal Procedure oznaczało pozwolenie na otwarcie ognia. Oznaczało jednak również potwierdzenie transmisji. Dla pewności Hoover potrzebował więc jeszcze jednego Roger. Nie doczekawszy się po kilkunastu sekundach ponowił więc sygnał. Otrzymał tą samą odpowiedź bez żadnych dodatkowych informacji. Nie wdając się w dalsze dyskusje wydał rozkaz otwarcia ognia. Kiedy kilka sekund później armaty Helana wystrzeliły - Scott był tym mocno zaskoczony. W sekundowych odstępach ogień otworzyły kolejne okręty łącznie z San Francisco (za swoje zachowanie pod Esperance Hoover został odznaczony Krzyżem Marynarki).
Dalej w opisie bitwy jest trochę jakiś drobnych przeinaczeń . Na przykład. O ile jest pewne, że niszczyciel Farenholt został postrzelany przez amerykańskie krążownik, to takiej pewności nie ma już w stosunku do Duncana. Nie jest też pewne czy to Dauncan trafił torpedą w krążownik Furutaka, bo mógł to być Buchanan. Tym mniej prawdopodobne jest trafienie z Duncana w Fubuki. Raz mówi się o incydencie z wodnosamolotem z SLC raz z SF.
Autor pisze, że japoński pocisk przeszedł pod pasem pancerza Boise o grubości 51 mm, a w chwilę potem że znacznie gorzej opancerzony SLC z pancerzem 76 mm go zasłonił.... i wychodzi tak trochę dziwnie (chodzi oczywiście o pas podwodnego pancerza chroniącego jedynie magazyny amunicyjne, Boise na burcie miał znacznie więcej). Wyjaśnienia jak działał pocisk typu 91, też nie do końca przekonywują (bo nie chodzi o to, że pocisk miał czepiec balistyczny, który odpadał po wejściu do wody). Ilości trafień na amerykańskich okrętach nie bardzo się zgadzają.
Głównym wnioskiem autora w omawianym temacie, wyciągniętym na podstawie przykładu bitwy jest:
"Najważniejszym jednak w kontekście artykułu rezultatem bitwy był fakt, że umiejętne wykorzystanie wyposażenia radiolokacyjnego i odpowiednio wczesne wykrycie nieprzyjaciela, omal nie zostało zniweczone z powodu problemów z wewnętrzną łącznością zespołu i to nie z racji dostatecznej sprawności kanału łączności, lecz z uwagi na poważne błędy w pracy przygotowawczej sztabu Normana Scotta."
Niewątpliwie były jakieś błędy w pracy przygotowawczej Sztabu według mnie nie miały one jednak jakiegoś fundamentalnego znaczenia dla przebiegu bitwy.
Głównym przewinieniem taktycznym amerykańskiego zespołu było zbyt późne otworzenie ognia (błędów było oczywiście więcej, zły szyk, złe wykorzystanie niszczycieli, ale takie były założenia bitwy przyjęte wcześniej przez Scotta). To mogło się skończyć bardzo nieprzyjemnie, gdyby tylko okręty Goto znajdowały się w pełnej gotowości bojowej.
Czy było to jednak związane z łącznością i procedurami? Według mnie raczej nie. Opierając się tylko na "fatalnym Rogerze" można powiedzieć, iż gdyby Scott od razu odpowiedział potwierdzeniem otwarcia ognia to przyśpieszyło by to cały proces o kilkanaście sekund. Więc praktycznie nie miało to znaczenia. Poza tym ciężko mówić, iż sygnał z Heleny był niezrozumiały - pozostałe okręty zinterpretowały "Interrogatory Roger" jako prośba o otwarcie ognia. Główna zwłoka wynikała z braku kontaktu z nieprzyjacielem na San Francisco oraz obawa o własne niszczyciele.
Na pewno zamieszanie wprowadził sygnał z Boise z podanym kątem kursowym. Ale, po pierwsze, na to Sztab Scotta nie miał wpływu - nie było określone w jaki sposób podawać informacje o wykrytych celach. Po drugie, to właśnie z powodu technicznej niedoskonałości sprzętu łączności, meldunek z Boise został zniekształcony (warto podkreślić, iż sygnały nadawane przez TBS podczas bitwy nie zawsze docierały do wszystkich okrętów zespołu).
Autor wytyka również nie wydzielenie odseparowanych kanałów łączności dla kierowania ogniem, nawigacji, dowództwa. Było to niemożliwe z powodów technicznych - większość okrętów posiadała tylko jeden TBS, tak więc po przełączeniu na inny kanał dowódca jednostki pozbawiony by został dostępu do najważniejszych informacji.
Gdzie leży więc wina za zbyt późne otworzenie ognia? Według mnie największym błędem Scotta było umieszczenie swojej flagi na San Francisco. Oczywiście oceniam to z perspektywy dnia dzisiejszego. W 1942 mało który oficer US Navy pokładał jakieś nadzieje w radarze. Poza tym Scott doskonale wiedział jak amerykańskie radary sprawdziły się pod Savo. Wyłączenie radaru SC na własnym okręcie też nie było bezpośrednia winą Scotta. Wywiad marynarki dostarczył mu informację, iż Japończycy dysponują urządzeniem wykrywającym fale radaru SC (czyli Japończycy dowiedzieliby się o obecności Amerykańskich okrętów z dystansu dwukrotnie większego niż mogliby to zrobić Amerykanie).
Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, iż Helena jako nowy relatywnie nowy okręt i do tego remontowany po PH w Stanach, powinien posiadać zgodnie ze standardami dwa TBSy. To pozwoliłoby uniknąć złamania linii szyku i późniejszej obawy o strzelaniu do własnych niszczycieli.
Podsumowując, mimo wszystko, artykuł godny jednak przeczytania.
Fatalny Roger (OW 1/2007)
Fatalny Roger (OW 1/2007)
Ostatnio zmieniony 2007-03-01, 12:31 przez MiKo, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Fatalny Roger (OW 1/2007)
Mnie natomiast zafascynowała konstrukscja gramatyczna tytułu "Michaiła Tokariewa Fatalny Roger Bitwa koło przylądka Esperance". Od razu przypomina mi czysto polskie "Hitlera wojna U-botów".
Dobija mnie nasza nowomowa z jej setkami zapożyczeń z modnych języków.
.
Dobija mnie nasza nowomowa z jej setkami zapożyczeń z modnych języków.

To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.